Ziewnęła i zerknęła w stronę Teodora Notta, który śmiał się z pozostałą grupką Ślizgonów. W ciągu tego tygodnia spędzili ze sobą sporo czasu. Wyczuł na sobie jej spojrzenie, a ona natychmiast odwróciła wzrok. Widziała kątem oka, że wstaje z kanapy i idzie w jej stronę, gdy nagle ktoś wysoki przysłonił jej widok.
- Granger, wstawaj, mamy do pogadania. - usłyszała nad sobą arogancki głos Dracona Malfoya, który patrzył na nią wyczekująco.
- Nie sądzę. - mruknęła Hermiona, ale wstała z fotela. Nie dlatego, że Malfoy jej tak powiedział, ale dlatego, że nie chciała, aby tak bardzo nad nią górował.
- Co ty tutaj robisz, Malfoy? Twoja paczka siedzi tam - wskazał Harry, który od razu zapomniał o sprzeczce z Ginny i nabuzował się, gdy zobaczył swojego wroga tak blisko. Hermiona odgarnęła włosy na jedno ramię i schowała parę kosmyków włosów za ucho, by nie opadały jej na twarz.
- Czy ty się zawsze musisz wtrącać, Bliznowaty? - Malfoy obrzucił go chłodnym spojrzeniem. - Może przyszedłem tutaj poflirtować z Granger, a tobie nic do tego.
- Akurat - żachnął się Harry, a Hermiona prychnęła, słysząc wypowiedź Malfoya. Wybraniec jednak przeszył morderczym wzrokiem blondyna. - Tylko spróbuj!
- Bo na pewno taki ktoś jak ty mi zabroni - zaśmiał się ironicznie Ślizgon, złapał Hermionę za ramię i poprowadził w kierunku dormitoriów. Harry już się podnosił z miejsca wraz z Ginny, kiedy Hermiona dała im znać, że nie trzeba. Swoją drogą po prostu była ciekawa, o czym to też Malfoy chce z nią tak pilnie pogadać.
Hermiona widziała, że Nott szedł w ich kierunku, ale został zatrzymany przez rozbawionego Terrence'a Higgs'a i Blaise'a Zabiniego, przez co automatycznie zniknął jej z oczu.
- Zostaw mnie - syknęła i wyrwała ramię z mocnego uścisku chłopaka, który wcale nie obchodził się z nią delikatnie. - Sama potrafię chodzić.
Malfoy tylko wywrócił oczami. Ładne - pomyślała Hermiona, ale szybko się ogarnęła. Takie same jak przez te wszystkie lata, nic się w nim nie zmieniło, a już na pewno nie charakter i stosunek do niej.
Otworzył drzwi od swojego dormitorium i miał już wciągnąć do niego Hermionę, kiedy ta zaparła się nogami i spojrzała na niego jak na wariata. Malfoy był rozgorączkowany. Parę włosów opadło mu na czoło, więc zrobił z nimi porządek zniecierpliwionym ruchem ręki. Uwadze Hermiony nie uszedł guzik w jego koszuli, który był rozpięty. Zrozumiała więc, że Catherine na pewno już do niego zawitała.
- Co znowu? - warknął, a Hermiona wróciła do rzeczywistości.
- Ty chyba nie sądzisz, że wejdę z tobą do dormitorium? - spytała z sarkazmem, a Draco udawał, że rozmyśla nad jej pytaniem.
- Tak, tak właśnie sądzę. - to mówiąc złapał ją za rękę i wciągnął do swojego pokoju, a następnie trzasnął drzwiami, tak mocno, że nieszczęsne lustro znowu spadło ze ściany.
- Delikatniej! - krzyknęła zbulwersowana jego zachowaniem Gryfonka. - Zachowuj się choć trochę jak mężczyzna, Malfoy!
Zignorował ją perfekcyjnie.
Rozejrzała się po pokoju. Dormitorium było zaprojektowane tak samo jak jej, tylko stało tutaj więcej łóżek, a mianowicie cztery, gdy u niej tylko trzy. Tapeta i kolorystyka nie była oczywiście dziewczęca. Pokój był srebrno-czarny, a pościel biała. Od razu było widać, jacy osobnicy zamieszkują to dormitorium. Ten biedny pokój już po tygodniu stał się jaskinią dla cynicznych i bezczelnych gadów ze Slytherinu.
Malfoy milczał, więc postanowiła się odezwać.
- Jeśli nie zauważyłeś, to informuję, że spadło lustro...
Znowu ją zignorował. Klasnęła w dłonie.
- Cudnie, w takim razie ja wychodzę. - ruszyła w stronę drzwi, kiedy ten ją zatrzymał, łapiąc za nadgarstek.
- Nigdzie się stąd nie ruszasz. - popchnął ją delikatnie na łóżko, by usiadła, pomimo głośnych protestów i przeszedł do tego, co chciał z nią wyjaśnić. - Wyjaśnij mi, dlaczego rozpowiadasz fałszywe plotki na mój temat?
Hermiona, która właśnie rozcierała ból w nadgarstku spojrzała na niego spode łba. Parę lekko falowanych kosmyków opadło jej na twarz, więc szybko je zdmuchnęła.
- Fałszywe plotki? - powtórzyła ze zdziwieniem. - Nie przypominam sobie, bym kiedyś powiedziała, że jesteś przyjaznym i przystojnym gościem, więc nie zarzucaj mi plotkowania. - wstała, ale ten warknął.
- Siadaj!
Tak ją zamurowało, że została na miejscu.
- Tak się składa, że jestem przystojny... - zaczął, a Hermiona wywróciła oczyma z lekkim uśmiechem.
- I do tego jaki skromny.
- Do skromności troszeczkę mi brakuje - wtrącił, gorączkowo chodząc po pokoju, kiedy znów mu przerwała.
- Żeby tylko troszeczkę - zironizowała.
- Ale do cholery jasnej nie jestem gejem, dziewczyno! - krzyknął już całkowicie rozjuszony i stanął w miejscu, a Hermiona zamilkła, wpatrując się w niego przez parę sekund.
Po chwili jednak wybuchła śmiechem, co całkowicie zbiło go z tropu. Usiadł obok niej na szerokim łóżku, co sprawiło, że się opanowała. W jej brązowych oczach wciąż tliły się iskierki rozbawienia. Nie uszło jego uwadze to, że ukradkiem odsunęła się od niego i wiedział już, co zrobić. Miał plan.
- Skąd wiesz, że tak powiedziałam? - spytała, chociaż doskonale znała odpowiedź.
- Od tej całej Catherine... - wzdrygnął się w duchu na myśl o dziewczynie. Hermiona ledwo panowała nad kolejnym wybuchem śmiechu.
- Mhm... - uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. - I jak tam? Pewnie się biedna zawiodła?
- Wyrzuciłem ją z pokoju - powiedział tylko, obserwując uważnie każdą reakcję Hermiony. Widział ten jej uśmieszek i płomyki w oczach, ale jednocześnie napięcie, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna nie ma ochoty tutaj z nim przebywać.
- W takim razie miałam rację. - żachnęła się i wyprostowała. - Draco Malfoy jest kochającym tylko siebie narcyzem.
Zaśmiała się ponownie, a w nim się zagotowało, ale nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się tylko i spojrzał na nią tak, że ucichła, ale zagryzła wargi, by znowu nie wypuścić z siebie salwy chichotów. Zdał sobie sprawę z sytuacji - Granger i on sami w pokoju, przy czym ona wyglądała naprawdę atrakcyjnie, a on był na nią tak zły, że chętnie by jej pokazał, kto tutaj rządzi...
O Merlinie... przecież to szla... znaczy Granger, ta przemądrzała kujonica, której tak nie znosił.
Odgonił od siebie myśli i wręcz zakazane wizje. Przez to wszystko jego plan wydał mu się jeszcze bardziej pociągający i genialny. Naprawdę, musiał sobie kiedyś pogratulować tego geniuszu.
- Nie, Granger. Tak się składa, że po prostu nie miałem ochoty na Catherine... - zaczął ostrożnie, obserwując ją, by nie przepuścić żadnego szczegółu jej reakcji.
- A na kogo? Zabiniego? - dokuczyła mu z wrednym uśmieszkiem, a on nie mógł powstrzymać podłego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy.
- Nie, tak się składa, że na ciebie.
Jak się domyślał, reakcja dziewczyny była taka sama jak ją sobie wyobrażał. Uśmiech zniknął jej z twarzy, a te całkiem ładne, brązowe oczy, otoczone wachlarzem czarnych rzęs, zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Na jej twarzy zagościło lekkie zdenerwowanie.
- Nie kpij sobie ze mnie, jasne?! - warknęła niezadowolona i wstała z łóżka, ruszając w stronę drzwi. Co prawda takiej reakcji się nie spodziewał, ale to sprawiło, że jeszcze bardziej się w swój plan wkręcił. A chciał za wszelką cenę przekonać Granger, że nie jest gejem. Dziewczyna dowie się tego na własnej skórze.
- Zaczekaj! - zawołał za nią, a ręka Hermiony zacisnęła się na klamce, której jednak nie przekręciła. Odwróciła się powoli w jego stronę, a on wykorzystał sytuację i podszedł do niej tak blisko, iż sprawił, że Hermiona była teraz między nim, a drzwiami, do których się przycisnęła ze wszystkich sił.
- Czemu mi nie wierzysz? - spytał i przybrał ten ton głosu, na który leciało tyle dziewczyn.
- Bo nie jestem głupia? - warknęła, najwidoczniej nieporuszona. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała jednak całkiem szybko. Hermiona czuła się jak w pułapce. Chciała jak najszybciej uciec od tego skretyniałego Ślizgona, który najwidoczniej za dużo sobie wyobrażał.
- A myślisz, że dlaczego zbywałem Catherine? - zagadnął ją Draco, który już wkręcił się w nabieranie tej dziewczyny. Bardzo mu to polepszało humor. To, że była jego wrogiem nie miało aktualnie żadnego znaczenia, czego nie można było powiedzieć o samej Granger.
- Pomyślmy... - zaczęła ironicznie i już miała coś dodać, gdy jej przerwał.
- Cały czas o tobie myślę, dziewczyno. - mruknął i jeszcze bardziej się ku niej nachylił. Hermiona skrzywiła się. - I wolałbym, byś to ty przyszła do mnie i zaskoczyła moją osobę.
Prychnęła kpiąco.
- O swoich marzeniach lepiej gadaj z Zabinim, bo ja ci nie pomogę, Malfoy.
- Czemuż to?
- Hmm... może dlatego, że jesteś gejem?
Przeklął paskudnie, wytrącony z równowagi, a Hermiona zaśmiała się perliście i odepchnęła go od siebie. Otworzyła drzwi i odwróciła się w jego stronę tylko po to, by dodać:
- Naprawdę nieźle ci szło, Malfoy, ale zapomniałeś o jednym. Mianowicie o tym, że ja nie jestem głupia i szybko rozgryzę twoje durne plany.
Powiedziawszy to zamknęła drzwi, a Draco usłyszał jej śmiech. Usiadł zdenerwowany na łóżku, zastanawiając się, jak ma teraz utrzeć nosa Granger, która właśnie nie dość, że go przejrzała, to jeszcze doprowadziła do białej gorączki.
Była... wredna, przemądrzała, irytująca, znienawidzona przez niego, zbyt niedostępna, przyjaźniła się z Bliznowatym i Łasicem... tak, tak, to już wiedział od ponad ośmiu lat, ale właśnie odkrył jej nową cechę:
Była interesująca i nieprzewidywalna.
- To i tak cię nie ratuje, Granger - mruknął pod nosem groźbę i ponownie rozmyślał. Musiał zarezerwować sobie więcej czasu z nią sam na sam, aby jakoś ją rozszyfrować i jednocześnie dokopać za to, co uczyniła przed paroma minutami.
Na drugi dzień Hermiona chodziła po zamku wciąż jeszcze rozbawiona rozmową ze Ślizgonem. Niedzielny poranek był słoneczny i zachęcał do wyjścia na dwór. Zwlekła się z łóżka, nie obudziwszy swoich współlokatorek i ubrała się w zwykle jeansy, podkoszulek i ciepły sweterek. Wrzuciła do torby książkę, którą miała zamiar dzisiaj przeczytać i udała się do jadalni, w której siedziało już paru uczniów. Dostrzegła Teodora Notta, który czytał Proroka Codziennego i dosiadła się do niego. Uniósł głowę, a kiedy ją zobaczył uśmiechnął się delikatnie.
- Dzień dobry - powitała go przyjaźnie - Czemu tak wcześnie jesteś na nogach w niedzielę? - spytała i machnęła różdżką, aby związać włosy w warkocza. Odłożył gazetę na bok i upił łyk kawy.
- Miałem zamiar przejść się po okolicy - odpowiedział i spytał. - A ty?
- Ja również - nałożyła na lśniący talerz ciepłe, słodkie bułki i nalała sobie kawy to kubeczka. - Mianowicie znalazłam ciekawą książkę i chciałabym ją dzisiaj przeczytać.
- W takim razie co powiesz na wspólną przechadzkę po błoniach? - zaproponował Teodor, nie odrywając od niej wzroku.
- Bardzo chętnie - zgodziła się, a jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.
Dokończyli śniadanie i razem wyszli z jadalni, gdzie po drodze Hermiona przywitała się z przyjaciółmi, a Teodor zamienił słowo ze starszymi o rok kolegami, z którymi był w dormitorium. To właściwie zastanawiało Hermionę, dlatego spytała się chłopaka:
- Dlaczego nie jesteś w dormitorium z Zabinim, Malfoyem, Higgsem i tym czwartym chłopakiem? - spytała. Nie miała zielonego pojęcia jak się nazywał czwarty chłopak z paczki Malfoy'a, ale nie śpieszyło jej się do poznania go.
- Masz na myśli Adriana Pucey'a? - uśmiechnął się lekko i spojrzał na Hermionę. - Ty jeszcze się pytasz?
Zmarszczyła brwi i wzięła głęboki oddech świeżego powietrza, ponieważ właśnie wyszli na dwór, znaleźć jakieś zaciszne miejsce, gdzie mogliby w spokoju spędzić czas i porozmawiać.
- Lubię ich... - kontynuował, a widząc minę Hermiony dodał. - Naprawdę. Potrafią być w porządku chłopakami, którzy pomogą i wstawią się za tobą murem, gdy przyjdzie taka potrzeba... ale nie potrafiłbym przebywać z nimi w jednym dormitorium, bo łączące mnie z nimi tematy są raczej... ograniczone, tak to powiem - odpowiedział jej, a ona kiwnęła głową ze zrozumieniem, chociaż nawet, gdy chciała, nie mogła znaleźć pozytywnych cech w grupie Ślizgonów. Wyjątkiem był Nott, którego naprawdę bardzo polubiła i cieszyła się, gdy mogła porozmawiać z tak inteligentną osobą jak on.
Usiedli pod wielkim drzewem na soczyście zielonej trawie, opierając się o pień drzewa. Rozmawiali przez chwilę o zajęciach na uniwersytecie, a potem o samym otoczeniu Isellnar.
- Tutaj jest pięknie - podsumowała Hermiona, rozglądając się dookoła po otaczających ich krajobrazie. Znajdowali się blisko wodospadów, dlatego musieli mówić troszkę głośniej przez rozbrzmiewający dookoła szum. - Czuję się prawie jak w Hogwarcie.
- Ja również... - odparł chłopak i po chwili spytał. - Co sądzisz o tym dzieleniu pokoju ze wszystkimi?
- Szczerze? Na początku uważałam, że to kompletna głupota, ale może to stopniowo będzie prowadzić do ulepszenia niektórych kontaktów. - odpowiedziała Hermiona, zamykając oczy i odprężając się, gdyż zza chmur wyszło słońce, a wiatr przyniósł świeży zapach kwiatów.
Rozmawiali chwilę o wszystkim i jednocześnie o niczym, czując się doskonale w swoim towarzystwie, kiedy nagle zostali wyśledzeni przez Catherine, która szła szybko w ich stronę, najwidoczniej z niezbyt zadowolona miną. Jej czarne, gęste włosy powiewały na delikatnym wietrze. Hermiona ucieszyłaby się na jej widok gdyby nie to, że jej przyjście na pewno zepsuje spotkanie z Nottem. Nie pomyliła się zanadto. Teodor, gdy tylko dostrzegł dziewczynę automatycznie podniósł się z trawy.
- Ja już powinienem iść, zostawię was same.
- Naprawdę, nie musisz… - odparła lekko zawiedziona Hermiona, podnosząc się na równe nogi.
- Hermiono! Draco jest największym na świecie wrednym…! – krzyknęła, ale nie dokończyła, ponieważ zdała sobie sprawę z obecności przyjaciela blondyna, który wydawał się być rozbawiony.
- Może lepiej pójdę. – mruknął do Hermiony.
- Jednak tym razem nalegam… - szepnęła zażenowana Hermiona, na co Nott tylko się uśmiechnął i pożegnał się z dziewczynami. Gryfonka patrzyła jeszcze na plecy odchodzącego chłopaka i spojrzała na Catherine, która z zainteresowaniem obejrzała się za Nottem.
- Dziwny z niego chłopak, chociaż nie brak mu urody. – skwitowała.
- Ani rozumu… - zamyśliła się Hermiona, ale po chwili rozbudziła się i zwróciła do Hiszpanki. – W takim razie, co takiego chciałaś mi powiedzieć o Malfoyu?
Roiiaz szybko wróciła do swojego wcześniejszego zbulwersowanego tonu. Usiadła gwałtownie na trawie, pociągając za sobą niczego nie spodziewającą się Hermionę, która upadła dosyć boleśnie na tyłek.
- Właśnie mi powiedział, że nie ma zamiaru się już dłużej ze mną spotykać – warknęła zdenerwowana. Hermiona nie zdziwiła się zbytnio. Spodziewała się tego od samego początku.
- Mówiłam ci… to narcyz, który się nie zakochuje w innych osobach. – mruknęła. – Nie czujesz się chyba zbytnio zawiedziona? Znaczy się… - próbowała znaleźć odpowiednie słowo. – Nie zależało ci na nim na tyle, by poczuć się skrzywdzoną?
Catherine milczała przez chwilę.
- Nie… nie chciałam jakiegoś trwałego związku. Chciałam postawić sobie wyzwanie, ale nie udało mi się go zrealizować. – burknęła zawiedziona.
Hermiona przemyślała jej słowa. Co atrakcyjnego było w zdobywaniu chłopców, a następnie rzucaniu ich, by przetestować swoją atrakcyjność? Naprawdę nie rozumiała Catherine pod tym względem, ale nie zamierzała jej potępiać tylko dlatego, że miała inną wizję związków od niej.
- A czy ty i on macie coś do siebie? – spytała znienacka Cath, a Hermiona spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Niby ja i Malfoy? Przecież ja tego typa nienawidzę – odpowiedziała natychmiast, ale czarnowłosa pokiwała przecząco głową.
- Mam na myśli tego, który odszedł parę minut temu – uśmiechnęła się tajemniczo. – Spędzaliście tutaj czas sam na sam, więc myślałam, że coś między wami jest…
- Co? Och, nie… mnie i Teodora nie łączy nic poza dobrą znajomością. – powiedziała Hermiona od razu, obalając przypuszczenia Catherine.
- Podoba ci się? – dopytywała się. Hermiona spojrzała w niebo, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok.
- Owszem, jest całkiem przystojny, ale to naprawdę nic takiego, Cath.
Na ustach dziewczyny siedzącej obok ponownie zagościł uśmiech, który zaczynał irytować Hermionę. Dlaczego, gdy tylko siedziała z chłopakiem innym niż Harry i Ron, to od razu każdy zaczynał podejrzewać ją o jakieś romanse? Nie to jej było w głowie, chociaż owszem… miłość była pięknym i niezastąpionym uczuciem.
- Skoro jesteście tylko dobrymi znajomymi, to mogę go przybrać za kolejny cel? – zainteresowała się Catherine, a Hermiona poczuła, jak mięśnie jej się napinają, a serce bije szybciej. Spojrzała z lekkim oburzeniem na Hiszpankę.
- Nie wydaję mi się. – odparła krótko i dosyć oschle.
- Ha! W takim razie jest coś na rzeczy – uśmiechnęła się dumna ze swojego odkrycia, a Hermiona zrobiła znudzoną minę.
- Nie. Po prostu wiem, że Teodor nie da się takim sztuczkom, a poza tym nawet jeśli by ci się udało to… - zrobiła krótką pauzę, a Catherine czekała cierpliwie na to, co ma jej do powiedzenia. – Po prostu zaczęłam go traktować jak przyjaciela, gadamy ze sobą już drugi rok i nie chcę, by ktoś, kogo pokocha złamał mu serce.
Brunetka popatrzyła z uwagą na Hermionę, nie uśmiechając się. Zmarszczyła brwi i wstała, a w ślad za nią poszła Gryfonka. Ruszyły bez słowa w stronę Isellnar, gdy Cath spytała się jej.
- Absolutnie nic do niego nie czujesz?
Hermiona westchnęła znudzona już tym tematem.
- Nic, jest tylko dobrym kolegą.
- A co jeśli on chciałby kiedyś czegoś więcej?
To pytanie całkowicie zbiło Hermionę z nóg. Nigdy nad tym nie myślała, ale zawsze była pewna, że Nott także traktuje ją jak dobrą znajomą, dziewczynę do rozmowy o nauce i zainteresowaniach. I tak zapewne było, nie dopuszczała do siebie innej myśli. Powiedziała Catherine, co o tym sądzi i obydwie weszły do grubych murów zamku.
~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział później niż myślałam, ale nawet nie zdałam sobie sprawy, jak szybko ten czas w weekend minął. Nie mogę się już doczekać wakacji lub chociaż spokoju od szkoły.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
Sheireen ♥