sobota, 20 lutego 2016

Ulica Śmiertelnego Nokturnu



            Hermiona szła ośnieżonymi uliczkami ulicy Pokątnej. Postanowiła wybrać się na zakupy przed powrotem do Isellnar. Święta minęły jej wspaniale w prawdziwej, rodzinnej atmosferze. Razem z dziećmi swojej cioci ubrała choinkę, przyśpiewując kolędy. Pomagała mamie w przygotowaniu kolacji bożonarodzeniowej i przystrajaniu domu. Przez te wszystkie zajęcia utrzymywała z przyjaciółmi tylko kontakt przez listy, dlatego dzisiaj miała zamiar się z nimi spotkać w jednej z tawern na ulicy Pokątnej „Pod Rozbrykanym Jednorożcem”. Była to jedna z nowszych miejscówek, która robiła konkurencję staremu, poczciwemu Dziurawemu Kotłowi.
            Wstąpiła do sklepu zielarskiego, aby zakupić parę składników potrzebnych do kolejnych zajęć z eliksirów, zakupiła w pobliskim sklepie ze słodyczami parę łakoci na drogę i weszła do Madame Malkin, aby obejrzeć najnowsze trendy w modzie czarodziejów. Jako czarodziejka urodzona w świecie mugolskim nie wyobrażała sobie chodzenia po mieście w takich szatach. Były piękne, owszem, jednak niektóre wyglądały naprawdę komicznie. O, chociażby tamten kapelusz wyglądał zupełnie jak dla złej wiedźmy z bajek dla dzieci.
            Nagle wśród tłumu dostrzegła wysoką, szczupłą sylwetkę chłopaka ubranego w czarny garnitur. Od razu rozpoznała w nim Dracona Malfoya, dlatego automatycznie starała się ukryć za przechodniami. Nie bardzo miała ochotę spotkać się z mężczyzną, który wysłał jej w prezencie świątecznym bieliznę. Owszem, napisał w liście, że uważa to za świetny żart, jednak ona czuła się niemiłosiernie zawstydzona. Bielizna była piękna, a co najgorsze idealnie na nią pasowała. Wysłała mu krótkie podziękowania, bez zastanowienia wpychając ubranie w najczarniejszy kąt swojej garderoby.
Draco Malfoy miał niezwykle spaczone poczucie humoru.
            Dwa dni później chciał się z nią spotkać, jednak Hermiona nie miała ochoty widzieć kogoś, kto wysyła jej takie prezenty. Zwłaszcza, kiedy ten ktoś wspomina w liście, aby założyła na siebie owy podarunek. Odpowiedziała wymijająco, że jest zajęta i nie może się spotkać, co chyba niezbyt mu się spodobało. Dlatego za wszelką cenę wolałaby uniknąć stanięcia z chłopakiem twarzą w twarz.
            Zauważyła jak chłopak znika w uliczce, która prowadziła ku Śmiertelnemu Nokturnowi, a serce zaczęło jej szybciej bić. Myśl, że Malfoy wciąż mógłby mieć coś na sumieniu sprawiała, że czuła przygnębienie. Z jednej strony wolała go nie widzieć i z nim nie rozmawiać, z drugiej zaś pragnęła ponownie usłyszeć jego głos, poczuć smak jego ust na swoich. W jego postawie było coś, co ją cholernie pociągało i chciała mieć go przy sobie.
            Zastanawiała się, czy nie pójść za nim, aby zrobił nic głupiego, jednak była dosyć znaną osobą publiczną. Co jeśli ludzie zauważą ją na podejrzanej ulicy? Plotki zaczną się roznosić, a tego bardzo nie chciała. W końcu darowała sobie ten pomysł. Na Nokturnie było mnóstwo podejrzanych typów, których wolałaby nie spotkać, a Malfoy miał swój rozum i mógł robić ze swoim życiem co tylko chciał… Jednak modliła się, aby nie planował nic głupiego… Nie życzyła mu, aby skończył tak jak jego ojciec.
            Spojrzała na zegarek i uznała, że powinna powoli iść już w stronę tawerny Pod Rozbrykanym Jednorożcem, gdzie niedługo spotka się ze swoimi przyjaciółmi. Świetnie było ich spotkać po tak długiej nieobecności, jednak od razu przypomniała sobie o Teodorze, który na jej list odpowiedział krótko, że nie ma czasu się spotkać, ponieważ ma parę ważnych spraw do naprawienia. Najwyraźniej święta nie były dla niego tak wesołym okresem jak dla niej.
            Kiedy weszła do środka przytulnej miejscówki, dostrzegła od razu przy jednym ze stolików dwie rudowłose czupryny i jedną czarną, jak zwykle rozczochraną. W tawernie było dość głośno i ciepło. Czarodzieje przeciskali się do barku, przy którym stał młody barman razem ze swoją córką, która zabawiała gości. W tle leciała ledwo słyszalna muzyka z największymi przebojami magicznego świata.
            Dosiadła się do stolika przyjaciół, moc no ich przytulając na powitanie. Zamówiła dla siebie grzańca z sokiem malinowym i od razu dostrzegła, że Ron ma im coś bardzo ważnego do powiedzenia.
- Czytaliście najnowszego Proroka Codziennego? – spytał z wypiekami na twarzy. Cała trójka pokręciła przecząco głową. – Nie uwierzycie, co się stało!
- Rita Skeeter znowu naskrobała coś niemiłego na temat kogoś z naszego otoczenia? – spytał Harry.
- Coś w tym stylu… - odpowiedział Ron z nutką zadowolenia w głosie, czym ją trochę zdziwił.
- O kim? – czuła pewien niepokój, że przez tą wredną kobietę znów ucierpi ktoś z jej bliskich.
- Zabini trafił do Azkabanu.
- COO?! – wykrzyknęli chórem. Ron tylko z błyskiem w oku położył przed nimi artykuł. No nieźle, kolega z ich roku trafił na pierwsze strony gazet. Szybko złapała za gazetę i przyciągnęła ją do siebie, a Harry i Ginny przycisnęli się do niej, aby również móc przeczytać artykuł.
            Jak się okazało, dwa dni temu dom Blaise’a został przeszukany przez urzędników z Ministerstwa Magii, gdzie wykryto u niego zakazane czarnomagiczne przedmioty, które połączyły go ze zbrodniami dokonanymi podczas wojny. Hermiona poczuła, że robi jej się niedobrze. Na dole strony napisano drobnym drukiem, kogo domy zostały jeszcze przeszukane. Wśród nazwisk padły też takie jak Malfoy i Nott. Ginny podniosła wzrok na przyjaciółkę.
- Wiedziałam, że z tym twoim Teodorem coś jest nie tak.
- Musisz koniecznie przestać się z nim zadawać… - mruknął Harry. – To źle wpłynie na twoją opinię.
- Nie martw się Harry, nie zniszczę ci opinii. – odgryzła brązowowłosa, wiedząc, co jej przyjaciel ma na myśli.
- Co nie zmienia faktu, że Nott to podejrzany typ – wtrącił Ron, ściszając głos, ponieważ jakiś czarodziej właśnie przechodził obok ich stolika. - Cała ta Ślizgońska paczka ma coś za rękawami szat.
- Przestańcie – warknęła zdenerwowana Hermiona. – Nie znacie Notta, wiec go nie oczerniajcie. Jestem pewna, że on nie ma z tym nic wspólnego.
Wiedziała, że przyjaciele wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, ale teraz naprawdę o to nie dbała, ponieważ zaczęła się martwić o Teodora. Kiedy jej odpisywał, że ma parę spraw do załatwienia… czy to miało coś wspólnego z całą tą sprawą? I tak samo Malfoy… widziała go dzisiaj na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. To wszystko się ze sobą wiązało w całość, która niezbyt jej się podobała. Może by się tym tak bardzo nie przejmowała, gdyby nie to, że Nott był jej przyjacielem, a Malfoy… kochankiem bez zobowiązań? Sama nie wiedziała jak można nazwać relację między nimi.
            Rozmowa szybko zeszła na inne tory, a Hermiona starała się wyglądać na wyluzowaną, jakby to, co się stało w ogóle jej nie ruszało. Czasami przyjaciołom udało się ją rozśmieszyć, jednak po paru minutach beztroski problemy znowu wracały. Tak bardzo chciała się zobaczyć z Teodorem, porozmawiać z nim, aby jej wszystko wyjaśnił.
            Wieczorem, kiedy Harry, Ron i Ginny pojechali do Nory, ona oznajmiła, że zajdzie jeszcze do Esów i Floresów, aby zobaczyć, czy pojawiły się jakieś nowe, ciekawe książki. Uliczki zrobiły się puste i ciemne, a oświetlał je tylko blask padający z pobliskich lamp. Przechodząc obok ciemnej uliczki, poczuła, że ktoś ją łapie od tyłu i ciągnie za sobą. Miała zacząć krzyczeć, jednak po chwili oprawca odwrócił ją w swoją stronę.
- Malfoy! – pisnęła, a jej serce waliło jak oszalałe. – Oczy ty jesteś normalny?!
- Coś nie tak, Granger? – uśmiechnął się szelmowsko.
- Myślałam, że umrę ze strachu… - poczuła, że przerażenie powoli ją opuszcza, ustępując miejsca zmęczeniu.
- Też się zmartwiłem, kiedy nie mogłaś się ze mną spotkać… albo jak sam uważam – nie chciałaś.
W jego głosie dosłyszała się nutki wyrzutów i obrazy. Wzięła jeszcze parę wdechów i wydechów, aby się uspokoić i mu nie przywalić, chociaż na to zasługiwał.
- Ty naprawdę myślisz, że spotkam się z facetem, który wysyła mi takie prezenty?! – oburzyła się, a blondyn się roześmiał.
- Pisałem przecież, że to żarty. Granger, czy ty w ogóle nie masz poczucia humoru?
Obrzuciła go wrednym spojrzeniem, jednak po chwili odwróciła wzrok, który wbiła w kamienny chodnik.
- Co robiłeś dzisiaj na Nokturnie? – spytała. Zauważyła jak chłopak cały się napina i wzdycha z niezadowolenia. Nachylił się nad nią, łapiąc za podbródek.
- Czy to takie ważne? Cieszę się, że cię w końcu widzę… - wymruczał jej w usta, jednak dostrzegł hardy wzrok dziewczyny i zaciśnięte wargi. – Granger, nic takiego, naprawdę.
- A może wracałeś po rzeczy, które schowałeś przed przeszukaniem domu? – warknęła, a Malfoy się zdenerwował.
- Rozumiem, że czytałaś artykuł… - jego głos był twardy i stanowczy.
- Owszem. Jeśli masz coś z tym wszystkim wspólnego, to odejdź ode mnie w tej chwili. – odpowiedziała. Nie chciała mieć nic wspólnego z mężczyzną, który mógłby ją ściągnąć na dno.
- Nie potrafię… - nachylił się i pocałował ją w usta, ale Hermiona położyła mu dłonie na torsie i lekko od siebie odsunęła.
- Draco… - wyszeptała, czując jak łzy jej napływają do gardła. – Pytam jeszcze raz… czy masz coś z tym wspólnego?
Spojrzała mu prosto w oczy, a on odwrócił wzrok. To była odpowiedź na jej pytanie. Wysunęła się z jego ramion, zawiedziona, chociaż sama nie wiedząc, czym… Przecież to było oczywiste, Malfoy zawsze był zły...
- To nie tak jak myślisz. – odpowiedział. – Jestem podejrzany, ponieważ jestem najlepszym przyjacielem Blaise’a. Nic nie zrobiłem odkąd Voldemort zginął.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć?
- Nie musisz. Zastanawiam się tylko, dlaczego dostałem szansę na bycie aurorem, a teraz ponownie chcą mi to odebrać. Pozwoliłbym wlać w siebie Veritaserum, żeby tylko dali mi wszyscy święty spokój.
Milczała, nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć.
- Nie będę mogła teraz pokazywać się w twoim towarzystwie… Chcę jednak, żebyś wiedział, że… ufam ci. Wierzę w to, że ludzie się zmieniają.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Postaram się z tego wyjść bez szwanku. Nie mam zamiaru znowu trafić do Azkabanu.
- A co z Isellnar?
- W tym problem… Nie wiem, czy dam radę wrócić ponownie na studia. Nawet jeśli by się udało, to nie mam zamiaru kontynuować nauki.
- Dlaczego? – zdumiała się.
- Odziedziczyłem po ojcu biuro w Ministerstwie Magii. Nie potrzebuję dyplomu, ani dobrej opinii jako auror.
- Przecież marzyłeś o tym…
- Chciałem jedynie pokazać, że się zmieniłem. Ty Granger jesteś stworzona do bycia bohaterką, ludzie kochają takie osoby jak ty. – ponownie ją do siebie przyciągnął, przez co delikatnie się zmieszała. – I muszę przyznać, że twój urok działa również na mnie.
Zaczerwieniła się, ale uśmiechnęła promiennie. Stanęła na palcach, aby go pocałować. Dlaczego? Ponieważ chciała mu pokazać, że mu ufa, że będzie przy nim duchowo, że wierzy, iż mu się uda.
- I to mi się podoba – mruknął, a ona przewróciła oczyma. Odsunęła się od niego.
- Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Nie mogę teraz się z tobą widywać…
- W takim razie, co tutaj jeszcze robisz? – uśmiechnął się szelmowsko. Milczała, obejmując się rękami za ramiona.
- Ciężko jest tak po prostu… odejść. – odpowiedziała. Musiała przyznać, że coraz bardziej pragnęła jego obecności. Żeby po prostu był i nic więcej.
Zamknęła oczy, aby ułatwić sobie sprawę i teleportowała się prosto do Nory, gdzie czekali na nią przyjaciele.

            Wieczór minął w atmosferze śmiechu i wygłupów. Hermionie nawet udało się zapomnieć o wszystkich komplikacjach, które się pojawiły w jej życiu. Wraz z Weasleyami i Harrym wyszli na podwórko, aby porzucać się śnieżkami i wyrzucić gnomy z pobliskich krzaków. George jednak nie przyłączył się do odgnamiania, gdyż zawsze robił to z Fredem, co teraz przywoływało bolesne wspomnienia. Pożegnał się z nimi wcześniej, a kiedy wchodzili po schodach na górę usłyszeli huk wybuchów dobiegających z jego pokoju. Pani Weasley siedziała razem z Fleur przy kominku, popijając herbatę. Fleur delikatnie masowała się ręką po sporym już brzuchu ciążowym. Hermiona czuła się szczęśliwa, mogąc przebywać z tą wspaniałą rodziną. Niestety, nie wiedziała jeszcze, że niedane jej będzie się długo cieszyć tym widokiem.

            Na drugi dzień po umyciu się i zjedzeniu śniadania, Hermiona siedziała razem z Ginny w jej pokoju. Pogoda była śliczna. Słońce wyszło zza chmur i powoli topiło śnieg oraz rozpuszczał sople lodu.
            Ginny wstała z łóżka, słysząc pukanie do okna. Kolejna dostawa najnowszego Proroka Codziennego. Rudowłosa wpuściła sówkę do środka, dała jej trochę karmy i wrzuciła do sakiewki dwa knuty. Rozwinęła gazetę, która wypadła jej z rąk na podłogę.
Hermiona spojrzała na przyjaciółkę ze zmarszczonymi brwiami.
- Coś nie tak?
- Nie wierzę…
- Ginny…?
- Powiedz mi, że to, co zobaczyłam nie jest prawdą! – warknęła Ruda. Hermiona natychmiast zerwała się z łóżka i schyliła się, aby podnieść gazetę. Ręce zaczęły jej drżeć, kiedy dostrzegła w jednej z kolumn zdjęcie swoje i Malfoya… z wczorajszego wieczoru. Na dodatek byli w dosyć dwuznacznej pozycji… Z jednej strony jej ulżyło, ponieważ nie trafili na pierwsze strony, ani nie było zdjęcia ich pocałunku. Z drugiej zaś strony wiedziała, że jej życie właśnie się skończyło.
            Podniosła wzrok znad gazety na przyjaciółkę, która wplotła palce we włosy i patrzyła w podłogę wstrząśnięta do głębi. Hermiona ostrożnie usiadła obok niej.
- Ginny, ja i Malfoy nie jesteśmy razem. – czuła się głupio, mówiąc to, ale zupełnie nic innego nie przyszło jej do głowy.
- Hermiono, owszem, mówiłaś mi, że do czegoś między wami doszło, ale nie wiedziałam, że wciąż to ciągniecie.
- Nie ciągniemy. – mruknęła, ale Ginny jej przerwała.
- Powiedz mi do cholery prawdę.
Hermiona zagryzła wargę.
- Sama nie wiem, co jest prawdą! Właściwie to w ogóle ze sobą nie rozmawiamy, a kiedy znajdziemy się w jednym pomieszczeniu, nie potrafimy się powstrzymać.
- Proszę cię – prychnęła Ginny z dezaprobatą. – Przecież się nienawidzicie, dlaczego więc tak po prostu was do siebie ciągnie?
- Też chciałabym to wiedzieć. Kiedy go widzę budzi się we mnie coś… niepokojącego. Coś nienaturalnego, co sprawia, że nie myślę o niczym ani nikim innym.
Rudowłosa podniosła się z łóżka, kiedy nagle usłyszeli tupot butów po schodach i do ich pokoju wpadli Harry i Ron. Hermiona cała zbladła. Zapomniała o tym, że Harry również płaci za Proroka Codziennego. Była skończona.
- Hermiono, czy ta dziewczyna na zdjęciu to ty, a ten obok to ten szmaciarz?! – zawołał Ron cały czerwony na twarzy. Poczuła, że opuszcza ją cała odwaga.
- Ron, uspokój się.
- Bratasz się z wrogiem! Teraz wszyscy będą uważać, że jesteś z Malfoyem, a nie zapominajmy, że wczoraj ponownie okrzyknięto go przestępcą. – Weasley nie mógł złapać tchu.
- Hermiono, nasza opinia jest zszargana – odrzekł zmarnowany Harry.
- Nie, Harry! – krzyknęła. – To moja reputacja teraz została zepsuta, więc przestań ciągle gadać o sobie! – była tak wściekła, że Harry drugi raz nie otworzył ust.
- Na Merlina, jak to możliwe, że po takim chłopaku jak ja zajęłaś się fretką! Przecież nie jesteśmy do siebie w ogóle podobni, co ty w nim widzisz?! – załamał ręce Ron.
- Ona nie jest z Malfoyem! – krzyknęła Ginny, nie mogąc już wytrzymać tej wymiany zdań.
- A ty skąd wiesz? – zdenerwował się jej brat, patrząc na dziewczynę z wyrzutem.
Hermiona poczuła, że budzi się w niej coś złego… W tej chwili miała ochotę zaatakować Harry’ego i Rona, którzy tak na nią naskoczyli. Z jednej strony im się nie dziwiła, bo nienawidzili Malfoy’a, jednak z drugiej to było jej życie i nikt nie miał prawa mówić jej, co ma z nim robić. Mogła się umawiać z kim chciała i rozmawiać, z kim jej się tylko podobało.
Ginny właśnie tłumaczyła, że to nie jest tak, jak wygląda na zdjęciu. Hermiona była jej wdzięczna za to, że kłamała, aby ją ratować przed Ronem, mimo iż sama była wstrząśnięta i zapewne nie miała ochoty widzieć Hermiony na oczy.
            Gryfonka wstała z łóżka, żeby podejść do szafy i spakować ciuchy. Wiedziała, że nie wytrzyma tutaj ani sekundy dłużej. Musiała się usunąć w cień, dopóki przyjaciołom nie przejdzie i nie będą mogli normalnie porozmawiać. Ron jednak złapał ją mocno za ramię, aby nigdzie się nie ruszała.
- Zostaw mnie! – warknęła, próbując się wyrwać.
- Masz w tej chwili zerwać wszelkie kontakty z Malfoyem i tym całym Nottem! – rozkazał, a Hermionie zwęziły się źrenice. Nienawidziła, kiedy ktoś jej mówił, co ma robić.
- Nie. Ma. Mowy. – odpowiedziała groźnie, patrząc mu prowokująco w oczy.
- Co się z tobą stało?! To przestępcy, Hermiono!
- Nie mów tak o nim, bo sam nie jesteś święty!
- Ach tak? Proszę bardzo, przełaź sobie na ich stronę, zdrajczyni! – odepchnął ją tak, że się zatoczyła. Ginny zakryła usta dłońmi, a Harry wykrzyczał coś do Rona.
            Poczuła, że krew się w niej zagotowała, a mózg nakazywał jak najszybciej uderzyć Rona Weasley’a. Nie słyszała już nic innego, tylko szum w uszach i bicie własnego serca.
Zranić.
Tylko tyle chciała.
Rzuciła się na przyjaciela, popychając go na ścianę i zadając cios prosto w brzuch, a potem w policzek z pięści.
Zadać jeszcze więcej bólu.
Harry ze wszystkich sił próbował ją odciągnąć, jednak udało mu się to dopiero przy pomocy Ginny. Dopiero wtedy Hermiona odzyskała świadomość. Popatrzyła na swoje drżące dłonie i Rona, który wypluł krew z ust.
- Wynoś się. – mruknął, a po chwili zakaszlał okropnie. Hermiona złapała jedynie za różdżkę, zapominając o wszystkich swoich rzeczach i teleportowała się jak najdalej od Nory.

              Nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła. Jak mogła zaatakować własnego przyjaciela? Co w nią wstąpiło?! Teraz właściwie nie pamiętała już, co takiego się wydarzyło, jak przez mgłę widziała obraz Rona, jako swojej ofiary, a chwilę później nie mogła już sobie tego nawet wyobrazić. Zdała sobie sprawę, że stoi w spodniach i sweterku na mrozie. Dookoła niej leżał śnieg. Łzy zaczęły cisnąć jej się do oczu. Cóż ona uczyniła…
              Wróciła z powrotem do domu, ciesząc się, że rodziców nie ma w środku. Popłukała twarz zimną wodą i popatrzyła w lusterko. Oczy miała zaczerwienione od płaczu, ale poza tym wyglądała tak jak zawsze. Brązowe włosy okalały jej twarz, która wyglądała tak niewinnie… Skąd więc znalazła w sobie tyle agresji?
              Musiała napisać list do każdego przyjaciela z osobna, gdzie przeprosi za swoje zachowanie i wytłumaczy im wszystko. Zasługiwali na to i nawet jeśli się do niej nie odezwą, to zrozumie to. Wyciągnęła z biurka pergamin, pióro i atrament i usiadła. Atrament mieszał się z jej łzami, przez co pergamin wyglądał marnie, jednak nie zwracała na to uwagi. Zamoczyła pióro w kałamarzu i wróciła do pisania.

~~~~~~~~~~~~~~
Notka dość krótka, ale będę się powoli rozkręcać. W końcu dało mi się ją napisać, po wielu trudnościach. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w następny weekend i będę mogła wrócić do normy ;)
Pozdrawiam
Sheireen ♥

środa, 17 lutego 2016

Informacja

Tak, kochani, ja wciąż żyję. Ostatnimi czasy miałam ciężkie dni, pełne nauki i trochę złych wiadomości, dlatego zupełnie nie miałam motywacji ani chęci do pisania. Mam nadzieję, że za parę dni u mnie będzie już wszystko w porządku i problemy odejdą. Tymczasem dzisiaj postaram się cokolwiek naskrobać, aby wstawić w tym tygdoniu jeden (lub dwa) rozdziały. 
Przepraszam za nieobecność
Sheireen ♥