wtorek, 26 maja 2015

Rozmowa

  Hermiona siedziała w wygodnym fotelu w Pokoju Wspólnym i przysłuchiwała się ostrej dyskusji między Harrym a Ginny. Sprzeczali się właśnie, który z zawodników quidditcha jest najlepszy, a jako iż każde z nich było uparte, to wciąż obstawiali przy swoim, nie chcąc pójść na kompromis. Ron przysłuchiwał im się z początku z zainteresowaniem, ale potem poszedł do bufetu, gdzie rozmawiał z jakąś ładną, niską dziewczyną o blond włosach i Deanem Thomasem. Hermiona rozglądała się po Pokoju Wspólnym. Oczywiście znowu pierwszoklasiści urządzili imprezę, na której nie zabrakło paru uczniów z wyższych klas.
Ziewnęła i zerknęła w stronę Teodora Notta, który śmiał się z pozostałą grupką Ślizgonów. W ciągu tego tygodnia spędzili ze sobą sporo czasu. Wyczuł na sobie jej spojrzenie, a ona natychmiast odwróciła wzrok. Widziała kątem oka, że wstaje z kanapy i idzie w jej stronę, gdy nagle ktoś wysoki przysłonił jej widok.
- Granger, wstawaj, mamy do pogadania. - usłyszała nad sobą arogancki głos Dracona Malfoya, który patrzył na nią wyczekująco.
- Nie sądzę. - mruknęła Hermiona, ale wstała z fotela. Nie dlatego, że Malfoy jej tak powiedział, ale dlatego, że nie chciała, aby tak bardzo nad nią górował.
- Co ty tutaj robisz, Malfoy? Twoja paczka siedzi tam - wskazał Harry, który od razu zapomniał o sprzeczce z Ginny i nabuzował się, gdy zobaczył swojego wroga tak blisko. Hermiona odgarnęła włosy na jedno ramię i schowała parę kosmyków włosów za ucho, by nie opadały jej na twarz.
- Czy ty się zawsze musisz wtrącać, Bliznowaty? - Malfoy obrzucił go chłodnym spojrzeniem. - Może przyszedłem tutaj poflirtować z Granger, a tobie nic do tego.
- Akurat - żachnął się Harry, a Hermiona prychnęła, słysząc wypowiedź Malfoya. Wybraniec jednak przeszył morderczym wzrokiem blondyna. - Tylko spróbuj!
- Bo na pewno taki ktoś jak ty mi zabroni - zaśmiał się ironicznie Ślizgon, złapał Hermionę za ramię i poprowadził w kierunku dormitoriów. Harry już się podnosił z miejsca wraz z Ginny, kiedy Hermiona dała im znać, że nie trzeba. Swoją drogą po prostu była ciekawa, o czym to też Malfoy chce z nią tak pilnie pogadać.
Hermiona widziała, że Nott szedł w ich kierunku, ale został zatrzymany przez rozbawionego Terrence'a Higgs'a i Blaise'a Zabiniego, przez co automatycznie zniknął jej z oczu.
- Zostaw mnie - syknęła i wyrwała ramię z mocnego uścisku chłopaka, który wcale nie obchodził się z nią delikatnie. - Sama potrafię chodzić.
Malfoy tylko wywrócił oczami. Ładne - pomyślała Hermiona, ale szybko się ogarnęła. Takie same jak przez te wszystkie lata, nic się w nim nie zmieniło, a już na pewno nie charakter i stosunek do niej.
  Otworzył drzwi od swojego dormitorium i miał już wciągnąć do niego Hermionę, kiedy ta zaparła się nogami i spojrzała na niego jak na wariata. Malfoy był rozgorączkowany. Parę włosów opadło mu na czoło, więc zrobił z nimi porządek zniecierpliwionym ruchem ręki. Uwadze Hermiony nie uszedł guzik w jego koszuli, który był rozpięty. Zrozumiała więc, że Catherine na pewno już do niego zawitała.
- Co znowu? - warknął, a Hermiona wróciła do rzeczywistości.
- Ty chyba nie sądzisz, że wejdę z tobą do dormitorium? - spytała z sarkazmem, a Draco udawał, że rozmyśla nad jej pytaniem.
- Tak, tak właśnie sądzę. - to mówiąc złapał ją za rękę i wciągnął do swojego pokoju, a następnie trzasnął drzwiami, tak mocno, że nieszczęsne lustro znowu spadło ze ściany.
- Delikatniej! - krzyknęła zbulwersowana jego zachowaniem Gryfonka. - Zachowuj się choć trochę jak mężczyzna, Malfoy!
Zignorował ją perfekcyjnie.
Rozejrzała się po pokoju. Dormitorium było zaprojektowane tak samo jak jej, tylko stało tutaj więcej łóżek, a mianowicie cztery, gdy u niej tylko trzy. Tapeta i kolorystyka nie była oczywiście dziewczęca. Pokój był srebrno-czarny, a pościel biała. Od razu było widać, jacy osobnicy zamieszkują to dormitorium. Ten biedny pokój już po tygodniu stał się jaskinią dla cynicznych i bezczelnych gadów ze Slytherinu.
Malfoy milczał, więc postanowiła się odezwać.
- Jeśli nie zauważyłeś, to informuję, że spadło lustro...
Znowu ją zignorował. Klasnęła w dłonie.
- Cudnie, w takim razie ja wychodzę. - ruszyła w stronę drzwi, kiedy ten ją zatrzymał, łapiąc za nadgarstek.
- Nigdzie się stąd nie ruszasz. - popchnął ją delikatnie na łóżko, by usiadła, pomimo głośnych protestów i przeszedł do tego, co chciał z nią wyjaśnić. - Wyjaśnij mi, dlaczego rozpowiadasz fałszywe plotki na mój temat?
Hermiona, która właśnie rozcierała ból w nadgarstku spojrzała na niego spode łba. Parę lekko falowanych kosmyków opadło jej na twarz, więc szybko je zdmuchnęła.
- Fałszywe plotki? - powtórzyła ze zdziwieniem. - Nie przypominam sobie, bym kiedyś powiedziała, że jesteś przyjaznym i przystojnym gościem, więc nie zarzucaj mi plotkowania. - wstała, ale ten warknął.
- Siadaj!
Tak ją zamurowało, że została na miejscu.
- Tak się składa, że jestem przystojny... - zaczął, a Hermiona wywróciła oczyma z lekkim uśmiechem.
- I do tego jaki skromny.
- Do skromności troszeczkę mi brakuje - wtrącił, gorączkowo chodząc po pokoju, kiedy znów mu przerwała.
- Żeby tylko troszeczkę - zironizowała.
- Ale do cholery jasnej nie jestem gejem, dziewczyno! - krzyknął już całkowicie rozjuszony i stanął w miejscu, a Hermiona zamilkła, wpatrując się w niego przez parę sekund.
Po chwili jednak wybuchła śmiechem, co całkowicie zbiło go z tropu. Usiadł obok niej na szerokim łóżku, co sprawiło, że się opanowała. W jej brązowych oczach wciąż tliły się iskierki rozbawienia. Nie uszło jego uwadze to, że ukradkiem odsunęła się od niego i wiedział już, co zrobić. Miał plan.
- Skąd wiesz, że tak powiedziałam? - spytała, chociaż doskonale znała odpowiedź.
- Od tej całej Catherine... - wzdrygnął się w duchu na myśl o dziewczynie. Hermiona ledwo panowała nad kolejnym wybuchem śmiechu.
- Mhm... - uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. - I jak tam? Pewnie się biedna zawiodła?
- Wyrzuciłem ją z pokoju - powiedział tylko, obserwując uważnie każdą reakcję Hermiony. Widział ten jej uśmieszek i płomyki w oczach, ale jednocześnie napięcie, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna nie ma ochoty tutaj z nim przebywać.
- W takim razie miałam rację. - żachnęła się i wyprostowała. - Draco Malfoy jest kochającym tylko siebie narcyzem.
Zaśmiała się ponownie, a w nim się zagotowało, ale nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się tylko i spojrzał na nią tak, że ucichła, ale zagryzła wargi, by znowu nie wypuścić z siebie salwy chichotów. Zdał sobie sprawę z sytuacji - Granger i on sami w pokoju, przy czym ona wyglądała naprawdę atrakcyjnie, a on był na nią tak zły, że chętnie by jej pokazał, kto tutaj rządzi...
O Merlinie... przecież to szla... znaczy Granger, ta przemądrzała kujonica, której tak nie znosił.
Odgonił od siebie myśli i wręcz zakazane wizje. Przez to wszystko jego plan wydał mu się jeszcze bardziej pociągający i genialny. Naprawdę, musiał sobie kiedyś pogratulować tego geniuszu.
- Nie, Granger. Tak się składa, że po prostu nie miałem ochoty na Catherine... - zaczął ostrożnie, obserwując ją, by nie przepuścić żadnego szczegółu jej reakcji.
- A na kogo? Zabiniego? - dokuczyła mu z wrednym uśmieszkiem, a on nie mógł powstrzymać podłego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy.
- Nie, tak się składa, że na ciebie.
Jak się domyślał, reakcja dziewczyny była taka sama jak ją sobie wyobrażał. Uśmiech zniknął jej z twarzy, a te całkiem ładne, brązowe oczy, otoczone wachlarzem czarnych rzęs, zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Na jej twarzy zagościło lekkie zdenerwowanie.
- Nie kpij sobie ze mnie, jasne?! - warknęła niezadowolona i wstała z łóżka, ruszając w stronę drzwi. Co prawda takiej reakcji się nie spodziewał, ale to sprawiło, że jeszcze bardziej się w swój plan wkręcił. A chciał za wszelką cenę przekonać Granger, że nie jest gejem. Dziewczyna dowie się tego na własnej skórze.
- Zaczekaj! - zawołał za nią, a ręka Hermiony zacisnęła się na klamce, której jednak nie przekręciła. Odwróciła się powoli w jego stronę, a on wykorzystał sytuację i podszedł do niej tak blisko, iż sprawił, że Hermiona była teraz między nim, a drzwiami, do których się przycisnęła ze wszystkich sił.
- Czemu mi nie wierzysz? - spytał i przybrał ten ton głosu, na który leciało tyle dziewczyn.
- Bo nie jestem głupia? - warknęła, najwidoczniej nieporuszona. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała jednak całkiem szybko. Hermiona czuła się jak w pułapce. Chciała jak najszybciej uciec od tego skretyniałego Ślizgona, który najwidoczniej za dużo sobie wyobrażał.
- A myślisz, że dlaczego zbywałem Catherine? - zagadnął ją Draco, który już wkręcił się w nabieranie tej dziewczyny. Bardzo mu to polepszało humor. To, że była jego wrogiem nie miało aktualnie żadnego znaczenia, czego nie można było powiedzieć o samej Granger.
- Pomyślmy... - zaczęła ironicznie i już miała coś dodać, gdy jej przerwał.
- Cały czas o tobie myślę, dziewczyno. - mruknął i jeszcze bardziej się ku niej nachylił. Hermiona skrzywiła się. - I wolałbym, byś to ty przyszła do mnie i zaskoczyła moją osobę.
Prychnęła kpiąco.
- O swoich marzeniach lepiej gadaj z Zabinim, bo ja ci nie pomogę, Malfoy.
- Czemuż to?
- Hmm... może dlatego, że jesteś gejem?
Przeklął paskudnie, wytrącony z równowagi, a Hermiona zaśmiała się perliście i odepchnęła go od siebie. Otworzyła drzwi i odwróciła się w jego stronę tylko po to, by dodać:
- Naprawdę nieźle ci szło, Malfoy, ale zapomniałeś o jednym. Mianowicie o tym, że ja nie jestem głupia i szybko rozgryzę twoje durne plany.
Powiedziawszy to zamknęła drzwi, a Draco usłyszał jej śmiech. Usiadł zdenerwowany na łóżku, zastanawiając się, jak ma teraz utrzeć nosa Granger, która właśnie nie dość, że go przejrzała, to jeszcze doprowadziła do białej gorączki.
Była... wredna, przemądrzała, irytująca, znienawidzona przez niego, zbyt niedostępna, przyjaźniła się z Bliznowatym i Łasicem... tak, tak, to już wiedział od ponad ośmiu lat, ale właśnie odkrył jej nową cechę:
Była interesująca i nieprzewidywalna.
- To i tak cię nie ratuje, Granger - mruknął pod nosem groźbę i ponownie rozmyślał. Musiał zarezerwować sobie więcej czasu z nią sam na sam, aby jakoś ją rozszyfrować i jednocześnie dokopać za to, co uczyniła przed paroma minutami.

  Na drugi dzień Hermiona chodziła po zamku wciąż jeszcze rozbawiona rozmową ze Ślizgonem. Niedzielny poranek był słoneczny i zachęcał do wyjścia na dwór. Zwlekła się z łóżka, nie obudziwszy swoich współlokatorek i ubrała się w zwykle jeansy, podkoszulek i ciepły sweterek. Wrzuciła do torby książkę, którą miała zamiar dzisiaj przeczytać i udała się do jadalni, w której siedziało już paru uczniów. Dostrzegła Teodora Notta, który czytał Proroka Codziennego i dosiadła się do niego. Uniósł głowę, a kiedy ją zobaczył uśmiechnął się delikatnie.
- Dzień dobry - powitała go przyjaźnie - Czemu tak wcześnie jesteś na nogach w niedzielę? - spytała i machnęła różdżką, aby związać włosy w warkocza. Odłożył gazetę na bok i upił łyk kawy.
- Miałem zamiar przejść się po okolicy - odpowiedział i spytał. - A ty?
- Ja również - nałożyła na lśniący talerz ciepłe, słodkie bułki i nalała sobie kawy to kubeczka. - Mianowicie znalazłam ciekawą książkę i chciałabym ją dzisiaj przeczytać.
- W takim razie co powiesz na wspólną przechadzkę po błoniach? - zaproponował Teodor, nie odrywając od niej wzroku.
- Bardzo chętnie - zgodziła się, a jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.
Dokończyli śniadanie i razem wyszli z jadalni, gdzie po drodze Hermiona przywitała się z przyjaciółmi, a Teodor zamienił słowo ze starszymi o rok kolegami, z którymi był w dormitorium. To właściwie zastanawiało Hermionę, dlatego spytała się chłopaka:
- Dlaczego nie jesteś w dormitorium z Zabinim, Malfoyem, Higgsem i tym czwartym chłopakiem? - spytała. Nie miała zielonego pojęcia jak się nazywał czwarty chłopak z paczki Malfoy'a, ale nie śpieszyło jej się do poznania go.
- Masz na myśli Adriana Pucey'a? - uśmiechnął się lekko i spojrzał na Hermionę. - Ty jeszcze się pytasz?
Zmarszczyła brwi i wzięła głęboki oddech świeżego powietrza, ponieważ właśnie wyszli na dwór, znaleźć jakieś zaciszne miejsce, gdzie mogliby w spokoju spędzić czas i porozmawiać.
- Lubię ich... - kontynuował, a widząc minę Hermiony dodał. - Naprawdę. Potrafią być w porządku chłopakami, którzy pomogą i wstawią się za tobą murem, gdy przyjdzie taka potrzeba... ale nie potrafiłbym przebywać z nimi w jednym dormitorium, bo łączące mnie z nimi tematy są raczej... ograniczone, tak to powiem - odpowiedział jej, a ona kiwnęła głową ze zrozumieniem, chociaż nawet, gdy chciała, nie mogła znaleźć pozytywnych cech w grupie Ślizgonów. Wyjątkiem był Nott, którego naprawdę bardzo polubiła i cieszyła się, gdy mogła porozmawiać z tak inteligentną osobą jak on.
Usiedli pod wielkim drzewem na soczyście zielonej trawie, opierając się o pień drzewa. Rozmawiali przez chwilę o zajęciach na uniwersytecie, a potem o samym otoczeniu Isellnar.
- Tutaj jest pięknie - podsumowała Hermiona, rozglądając się dookoła po otaczających ich krajobrazie. Znajdowali się blisko wodospadów, dlatego musieli mówić troszkę głośniej przez rozbrzmiewający dookoła szum. - Czuję się prawie jak w Hogwarcie.
- Ja również... - odparł chłopak i po chwili spytał. - Co sądzisz o tym dzieleniu pokoju ze wszystkimi?
- Szczerze? Na początku uważałam, że to kompletna głupota, ale może to stopniowo będzie prowadzić do ulepszenia niektórych kontaktów. - odpowiedziała Hermiona, zamykając oczy i odprężając się, gdyż zza chmur wyszło słońce, a wiatr przyniósł świeży zapach kwiatów.
Rozmawiali chwilę o wszystkim i jednocześnie o niczym, czując się doskonale w swoim towarzystwie, kiedy nagle zostali wyśledzeni przez Catherine, która szła szybko w ich stronę, najwidoczniej z niezbyt zadowolona miną. Jej czarne, gęste włosy powiewały na delikatnym wietrze. Hermiona ucieszyłaby się na jej widok gdyby nie to, że jej przyjście na pewno zepsuje spotkanie z Nottem. Nie pomyliła się zanadto. Teodor, gdy tylko dostrzegł dziewczynę automatycznie podniósł się z trawy.
- Ja już powinienem iść, zostawię was same.
- Naprawdę, nie musisz… - odparła lekko zawiedziona Hermiona, podnosząc się na równe nogi.
- Hermiono! Draco jest największym na świecie wrednym…! – krzyknęła, ale nie dokończyła, ponieważ zdała sobie sprawę z obecności przyjaciela blondyna, który wydawał się być rozbawiony.
- Może lepiej pójdę. – mruknął do Hermiony.
- Jednak tym razem nalegam… - szepnęła zażenowana Hermiona, na co Nott tylko się uśmiechnął i pożegnał się z dziewczynami. Gryfonka patrzyła jeszcze na plecy odchodzącego chłopaka i spojrzała na Catherine, która z zainteresowaniem obejrzała się za Nottem.
- Dziwny z niego chłopak, chociaż nie brak mu urody. – skwitowała.
- Ani rozumu… - zamyśliła się Hermiona, ale po chwili rozbudziła się i zwróciła do Hiszpanki. – W takim razie, co takiego chciałaś mi powiedzieć o Malfoyu?
Roiiaz szybko wróciła do swojego wcześniejszego zbulwersowanego tonu. Usiadła gwałtownie na trawie, pociągając za sobą niczego nie spodziewającą się Hermionę, która upadła dosyć boleśnie na tyłek.
- Właśnie mi powiedział, że nie ma zamiaru się już dłużej ze mną spotykać – warknęła zdenerwowana. Hermiona nie zdziwiła się zbytnio. Spodziewała się tego od samego początku.
- Mówiłam ci… to narcyz, który się nie zakochuje w innych osobach. – mruknęła. – Nie czujesz się chyba zbytnio zawiedziona? Znaczy się… - próbowała znaleźć odpowiednie słowo. – Nie zależało ci na nim na tyle, by poczuć się skrzywdzoną?
Catherine milczała przez chwilę.
- Nie… nie chciałam jakiegoś trwałego związku. Chciałam postawić sobie wyzwanie, ale nie udało mi się go zrealizować. – burknęła zawiedziona.
Hermiona przemyślała jej słowa. Co atrakcyjnego było w zdobywaniu chłopców, a następnie rzucaniu ich, by przetestować swoją atrakcyjność? Naprawdę nie rozumiała Catherine pod tym względem, ale nie zamierzała jej potępiać tylko dlatego, że miała inną wizję związków od niej.
- A czy ty i on macie coś do siebie? – spytała znienacka Cath, a Hermiona spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Niby ja i Malfoy? Przecież ja tego typa nienawidzę – odpowiedziała natychmiast, ale czarnowłosa pokiwała przecząco głową.
- Mam na myśli tego, który odszedł parę minut temu – uśmiechnęła się tajemniczo. – Spędzaliście tutaj czas sam na sam, więc myślałam, że coś między wami jest…
- Co? Och, nie… mnie i Teodora nie łączy nic poza dobrą znajomością. – powiedziała Hermiona od razu, obalając przypuszczenia Catherine.
- Podoba ci się? – dopytywała się. Hermiona spojrzała w niebo, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok.
- Owszem, jest całkiem przystojny, ale to naprawdę nic takiego, Cath.
Na ustach dziewczyny siedzącej obok ponownie zagościł uśmiech, który zaczynał irytować Hermionę. Dlaczego, gdy tylko siedziała z chłopakiem innym niż Harry i Ron, to od razu każdy zaczynał podejrzewać ją o jakieś romanse? Nie to jej było w głowie, chociaż owszem… miłość była pięknym i niezastąpionym uczuciem.
- Skoro jesteście tylko dobrymi znajomymi, to mogę go przybrać za kolejny cel? – zainteresowała się Catherine, a Hermiona poczuła, jak mięśnie jej się napinają, a serce bije szybciej. Spojrzała z lekkim oburzeniem na Hiszpankę.
- Nie wydaję mi się. – odparła krótko i dosyć oschle.
- Ha! W takim razie jest coś na rzeczy – uśmiechnęła się dumna ze swojego odkrycia, a Hermiona zrobiła znudzoną minę.
- Nie. Po prostu wiem, że Teodor nie da się takim sztuczkom, a poza tym nawet jeśli by ci się udało to… - zrobiła krótką pauzę, a Catherine czekała cierpliwie na to, co ma jej do powiedzenia. – Po prostu zaczęłam go traktować jak przyjaciela, gadamy ze sobą już drugi rok i nie chcę, by ktoś, kogo pokocha złamał mu serce.
  Brunetka popatrzyła z uwagą na Hermionę, nie uśmiechając się. Zmarszczyła brwi i wstała, a w ślad za nią poszła Gryfonka. Ruszyły bez słowa w stronę Isellnar, gdy Cath spytała się jej.
- Absolutnie nic do niego nie czujesz?
Hermiona westchnęła znudzona już tym tematem.
- Nic, jest tylko dobrym kolegą.
- A co jeśli on chciałby kiedyś czegoś więcej?
To pytanie całkowicie zbiło Hermionę z nóg. Nigdy nad tym nie myślała, ale zawsze była pewna, że Nott także traktuje ją jak dobrą znajomą, dziewczynę do rozmowy o nauce i zainteresowaniach. I tak zapewne było, nie dopuszczała do siebie innej myśli. Powiedziała Catherine, co o tym sądzi i obydwie weszły do grubych murów zamku.

~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział później niż myślałam, ale nawet nie zdałam sobie sprawy, jak szybko ten czas w weekend minął. Nie mogę się już doczekać wakacji lub chociaż spokoju od szkoły.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
Sheireen ♥

czwartek, 21 maja 2015

Pojedynek


Stanęła w parze razem z Catherine, a Harry zgodził się pojedynkować z Ronem, chociaż jego wzrok ciągle uciekał w stronę Malfoya, który z pewną siebie miną podrzucał różdżkę i łapał ją w powietrzu. Hermiona wcale by się nie zdziwiła, gdyby Harry obmyślał teraz plan jak narazić się Malfoyowi tak, by ten go wyzwał na pojedynek. Dzięki Merlinowi nie okazał się aż tak głupi i bez słowa stanął naprzeciwko Rona z uniesioną różdżką, jako pierwsza para, która miała się pojedynkować. Walczyli zacięcie, ale Hermiona i tak wiedziała, który z jej przyjaciół wygra. Harry był jednym z lepszych uczniów w obronie przed czarną magią, no i pokonał Voldemorta, a to nie było wcale łatwym wyzwaniem.
- Swoją drogą Harry Potter też nie jest zły. Całkiem przystojny, no i wiesz... Wybraniec - szepnęła jej do ucha Catherine, patrząc się na Harry'ego jak wilk na owce. Hermiona natychmiast interweniowała.
- Chodzi razem z Ginny już ponad dwa lata - oznajmiła Hermiona, a Catherine oderwała wzrok od Wybrańca.
- Och, jaka szkoda. - mruknęła, chociaż Hermiona wiedziała, że gdyby nie Ginny, Harry stałby się jej kolejną zdobyczą. Zaczęła jednak całkiem ufać Hiszpance i wiedziała, że dziewczyna nie weźmie się za chłopaka, który ma dziewczynę.
W końcu jej rozmyślania przerwał stukot różdżki Rona, który został rozbrojony przez Harry'ego. Harry z Ronem zeszli z areny, a rudzielec miał nieco markotną minę.
- Prawie cię rozbroiłem! Gdyby nie twoje zaklęcia niewerbalne, to bym z tobą wygrał - mówił Weasley do Pottera, jak gdyby chciał przekonać samego siebie. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
Pary pojedynkowały się zacięcie, a kiedy trzecia para zeszła z areny, Catherine złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą.
- Cudownie! Dwie dziewczyny! - zawołał McKinley. - Przedstawcie się i ukłońcie, jak to w prawdziwym pojedynku należy.
- Catherine Roiiaz - przedstawiła się uśmiechnięta od ucha do ucha Cath i skinęła lekko głową ku Hermionie.
- Hermiona Granger - powiedziała dziewczyna pewnym siebie głosem i delikatnie się uśmiechnęła do swojej przeciwniczki, a następnie skinęła jej głową. Hermiona, gdy tylko stawała naprzeciwko kogoś, z kim miała walczyć, oczyszczała swój umysł. Nieważne było, czy stoi przed nią przyjaciel lub bliski znajomy. Liczyła się wygrana i uczciwa gra. Była jedną z najlepszych uczennic w Hogwarcie i nie da się pokonać w jakimś pojedynku.
Strumień ognia z różdżki Cath wystrzelił nieoczekiwanie. Szybko odbiła zaklęcie tarczą wodną. Cath zmrużyła oczy, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Hermiona wiedziała, że Hiszpanka też zrobi wszystko, by z nią wygrać. Zwłaszcza, kiedy Malfoy obserwował walkę. Sama jej to powiedziała, gdy tylko wkroczyły na arenę pojedynków. W stronę Hermiony poleciał kolejny promień, tym razem żółty.
- Protego - mruknęła w myślach, a promień odbił się od tarczy i uderzył w ścianę, sprawiając, że paru uczniów uciekło na boki. Sekundę później dostrzegła kolejne zaklęcie wysłane przez Cath i uskoczyła przed nim, ponieważ wiedziała, że Protego tutaj nie pomoże.
- Co tak słabo, Granger? - usłyszała kpiący głos Malfoya. - Czyżbyś zapomniała jak się atakuje?
Cath uśmiechnęła się, słysząc jego uwagę, a Hermionie krew się zagotowała w żyłach. Nikt nie będzie kpił z jej umiejętności. Rzuciła mu gniewne spojrzenie spod przymrużonych powiek i w ułamku sekundy wycelowała w niego zaklęciem. Uskoczył na bok z niedowierzaniem na twarzy i spojrzał na nią ze wściekłością, ale Hermiona już się tym nie przejmowała.
I wtedy się zaczęło. Hermiona skakała, biegała, chyliła się, odbijała zaklęcia i rzucała gwałtownie różnokolorowe pociski o ogromnej mocy. Catherine wiedziała już, że Hermiona nie traktuje tego jako zabawę. Punktem honoru było pokonanie Cath w tej walce.

Draco Malfoy obserwował sylwetkę Hermiony z podziwem. Wciąż nie mógł wybaczyć jej tego ataku na jego cudowną osobę, ale teraz o tym zapomniał. Granger wyglądała jak demon. Nie zdziwił się więc, gdy zobaczył, że tej naiwnej Roiiaz zniknął uśmiech z twarzy. On sam byłby się przestraszył, gdyby ktoś patrzył na niego takim wzrokiem. W głębi duszy musiał przyznać, że chciałby pojedynkować się z Granger, by poddać próbie swoje umiejętności. Obserwował sylwetkę kobiety, która poruszała się szybko i jednocześnie bez najmniejszego trudu. Jej głos był mocny, gdy wypowiadała zaklęcia, jej nadgarstek płynnie wywijał różdżką, tworząc skomplikowane wzory.
Granger walczyła z taką pasją, jakiej nigdy wcześniej nie widział. Oczywiście poza jego ciotką Bellatriks, ale Lestrange była niepokonana. Straszna i bezlitosna, ale zawsze ją podziwiał. Buntownicza postawa Granger wobec niego i innych nawet mu zaimponowała.
- Co ty się tak gapisz na szlamę? - zainteresował się Zabini. - Lepiej podziwiaj sobie tą całą Catherine, która z tobą flirtowała, niech się ucieszy i pomyśli, że się nią zainteresowałeś.
- Taaa... - mruknął tylko Draco, ale wciąż obserwował Gryfonkę.

Hermiona, która myślała jedynie o zwycięstwie rzuciła zaklęcie pod nogi Cath i uśmiechnęła się delikatnie. Podłoga pod nogami Catherine zaczęła się trząść, a sama dziewczyna straciła równowagę i upadła na ziemię. Hermiona wykorzystała sytuację.
- Expelliarmus - powiedziała i złapała różdżkę Hiszpanki w powietrzu, a następnie odwołała swoje zaklęcie. Podeszła do Cath i podała jej rękę, by pomóc czarnowłosej wstać. Wprawdzie dziewczyna przyjęła pomoc, ale nie była zbytnio ucieszona.
- Oddawaj różdżkę - wyrwała jej swoją własność z dłoni i zeszła z areny, na którą wkroczył teraz Malfoy i Zabini.
- Nie mów, że się obraziłaś - zawołała za nią Hermiona, kiedy Cath usiadła na krześle, nie patrząc w jej stronę. Zajęła miejsce na ławce przed Catherine, słysząc za sobą odgłosy walki dwóch Ślizgonów.
- Nie obraziłam się - warknęła Roiiaz. - Po prostu... chciałam wygrać.
- Tutaj każdy chce wygrać, Cath. - zauważyła Hermiona, a Hiszpanka westchnęła.
- Wiem, ale... ja prawie nigdy nie przegrywałam, a tutaj takie coś. Nie spodziewałam się, że okażesz się tak dobrą przeciwniczką. - burknęła jak niezadowolone dziecko. - Okłamałaś mnie mówiąc, że nie miałaś za dobrych ocen z SUMów i OWTMów...
- Nie okłamałam - odpowiedziała szczerze Hermiona. - Mówiłam ci, że miałam jedną Powyżej Oczekiwań.
- A reszta ocen? - spytała.
- Noo...  - Hermiona zagryzła wargę lekko speszona. - Wybitny.
Catherine prychnęła jak rozjuszona kotka.
- Teraz wszystko jasne. Ja głupia myślałam, że miałaś tylko jedną Powyżej Oczekiwań, a reszta ocen była niższa. Chciałam zaimponować Draconowi Malfoyowi, a skończyłam na ziemi bez różdżki.
  Hermiona milczała, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wiedząc, co powiedzieć. Ten nagły wybuch obrazy wydawał jej się dziecinnie głupi. Ona nie walczyła, by komuś zaimponować, tylko dlatego, że uwielbiała wyzwania dla swoich umiejętności.
- Wybacz - mruknęła Cath i uśmiechnęła się do niej. - Po prostu muszę nauczyć się przegrywać...
- Nie załamuj się, następnym razem będzie lepiej. - odpowiedziała Hermiona i odwróciła się, by stanąć między Harrym i Ronem. Najwidoczniej walka Zabiniego i Malfoya była zabawna, ponieważ sporo uczniów się śmiało, a najbardziej owa dwójka.
Hermiona musiała przyznać, że Ślizgoni potrafili walczyć. Pojedynek trwał i trwał, a żaden z nich nie dawał za wygraną, doskonale się przy tym bawiąc. W końcu McKinley musiał przerwać bitwę, ponieważ chciał zobaczyć umiejętności pozostałych studentów. Malfoy i Zabini zeszli z areny z ogromnymi uśmiechami na twarzy, na co Harry z Ronem tylko prychnęli, a Hermiona nie mogła powstrzymać się od delikatnego uniesienia kącików ust ku górze. Słyszała jak chłopcy przekomarzają się na temat tego, który z nich jest lepszy. Ostatecznie nie mogli sobie dokuczać, ponieważ walka zakończyła się remisem.
Kiedy usłyszeli dzwony zwiastujące koniec lekcji, Hermiona założyła torbę na ramię i powiedziała Harry'emu i Ronowi, że udaje się do biblioteki, na co chłopcy wymienili tylko znaczące spojrzenia, nic nie mówiąc. Dogoniła Cath, która wychodziła już z budynku i miała do niej podejść, kiedy dziewczyna nagle znalazła się obok Malfoya. Hermiona natychmiast zwolniła i zwróciła się w przeciwnym kierunku, co nie uszło uwadze blondyna.
- Hej! Granger! - zawołał za nią, a ona bardzo niechętnie odwróciła się w jego stronę. Musiała odgarnąć z twarzy włosy, które rozwiewał jej wiatr, poruszający lekko już złotymi liśćmi.
- Czego chcesz? - spytała, chociaż w głębi duszy wiedziała, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi.
- Chciałaś chyba coś powiedzieć Catherine, prawda? - spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem na ustach, na który Cath zrobiła się czerwona na twarzy i nie mogła oderwać wzroku od Malfoya.
- Owszem, ale równie dobrze mogę jej powiedzieć później - odparła i już miała ruszyć w kierunku ogromnego budynku z biblioteką, gdy ponownie ją zaczepił. Poczuła, że traci cierpliwość. Nie chciała stać tutaj i marnować czasu na niepotrzebne pogawędki z Malfoyem. Nie mogła się już doczekać chwili, w której jej stopy przekroczą próg biblioteki.
- Nie chcesz się z nami przejść? - zagadnął ją, a Hermiona spojrzała na niego jak na wariata. Oczywiście wiedziała, że Ślizgon się z niej śmieje, ale i tak odpowiedziała:
- Żartujesz sobie? - jej głos brzmiał bardziej kpiąco niż tego chciała. - Mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż wyprowadzanie obślizgłego gada na spacer.
  Chłopak zmrużył gniewnie oczy, ale nic nie odpowiedział. Catherine pociągnęła go za rękę, ale on wyrwał się z jej uścisku i ruszył w stronę Gryfonki, która znieruchomiała i przybrała ofensywną postawę. Czysta głupota, gdyż każdy o zdrowych zmysłach uciekłby jak najdalej stąd, gdyby szedł do niego Draco Malfoy z taką miną.
- Jest dopiero pierwszy dzień, a ty już mi się naraziłaś, Granger - mruknął na tyle, aby tylko ona mogła go usłyszeć. Hermiona musiała odchylić lekko głowę do góry, ponieważ chłopak był od niej wyższy. - Radzę ci, lepiej uważaj na słowa.
- Och, już się boję - zakpiła z niego i uśmiechnęła się wrednie. Igrała z ogniem, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale w sumie całkiem jej się to podobało. Zawsze to on wytrącał ją z równowagi, a teraz i ona potrafiła to samo zrobić jemu.
- I powinnaś - mruknął i niby od niechcenia złapał ją za jednego loka, którym zaczął się bawić. Uderzyła go po rękę i odsunęła się o krok. Jej brązowe oczy płonęły gniewem, a Malfoy lekko się skrzywił. Cóż, zapewne rzadko zdarzało mu się zostać uderzonym po tych oślizgłych łapskach przez dziewczynę, ale bardzo dobrze! Niech sobie nie pozwala! Nie lubiła, gdy ktoś ją dotykał, a już na pewno nie znosiła, gdy robił to jej wróg.
- Zabieraj łapska. - warknęła zdenerwowana i nawet nie czekając na jego reakcję, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę biblioteki.
Gdyby nie otaczające ją krajobrazy zapewne wciąż myślałaby o Malfoyu i o jego paskudnym zachowaniu, ale teraz w jej myślach lśniło słońce i szumiały wodospady, które wpadały do ogromnego, wodnego lustra. Wiatr niósł świeży zapach ogromnego lasu, który nie wyglądał tak złowieszczo jak wczoraj w nocy, gdy pierwszy raz widziała zamek i otoczenie. Isellnar było równie piękne jak Hogwart, tylko bardziej baśniowe. Już teraz zajęło szczególne miejsce w jej sercu.
  Weszła do biblioteki i zaparło jej dech w piersiach. Pomieszczenie było ogromne. Wielkie witrażowe okna wpuszczały kolorowe światło do środka i rozjaśniało wnętrze. Regały wypełnione były po brzegi książkami i tworzyły skomplikowany labirynt. Rosły tutaj ogromne drzewa, wokół których wiły się schody, które prowadziły na wyższe piętra. Hermiona wzięła głęboki wdech i jeszcze bardziej poczuła się jak w domu. Wiedziała, że oto właśnie przed nią rozciągało się jedno z jej ulubionych miejsc w zamku. Co prawda nie poznała jeszcze wszystkich pomieszczeń, ale nie potrzebowała tego, by tak stwierdzić.
Przywitała się z siwą bibliotekarką, której okulary tak powiększały oczy, że przypominała jej trochę profesor Tralewney. Zaczęła chodzić między regałami, przeglądając książki umieszczone działami na swoich miejscach. Wyjęła już trzy lektury, które najbardziej ją zaintrygowały i ruszyła na górę po schodach, gdy nagle usłyszała za sobą zadowolone powitanie:
- Cześć, Hermiono - szepnął ktoś, a kiedy Hermiona odwróciła się i dostrzegła Teodora Notta, na jej twarzy automatycznie zakwitł uśmiech. Miło było zobaczyć jakąś inną osobę w bibliotece od razu po lekcjach w pierwszym dniu nauki.
- Witaj, Teodorze - razem z chłopakiem weszła na górne piętro i zasiedli przy stoliku przy witrażowym oknie. - Jak tam pierwszy dzień studiowania prawa czarodziejów? - zagadnęła go, kładąc książki na stoliku i siadając w niezwykle wygodnym fotelu. Wyjęła różdżkę i jednym ruchem związała włosy w warkocza, by nie plątały się jej dookoła twarzy.
- Profesorowie już od początku uświadomili nam, że wybraliśmy jeden z najbardziej wymagających odpowiedzialności i dobrego umysłu kierunek i zastraszali nas, że jeśli nie spełnimy danych warunków, to wyrzucą nas z Isellnar. - odpowiedział, przeglądając książki, które ze sobą wziął.  Hermiona zdumiała się jego odpowiedzią.
- Ty to raczej nie masz się czego obawiać - zauważyła z lekkim uśmiechem i spojrzała w jego niezwykle ciemne tęczówki. - Jesteś zbyt ambitny i inteligentny, aby ci to groziło.
- Słyszałem, jak Malfoy i Zabini rozmawiali na temat tego jak walczyłaś w dzisiejszym pojedynku - wtrącił i obrzucił ją ciekawskim wzrokiem.
- Naprawdę? - chciała, by to zabrzmiało jak nic nieznaczące dla niej pytanie, ale gdy tylko Nott jej o tym powiedział, obudziła się w niej niemała ciekawość. - Zapewne krytykowali każdy mój ruch i potknięcie.
- Rzecz w tym, że Malfoy nieźle podziwiał twój styl... - mruknął jakimś dziwnym tonem, a jego oczy uciekły z powrotem do książki. Hermiona zamilkła. To, co usłyszała bardzo ją zdziwiło. Odchrząknęła i odezwała się.
- Cóż... - ponowna cisza. - Najwidoczniej nie walczyłam tak źle - uśmiechnęła się.
- Chciałbym kiedyś spróbować się z tobą zmierzyć - odpowiedział Nott ze zdeterminowaniem, a w jego oczach błysnęły tajemnicze iskierki.
- Nie ma sprawy, ale ostrzegam, że masz do czynienia z przyszłym aurorem. - zażartowała.
- Tym bardziej nie mogę się doczekać - odpowiedział Teodor, a Hermiona zarumieniła się delikatnie.
Rozmawiali z Teodorem przez dość długi czas, kiedy zdała sobie sprawę, że na dworze się ściemniło, a lampy w bibliotece zapłonęły jasnym, ciepłym światłem. Odłożyli więc książki na swoje miejsce, pożegnali się z bibliotekarką i ruszyli przez błonia w stronę głównego zamku na kolację. Na dziedzińcu, przed głównym wejściem zatrzymali się przy fontannie wciąż się śmiejąc z ostatniej rozmowy.
- Dziękuję za mile spędzone popołudnie - odpowiedziała Hermiona, a uśmiech zniknął z twarzy Teodora. To właśnie było w nim zaskakujące. W jednej chwili potrafił się śmiać, a w drugiej być śmiertelnie poważny. Zastanawiała się jak on to robił, ponieważ ona sama nie była aż tak zmienna. Kręcone włosy wypadały jej już z warkocza, który przypominał teraz tylko żałosną imitację wcześniejszej fryzury.
- Mam nadzieję, że będziemy spędzać ze sobą więcej czasu, Hermiono - odparł Teodor i oparł się o kolumnę.
- Ja również. Naprawdę bardzo miło się z tobą rozmawia. Jesteś jedyną osobą, skłonną obalić te wszystkie stereotypy, jakimi się kieruję, gdy myślę o Ślizgonach. - powiedziała i uśmiechnęła się wesoło. Nott przyglądał się jej z takim zainteresowaniem, że poczuła się nieswojo.
Ciszę między nimi przerwał dziewczęcy chichot dochodzący znad błoni. Odwrócili się w tamtą stronę, a ich oczom ukazał się nie kto inny jak Catherine i Malfoy, wracający razem za rękę z wieczornej schadzki. Hermiona uniosła brwi ku górze, a gdy Cath ją zobaczyła, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jej mina mówiła tylko jedno "Jest mój".
- Znowu ty, Granger? Stajesz mi na drodze tak często, że jeszcze pomyślę sobie, że mnie śledzisz - Draco Malfoy wywrócił oczyma, ale jego wzrok szybko zatrzymał się na Teodorze Nocie. Na jego twarzy zagościł paskudny uśmiech. - Kogo my tu mamy? Theo, stary, co ty tutaj robisz towarzystwie tej drętwej kujonicy?
- I tak wiem, że ciebie to nie interesuje, Draco. - burknął Nott lekceważąco, a jego twarz zbladła tak bardzo, że przypominała skórę topielca. Hermiona cała się spięła i automatycznie wkurzyła na samą siebie. Dlaczego musi zawsze tak reagować na towarzystwo tego blondwłosego kretyna? Zaczęła brać głębsze wdechy i dłuższe wydechy, aby uspokoić swoje i tak już porządnie zszargane przez niego nerwy.
Blondyn zrzucił z siebie dłoń Cath, jakby dziewczyna nagle przestała istnieć i oparł się o kolumnę obok Teodora Notta.
- Ależ interesuje mnie to nawet bardzo - Malfoy zlustrował ją spojrzeniem od stóp do głów, a następnie patrzył jej się w oczy z bezczelnym uśmieszkiem. Nie mogła spuścić wzroku. Nie mogła na to pozwolić. Wiedziała, że tym samym rzuca mu wyzwanie. Patrzyli się na siebie dobrą minutę, a Malfoy wciąż rozmawiał z Teodorem. Nawet do niej nie docierał sens ich wypowiedzi, ponieważ za bardzo koncentrowała się na tym, aby nie przegrać tej bitwy z Malfoyem. W końcu chłopak odwrócił wzrok, ale Hermiona wiedziała, że jeszcze bardziej mu się naraziła, rzucając mu to wyzwanie.
- Draco, idziemy do mnie? - zagadnęła go Cath, a Hermiona poczuła niechęć do dziewczyny. Owszem, wiedziała, że nie powinna, ponieważ Catherine była naprawdę zabawną i przyjazną osobą, ale sam fakt, że tak się łasiła do Malfoya był dla niej odpychający. Najwidoczniej będzie musiała zaakceptować Catherine w towarzystwie Malfoya, chociaż od samej myśli przechodziły ją ciarki.
- Idź beze mnie. Ja wracam do siebie, koniec z dzisiejszego spotkania - odpowiedział krótko blondyn i zostawił ich oraz Cath, która zamarła z zaskoczenia, a następnie zniknęła mu z oczu z furią wymalowaną na twarzy.
  Hermiona ponownie spojrzała na Notta, który był zdenerwowany po rozmowie z Draconem, ale doskonale to maskował przed Gryfonką.  Hermiona już otworzyła usta, aby coś powiedzieć, kiedy ten jej przerwał:
- Draco nie ma prawa wtrącać się w to, z kim gadam i kogo uważam za godnego własnej osoby rozmówcę - powiedział szybko, a jego dłonie lekko drżały ze zdenerwowania. Hermiona chwyciła je swoimi, by go uspokoić.
- Teodorze, słuchaj. Znam Malfoya i wiem, jaki on jest. Nie można się przejmować tym, co mówi, ponieważ dokucza tylko po to, by dobić kogoś lub się na kimś powyżywać. To już należy do jego codziennej rozrywki i jest co najmniej godne pożałowania, ale taki to już typ człowieka. - wypowiedziała się, a Nott patrzył na nią uważnie. Jego szare, prawie czarne oczy były niczym dwie studnie bez dna. Przerażały ją, ale nie chciała się sama przed sobą do tego przyznać.
- Masz rację. - odpowiedział. - Jak zawsze - uśmiechnął się, chociaż Hermiona wiedziała, że wcale nie było mu do śmiechu. Rozumiała go doskonale. Malfoy potrafił zepsuć humor każdemu, nawet znajomemu czy przyjacielowi.

  Draco Malfoy siedział w swoim dormitorium w fotelu przed oknem, patrząc na krajobraz, który został spowity już przez nocny mrok. Jedynie księżyc oświetlał tę scenerię, nadając jej blasku. Pierwszoklasiści świętowali właśnie ukończenie pierwszego tygodnia szkoły, ale Draco jakoś nie miał ochoty wychodzić i bawić się razem z nimi. Godzinę temu dostał sowę z wiadomością od matki, która napisała mu, że jego ojciec, który wciąż odsiadywał wyrok w Azkabanie, coraz bardziej blaknie i staje się tylko własnym cieniem. Im dłużej o tym myślał, tym trudniej było mu sobie przypomnieć tego wysokiego, zawsze elegancko ubranego i wyniosłego ojca. Lucjusz nigdy nie okazał mu zbytnio ojcowskiej miłości, więc Draco miał mieszane uczucia, co do starszego Malfoya. Martwił się o matkę, która z pewnością bardzo to przeżywała. Zdawało mu się jednak, że matka byłaby szczęśliwsza, gdyby ojca w końcu zabrakło. Zaczęłaby od nowa życie, zmieniając nazwisko. Kupiłaby sobie domek w jakimś zacisznym miejscu, czego zawsze pragnęła. Czuł się okropnie, kiedy zdał sobie sprawę, że w jakiś sposób wyczekuje tej chwili.
  Wstał z fotela, aby pójść po różdżkę, która leżała na biurku. Miał zamiar poćwiczyć rzucanie paru trudnych zaklęć, wyobrażając sobie, że jego celem jest ten bliznowaty Potter, Wieprzlej, albo ta przemądrzała smarkula Granger. Terrence siedział razem z innymi Ślizgonami na imprezie, a Blaise nie wrócił jeszcze z kolacji, poza tym miał jeszcze pozwiedzać zamek ze swoją nową dziewczyną. Owszem, on także lubił flirtować, ale gdy tylko poznawał jakąś dziewczynę od razu się zawodził i tracił zainteresowanie. Miał tylko dwie dziewczyny, na których w jakiś tam sposób mu zależało i to mu wystarczało. Blaise wyśmiewał się z niego, wmawiając mu, że zapewne jest gejem, skoro nie czuje zainteresowania kobietami, ale tutaj nie o to chodziło. Chciał, aby jego dziewczyna czuła się jedyną w swoim rodzaju.
  Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Wywrócił oczyma.
- Blaise, idioto, po jaką cholerę pukasz do własnego pokoju? - spytał, ale poszedł otworzyć kumplowi drzwi. Zdziwił się, gdy zobaczył na progu Catherine... jak jej tam było? Nie pamiętał, ale w sumie mało go to obchodziło. Dziewczyna nie dawała mu spokoju od tygodnia i stawała się naprawdę męcząca. Ledwo ukrył niezadowolenie. Miała na sobie czarną sukienkę, a burza czarnych loków była teraz bardziej opanowana. Na twarzy gościł całkiem mocny makijaż.
Jednymi słowy:
Dla niego nic nadzwyczajnego, bo dziewczyny zazwyczaj tak się pindżyły.
- Hej, Draco! - dziewczyna przywitała go zalotnym uśmiechem. - Dlaczego nie ma cię na imprezie?
- Nie mam na nią ochoty - burknął tylko, wciąż nie zapraszając jej do środka. Catherine najwidoczniej się nie speszyła, ponieważ kontynuowała:
- Za to ja wiem, na co masz ochotę.
- Czyżby? - podniósł pytająco brew, a w jego głos wciąż wykazywał brak zainteresowania i sceptyzm. - Nie wydaję mi się.
- Mogę wejść? - spytała w końcu czarnowłosa, lekko niezadowolona, że sama musiała się tego domagać.
- Skoro musisz. - Draco wpuścił ją do środka i zamknął drzwi od dormitorium. Obserwował, jak dziewczyna chodzi po pokoju, rozglądając się i po chwili siada na jego łóżku. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. On natomiast oparł się o komodę i nie wiedząc, co ze sobą zrobić, przeczesał włosy palcami i odchrząknął:
- Co cię do mnie sprowadza? - zagadnął ją, aby przerwać krępującą ciszę.
- Och, nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. - powiedziała zalotnie dziewczyna, a Draco kompletnie zgłupiał. Przecież gdyby wiedział, to by się nie pytał, ale najwidoczniej dla dziewczyn nie było to tak oczywiste. - Wiem, że pragniesz mnie tak samo jak ja ciebie. Jesteś samotny, a moje towarzystwo na pewno dobrze ci zrobi.
  Sam nie wiedział, czy odetchnąć z ulgą, czy się spiąć. Niby takie sprawy były dla niego na porządku dziennym, bo sporo dziewczyn chciało czegoś więcej, a nie tylko rozmów, przytulania i chodzenia za rękę, a on nigdy się nie dawał.
Nie wiedząc, co zrobić, parsknął śmiechem.
- Chyba się trochę nie zrozumieliśmy... - zaczął, ale urwał, ponieważ czarnowłosa zaczęła do niego podchodzić. Miała długie, niezwykle chude nogi i niezłą opaleniznę. Była idealna. Merlinie... za co.
- Zrozumieliśmy się bardzo dobrze, Draco.
 - Tak w ogóle, to chyba pójdę na imprezę do kumpli... - zaczął, ale język mu się plątał, gdy dziewczyna do niego podchodziła.
- Przed chwilą nie miałeś na to ochoty - zauważyła i zaczęła się bawić jego koszulą. Kiedy już miała go pocałować, odchylił głowę i odsunął ją od siebie. Najwidoczniej wypiła o kieliszek za dużo i było mu dane to poczuć oraz zobaczyć. Zadowolony uśmiech zniknął jej z twarzy. Draco opanował się i powiedział tylko:
- Wyjdź z mojego dormitorium i nigdy więcej tak nie rób. - rozkazał,m wskazując palcem na drzwi.
- Ale Draco...
- Postanowiłem już - syknął zdenerwowany natrętnością Cath.
- Hermiona miała rację. - warknęła wściekła, ledwo co powstrzymując się od uderzenia chłopaka. Draco spojrzał w jej stronę z zaciekawieniem.
- W czym miała rację? - spytał niby od niechcenia, ale w głębi duszy czuł, że to nie będzie nic pozytywnego.
- Uznała, że jesteś gejem i zapatrzonym w siebie narcyzem i się nie myliła - prychnęła Catherine, a Draco aż się zagotował ze złości, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Nie jestem gejem - zaprzeczył zdenerwowany, ale Hiszpanka spojrzała na niego i prychnęła.
- Jeszcze żaden chłopak mi nie odmówił, gdy w taki sposób go zachodziłam. Żaden! - podkreśliła ze złością, a Draco uśmiechnął się podle.
- Złość piękności szkodzi, skarbie, więc się tak nie przejmuj swoją słodką porażką - zawołał za nią, a kiedy miała już wychodzić, dodał. - Nie trzaskaj zbytnio drzwiami, bo szkoda twojego mocnego makijażu. Nie chcesz przecież, by odpadł.
  Tupnęła ze złości i trzasnęła drzwiami tak mocno, że lustro spadło ze ściany i zbiło się, uderzając w podłogę. Machnął różdżką i naprawił szybko szkodę. Podszedł do lustra i poprawił swój wygląd. Parsknął śmiechem na widok swojej bladej twarzy. Z pewnością tej dziewczynie udało się go zdezorientować i zaskoczyć. Jeszcze żadna wcześniejsza nie miała takiej czelności i odwagi - a może nadmiernej głupoty? - aby tak go zajść we własnym pokoju. Była niezwykle interesującą osobą i w sumie udało jej się go zaskoczyć. Schował różdżkę do kieszeni spodni i wyszedł z dormitorium. Miał do pogadania z Granger.

~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział przewiduję w weekend. Mam za sobą ciężki tydzień zaliczania sprawdzianów i jeszcze więcej poprawiania oraz pisania w następnym, ale znajdę czas na napisanie na pewno ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze, które dostałam. Naprawdę bardzo motywują do działania c;
Życzę miłego weekendu
Sheireen ♥

niedziela, 17 maja 2015

Nowa Znajoma

Hermiona zbudziła się gwałtownie ze snu, który lekko ją przeraził. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się śnić o Malfoyu. Zrobiło jej się słabo i niedobrze na samą myśl o tym aroganckim osobniku, ale szybko się otrząsnęła. Przecież to tylko sen, a na dodatek bardzo niedorzeczny. Wstała z łóżka. Dopiero zaczynało świtać, a pierwsze zajęcia miała o ósmej. Nie miała jednak ochoty na kolejną dawkę snu, jako iż czuła się całkowicie rozbudzona. Pomyślała, że spędzi więcej czasu na chodzeniu po zamku.
Zsunęła się z łóżka i poszła do łazienki. Pomieszczenie było całkiem spore. Znajdowały się tutaj trzy prysznice, odgrodzone od siebie ścianką, aby każda z dziewczyn mogła się bezwstydnie wykąpać. Trzy zlewy i ogromne lustro zajmowały całą jedną ścianę. Najbardziej jednak Hermionę zachwycił mały basen, do którego wchodziło się po schodkach i który miał najwidoczniej służyć jak wielka wanna. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, a następnie związała gęste włosy, przepłukała twarz i umyła zęby. Uznała, że skoro obudziła się tak wcześnie, to weźmie krótki prysznic. Gdy Hermiona stała pod prysznicem, a gorące strużki wody spływały po jej ciele, rozmyślała o tym, jak będzie wyglądać ich pierwszy dzień. Oczywiście zajęcia uczniów były inne. Zależało to od tego, kto na jaki kierunek się udał. Hermiona, która chciała w przyszłości chronić społeczeństwo czarodziejów i zostać aurorem udała się na taki właśnie kierunek razem z Harrym i Ronem. Ginny trenowała się na gracza quidditcha, a Luna z Nevillem poszła na astronomię połączoną razem z zielarstwem i wróżbiarstwem. Hermionę w tym roku obowiązywało pięć przedmiotów: transmutacja, obrona przed czarną magią, zaklęcia, eliksiry i numerologia.
  Ron spytał się jej wczoraj, po co im uczyć się numerologii, więc szybko mu wyjaśniła, że jest to przedmiot polegający na przepowiadaniu przyszłości a nawet odgadywaniu przeszłości za pomocą liczb, imion oraz dat, co może być bardzo przydatne podczas poszukiwania jakiegoś złoczyńcy. Rudzielec niezbyt optymistycznie podchodził do nauki, natomiast Harry okazywał zainteresowanie nawet - o dziwo! - eliksirami, które zawsze były dla niego jednym z najgorszych przedmiotów.
- W końcu teraz nie będzie nas uczył ktoś, kto mnie nienawidzi - mawiał Harry.
Hermiona wyszła spod prysznica z optymistyczną myślą, że kto jak kto, ale raczej za dużo Ślizgonów nie pójdzie na ten kierunek, a już na pewno nie Malfoy, który był śmierciożercą. Wytarła się puchowym ręcznikiem, który był cudownie ogrzewany od środka i ubrała się we wcześniej przygotowane ciuchy. W sumie cieszyła się, że teraz w Isellnar nie musieli nosić mundurków, mimo iż bardzo lubiła swoje szaty z Hogwartu. Na uniwersytecie ceniono jedność i równość czarodziejów.  
Nałożyła na siebie zwykłe, niebieskie jeansowe rurki, które kupiła jej mama w te wakacje i czarną podkoszulkę, na którą zarzuciła czerwony, rozpinany sweterek i rozpuściła włosy, które jak zwykle sterczały pod wszystkimi kątami. Widząc to stwierdziła, że nawet nie chce jej się za pomocą czarów opanowywać tego nieładu - to po prostu nie miało sensu, gdyż włosy po godzinie i tak wrócą do swojego normalnego stanu. O makijażu nie było mowy, nałożyła jedynie krem, by nadać świeżego blasku swojej cerze.
Gdy wyszła z łazienki jej przyjaciółki wciąż spały. Zegar wskazywał za piętnaście siódmą. Postanowiła więc obudzić dziewczyny, aby nie spóźniły się na pierwszą lekcję i zdążyły jeszcze zjeść jakieś śniadanie. Obserwowała, jak zaspana, wymęczona wczorajszą imprezą powitalną Ginny zsuwa się z łóżka i z niezadowoloną miną udaje się do szafy, by wygrzebać jakieś ciuchy, a wesoła, rozbudzona Luna udaje się do łazienki. Ona sama spakowała zakupione na Pokątnej książki do torby. Zaczekałaby na przyjaciółki, ale chęć poznania tego zamku była o wiele większa, więc wyszła na korytarz, który był opustoszały i skierowała swoje kroki do Pokoju Wspólnego, odpowiadając na powitania obrazom, które zaczepiały ją po drodze. Gdy doszła do Pokoju Wspólnego, zamarła.
Pomieszczenie wyglądało tak, jakby przeszło przez nie tornado. Na dwóch kanapach spało nawet jakichś trzech uczniów, których nie znała. Skrzywiła się na ten widok. Jak można tak kompletnie zignorować pierwszy dzień zajęć?! To było nie do pomyślenia.
Nie mając ochoty oglądać tego bałaganu wyszła z pokoju i podeszła do tablicy, gdzie była wywieszona mapa Isellnar. Przestudiowała ją chwilę i już teraz postanowiła sobie, że po zajęciach będzie musiała odwiedzić bibliotekę, na którą poświęcono osobny budynek. Ruszyła korytarzami, które oświetlało światło słoneczne. Wielkie okna dawały cudowny widok na błonia, jezioro i wodospady. Wiedziała, że cały weekend poświęci na zwiedzanie zamku i terenu. Usłyszała za sobą szybkie kroki i zaraz u jej boku stanął Harry, uśmiechnięty od ucha do ucha, chociaż jego twarz wyglądała na zmęczoną. Odetchnęła w duchu z ulgą. Już zaczynała się obawiać, że jej dwóch ukochanych, ale niezbyt rozgarniętych przyjaciół nie będzie w pierwszym dniu szkoły.
- Hej, Hermiono - zagadnął ją. - Co tak wcześnie na nogach?
- Słońce mnie zbudziło i uznałam, że nie ma sensu spać dalej, skoro jestem wypoczęta - odrzekła dziewczyna, nie chcąc się przyznać, że tak naprawdę to obudził ją ich wspólny wróg, który pojawił się w jej śnie. Wciąż czuła chłód jego dłoni zaciśniętych na jej biodrach, kiedy wczoraj ją od siebie odsunął. Wiedziała, że nie powinna o tym myśleć, ale sam fakt, że Malfoy jest jej wrogiem i miał czelność jej dotknąć wytrącał kobietę z równowagi. Na zbyt wiele sobie pozwolił wczorajszą rozmową.
  Rozmawiała z Harrym przez całą drogę do jadalni, gdzie czekało już na nich śniadanie. Sala była zajęta przez zaledwie paru uczniów, którzy rozmawiali cicho, popijając kawę. Zasiadła razem z Harrym przy stole obok Deana Thomasa i Lee Jordana, którzy dowcipkowali na temat quidditcha. Zastanawiała się, czy chłopcy potrafią rozmawiać na inne tematy niż sławna gra czarodziejów.
Nalała sobie i Harry'emu kawy do filiżanki i posmarowała tost dżemem. Upiła łyk pobudzającego napoju i musiała przyznać, że lepszej kawy nigdy nie piła. Zapewne pracownicy tego zamku wiedzieli, że studenci potrzebują czegoś naprawdę mocnego, by postawić ich na nogi.
- Jaką mamy pierwszą lekcję? - spytał jej Harry, nakładając sobie na talerz jajka i bekon. Hermiona sięgnęła pamięcią do planu, jaki wczoraj dostali i oznajmiła:
- Codziennie mamy pięć godzin lekcyjnych i zaczynamy tą samą lekcją - odpowiedziała i odgarnęła włosy na jeden bok, by nie wchodziły jej do jedzenia, a następnie wyrecytowała.
- 8:00 - 8:50 - zaklęcia
9:00 - 9:50 - transmutacja
10:00 - 10:50 - eliksiry
Przerwa na lunch
11:30 - 12:20 - numerologia
12:30 - 14:00 - obrona przed czarną magią
Harry spojrzał na nią z podziwem.
- Można na ciebie liczyć zawsze pod każdym względem. - oznajmił, a Hermiona się uśmiechnęła.   
Zobaczyła, że do sali wchodzi Ginny, Luna i Ron, a za nimi rozochocona grupa Ślizgonów. Przywitała się z przyjaciółmi, którzy pogrążyli się w rozmowie na temat wczorajszej imprezy, a Hermiona spojrzała w stronę Ślizgonów. Draco Malfoy, Blaise Zabini i Terence Higgs żartowali sobie i wygłupiali się przy stole. Milicenta Bulstrode i Pansy Parkinson obgadywały i wytykały palcami dziewczyny, a następnie chichotały potajemnie. Hermiona skrzywiła się na ten widok. Obok tej grupy siedział zamyślony Teodor Nott, który rozmawiał z jakimiś dwoma starszymi chłopakami, których nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Gdy ich wzrok się spotkał, Nott uśmiechnął się delikatnie i skinął ku niej głową, a ona odmachała mu z przyjaznym uśmiechem.
Kiedy skończyła jeść, odeszła od stołu i razem z Harrym i Ronem udała się pod salę zaklęć, gdzie zebrała się już mała grupka uczniów czekających na zajęcia, które zaczynały się już za dziesięć minut. Hermiona poczuła lekkie podekscytowanie, które ulotniło się jak powietrze z przedziurawionego balona, gdy zobaczyła Malfoya i Zabiniego idących w ich stronę. Uśmiech zszedł z jej twarzy i spojrzała na Rona i Harry'ego, którzy również nie mogli uwierzyć w swojego pecha.
- Byli śmierciożercy, którzy chcą zostać aurorami? - szepnęła do przyjaciół. - Przecież to paradoks! - zbulwersowała się i miała dalej coś mówić, kiedy Harry posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Odwróciła się i zobaczyła dwójkę byłych Ślizgonów, którzy szli w ich stronę. Oznaczało to tylko jedno. Kłopoty. A czerwona twarz Rona wyłącznie potwierdzała jej obawy.
- Witam moich ulubionych rówieśników - zagadnął ich Malfoy z ironicznym uśmiechem na ustach. - Muszę przyznać, że nie zaskoczyłem się zbytnio, gdy was tutaj zobaczyłem. Złote Trio wciąż chce zbawiać świat, co? A ty, Wieprzleju? Stać cię było na kolejne książki? Jestem po wrażeniem.
- Nie interesuj się, Malfoy, bo może coś ci się stać - warknął Harry, zaciskając szczęki ze złości. Blondyn jedynie uśmiechnął się ironicznie.
- Lepiej uważaj na swoją buźkę, Potter. Musisz dbać o dobry wizerunek na zdjęciach do Proroka Codziennego. - zakpił i zwrócił się do Blaise'a. - Już widzę ten piękny nagłówek "Harry Potter z nową blizną". - zaśmiał się, a Blaise mu zawtórował.
- Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni, gdy po raz kolejny w przyszłości wsadzę twojego ojca do Azkabanu, Malfoy - zagroził mu Harry, a Hermiona wiedziała, że posunął się za daleko.
Blondyn cały się napiął i popchnął Harry'ego na ścianę, a Ron już się szykował do bójki z Blaisem Zabinim. Hermiona załamała ręce. Pięknie jej się zaczął rok szkolny. Malfoy zamachnął się, by przyłożyć Harry'emu, kiedy Hermiona w ostatniej chwili  stanęła między mężczyznami.
- Dość tego! Zachowujecie się jak dzieci! - krzyknęła, a Malfoy szybko opuścił zaciśniętą pięść, by jej nie uderzyć. Widziała jednak, że jest cały spięty, a w jego oczach płonie żądza mordu. Zapewne gdyby nie ona, Harry już dawno leżałby bez przytomności.
- Masz szczęście, Potter, że Granger jest odważniejsza i rozsądniejsza od ciebie. - warknął, a następnie zwrócił się do Gryfonki. - A ty następnym razem nie stawaj między nami, bo nie chcę przez przypadek naruszyć twojej ślicznej twarzyczki, Granger.
Powiedziawszy to wszedł do sali razem z Zabinim i innymi uczniami, ponieważ zabrzmiał dzwonek, a Hermiona razem z Harrym i Ronem zostali na zewnątrz.
- Co za sukin... - zaczął Weasley, ale Hermiona mu przerwała.
- Wystarczy. Dlaczego wciąż musicie dawać mu się wytrącać z równowagi? Kiedy wy w końcu dorośniecie?! - warknęła i nawet na nich nie patrząc weszła do sali zaklęć i zajęła miejsce obok jakiejś wysokiej dziewczyny o mocno kręconych, czarnych włosach.
  Wypakowała swoje książki nieco gwałtownie, wciąż lekko zdenerwowana całym zdarzeniem i usiadła obok nieznajomej dziewczyny. Harry i Ron zajęli bardziej odległe od nauczyciela miejsca.  Widziała jak wciąż wytrąceni z równowagi szepczą coś pod nosem i rzucają gniewne spojrzenia dwójce Ślizgonów, którzy zajęli miejsce dwie ławki za nią. Hermiona obserwowała Malfoya, który wciąż cały spięty zasiadł obok Blaise'a. Jego szare oczy ciskały piorunami jak chmury burzowe. Przeczesał włosy palcami, wprowadzając je w jeszcze większy nieład. Kiedy zauważył wzrok jej brązowych oczów, uniósł brew w pytającym geście, a Hermiona natychmiast odwróciła wzrok. Wciąż dziwiła się, że blondyn powiedział "śliczną twarzyczkę", zamiast "szlamowatą" bądź coś innego, bardziej obraźliwego.
- Eemmm... Hej? - usłyszała obok siebie głos nieznajomej dziewczyny. Spojrzała w jej stronę.
- Och, przepraszam, w ogóle nie spytałam się, czy mogę obok ciebie usiąść - zdała sobie sprawę Hermiona, a jej policzki lekko pokraśniały z zawstydzenia.
- Nie szkodzi, jestem tutaj nowa i w sumie myślałam, że będę siedzieć sama. - uśmiechnęła się. - Jestem Catherine Roiiaz. - przedstawiła się, wyciągając w stronę Hermiony rękę.
- Hermiona Granger - uścisnęła jej dłoń Gryfonka. - Jesteś z Hiszpanii, prawda?
- Skąd ten pomysł? - spytała dziewczyna z lekkim, zagadkowym uśmiechem.
- Twoje nazwisko i uroda mówią same za siebie... - podsumowała Hermiona.
W rzeczy samej, Catherine miała idealną, oliwkową cerę, brązowe, duże oczy i gęste, czarne włosy. Gryfonka zawsze podziwiała taki typ urody. Ona jako angielka miała niezwykle bladą cerę z paroma piegami na nosie. W porównaniu z Catherine wyglądała blado i nieatrakcyjnie oraz tak właśnie się czuła.
- Zgadza się, urodziłam się w Hiszpanii - potwierdziła jej przypuszczenia Catherine.
- Dlaczego postanowiłaś tak daleko studiować, na dodatek w kraju, gdzie przeważnie pada deszcz? - zdziwiła się Hermiona, ściszając głos, ponieważ do sali wszedł niski, grubszy mężczyzna, który najwyraźniej był ich nauczycielem.
- Chciałam studiować w jakiejś znanej i dobrej szkole, a Isellnar spełnia moje wymagania. Poza tym wkurzała mnie ciągła gadka taty, że nie muszę studiować, bo jesteśmy bogaci i jęczenie matki, że powinnam już szukać męża i robić sobie dzieci, póki jestem młoda i atrakcyjna. Oni są tacy staroświeccy... - westchnęła dziewczyna. Hermiona zdziwiła się, że Hiszpanka jest tak niezwykle otwarta. - Jak jest z tobą? Ty mieszkasz w Anglii, prawda?
- Tak, uczyłam się w Hogwarcie i...
Catherine zrobiła wielkie oczy.
- Coś się stało? - przestraszyła się Gryfonka, widząc minę nowo poznanej dziewczyny.
- Przecież ty jesteś najlepszą przyjaciółką Harry'ego Pottera! Słyszałam o tej wojnie, która u was była. Między innymi rodzice nie chcieli mnie tutaj puścić, oni wciąż uważają, że tutaj panuje Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
Hermiona parsknęła śmiechem, chociaż wcale tego nie chciała. Catherine jednak uczyniła to samo.
- Słuchaj, Catherine... - zaczęła Hermiona, ale Hiszpanka ponownie jej przerwała.
- Och, mów mi Cath - machnęła ręką. - Catherine jest za długie i brzmi tak dziwnie sztywno.
Lekcja organizacyjna minęła jej zaskakująco szybko. Cath była niezłą gadułą, ale była także inteligentna, więc mogły porozmawiać na sporo tematów bez znudzenia. Dowiedziała się całkiem sporo o dziewczynie i nawet potrafiła się przed nią otworzyć. Hiszpanka bowiem roztaczała wokół siebie tak przyjazną atmosferę, wciąż się śmiejąc, że i Hermionie się to udzieliło i już nawet zapomniała o sprzeczce ze swoim wrogiem, do której doszło przed lekcją.
Jak przypuszczała dzisiejsze zajęcia polegały tylko na poznawaniu profesora bądź profesorki i siebie nawzajem. Miała więc sporo czasu na to, by bliżej poznać Cath, a podczas przerwy na lunch poznała ją razem z Ginny. Ruda z początku popatrzyła podejrzliwie na Hiszpankę, ale również szybko się do niej przekonała.
  Kiedy przed obroną przed czarną magią dziewczyny siedziały na błoniach pod rozłożystym drzewem, czekając na lekcję, która odbywała się w oddzielnym budynku, Cath wskazała na Malfoya i powiedziała:
- Przystojniak, co nie?
Hermiona odchrząknęła. Cóż, musiała przyznać, że Malfoyowi niczego nie brakowało pod względem urody i inteligencji, ale znała doskonale jego charakter i ani trochę nie wydawał się pod tym względem atrakcyjny.
- Zły nie jest - odpowiedziała wymijająco, nie chcąc ciągnąć tego tematu. Rozmowy na temat atrakcyjnych chłopców w szkole zawsze były jej obce, nawet przy takich współlokatorkach jak Lavender i Parvati.
- Daj spokój! Wygląda jak grecki bóg... Jak myślisz? Ma dziewczynę? - zainteresowała się czarnowłosa. Hermiona aż wybuchła śmiechem. Cath spojrzała na nią pytająco.
- Malfoy i dziewczyna? Proszę cię, ten chłopak kocha tylko i wyłącznie siebie - odpowiedziała wciąż rozbawiona zaistniałą rozmową.
- Znasz go? - dopytywała się, a Hermiona pokiwała głową.
- Od jakichś ośmiu, dziewięciu lat, chodziliśmy razem do szkoły.
- Próbowałaś z nim flirtować, zagadać? - Cath nie dawała za wygraną.
  Poprawiła swoje mocne, czarne loki, gdy Malfoy przechodził obok nich, by po chwili oprzeć się o ścianę budynku. Był pogrążony w rozmowie z Blaisem. Słońce grzało tak, że Hermiona musiała zdjąć swój czerwony sweterek, natomiast Malfoy podwinął tylko jeden rękaw koszuli. Wiedziała, że pod drugim skrywa się Mroczny Znak, który otrzymał za przyłączenie się do śmierciożerców. Trochę zaczynała mu współczuć. Piętno do końca życia, które będzie o sobie przypominać nawet wtedy, gdy człowiek zmieni się na lepsze. Taka tam podła przypominajka o przeszłości.
- Hej, słyszysz mnie? - Cath pomachała jej ręką przed twarzą, a Hermiona wyrwała się z zamyślenia.
- Co?... Ach, tak, słyszę...
- I co? Flirtowałaś z nim? - dopytywała się brunetka.
- Nie - Hermiona uśmiechnęła się. - Tak się składa, że za bardzo za sobą nie przepadamy z Malfoyem. - dodała, nie chcąc mówić, że tak naprawdę, to ona i blondyn stali się wrogami już w dzieciństwie. Znali się już dziewięć lat. Sześć lat Hogwartu, potem rok wojny, obydwoje powtarzali siódmy rok, a teraz studia.
- Idę do niego zagadać - oznajmiła Cath i już wstawała, kiedy Hermiona ją zatrzymała.
- Ej, tylko ostrzegam, że Malfoy lubi flirtować z dziewczynami, ale żadnej nigdy do siebie nie dopuścił. Nie wiem nawet, czy którakolwiek dostąpiła takiego zaszczytu jak pocałunek od tego narcyza. - powiedziała Hermiona, ale Catherine machnęła lekceważąco ręką.
- W takim razie będę pierwszą, bo już wielu takich owinęłam sobie dookoła palca, a on serio jest niezłą sztuką.
- Rób, co chcesz, ale nie mów potem, że nie ostrzegałam - mruknęła pod nosem Hermiona, ale Hiszpanki nie było już przy niej, tylko szła w stronę Dracona Malfoya, kręcąc ponętnie biodrami.
  Hermiona przewróciła oczyma. Obserwowała znad książki jak Malfoy uśmiecha się znacząco do Blaise'a, który odchodzi na bok. Przywołał swój firmowy uśmiech na twarz i przeczesał włosy palcami, a kiedy Catherine pojawiła się obok niego udawał niezwykle zdumionego. Prychnęła. Cały Malfoy - świetny aktor, ale ona za bardzo znała już jego sztuczki. Widziała, jak wymieniają zalotne uśmiechy i spojrzenia. Catherine delikatnie przesunęła palcem po klatce piersiowej Malfoya i uśmiechnęła się zalotnie. Hermiona wytrzeszczyła oczy. Przecież jej sposób flirtu był tak jawny, że malfoyowskie ego sięgnęło zenitu!
  Dzięki Merlinowi zabrzmiał dzwonek i mogła wejść do budynku, by nie oglądać tej żenującej sceny. Lubiła Cath, ale sam fakt, że tak inteligentna dziewczyna jak ona zainteresowała się Malfoyem był... niedorzeczny! Jak można zachowywać się w ten sposób? Ona przecież nigdy nie potrafiłaby być tak otwarta w swoich czynach...
Westchnęła. Ona po prostu nie potrafiła flirtować z mężczyznami. Kiedy jej rówieśniczki wariowały na punkcie jakichś chłopaków, ona tylko przewracała oczyma i wracała do nauki. Jednak chyba nie było z nią tak źle, skoro zainteresował się jej osobą Wiktor Krum.
  Sala do obrony przed czarną magią była ogromna. Znajdowały się tutaj podłużne ławki, ogromna tablica, regał z książkami i dziwnymi przedmiotami, których używają aurorzy. W jej grupie było około trzydziestu osób, które bez problemu się pomieściły, zajmując tylko trzy dziesiątki rzędów. Na środku sali znajdowało się coś w stylu areny. Szybko domyśliła się, że to tutaj odbywają się pojedynki między uczniami i poczuła podekscytowanie na samą myśl o walce. Usiadła obok Harry'ego, a po jej lewej stronie zasiadła Cath cała w skowronkach.
- Spotykam się z nim dzisiaj wieczorem. Wiedziałam, że będzie mój, Hermiono - ściszyła głos, by nie usłyszał jej siedzący z tyłu Malfoy z Zabinim. Hermiona wolała się nie odzywać, by nie zgasić entuzjazmu dziewczyny, ale jakoś nie wyobrażała sobie, by Malfoy naprawdę zainteresował się Catherine. Chociaż z drugiej strony... była niezwykle atrakcyjna i miała oryginalną urodę, więc mogła się stać sporym obiektem zainteresowania wielu chłopców w tym Malfoya.
- Witajcie młodzi aurorzy! - powitał ich krzepki nauczyciel. Był wysoki i dobrze zbudowany, a na jego policzku gościła długa, głęboka blizna. - Jak zapewne słusznie zauważyliście, zajęcia z obrony przed czarną magią trwają aż półtorej godziny, a to dlatego, że poświęcamy godzinę na naukę, a pół godziny na pojedynki i ćwiczenia lub odwrotnie.
Wśród uczniów przeszły zadowolone, podekscytowane szepty. Harry aż wyprostował się, wychodząc ze skóry. Wiedziała, że nie mógł się doczekać, by sprać skórę Malfoyowi i trochę jej się zachciało śmiać.
- Zawsze to samo zainteresowanie, a inni profesorowie wciąż nie chcą mi przyznać racji, że mój przedmiot jest najlepszy ze wszystkich. - uśmiechnął się czarodziej. - Ja nazywam się Jason McKinley i od dzisiaj jestem waszym nauczycielem i trenerem. Chciałbym teraz, by po odczytaniu listy obecności każdy wstał ze swojego miejsca, bym mógł się z wami zapoznać. Jeśli wyrobię się z tymi nudnymi przemówieniami, to zorganizujemy sobie mały pojedynek, bym mógł sobie obejrzeć wasze umiejętności jeszcze dzisiaj. Mam zamiar zrobić z was najlepszych aurorów i wierzę, że mi się to uda.
  Kiedy odczytywał nazwiska uczniów, Hermiona usłyszała za sobą głos Malfoya.
- Ty Granger nie musisz wcale wstawać, twoja szopa jak zwykle przysłania połowę widoku, z pewnością cię zauważy.
Odwróciła się do niego i rzuciła pogardliwe spojrzenie.
- Ty się lepiej nie odzywaj, Malfoy, bo twoje ego jest tak wielkie, że przysłania ci cały widok, a nie tylko trochę. Poza tym jestem zaskoczona, że w końcu zauważyłeś coś innego niż tylko czubek własnego nosa. - odpowiedziała mu i odwróciła się z powrotem. Potargała swoje włosy, by stały się jeszcze bardziej puszyste i posłała Malfoyowi wyzywające spojrzenie, ale mężczyzna tylko uśmiechnął się tajemniczo, nic nie mówiąc.
- Jest niemożliwa - ledwie słyszalny szept blondyna dobiegł za jej plecami, a następnie usłyszała zduszony chichot Zabiniego. Poczuła, jak coś się w niej gotuje, ale nie dała po sobie poznać, że cokolwiek usłyszała, tylko wstała posłusznie, gdy McKinley wyczytał jej nazwisko i posłał jej szeroki uśmiech.
- Dlaczego tak na niego warknęłaś? - spytała Cath, kiedy ponownie siadła na miejsce. Hermiona spojrzała na nią zdumiona.
- Mówiłam ci, że za sobą nie przepadamy, a że on zaczyna, to nie pozostanę mu dłużna.
Cath wywróciła oczyma.
- Nie przyszło ci do głowy, że od specjalnie cię zaczepia? - dodała i zamilkła, ponieważ nauczyciel posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Hermiona przez godzinę myślała nad tym, co powiedziała jej Cath, ale uznała to za absurd. Malfoy zaczepia, owszem, ale tylko po to, aby ją zdenerwować i poprawić sobie humor. Zawsze tak było. Dokuczanie ludziom i mieszanie ich z błotem było jednym z jego ulubionych hobby.
- To już koniec. Różdżki w dłonie i na środek sali poproszę! - usłyszała głos profesora. Paru uczniów wiwatowało, a ona była zmuszona przerwać rozmyślania i udać się na arenę.

~~~~~~~~~~~~~~
Trzeci rozdział za nami, teraz idę się uczyć, bo oczywiście w szkole nawet po testach nie ma wytchnienia... Następny rozdział przewiduję na środę/czwartek. 
Co tu dużo mówić, życzę miłej niedzieli i pomyślności w następnym tygodniu ;)
Sheireen ♥

sobota, 9 maja 2015

Witamy w Isellnar!


  Wyszli z pociągu, okrywając się kurtkami, ponieważ noc była niezwykle mroźna. Hermiona usłyszała cichy szum, który niósł się między drzewami dookoła nich. Wysiedli w samym środku lasu, gdzie czekał już na nich wysoki, chudy czarodziej, mający zamiar odprowadzić ich prosto do wejścia Isellnar. Machnął różdżką, a ich torby zaświeciły się na czerwono. Hermiona rozpoznała to zaklęcie. Ich kufry przechodziły właśnie kontrolę. Chwilę później stuknęło, a bagaże rozpłynęły się w powietrzu. Parę osób wydało z siebie krótki okrzyk.
- Spokojnie, spokojnie - odezwał się czarodziej. - Wasze rzeczy zostały przeniesione już do pokoi, w których będziecie mieszkać przez najbliższy rok nauki w Isellnar.
   Ruszyli za nim, idąc z trudem po mokrych kamykach, aż w końcu doszli do drogi, gdzie stały powozy dla czterech osób. Większość uczniów była przemoczona do suchej nitki przez mżawkę, która rozpadała się w połowie ich drogi. Tylko niektórzy pomyśleli o tym, aby rzucić na siebie zaklęcie odbijające krople deszczu. Harry, Ron, Hermiona i Ginny z ulgą weszli do powozów, w których było przyjemnie ciepło i wygodnie. Po chwili usłyszeli huczenie sowy, a potężne koła powozów zaczęły toczyć się po drodze ku uczelni.
    Ron wysuszył sobie razem z Harrym ubrania ciepłym powietrzem z różdżki, a na ich twarzach zagościł błogi wyraz.
- Nie mogę się doczekać, aż dojedziemy. Jestem taki głodny! - mruknął rudzielec, a Harry pokiwał głową.
- Ja już bym wolał się położyć spać bez jakiegokolwiek jedzenia.
Hermiona obrzuciła ich zniesmaczonym spojrzeniem.
- Jedziemy właśnie do zupełnie nowej szkoły, której w ogóle nie znamy, a wy myślicie tylko o jedzeniu i spaniu.
- A o czym niby mielibyśmy myśleć, mądralo? - spytał Ron, mrużąc oczy.
- Mnie na przykład bardzo ciekawi, czy jest tam coś w stylu Tiary Przydziału, która była w Hogwarcie. Interesuje mnie również wygląd zamku i profesorowie.
- Ja natomiast widziałam sporo ładnych chłopców z trzecich klas - skwitowała Ginny, a Harry natychmiast odwrócił wzrok od okna w jej stronę. Widząc to latorośl Weasleyów parsknęła śmiechem. - Nie masz się czego obawiać, Harry.
 Złożyła na jego ustach czuły pocałunek, a Hermiona za wszelką cenę starała się unikać wzroku siedzącego obok niej Rona, który odchrząknął, gdy Harry i Ginny byli do siebie zbyt długo przyklejeni. Na szczęście nie doszło do żadnej kłótni, ponieważ ich powóz zatrzymał się gwałtownie, a oni byli zmuszeni wysiąść z ciepłego pomieszczenia na dwór, gdzie szalał chłodny wiatr i panował ziąb.
    Kiedy tylko wysiedli z powozu, aż opadły im szczęki. Przed nimi rozciągał się ogromny teren. Stało tutaj parę budynków, które przypominały swoim stylem Hogwart, jednak o troszkę mniejszym rozmiarze. Hermiona poprzez mżawkę mogła tylko dostrzec lekkie zarysy napisów na budynkach. Jeden z nich był szklarnią i budynkiem, gdzie uczono zielarstwa, a drugi salą pojedynków. Poczuła podekscytowanie. Było tutaj także boisko od quidditcha, na co Harry razem z Ginny ucieszyli się jak małe dzieci. Naturalny krajobraz był tak samo, a nawet bardziej przytłaczający niż sam uniwersytet. Ogromny, ciemny las odznaczał się poza boiskiem. Przypominał Zakazany Las, jednak dochodzące z niego odgłosy bardziej mroziły krew w żyłach. W jego otchtałanich słychać było wycia i ujadania oraz skrzek ptaków. Od czasu do czasu migały kolorowe światełka małych, leśnych elfów. Hermionie zdawało się, iż dostrzegła twarze wyglądające zza drzew, a właściwie z samych drzew. Najwidoczniej spotka tutaj magiczne stworzenia, z którymi nigdy wcześniej nie miała do czynienia.
    Po lewej stronie widniały ogromne góry, które odgradzały szkołę od całego świata. Niczym zarzucone, niebieskie wstęgi, z gór wypływały ogromne wodospady, których szum z tak wielkiej odległości był ledwo słyszalny. Oczywiście nie zabrakło także paru sadzawek i jeziora, które może i nie było tak wielkie jak w Hogwarcie, ale na pewno będzie dawało tyle samo przyjemności podczas czasu wolnego. Jedyne, czego nie było, to chatki gajowego i poczuła smutek. Bardzo będzie jej brakowało Hagrida i tych odwiedzin w jego przytulnej chatce. Nawet, jeśli w zupach czasami trafiał się pazur jakiegoś potwora, a ciasteczka własnej roboty były twarde jak kamienie. Mimo wszystko musiała przyznać, że krajobraz robił oszałamiające wrażenie. Wiadome było, że nic nie zastąpi jej Hogwartu, ale czuła, że tutaj także się odnajdzie i poczuje jak w domu.
    Zamek, do którego zmierzali był największym i najważniejszym budynkiem. Tłum uczniów wlał się do środka, a następnie zniknął za ogromnymi drzwiami wejściowymi. Drugie i trzecie klasy poszły dalej, a nowicjusze zostali zatrzymani przez tego samego czarodzieja, który powitał ich, gdy tylko wysiedli z pociągu.
- Drodzy studenci pierwszych klas! - gdy tylko się odezwał, wśród nowicjuszy zapanowała cisza. Czekali, spragnieni jakiejkolwiek informacji na temat miejsca, w którym się znaleźli. - Witamy w Isellnar! Zapewne jesteście bardzo ciekawi, co też was czeka tego wieczora. Ja nazywam się Alfred Malkoth i dam wam na początek jedną, ważną informację. Nie istnieje coś takiego jak domy, które były w Hogwarcie, a to oznacza, że nie ma u nas Tiary Przydziału.
Zrobił pauzę, ponieważ po sali przeszła seria szeptów.
- To oznacza, że mam dzielić z jakąś szlamą pokój? - usłyszała za sobą oschły szept Dracona Malfoya i symulację wymiotów Zabiniego. Hermiona odwróciła się do nich i obrzuciła pogardliwym spojrzeniem. Malfoy dostrzegł to, a jego źrenice się zwęziły. Hermiona natychmiast odwróciła głowę, ponieważ wiedziała, że za chwilę Ślizgon rzuciłby jakąś obelgę w jej stronę, a nie zamierzała się denerwować.
- Naszym celem jest nauczenie Was, młodzi czarodzieje, wspólnej pracy. W Hogwarcie osoby, które trafiały do Gryffindoru od samego początku były źle nastawiane przez innych do członków domu Slytherinu i odwrotnie. Wiem, ponieważ sam chodziłem do Hogwartu i byłem w Huffelpuffie. W Isellnar mówimy temu koniec! Jesteśmy na studiach i nie zachowujemy się jak dzieci.
   Słysząc przekleństwo dochodzące z grupy Ślizgonów, Hermiona uznała, że z takimi typami jak oni nie da się współpracować. Prychnęła w duchu. W sumie to się cieszyła, że nie okazywali jakiejkolwiek chęci do współpracy. Nie wyobrażała sobie pracy z Zabinim i Malfoyem.
- Będą wspólne pokoje od dwóch do sześcioosobowych oraz pokój dzienny, gdzie będziecie mogli wszyscy spędzać wspólnie czas. Oczywiście w szkole nie brakuje atrakcji. W wolnym czasie na wasze usługi jest pokój zabaw.
Po sali rozległy się wiwaty, a czarodziej uśmiechnął się szeroko.
- Co roku ta sama reakcja - mruknął z uśmiechem. Odchrząknął i kontynuował. - Teraz chodźcie za mną, ponieważ czeka na Was wspaniała uczta, a po niej ciepłe, wygodne łóżeczka. A właśnie! - obrzucił ich wszystkich spojrzeniem. - Wracając do wspólnych pokoi... Oczywiste dla was powinno być to, że współlokator może być tylko tej samej płci.
   Powiedziawszy to odwrócił się i ruszył korytarzem, a za nim podążyli studenci klas pierwszych. Harry i Ron dyskutowali o czymś zawzięcie, a ona zwróciła się do Ginny, która stała obok niej.
- Uważam, że to dzielenie pokoi nie przyniesie niczego dobrego... - mruknęła Hermiona.
- Dlaczego? - zdziwiła się Ginny. - Myślę, że to bardzo dobry pomysł. W końcu może ta wrogość między domami osłabnie i będziemy tworzyć jedną całość.
- Możliwe... jednak wiadome jest to, że każdy wybierze sobie teraz współlokatora ze swojego domu. Zresztą... wyobrażasz sobie Ślizgonów i Gryfonów w jednym pokoju dziennym?
Ginny skrzywiła się, a Hermiona wiedziała, że podziela jej zdanie.
- Okropne, ale jakoś to zniesiemy.
- A ja uważam, że to cudowny pomysł! - usłyszały za sobą głos Dracona Malfoya, który wcisnął się pomiędzy nie. Hermiona obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem. Zabini i reszta gangu Malfoya została w tyle i nabijała się z poszczególnych osób.
- Ciebie nikt nie pytał tutaj o zdanie - warknęła. Chciała, aby to zabrzmiało neutralnie, ale nie udało jej się. Malfoy działał na nią jak płachta na byka. Automatycznie traciła nad sobą kontrolę, gdy tylko był w pobliżu lub się do niej odzywał.
- Ty lepiej uważaj na słowa i na swoje zachowanie, bo od dzisiejszej nocy dzielimy swoje pokoje - odparł pewnym siebie głosem i poprawił swoje włosy. Hermiona spojrzała na niego z politowaniem.
- Tylko pokój dzienny. Nie będę przecież z tobą spać, Malfoy. - na samą myśl, że mogłaby się znaleźć w nocy sam na sam z Malfoyem w jednym pokoju poczuła obrzydzenie i lekki strach. Nie zmrużyłaby oka przez całą noc, była pewna.
Blondyn uśmiechnął się tajemniczo pod nosem.
- Nie bądź taka pewna siebie, Granger, bo możesz się w końcu zdziwić.
- Co masz na myśli? - wycedziła i zmrużyła gniewnie oczy. Modliła się tylko, by on już od nich odszedł i jej więcej nie denerwował.
- Czyżbym cię zaciekawił? - spytał Malfoy i rzucił jej szelmowski uśmiech.
    Hermiona miała już mu odwarknąć i dogadać, kiedy nagle doszli do ogromnej sali, z wielkim stołem. Na nim stały już misy z jedzeniem i napoje. Wszystko wyglądało tak niezwykle kusząco i apetycznie, że Hermiona poczuła jak burczy jej w brzuchu. Na szczęście, kiedy zasiadła do stołu zgubiła Malfoya w tłumie. Jej gniew powoli mijał, aż w końcu całkowicie przestał istnieć, gdy pogrążyła się w rozmowie z Ginny i Luną. Dziewczyny uznały, że będą razem dzielić pokój, a Harry i Ron dogadali się z Nevillem i Deanem. Z tego, co udało jej się dowiedzieć przy stole, to były jednymi z nielicznych współlokatorek, które pochodziły z różnych domów. Na koniec podano im kartki, na których musieli napisać, kto chce z kim mieszkać w dormitorium do końca roku.
  Zanim uczta dobiegła końca wstał dyrektor szkoły. Miał sporo zmarszczek i wszechwiedzące oczy. Od razu przykleiła mu etykietkę surowego i wymagającego człowieka. Zdziwiła się, kiedy po przemówieniu dyrektora okazał się on być bystrym i czasami nawet żartobliwym staruszkiem. Zaczął przedstawiać pierwszoklasistów, a kiedy wyczytywał ich nazwiska, wstawali z ławek, by pokazać się pozostałym. Hermiona poczuła, że się rumieni, kiedy musiała wstać ze swojego miejsca. Starsi uczniowie witali ich oklaskami i gwizdami.
    Po uczcie ruszyli za przewodniczącymi uczniami, którzy byli w samorządzie. Hermiona przez chwilę poczuła się jak w Hogwarcie. W jednej klasie śpiewały w chórku duchy, zbroje obracały hełmy w ich stronę, a obrazy przyglądały im się z zaciekawieniem, kiedy przechodzili korytarzami. Hermiona poczuła piasek pod powiekami i ziewnęła. Była naprawdę zmęczona. W końcu doszli do ogromnego pomieszczenia, które - jak się domyśliła - było ich Pokojem Wspólnym.
- Wszystkie pokoje zaprojektowane są w takim sam sposób, więc nie macie co się przepychać, jeśli chodzi o ich zajmowanie. Nikt nie trafi na gorsze pomieszczenie, bez obaw. - powiedział im wysoki blondyn, na którego piersi Hermiona zauważyła odznakę Gryffindoru. Najwidoczniej nawet starsi uczniowie nie przyzwyczaili się do tej wspólnoty między domami i całkowitemu wyzbyciu się swojego wcześniejszego przedziału.
    Gdy starsi uczniowie ledwo wyszli z Pokoju Wspólnego pierwszych klas od razu zrobiło się głośno, gdyż każdy wyrażał swoje zadowolenie lub dezaprobatę na temat nowego miejsca.
- Pięknie. - usłyszała za sobą głos Rona. - Wpakowaliśmy się we wspólne mieszkanie z Malfoyem i resztą tych obślizgłych gadów. Mam dosyć, jadę do domu.
- Wyjeżdżam stąd razem z tobą - zgodził się z nim Harry i obydwaj padli ze zmęczenia na ogromną, beżową kanapę.
- Och, dajcie spokój. Przecież nie będzie aż tak źle... - mruknęła, ale sama nie mogła w to uwierzyć. Dzielenie pokoju ze Ślizgonami? To przecież jakieś żarty. Jeśli chcą przeżyć do końca roku szkolnego, to po prostu nie mogą sobie włazić w drogę. Wzajemne unikanie się było najlepszą opcją dla Gryfonów i Ślizgonów.
   Ogień w kominku przed nimi płonął, a światło promieni rysowało fantazyjne wzory na ścianach pokoju, w którym panował półmrok. Hermiona zauważyła, że ogromny pokój podzielił się na cztery osobne grupy, a w każdej z nich siedzieli uczniowie, którzy kiedyś byli w swoich domach. Może pomysł integracji wcale nie był tak zły? Co prawda większość osób przechodziła z grupy do grupy, by pogadać z innymi osobami, ale wszyscy przecież mogli jakoś ze sobą rozmawiać. Miała nadzieję, że taka atmosfera nie pozostanie z nimi aż do końca pierwszego roku.
    Ginny i Harry dyskutowali zawzięcie o quidditchu razem z Angeliną, która była kiedyś kapitanem drużyny w Hogwarcie, a Ron gestykulował żywo, rozmawiając z paroma Puchonami i Gryfonami. Hermiona nie miała sił wdawać się w dyskusje. Jeszcze tak niedawno zganiła Rona i Harry'ego, że nie myślą o niczym innym niż o jedzeniu i spaniu, a teraz sama popadała powoli w objęcia Morfeusza.
- Na co my czekacie? Zróbmy jakąś imprezę! W końcu to wasz pierwszy dzień w tej szkole, muszą wiedzieć, z kim mają do czynienia! - usłyszeli rozentuzjazmowany głos, który dochodził z drzwi, przez które się wchodziło do ich pokoju wspólnego. Roześmiany Lee Jordan i paru innych uczniów, którzy byli już na trzecim roku stali przy samym wejściu z masą słodyczy, piwem kremowym, sokiem dyniowym i Ognistą Whisky. Ten ostatni napój sprawił, że większości uczniom zaświeciły się oczy. Hermiona prychnęła. Ognista Whisky nigdy nie była jej ulubionym trunkiem. Właściwie, to w ogóle za nimi nie przepadała.
   Już po chwili zagrzmiała głośna muzyka, pod sufitem szalały petardy, a sami uczniowie jakoś się orzeźwili. Już nie patrzyli z naburmuszonymi minami na pomieszczenie. Parę dziewczyn tańczyło, chłopcy grali w gargulki i krzyczeli, gdy te opluwały ich nieprzyjemną substancją. Lee i jego koledzy zadbali o to, aby zabawa szybko się nie skończyła, ponieważ napojów i przekąsek stale przybywało.
- Jedzenie! Super! - zawołał Ron i podszedł do stołu. Hermiona wywróciła oczyma.
- Przecież niedawno jadłeś kolację i deser!
Spojrzał na nią spode łba.
- Nie masz pojęcia, jak szybko chłopak potrafi zgłodnieć.
- Harry jakoś nie opycha się, gdy tylko nadarzy się okazja - skwitowała Hermiona, obserwując Ginny, która razem z Lee Jordanem wywijała na parkiecie jakieś dzikie tańce. Nad ich głowami wybuchła kolejna petarda, dostarczając im sporo przedstawień, ale jednocześnie i hałasu.
    Hermiona uznała, że nie ma ochoty na zabawę. Owszem, to był ich pierwszy dzień, ale musiała brać pod uwagę, że jutro zaczynały się zajęcia. Musieli zrobić dobre wrażenie, a zapewne większość z nich będzie zasypiać na lekcjach! Cóż za niedorzeczne zachowanie! Zerknęła na Harry'ego, który właśnie z wielkim zainteresowaniem oglądał nową miotłę jakiegoś szatyna, którego nigdy wcześniej nie widziała w Hogwarcie. Zapewne był z innej szkoły.
  Zdała sobie sprawę, że to jedna z lepszych okazji na poznanie osób, których nigdy wcześniej nie widziała na oczy, ale piasek pod jej powiekami zwyciężył. Powłóczyła się ku schodom, które prowadziły do dormitoriów dla dziewczyn. Nagle usłyszała chłodny głos, który dochodził z foteli tuż obok schodów. Zaklęła w myślach, kiedy dostrzegła Malfoya.
- Co tak wcześnie uciekasz, Granger? Kładziesz się spać zaraz po dobranocce? Nie napijesz się czegoś mocniejszego i nie zabawisz się? - zakpił, a ona nawet na niego nie spojrzała, tylko weszła po schodach na górę. Miała dość jego zaczepek, które prowadziły tylko do jej podwyższonego ciśnienia. Usłyszała jego kroki na schodach i poczuła, że jej mięśnie się napinają. Starała się jednak nie przyśpieszać, tylko iść jak gdyby nigdy nic.
- Jesteś głucha, czy tylko udajesz, że mnie nie słyszysz? - spytał, kiedy zrównał z nią krok. Hermiona poczuła, że czerwienieje ze złości. Nawet gdyby chciała odpowiedzieć, to uniemożliwiała jej to zaciśnięta szczęka. Przez chwilę panowała między nimi cisza, kiedy nagle spytał:
- Zatańczymy?
- CO?! - warknęła i cała się najeżyła, a ten się uśmiechnął ironicznie.
- A jednak potrafisz mówić. W takim razie powiedz mi, szlamo, czemu wcześniej mi nie odpowiadałaś?
Znowu milczenie. Usłyszała, jak Malfoy wzdycha z niezadowolenia.
- Okeeej, zostawmy to na później. W takim razie pogadajmy o Teodorze... - dodał niby od niechcenia, ale Hermiona rozpoznała ten ukryty, opryskliwy i ciekawski ton. Poczuła, że jego policzek w jakiś magiczny sposób przyciąga jej dłoń, a ona bardzo chętnie nie oparłaby się tej pokusie.
- Kręcicie ze sobą? - spytał, a ona starała się opanować. Już nawet nie wodziła wzrokiem po tabliczkach z imionami, które były wywieszone na drzwiach dormitoriów. Była pewna, że jej pokój już dawno był za nią.
- Nie mogę uwierzyć, że Teodor skusił się na szlamę... - zadrwił, a Hermiona poczuła, że coś w niej pękło. Popchnęła Malfoya z całej siły na ścianę obok, co - ku jej zdziwieniu - się udało. Gdyby nie była tak wściekła, to pewnie nigdy by jej się ten atak nie powiódł.
- Nigdy więcej tak na mnie nie mów, bo nie ręczę za siebie. Masz moje słowo, a ja nie rzucam ich na wiatr. - wycedziła ze złości, a jej oczy przewiercały go na wskroś.
   Źrenice Malfoya zwęziły się, a na jego twarzy zakwitł cyniczny uśmiech. Przez sekundę wydawał się być zdziwiony i lekko wstrząśnięty reakcją Hermiony, ale już dawno przestał być tym strachliwym, tchórzliwym chłopcem. Teraz panoszył się jeszcze bardziej i był nieznośny w każdym calu. Krew zagotowała się w niej, gdy zobaczyła bezczelny uśmieszek na buzi blondyna, ale opanowała się, ponieważ prawie dotykali się swoimi ciałami. Poczuła chłód palców Malfoya na swoich biodrach, który ją od siebie odsunął i była mu za to wdzięczna. Oddychała głęboko, aby się uspokoić.
- Proszę, proszę. Kto by się spodziewał, że można cię tak łatwo wytrącić z równowagi...
- Zamknij się, Malfoy.
- Jestem ciekaw, czy to tylko taki jeden wybuch, czy będą one częstsze.
- Czego ty ode mnie chcesz, człowieku? - jej głos był twardy i oschły. Spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Ja od ciebie? Czego niby taka osoba jak ja chciałaby od ciebie? - w jego głosie słychać było pogardę. Prychnęła.
- Coś jednak jest na rzeczy, skoro stoisz tutaj ze mną, a nie ze swoimi koleżkami w Pokoju Wspólnym. - zauważyła słusznie, a Draco Malfoy obrzucił ją uważnym spojrzeniem, w którym błysnęło zainteresowanie. Szybko jednak się otrząsnął, a jego stalowoszare oczy stały się zimne jak lód.
- Za dużo sobie wyobrażasz, szlamo. A teraz wybacz, ale idę się odkazić - odparł nonszalancko i zniknął jej z oczu, zanim zdążyła znaleźć pod ręką coś, czym mogłaby w niego rzucić.
    Ledwo powstrzymała się od okrzyku złości i przekleństw pod adresem Dracona Malfoya, ale to i tak nic by jej nie dało. Odnalazła swój pokój i była rada, że dormitoria są podobne do tych w Hogwarcie, tylko większe i bardziej eleganckie. Wciąż jednak można było odczuć tę przytulną atmosferę, która panowała kiedyś we wcześniejszej szkole. Ściany w dormitorium dziewczyn były oklejone białą tapetą w bladoróżowe kwiaty. Łóżka były duże, pościel wspaniała w dotyku, a zasłony aksamitne.
  Wypakowała swoje rzeczy do szafy obok zajętego przez nią łóżka i wzięła porządny prysznic. Kiedy wróciła ponownie do pokoju, na łóżku siedziała Luna, czytając spokojnie jakieś dziwne czasopismo. Ginny jeszcze nie wróciła z imprezy. Dzięki Merlinowi, że pokój był wyciszony i nie dało się słyszeć tych wrzasków i wybuchów. Wymieniła parę zdań z blondynką i padła na łóżko. Zasłoniła się zasłoną, życząc Lunie dobrej nocy. Szybko udało jej się zasnąć, a w jej snach pojawił się jakże znienawidzony obraz pewnego cynicznego arystokraty, którego najchętniej rozszarpałaby na strzępy...

~~~~~~~~~~~~~~
Drugi rozdział mamy już za sobą c; kolejny pewnie pojawi się w następnym tygodniu. Jest mi niezwykle miło z powodu wszystkich Waszych komentarzy. Cieszę się, że pierwszy rozdział i pomysł przypadł Wam do gustu. Nie spodziewałam się, że tyle osób zostało ze mną, pomimo tak długiej nieobecności.
Życzę Wam miłego dnia
Sheireen ♥

poniedziałek, 4 maja 2015

Pierwsza Podróż


Hermiona od rana biegała po pokoju, aby sprawdzić, czy spakowała wszystkie potrzebne rzeczy. Wrzuciła ostatnią parę spodni i sukienkę do ogromnego kufra, a następnie musiała na nim siąść, aby go dopiąć.
- Locomotor Mortis - mruknęła, a walizka uniosła się o parę cali w górę i wyleciała powoli z jej pokoju na dół do holu. Hermiona pochwyciła malutką, podręczną torebkę, w której trzymała najbardziej potrzebne do podróży rzeczy i zeszła na dół.
- Mamo, jeśli czegoś zapomnę, to ci o tym napiszę, a ty wyślesz mi tą rzecz sowią pocztą, dobrze? - spytała, pobieżnie przeczesując swoje gęste, brązowe włosy, co skutkowało tym, że stały się one jeszcze bardziej puszyste. Zrezygnowana położyła na półce mocno zmaltretowany przez jej włosy grzebień bez paru ząbków przed lustrem i pocałowała mamę oraz tatę w policzek, a następnie ich przytuliła przed wyjściem.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Przed nią stała zwyczajna dziewiętnastolatka, która skończyła siódmy rok nauki w Hogwarcie i właśnie wybierała się na Uniwersytet Czarodziejów Isellnar. Zamierzała jeszcze bardziej dokształcić siebie i podszlifować swoje umiejętności, ponieważ miała wielkie marzenia. Poza tym nie byłaby sobą, gdyby nie skończyła wszystkich szkół. Harry i Ron przyjęli już posady aurorów i nie zamierzali kontynuować nauki, ale udało jej się namówić Ginny, aby razem z nią wybrała się na studia. Pani Weasley była jej za to bardzo wdzięczna.
Poprawiła sobie biały sweterek i niebieskie jeansy, a następnie spięła włosy w luźnego warkocza, mając nadzieję, że to poprawi ich wygląd. Wyszła przed dom, rzucając na niego ostatnie pełne czułości spojrzenie i teleportowała się z cichym pyknięciem na dworzec, na którym czekała już na nią Ginny, cała czerwona na twarzy.
- Nie uwierzysz! - krzyknęła, przedzierając się ku niej przez tłum. - Zgadnij, z kim miałam niezwykle miłe spotkanie!
  Hermiona widząc jej wściekły wyraz twarzy mogła stwierdzić tylko jedno - Ślizgoni. Tylko który z nich mógłby tak bardzo zajść Ginny za skórę? Malfoy odpadał - był zbyt próżny i głupi, by wybierać się na uniwersytet. Pewnie jego bogaty ojczulek załatwił mu najlepszą posadę na danym wydziale w Ministerstwie Magii. Była dumna, że ona na swoją przyszłość pracowała sama.
Blaise Zabini? Nieee... przyjaciel Dracona Malfoya był dokładnie taki sam jak on. Goyle także odpadał. Był tylko jeden Ślizgon, który odznaczał się rozumem i umiejętnościami.
Teodor Nott.
Była pewna, że to właśnie on wprawił Ginny w tak podły nastrój. Podzieliła się z przyjaciółką swoimi przypuszczeniami, a Ruda tylko pokiwała głową.
- Ten głupi arystokrata wywalił mnie właśnie z przedziału, ponieważ jak twierdził "Ty jesteś sama, a ja potrzebuję miejsca dla siebie i dla swoich przyjaciół". A nich go szlag! Zajęłam nam takie świetne miejsce, a on wcale nie był w otoczeniu przyjaciół, tylko sam. W końcu, kto by lubił takiego oślizgłego gada, jakim jest Nott!
- Daj spokój - uspokoiła ją Hermiona. Nie miała zamiaru wrzucać i wyżywać się na Teodorze Nocie, ponieważ naprawdę go lubiła. W siódmej klasie znaleźli wspólny język i byli chyba jedynymi osobami z Gryffindoru i Slytherinu, które ze sobą rozmawiały. Często dyskutowali na różne tematy naukowe, które nikogo dookoła nie obchodziły. Prawdę mówiąc ucieszyła się, że Teodor postanowił kontynuować naukę i pójść na studia, ale nie dała tego po sobie poznać.
Miały już wejść do złotego pociągu, gdy nagle usłyszały znajome głosy. Między tłumem dostrzegły dwie czupryny. Jedna czarna z niesfornymi włosami, a druga ruda i gęsta. Zrobiły wielkie oczy, widząc Harry'ego i Rona, którzy biegli ku nim z ogromnymi kuframi.
- Co to ma znaczyć? - spojrzała na Ginny, ale Ruda wydawała się tak samo zdumiona jak Hermiona. Chłopcy dobiegli do nich i uśmiechnęli się promiennie.
- Miło was widzieć! - oznajmił Harry. - Pani Weasley uznała, że skoro Ginny kontynuuje naukę, to i Ron powinien, a że on musiał, to i mnie siłą wyciągnął na studia. - wytłumaczył w paru zdaniach Harry widząc ich miny, a po chwili zwrócił się do Rona. - Zobaczysz, stary, będziemy tego żałować.
- Żartujesz? Nie idę na te studia dla nauki, tylko dla imprez i super studentek - powiedział Ron, wchodząc do pustego przedziału i pakując walizkę na górną półkę. Hermiona obrzuciła go spojrzeniem, ale nic nie powiedziała. W szóstej i siódmej klasie byłaby okropnie zazdrosna o taką uwagę, ale teraz Ron był dla niej tylko i wyłącznie najlepszym przyjacielem. Ich związek rozpadł się w połowie siódmego roku. Nie odzywali się do siebie miesiąc, ale potem wyciągnęli do siebie ręce na znak zgody. Na szczęście ich przyjaźń na tym nie ucierpiała i wciąż mogli na siebie liczyć.
- Ciebie to najwyżej może zaprosić jakiś seksowny duch staruszki na rocznicę swojej śmierci, Ron - prychnęła Ginny i z pomocą Harry'ego również położyła swoją walizkę na górną półkę. Harry parsknął śmiechem, a Ron zrobił się czerwony na twarzy.
- Jeszcze się przekonasz, Ginewro.
- Nie mów do mnie Ginewro! - jej drobna przyjaciółka pokraśniała aż po cebulki swoich ogniście rudych włosów.  Hermiona zajęła miejsce przy oknie, a obok niej siadła wciąż wściekła Ginny. Naprzeciwko nich usiedli Harry i Ron.
Nagle do przedziału wszedł Neville i Luna, co ich bardzo mile zaskoczyło. Wstali, aby się z nimi przywitać.
- Cześć Harry, Ron! - Neville klepnął przyjacielsko chłopaków po plecach. - Cześć Hermiono i Ginny! Jakże miło was widzieć tutaj wszystkich razem - niczym gentleman, Neville pocałował je w dłoń.
- Witajcie moi przyjaciele - odparła Luna swoim tajemniczym, zamyślonym głosem. Nie podała im ręki ani nic w tym stylu, ponieważ miała na oczach swoje omniokulary i wpatrywała się w punkt nad głową Harry'ego, który poczuł się tak nieswojo, że aż spojrzał w tamtą stronę.
  Pociąg ruszył, a oni pogrążyli się w rozmowie na temat minionych wakacji i szkoły, do której zmierzali. Do kampusu mieli dojechać pod wieczór, więc zapowiadała im się długa podróż. Nie zdążyli jeszcze zgłodnieć, kiedy drzwi do przedziału otworzyły się i stanęła w nich starsza kobieta z włosami ściśniętymi w koka.
- Kupujecie coś, kochaneczki? - uśmiechnęła się ciepło.
Miała przed sobą wózek ze słodyczami i napojami. Oczywiście nie zabrakło ich ulubionych przekąsek czarodziejów, które po trzech minutach walały się już po całym przedziale.
Hermiona wstała, a wszystkie pięć par oczu zwróciło się w jej stronę.
- Gdzie idziesz? - spytał Ron, nie spuszczając z niej wzroku. Hermiona położyła dłoń na klamce i uchyliła drzwi od przedziału, w którym siedzieli.
- Mam ochotę rozprostować nogi. Przejdę się i zobaczę, kto znajomy jedzie z nami do Isellnar. Będę niedługo. - poinformowała przyjaciół. - Idzie ktoś ze mną? - spytała po chwili, ale jako iż nikt nie wykazał się większym zainteresowaniem, wyszła na wąski i długi korytarz, który był prawie pusty.
Przechadzała się wzdłuż przedziałów, ukradkiem zaglądając, kto też w nich siedzi. Zauważyła Hannę Abbott, Justina oraz parę innych osób z Huffelpuffu. Więcej jednak dostrzegła Krukonów i w sumie się nie zdziwiła. Ravenclaw i jego uczniowie słynęli ze swojej wiedzy i wysokich stopni z egzaminów. Większość przedziałów zajmowali uczniowie starszych klas, którzy udawali się na drugi bądź trzeci rok na uniwersytecie. Wszyscy śmiali się i rozmawiali w gronie przyjaciół, grając w gargulki lub szachy czarodziejów.
Wpatrywała się właśnie w krajobraz widoczny z okien pociągu, kiedy poczuła, że na kogoś wpada. Jakiś wysoki chłopak zaklął głośno, a ona nie pozostała mu dłużna. Podniosła wzrok, aby zobaczyć, z kim też się zderzyła i spojrzała prosto w oczy Teodora Notta, który wyszedł z przedziału.
- Teodor?
- Hermiona? - zdumiał się jeszcze bardziej. - Przepraszam, nie wiedziałem, że to ty.
- Gdybym to nie była ja, tylko jakaś inna Gryfonka, to już byś nie przepraszał? - spytała i przycisnęła się do ściany, aby przepuścić jakiegoś starszego ucznia przechodzącego obok nich.
- Oczywiście, że nie. Gryfoni wszędzie się pchają, a najczęściej tam, gdzie nie są potrzebni - skomentował wyniośle Nott.
- Och, dziękuję - burknęła z sarkazmem, a on się uśmiechnął.
- Ja po prostu mówię prawdę. Tak przy okazji, to bardzo miło mi cię widzieć.
- Ciebie również - odpowiedziała z uśmiechem.
Chłopak już miał zamiar wgłębić się w konwersację, kiedy drzwi od przedziału, z którego wyszedł otworzyły się i na korytarzu pojawił się nie kto inny jak Draco Malfoy. Jego widok tak spiorunował Hermionę, że stanęła jak słup soli z otwartymi ze zdziwienia ustami.
- Nott, z kim ty tak rozma... - urwał w połowie zdania i uśmiechnął się pogardliwie, widząc Hermionę. Od razu stanął obok nich i zamknął za sobą drzwi od przedziału. - Proszę, proszę! Kogo to moje oczy widzą. Nasza mała, urocza szlama! A ja się zastanawiałem, co tak śmierdzi w tym pociągu.
Hermiona odzyskała język w ustach i zmrużyła gniewnie oczy. Jej źrenice zmieniły się w szparki, a włosy jakby naelektryzowały.
- Co ty tutaj robisz, Malfoy?
- Jak widać jadę do Isellnar. - wpatrywał się w nią tak intensywnie, że miała ochotę jednocześnie przywalić mu znowu w ten pyszałkowaty pysk lub schować się już w przedziale, gdzie siedzieli jej przyjaciele.
- Raczej nie dla nauki... - mruknęła.
- Tak się składa, że właśnie po to, Granger - odpowiedział pogardliwie, wciąż się w nią wpatrując.
- Nauka... i ty... - Hermiona jakoś nie mogła sobie tego poukładać w głowie.
- Coś ci nie pasuje, szlamciu?
- Jeszcze nie daj Boże zaczniesz myśleć, Malfoy, a to już będzie coś. - odpowiedziała z udawanym podziwem w głosie, a w oczach blondyna błysnęły gniewne iskierki. Tuż obok nich parsknął śmiechem Nott.
- Coś w tym jest, Draco - dodał, a Ślizgon obrzucił go gniewnym spojrzeniem. Szybko jednak się pozbył wściekłości i przybrał na usta kpiący uśmieszek.
- Możliwe. Dziwi mnie jednak to, że stoisz tutaj i rozmawiasz z NIĄ - ponownie zerknął na Hermionę. Przeczesał swoje niesforne włosy palcami i dodał. - O ile pamiętam, to miałeś o wiele lepszy gust.
  Na policzkach Hermiony mimowolnie zakwitł rumieniec. Owszem, nie była miss piękności, ale nie przez to się zaczerwieniła. Sam fakt, że Malfoy uznał, iż ona z Teodorem coś do siebie mają był zawstydzający. Teodor był tylko dobrym kolegą. Nikim więcej.
- Nie tobie oceniać, jaki jest mój gust, Malfoy. Ja jestem z niego zadowolony - warknął Nott, a Draco tylko parsknął śmiechem. Obrzucił Hermionę ostatni raz pogardliwym spojrzeniem i zniknął za drzwiami. Zapewne już teraz opowiadał swoim koleżkom z przedziału o rozmowie, która tutaj przebiegła.
  Hermiona trochę się rozluźniła, ale kiedy napotkała wzrok Notta automatycznie spuściła głowę i skupiła uwagę na swoich dłoniach, które wydawały się teraz bardzo interesujące.
- Przepraszam. - szepnęła zawstydzona. - Nie powinnam w ogóle wychodzić ze swojego wagonu. Przeze mnie będą ci teraz dokuczać i kpić sobie.
- Mam to gdzieś - wycedził Teodor, a gniew powoli z niego ulatywał. - Nie obchodzi mnie zdanie tych kretynów. Znajomość z tobą jest dla mnie ważniejsza.
- To... miłe. - wyjąkała i ze zdziwieniem wbiła w niego wzrok czekoladowych oczu. - Mimo wszystko... ja już chyba pójdę.
- Musisz?
- Powiedziałam przyjaciołom, że przyjdę niedługo, a trochę mnie już nie ma... więc... tak, pójdę już. - odpowiedziała trochę zbyt stanowczo, ale po chwili zreflektowała się. - Do zobaczenia w szkole.
- Nie da rady, abyś wpadła na mnie dzisiaj w pociągu jeszcze raz? - zaczepił ją, kiedy się odwróciła. Posłała mu szeroki uśmiech.
- Zobaczy się - dodała na odchodnym i zniknęła mu z oczu, gdy weszła do innego wagonu.
Kiedy wróciła do przedziału, gdzie siedzieli jej przyjaciele opowiedziała o całym zdarzeniu pomijając swoją rozmowę z Nottem i Malfoyem. Harry i Ron słysząc, że Malfoy jest w pociągu aż się najeżyli.
- Co ta pokraka tutaj robi? - mruknął naburmuszony Ron. Ginny spojrzała na niego znad gazety i prychnęła.
- Moglibyście się w końcu opanować. Takim zachowaniem jeszcze bardziej prowokujecie Malfoya do tych swoich kpin.
- To prawda - dodała Hermiona. - Gdybyście przestali, to może by mu się znudziło to dokuczanie.
- Powiedziała ta, która najbardziej się zapędziła ze złości - mruknął Harry niezadowolony z tego, że jego dziewczyna zwróciła mu uwagę. Zawsze chciał wypaść przy Ginny najlepiej jak to możliwe.
- Co masz na myśli? - syknęła Hermiona, patrząc na niego wzrokiem bazyliszka.
- W końcu to ty mu dałaś w twarz w trzeciej klasie - dokończył za Harry'ego Ron.
- ACH TAK! - pisnęła podekscytowana Luna tak głośno, że każdy podskoczył na swoich miejscach. - Tatuś doskonale się spisał, publikując ten artykuł o wnębiwtryskach. Teraz ludzie będą musieli uwierzyć w ich istnienie!
I jakby nigdy nic zaczęła czytać dalej Żonglera do góry nogami. Hermiona zastanawiała się, jak Luna czyta w okularach, które zniekształcają obraz i barwią go na kolorowo, ale najwidoczniej blondynka to potrafiła. Szybko jednak jej myśli zajęło coś innego. Wyjęła książkę z torby i zagłębiła się w lekturze. Ten rok zapowiadał się niezwykle interesująco. Zaklęcia, których mieli się uczyć... nawet o tym nie śniła! Zanim się obejrzała, lampy w pociągu się zapaliły, a oni sami zostali poinformowani o tym, że pociąg dojeżdża do kampusu.
  Kiedy zobaczyli, że zewsząd otaczają ich gęste lasy pełne kolorowych chochlików wiedzieli, że znajdują się na miejscu. Pociąg zaczął zwalniać, a przyjaciele pościągali kufry z półek i wyszli z pociągu.
- Gotowi na zobaczenie Isellnar? - zagadnęła podekscytowana Ginny. Hermiona musiała przyznać, że podziela jej entuzjazm. Nie mogła się doczekać, aż zobacz już otoczenie szkoły jak i jej wnętrze. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo była głodna i zmęczona. Wyszli z pociągu, gdzie otoczyły ich ramiona ciemnej i chłodnej nocy.

~~~~~~~~~~~~~~
Początki zawsze są dla mnie stresujące i trudne. Nie mogę uwierzyć, że wróciłam tutaj z trzecią historią, ale mimo wszystko cieszę się, że ponownie rozpoczynam z Wami kolejną podróż przez nowe opowiadanie.

Mam parę ogólnych informacji, a mianowicie:
• postanowiłam publikować przynajmniej jeden rozdział w tygodniu (w weekendy), co nie wyklucza opcji 2 lub 3 jak kiedyś, gdy ledwo zaczynałam ;)
• opinia, wasze pomysły oraz domniemania mile widziane (wena i inspiracja rośnie momentalnie)
• bloga planuję na 30-40 rozdziałów, chyba, że utworzy się w mojej głowie jakaś nowa historia.
I to chyba tyle... ewentualne pytania piszcie w komentarzach, a na pewno na nie odpowiem c;
Jak zawsze Wasza
Sheireen ♥