niedziela, 27 grudnia 2015

Nowe Oblicze Teodora



            Hermiona obudziła się w swoim łóżku z ogromnym bólem głowy i dziwnym uczuciem. Musiała zdecydowanie wczoraj przesadzić z alkoholem. Odsunęła baldachim, a na jej twarz padły oślepiające promienie słońca. Zapewne dochodziło już południe, ponieważ w pokoju nie było ani Ginny ani Luny. Przeciągnęła się rozkosznie i wstała z łóżka. Machnęła różdżką, a pościel sama zaczęła się składać.
Wyjęła z szafy szare spodnie i czarny sweterek, ponieważ w murach zamku robiło się coraz chłodniej. Poszła do łazienki i zrzuciła z siebie koszulę, która robiła za jej piżamę. Wzięła szybki prysznic, myśląc o wczorajszej nocy. Nie mogła uwierzyć, że dopuściła do czegoś takiego. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, kiedy sobie przypomniała smak ust Malfoy’a. Mimo to czuła lęk. Nie chciała, aby ktokolwiek się o tym dowiedział, dopóki sama nie zdecyduje się tego powiedzieć. Miała nadzieję, że Malfoy zachował to wszystko dla siebie i nie wykorzysta przeciwko niej… Co było bardzo prawdopodobne i sprawiało, że czuła się obnażona ze swoich tajemnic.
            Wyszła spod prysznica i szybko wysuszyła ciało, a następnie zarzuciła na siebie ubrania. Podeszła do lustra, aby umyć zęby i ogarnąć włosy. Jej twarz promieniała, a oczy błyszczały. Rozczesała włosy i spięła w kucyka. Jej oczom nie umknęła sina plamka na szyi. Przybliżyła się do lustra i przyjrzała się jej. No tak, Malfoy musiał zostawić swój ślad, aby tak prędko nie zapomniała o wczorajszej nocy, a malinka na szyi była dla niej przypominajką. Zaklęła pod nosem. Musiała rozpuścić włosy, aby czyjeś niepożądane oczy tego nie dostrzegły. Nawilżyła twarz kremem i leciutko pomalowała rzęsy, a następnie wyszła z łazienki.
            Pokój Wspólny jak zwykle był zaśmiecony po imprezie, jednak nie tak jak zazwyczaj. Zapewne skrzaty uwinęły się już z połową roboty. Poczuła nagły przypływ współczucia dla tych istot. Codziennie ta sama praca bez jakiegokolwiek wynagrodzenia. Czarodzieje koniecznie potrzebowali paru zmian w swoim prawie. Dostrzegła swoich przyjaciół, którzy odpoczywali w kącie pokoju. Ron jadł czekoladową żabę, Harry bawił się złotym zniczem, a Ginny czytała jakąś książkę od quidditcha. Wszyscy dyskutowali o czymś z uśmiechami na twarzy.
            Nagle drogę zagrodziła jej Catherine, a burza czarnych loków zasłoniła jej widok.
- Hermiono! Jak doskonale cię widzieć! – przytuliła ją i popatrzyła na twarz. – Świetnie wyglądasz.
- Dziękuję – powiedziała Hermiona, próbując złapać oddech po tym niespodziewanym powitaniu. Cath jak zwykle prezentowała się bezbłędnie. Jej uroda przyćmiewała wszystko dookoła. Dostrzegła za jej plecami Pansy Parkinson i Milicentę Bulstrode. Pansy patrzyła na Hermionę z ciekawością, a Bulstrode z niechęcią.
- Pomyślałam, że może cię poznam z dziewczynami… - zachęciła ją Catherine, a Hermiona mimo wszelkich starań nie potrafiła się nie skrzywić na tę myśl. – No dalej, dość tych wszystkich konfliktów.
- Catherine, Granger nie ma na to ochoty, więc dajmy jej spokój… - mruknęła niezadowolona Pansy, patrząc na Cath znacząco.
- Nie mam zamiaru się z nią godzić – odpowiedziała Milicenta, patrząc na nią jak na coś obrzydliwego. Hermiona zabiła ją spojrzeniem.
-  Sama widzisz, twoje starania nic nie dadzą – poklepała Catherine po ramieniu. – Życzę wam miłego dnia – uśmiechnęła się sarkastycznie do dwóch Ślizgonek i wyminęła je, aby dołączyć do przyjaciół.
            Zachowanie Catherine bardzo ją zaskoczyło. Osobiście jednak wolała, aby nigdy więcej już nie próbowała pogodzić jej i dziewczyn z paczki Malfoy’a.
- Co to w ogóle miało być? – zarechotała Ginny, która najwyraźniej widziała całą scenę.
- Catherine próbowała mnie z nimi pogodzić – mruknęła Hermiona, siadając na kanapie obok Ginny, która roześmiała się.
- Jest przemiła, ale czasami bardzo głupiutka. No cóż, w końcu Ślizgoni i Gryfoni nigdy w życiu się ze sobą nie pogodzą.
- Są wyjątki… - wtrąciła Hermiona, na co Ginny jej przerwała.
- No tak, ty i Nott, ale wy zdecydowanie należycie do wyjątków. – mrugnęła porozumiewawczo i wtuliła się w bok Harry’ego. Pocałowała go w policzek, na co Ron odchrząknął, a Ginny wywróciła oczyma i ponownie spojrzała na Hermionę, która patrzyła ślepo przed siebie, najwyraźniej mocno zamyślona.
- Tak właściwie, to wczoraj Catherine mnie odwiedziła, ponieważ nie wiedziała, w co się ubrać na randkę z tym swoim księciem z bajki. Cóż, ja nigdy bym tak nie nazwała Zabiniego. – powiedziała mimochodem rudowłosa, wzdrygając się z obrzydzenia. Hermiona wyrwała się z zamyślenia.
- Zabiniego? – spytała.
- No tak, widziałam ich razem jak się obściskiwali na korytarzu. Dlatego przestałam cokolwiek jej mówić. Brata się z naszym wrogiem, który bez problemu mógłby coś z niej na nasz temat wyciągnąć. Tobie też radzę, abyś już nie mówiła jej nic ważnego.
Hermiona zmarszczyła brwi.
- Masz rację… Pansy i Milicenty się nie obawiam, ale Zabini… no cóż, ostatnimi czasy wolałabym nie stanąć na jego drodze.
- Myślisz, że to on wszedł do naszego dormitorium? – oczy Ginny pojaśniały, jakby wpadła na genialną myśl. Hermiona pokręciła głową.
- Niby jak miałby to zrobić? Nie ma pozwolenia, aby się do niego dostać.
            Zamilkły na chwilę, zastanawiając się nad czymś. Hermiona spojrzała na Ginny. To zadziwiające, że jeszcze nie spytała się jej, jak przebiegło wczorajsze spotkanie z Malfoy’em. Zazwyczaj była tak ciekawska, że nie dałaby jej żyć, a tymczasem zupełnie jakby zapomniała. Zapewne chodziło tutaj o bliskość Harry’ego i Rona, którzy o niczym nie wiedzieli.
- Jestem pewna, że to Malfoy… - odpowiedziała Ginny, jakby czytała jej w myślach. – Nie chciałaś się z nim spotkać, więc jakoś musiał ci to wynagrodzić. Swoją drogą, nie spotykaj się z nim.
- Słucham? – zdziwiła się Hermiona, patrząc na przyjaciółkę jak na wariatkę. Ginny jednak odpowiedziała jej tym samym.
- A co, chcesz się spotkać z tym szmaciarzem, który obraża cię na każdym kroku? – spojrzała na nią wojowniczo. Hermiona złapała ją za ramię.
- Musimy koniecznie porozmawiać. – szepnęła, a Ginny z dziwną miną odeszła z nią do dormitorium. Tylko tam mogły bezpiecznie porozmawiać, nie obawiając się o podsłuchanie.
- O co chodzi? – spytała zaskoczona rudowłosa, siadając na swoim łóżku. Hermiona jednak stała. Coś jej tutaj nie pasowało. Wczorajsze zachowanie Ginny… Od zawsze nienawidziła Malfoy’a, dlaczego więc proponowałaby jej spotkanie się z nim?
- Powiedziałaś, żebym się z nim nie spotykała?
- No tak, co w tym dziwnego? – wzruszyła ramionami.
- Wczoraj natomiast powiedziałaś, abym to zrobiła.
Ginny popatrzyła na Hermionę i zaśmiała się.
- Dlaczego miałabym to robić? Doskonale wiesz jak go nie znoszę i zdaję sobie sprawę, że nigdy byś nie chciała się z nim zobaczyć.
Hermiona milczała.
- Nie chciałabyś…
Hermiona spuściła wzrok. Ginny zatkała usta rękoma.
- Spotkałaś się z nim?!
- Sama powiedziałaś, abym to zrobiła! – krzyknęła Hermiona płaczliwym głosem. Ginny wstała z łóżka, niczego nie rozumiejąc.
- Nigdy nic takiego nie powiedziałam.
- Och, Ginny. – Hermiona usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. – Co się dzieje?
Przyjaciółka usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.
- Hermiono, jesteś pewna, że to ci się nie przyśniło?
Brązowowłosa spojrzała na nią z determinacją.
- Wiem, co mówię. Najwyraźniej ktoś znowu sobie z nas zadrwił. – powiedziała ze złością. W jej oczach płonęła żądza mordu. Ginny nie wiedziała, co ma zrobić. Okazało się, że wczoraj zrobiła coś, czego nie pamiętała. Ale dlaczego niby miałaby namawiać Hermionę do spotkania z Malfoyem?
- To jego robota… - szepnęła groźnie Hermiona, zaciskając pięści. - Rzucił na ciebie jakiś urok… Tylko on jest do tego zdolny.
            Ginny wstała z łóżka, podchodząc do przyjaciółki, która wychodziła z siebie. Również była wściekła, ponieważ najwyraźniej stała się narzędziem z jakiejś grze, co niezbyt jej się podobało. Dlaczego nie wyczuła skutków zaklęcia? Jak to możliwe, że ktoś miał nad nią kontrolę, a ona o tym nie wiedziała? A co jeśli i teraz znajduje się w rękach jakiegoś uroku, który kontroluje jej myśli? To powoli zaczynało ją przerażać. Mimo to odrzuciła od siebie wszystkie myśli i skupiła się na Hermionie, która dygotała na całym ciele.
- Jak mogłam dać się tak oszukać… - powtarzała niczym mantrę. Czuła się wykorzystana, nie potrafiła znieść myśli, jak doskonale udało się Malfoyowi zmanipulować nią i Ginny. Obiecała sobie, że zemści się za to, gdy tylko znajdą się na osobności.
- Tak mi przykro, kochanie – Ginny przytuliła do siebie przyjaciółkę.
- Nie przytulałabyś mnie, gdybyś tylko wiedziała o wszystkim – po policzkach Hermiony poleciały łzy, a z gardła wyrwał się szloch. – Ginny, jestem taka głupia.
- Nie mów tak, jesteś najmądrzejszą kobietą jaką znam. – Ginny pogłaskała ją po włosach. Serce bolało ją na widok płaczącej dziewczyny.
- Ale jak każda z nas mam taką samą słabość – mruknęła, a Ginny po chwili zrozumiała, o co Hermionie chodzi. Odsunęła się od niej, aby spojrzeć na zapłakaną przyjaciółkę.
- Spotkałaś się z nim wczoraj i do czegoś doszło, prawda? – spytała Ginny, a w jej głosie dało się słyszeć niedowierzanie. Modliła się w myślach, aby to nie było prawdą. Bała się, że Hermiona zrobiła coś potwornie głupiego, czego będzie żałować do końca życia.
- Tak, Ginny, my… - głos jej utknął w gardle i ponownie się rozpłakała. Rudowłosa zrobiła wielkie oczy.
- Spaliście ze sobą?! – była przerażona. Nie potrafiła sobie wyobrazić Hermiony i Malfoy’a razem, a znając go był zdolny do uwiedzenia nawet takiej dziewczyny jak jej przyjaciółka. Gdy czegoś chciał, to osiągał to nawet w najokrutniejszy sposób.
- Nie, na Merlina, Ginny, co ty wygadujesz! – wykrzyknęła Hermiona.
Ginny odetchnęła z ulgą.
- Ale… - jej przyjaciółka ponownie się spięła. – Całowaliśmy się. On rozbudził we mnie takie uczucia, że gdybym była z nim trochę dłużej, to udałoby mu się zaciągnąć mnie do łóżka. – głos jej zadrżał, a jej twarz oblała się rumieńcem. Spojrzała na przyjaciółkę, która patrzyła na nią z niedowierzaniem. Wiedziała, że tak to się skończy, powinna była milczeć i zabrać te tajemnice do grobu.
- Przepraszam. – mruknęła Hermiona i otarła łzy. Zapadła cisza. Ginny czuła się nieswojo. Nie czuła obrzydzenia do przyjaciółki, to oczywiste, ale sama myśl, że ona i Malfoy… był ich wrogiem, nie mogła zrozumieć, jakim cudem doszło do takich rzeczy.
- Czy ktoś jeszcze wie…? – spytała. Nie zamierzała się odsuwać od przyjaciółki. To były ciężkie chwile, a one zawsze były przy sobie w najtrudniejszych czasach. Nieważne, co Hermiona zrobiła, zawsze będzie przy niej.
            Pokręciła głową. Uspokoiła się już, mimo to oczy nadal miała spuchnięte od płaczu.
- Błagam, nie mów nikomu… - szepnęła, nie mogąc spojrzeć na przyjaciółkę. Czuła się tak, jakby właśnie okropnie ją zawiodła.
- Oczywiście, że nie powiem. Myślę jednak, że jedna osoba w szczególności zasługuje na prawdę. – powiedziała. Uścisnęła Hermionę i wstała z łóżka, aby wyjść z dormitorium. Obydwie potrzebowały teraz chwili samotności, aby sobie to wszystko poukładać w głowach.

            Hermiona nie wyszła z pokoju do wieczora. Siedziała w fotelu, czytając, a kiedy uznała, że i tak nie potrafi się skupić na niczym, poszła do łazienki i napuściła mnóstwo wody do ogromnej wanny. Musiała pomyśleć na spokojnie, aby nie podejmować żadnych błędnych kroków. Czuła się oszukana, a to bardzo bolało. A najgorsze w tym wszystkim było to, że Malfoy nieważne, co by zrobił i tak będzie działać na nią w ten sam sposób. Wiedziała, że kiedy przed nim stanie, nie będzie w stanie się oprzeć jego dotykowi…
            Musiała jednak zmierzyć się z najgorszym. Hermiona wiedziała, o kim mówiła Ginny, kiedy wspomniała o kimś, kto zasługuje na szczerość z jej strony. Serce pękło jej w piersi. Skrzywdziła Teodora, chłopaka, który był jej tak oddany. Przyjaciela, który zawsze stawał po jej stronie. Nie zdziwiłaby się, gdyby ją zwyzywał od najgorszych, ale zasługiwała na to. Zachowała się wczoraj jak jedna z tych naiwnych lasek Malfoya.
            Gorąca woda, piana i konwaliowy zapach sprawił, że się uspokoiła. Kiedy wyszła z wanny, była już gotowa. Musiała stawić czoła, była Gryfonką, a zatajanie prawdy i chowanie głowy w piasek nie leżało w jej naturze. Zapukała do drzwi Teodora, mając nadzieję, że jest w środku. Milicenta Bulstrode zabiła ją spojrzeniem, widząc jak puka do pokoju chłopaka, ale teraz mało ją to interesowało. Przypomniała sobie, kiedy to ona otworzyła jej drzwi do jego pokoju. Przez długi czas zastanawiała się, co też Milicenta robiła w dormitorium Teodora, jednak to się nigdy nie powtórzyło, dlatego nie zamierzała się go o to pytać. Nie podejrzewała także chłopaka o jakieś bardziej zażyłe stosunki z tą dziewczyną. Natura wynagrodziła jej brak mózgu mięśniami i potężną posturą.
            Zapukała ponownie i już miała odejść, kiedy usłyszała za sobą czyjś głos.
- Spokojnie, już cię wpuszczam – Teodor stał za jej plecami. Poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła ze strachu, ale szybko się uspokoiła. – Co ci tak śpieszno do mnie? – uśmiechnął się. Hermiona zmusiła się na krzywy uśmiech, który z pewnością nie wyglądał nawet w połowie tak dobrze jak jego.
- Po prostu, musimy porozmawiać. – odpowiedziała niepewnie.
- Brzmi groźnie – zażartował.
„Nawet nie wiesz, jak bardzo” – westchnęła Hermiona w myślach. Teodor nachylił się nad nią i złapał za podbródek, aby zmusić ją do spojrzenia mu w oczy, jednak nie była w stanie tego zrobić.
- Hej, rozchmurz się… - pocałował ją delikatnie, a Hermiona poczuła łzy cisnące się do oczu.
            Usłyszeli nagle śmiechy i gwizdy, a po chwili obok nich pojawiła się banda Malfoy’a z Zabinim na czele.
- Theo! Stary, czyżbyś miał w planach zaliczenie szlamy? – zaśmiał się, a koledzy mu zawtórowali. Terrence patrzył z politowaniem na kolegów i przeprosił Teodora wzrokiem za ich zachowanie. Nott wyraźnie się napiął.
- Nie jestem zwolennikiem waszych zabaw w „zaliczanie”, Blaise.
Blaise zagwizdał i popatrzył z szyderczym uśmiechem na Hermionę.
- Odkaź się lepiej zanim później do nas przyjdziesz. – powiedział do Teodora i mrugnął porozumiewawczo do Malfoy’a, który ledwo oderwał zabójczy wzrok od Hermiony. Wyglądali tak, jakby zaraz mieli się sobie rzucić do gardeł.
- O mnie się nie martw, Blaise – odpowiedział Nott, a Hermiona położyła mu dłoń na ramieniu, czując, jak bardzo jest spięty. – Hermiona przynajmniej nie spała z tyloma facetami, co twoja Catherine. Ja bym się bał o swoją czystość, gdybym miał jej dotknąć.
Zabini przeklął paskudnie i już miał rzucić jakąś obraźliwą obelgę, kiedy został powstrzymany przez pokojowo nastawionego Terrence’a.
            Otworzył drzwi od pokoju, wpuścił Hermionę przodem, a następnie trzasnął drzwiami. Usłyszeli głos Zabiniego, który zaczął bluzgać pod adresem Notta. Hermiona usiadła na kanapie. Jeszcze tylko tego jej brakowało. Spotkania Malfoy’a, który widział jak całuje się z Teodorem. Dlaczego kiedy w życiu pojawiał się jeden facet, to nagle pozostali zaczynali krążyć dookoła jak sępy?
Teodor usiadł obok niej, aby ją pocałować, ale odwróciła głowę.
- Dlaczego to robisz? – spytała, patrząc na niego niepewnie. – Jesteśmy dla siebie jak przyjaciele…
- Owszem – odpowiedział zaskoczony. – Myślałem jednak, że zgodziliśmy się na taki układ.
Hermiona spojrzała mu prosto w oczy. Musiała być stanowcza, nie mogła dłużej owijać w bawełnę.
- Czy czujesz cokolwiek, kiedy mnie całujesz?
- Co masz na myśli? – popatrzył na nią dziwnie. Zniecierpliwiona zbliżyła się do niego i pocałowała. Starała się włożyć w to jak najwięcej zaangażowania, ale między nimi nie było chemii, który podsyciłaby płomyk, tworząc burzę ognia.
- Poczułeś coś? – spytała ponownie. Teodor zmarszczył czoło.
- Jesteś moją przyjaciółką, nie potrafię myśleć o tobie jak o kimś innym – powiedział, a Hermiona westchnęła.
- I właśnie o to mi chodzi. Nie ma sensu ciągnąć czegoś, co nie ma przyszłości.
- Czekaj – przerwał jej stanowczo. – Chodzi o Dracona, tak?
- A co on ma z tym wspólnego? – warknęła.
- Sam chciałbym wiedzieć, a ty na pewno masz mi coś ciekawego do powiedzenia. – powiedział twardo, nie spuszczając z niej wzroku. - Spotkaliście się wczoraj, a dzisiaj nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że nic się między nami nie dzieje.
- Już wcześniej to zauważyłam.
- Całowaliście się, tak? – warknął. Hermiona spłonęła rumieńcem. – Od przyjaciół wymagam mówienia prawdy, więc mam nadzieję, że nie będziesz kręcić. – dodał, kiedy otworzyła usta.
- Tak. – syknęła, a Teodor się skrzywił.
- On cię skrzywdzi – powiedział tylko.
- Już to zrobił – zaśmiała się, jednak nie było w tym ani krzty poczucia humoru. Teodor zacisnął szczękę.
- O czym ty mówisz?
Hermiona wzięła głęboki oddech. Co miała do stracenia? Opowiedziała o tym, jak Ginny zaproponowała jej umówienie się z nim, a dzisiaj zaprzeczała, wypierając się, że nigdy nic takiego nie powiedziała. Malfoy musiał rzucić na nią urok, aby przekonać ją do umówienia się z nim. Co prawda tez była głupia i naiwna, że się zgodziła i pozwoliła sprawom zajść tak daleko.
- Skurwysyn… - warknął, a Hermiona się przestraszyła. Teodor był wściekły. – Nie pozwolę mu ciebie skrzywdzić.
- Teodorze… - zaczęła Hermiona, ale on nie zwracał na nią uwagi.
- Zostań tu – rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu i wyszedł z pokoju.
            Cóż miała zrobić? Wybiegła automatycznie za nim. Przedzierali się przez korytarz, zwracając uwagę uczniów po drodze. Szedł tak szybko, że ledwo za nim nadążała. Nie powinna była mówić o swoich podejrzeniach. Teodor był wściekły i wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Co się stało z tym spokojnym chłopakiem, którego znała? Przynajmniej zachował tyle kultury, że zapukał do drzwi. Co z tego, że tak mocno, ze prawie wypadły z zawiasów.
- Teodorze, błagam.
- Nie wtrącaj się, Hermiono – warknął, odsuwając ją od siebie.
- Nie chcę, aby wiedział, że ci powiedziałam.
- Za późno – walnął ponownie w drzwi. Kiedy drzwi się otworzyły, powiedział tylko – Nareszcie.
Po czym z całej siły dał w twarz Malfoy’owi i wpadł do środka. Hermiona pisnęła i zakryła sobie usta dłonią. Nie poznawała swojego przyjaciela. Była idiotką, jak mogła doprowadzić do czegoś takiego.
Malfoy zaśmiał się tylko wrednie i popatrzył morderczym wzrokiem na Teodora, który ponownie zaatakował. Tym razem blondyn nie odpuścił i oddał przyjacielowi.
- Co cię do mnie sprowadza, mój przyjacielu? – spytał z sarkazmem. Hermiona próbowała ich rozdzielić, ale Teodor odepchnął ją na bok.
- Nie pozwolę ci wykorzystać mojej przyjaciółki.
- Przyjaciółki, czy dziewczyny? – zainteresował się Malfoy, chyląc się przed ciosem. Uderzył Notta z całej siły w twarz.
- Nienawidzisz jej, wiem, że chcesz ją wykorzystać tylko dla swoich przyjemności.
- Wczoraj obydwoje zaznaliśmy przyjemności, prawda, Granger? – uśmiechnął się do niej. Ponownie natarli na siebie. Hermiona cała wściekła wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęciem między chłopaków. Odrzuciło ich od siebie i oboje boleśnie upadli na podłogę. Hermiona bez zastanowienia podbiegła do Teodora i uklękła obok niego.
- Och, na Merlina, dlaczego to zrobiłeś do cholery? – spytała przejęta. Podniósł się na łokcie. Z jego policzka i brwi sączyła się krew.
- Staję w obronie przyjaciół, Hermiono – uśmiechnął się do niej, ale natychmiast skrzywił się z bólu i złapał za lewe żebra.
- Ostrożnie – dotknęła delikatnie jego klatki piersiowej i zaczęła uciskać, aby wyczuć, czy ma złamane żebro. Wyglądało na to, że jedno wymagało pomocy Uzdrowicieli. Usłyszała, jak Malfoy podnosi się ledwo na nogi. Najwyraźniej nic mu nie było, poza poobijanym ciałem i krwi sączącej się z łuku brwiowego.
- Zaprowadzę cię do Uzdrowicieli. – oznajmiła, pomagając mu wstać.
- Zaprowadź mnie do mojego dormitorium, tam jest wszystko, czego mi potrzeba.
- Masz złamane żebro… - powiedziała stanowczo.
- Dam sobie radę – odpowiedział, próbując podnieść się na nogi, najwidoczniej musiał sobie skręcić kostkę, ponieważ ponownie opadł. Hermiona starał się go utrzymać, jednak nie była wystarczająco silna.
            Obok nich pojawił się Malfoy, który z nieodgadnioną miną pomógł wstać Nottowi z lekką pomocą Hermiony.
- Dlaczego to robisz? – warknął Teodor, kiedy kumpel zwrócił się z nim w stronę drzwi, aby zanieść go do dormitorium.
- Theo, jesteśmy kumplami. Nawet jeśli czasami się pobijemy, to należy sobie pomóc w trudnej sprawie, nie? – zaśmiał się Draco. Nott wyglądał na niezadowolonego. – Masz dobry lewy sierpowy jak na kogoś, kto ciągle siedzi w książkach.
- Możliwe, ale to nie ty masz złamane żebro.
            Hermiona otworzyła drzwi do dormitorium Notta, a Malfoy pomógł kumplowi usiąść na kanapie. Dziewczyna automatycznie zaczęła szukać w półce Szkiele-Wzro i paru eliksirów, które pomogłyby mężczyznom. Nott skrzywił się, kiedy wypił eliksir i zakasłał. Malfoy odmówił wzięcia eliksiru.
- Nie jest zatruty, jeśli ci o to chodzi – warknęła Hermiona. Zmrużył oczy.
- Wystarczy mi szklanka Ognistej Whisky i ból minie – zapewnił ją i podszedł obejrzeć zapas eliksirów przyjaciela.
- Jak chcesz – wzruszyła ramionami i usiadła obok Teodora. Wyczarowała mokrą ścierkę i delikatnie zaczęła ją przykładać do ran chłopaka.
- Przestań, dam sobie radę – odpowiedział, jednak ona uciszyła go wzrokiem. Zapadła cisza, przerywana tylko odgłosem Malfoya, który przeglądał właśnie zawartość jakiejś buteleczki.
- Mimo wszystko… dziękuję. Nie zasługiwałam na takie poświęcenie z twojej strony – szepnęła, aby tylko on ją usłyszał. Uśmiechnął się.
- Zasługujesz na dużo więcej.
- Daj spokój, zachowałam się okropnie, a ty jeszcze mnie bronisz. – zdenerwowała się.
- Każdy popełnia błędy, ja sam nie jestem taki nieskazitelny, jak może ci się wydawać – mrugnął do niej.
- Zauważyłam. Nie spodziewałam się, że możesz tak bardzo się zdenerwować – powiedziała.
            Malfoy wyszedł z dormitorium. Hermiona została przez chwilę, aby pomóc Teodorowi położyć się na łóżku. Najwyraźniej przeszkadzało mu to, że dziewczyna ciągle starała się mu pomagać, ponieważ za wszelką cenę próbował pokazywać, że sam da sobie radę. W końcu uznała, że zostawi go samego.
            Pożegnawszy się opuściła jego dormitorium i zamknęła za sobą drzwi. Miała właśnie odejść, kiedy ktoś zaszedł ją od tyłu i przyciągnął do siebie. Męskie ręce odgarnęły jej włosy za ucho, po czym ktoś pochylił się nad nią i szepnął.
- Nie tak prędko, Granger – wszędzie by poznała ten głos. – Mamy chyba sobie sporo do powiedzenia, prawda?  
Wiedziała, że właśnie wpadła w pułapkę Dracona Malfoya.

~~~~~~~~~~~~~~
Kolejna za nami. Mam nadzieję, że się podobała xd Napisałam ją w wolnym czasie, którego mam mało, ponieważ u mnie święta nadal trwają i ciągle siedzę z rodziną. A wy jak spędziliście swoje święta? ;)
Kochająca
Sheireen ♥

sobota, 19 grudnia 2015

Mroczne Fantazje



            Hermiona siedziała w ławce między Harrym i Ronem. Chłopcy starali się nie poruszać tematu wczorajszego zdemolowanego dormitorium, ponieważ dziewczyna automatycznie się denerwowała. Harry już knuł jak się zemścić na Malfoyu, jednak Hermiona zapewniła, że wszystko sobie wytłumaczyła z Draconem. Ciężko mu było odpuścić, ale najwyraźniej przekonywania Hermiony się opłaciły.
            Siedzieli na zaklęciach. Kolejne cztery lekcje miały dotyczyć nauki o żywiołach. Mieli nauczyć się panować nad otaczającą ich naturą.
- Pamiętajcie jednak, że to natura sprawuje nad wami władzę, a nie wy nad nią. Możemy przywołać burze ognia, tornada lub wielkie fale wody, jednak musimy znać granicę. – profesor ostrzegał ich za każdym razem. – Jeśli naruszymy wolę natury poniesiemy konsekwencje, które mogą okazać się dla nas bolesne lub śmiertelne.
Wszyscy w klasie wstrzymali oddech, nie mogąc się doczekać korzystania z magii natury. Jednocześnie czuli podekscytowanie i strach.
            Po chwili wszyscy starali się panować nad wodą. Nie chodziło tutaj tylko o wystrzelenie strumieniem z różdżki, ale tworzenie z niej sztuki oraz rzeczy potrzebnych do pojedynków. Niezwykle spodobała jej się możliwość umieszczenia wroga w wodnej „klatce”, dlatego skupiła się na nauce tej jednej umiejętności – na inne jeszcze ma mnóstwo czasu. Po godzinie zaklęć cała klasa była mokra, ale zadowolona. Hermiona natomiast nie mogła się doczekać, aż będzie mogła wypróbować trochę swoim umiejętności na kimś, kto jej zajdzie za skórę. Owszem, mogła to uczynić Malfoyowi, ale gdy tylko zobaczyła, jak uczy się zaklęcia duszącego za pomocą wody od razu jej się odwidziało. Polegało to na iluzji, która sprawiała, że przeciwnik czuł, jakby się topił, ale jednocześnie nic mu się nie działo. Mimo to wolała nie ryzykować.
            Wysuszyła ubrania różdżką i udała się na lunch. Spotkała po drodze Ginny, która z wielkim uśmiechem wracała właśnie z transmutacji. Opowiedziała jej, jak to udało jej się zmienić nos dziewczynie, za którą nie przepadała. Usiadły razem przy stole wraz z Harrym i Ronem, aby podzielić się najnowszymi informacjami. Luna uważnie słuchała podekscytowanego Neville’a, który dawał właśnie wykład na temat jakiejś jadowitej rośliny, która prawie odgryzła mu rękę. Najwyraźniej był zachwycony swoją przygodą.
            Kiedy tylko Harry i Ron odeszli od stołu, Hermiona postanowiła porozmawiać z Ginny o wszystkim, co jej się przydarzyło.
- Starałam się dowiedzieć, kto mógł zdemolować nasze dormitorium, ale jakoś nie znalazłam śladów obecności nieznanych nam lub nielubianych osób. – powiedziała Ruda, którą złość rozpierała na myśl, ze ktoś był w ich dormitorium. Teraz ofiarą była Hermiona, a co jeśli temu komuś zachce się zniszczyć i jej rzeczy?
- Rozmawiałam wczoraj z Malfoyem, ale również wszystkiego się wypiera.
- I ty mu wierzysz? – spytała wątpliwie Ginny, patrząc na przyjaciółkę.
- Tak… - mruknęła Hermiona. – Jestem pewna, że gdyby chciał się zemścić, to zrobiłby to w bardziej kreatywny sposób.
- Myślę, że powinnaś się z nim umówić – powiedziała nieoczekiwanie Ginny. Hermiona spojrzała na nią jak na wariatkę, nie mogąc uwierzyć w sens jej słów.
- Ty chyba nie mówisz poważnie. Wiesz, jak bardzo go nie lubię…
- Owszem, ja także. Ale nie uważasz, że warto będzie sprawdzić, czego od ciebie chce? – zasugerowała.
- To, że ty jesteś ciekawa wcale nie oznacza, ze ja jestem – odparła twardo Hermiona. Nie wiedziała, co strzeliło do głowy jej przyjaciółce, ale z pewnością był to przejaw głupoty.
- Ty też się ciągle nad tym zastanawiasz.
- I co z tego? – spytała niby obojętnie Hermiona. Ginny uśmiechnęła się niczym chochlik i uniosła brew.
- Znam cię, Hermiono. Jeśli choć raz nie pójdziesz na to spotkanie, będziesz do końca życia się zastanawiać, czego Malfoy od ciebie chciał.
- Nieprawda… - szepnęła cicho Hermiona, chociaż doskonale znała prawdę.
- Będziesz pracować w Ministerstwie i za każdym razem jak go spotkasz w twojej głowie pojawi się to samo pytanie i ciekawość. – kontynuowała Ginny, a w jej głowie było tyle pewności. Niestety przyjaciółka znała ją na wylot. Ciągle się zastanawiała, czy ma pójść na to spotkanie, czy też nie. Ale czy to wciąż było aktualne po wczorajszej wymianie zdań?
- Dobrze, zrobię to. Jeśli tylko nadarzy się okazja.
- Czyli bardzo szybko – powiedziała z uśmieszkiem Ginny.
- Co takiego?
- Malfoy najwyraźniej nie potrafi oderwać od ciebie wzroku… - puściła jej oczko i odeszła od stołu, a Hermiona walczyła z chęcią spojrzenia w stronę chłopaka. Pff, to oczywiste, że nie odrywał od niej wzroku. Pewnie myślał, jak tutaj znów ją zdenerwować.
            Wstała i zarzuciła torbę na ramię. Przerwa niedługo się kończyła, a przed nią były kolejne zajęcia. Szła właśnie po schodach, kiedy w ułamku sekundy usłyszała dźwięk rozrywanego materiału, a po chwili wszystkie jej książki i przybory szkolne leżały na podłodze. Przeklęła pod nosem. Niektórzy uczniowie proponowali jej pomoc, ale odmawiała, grzecznie dziękując.
            Popatrzyła na dziurę w torbie i zmarszczyła brwi. Nie zrobiła się naturalnie, coś musiało jej pomóc. A to „coś” wyglądało jej na skutki zaklęcia Diffindo. Ktoś naprawdę chciał się jej naprzykrzyć. Jednym ruchem różdżki zacerowała dziurę. Nagle ktoś obok niej ukląkł.
- Witaj, Hermiono – usłyszała przyjazny głos. Ujrzała przed sobą Thomasa Turnera – trzecioklasistę poznanego na dyskotece. Już dawno nie miała sposobności pogadania z nim dłużej na osobności. Witali się na korytarzach, czasami pytali o minione dni, jednak nic więcej.
- Cześć, Tom – uśmiechnęła się do niego. Chłopak zaczął pomagać zbierać książki i po chwili na schodach nie leżało już nic, co należało do dziewczyny.
- Zastanawiałem się właśnie, dlaczego w ogóle nie chodzisz na nasze imprezy? Dawno razem nie rozmawialiśmy ani nie tańczyliśmy. – popatrzył na dziewczynę, która zarumieniła się lekko. Ostatnimi czasy nie miała ochoty chodzić na zabawy. Obawiała się, że Zabini znowu będzie próbował ją ośmieszyć przed innymi.
- Mam bardzo dużo nauki – odpowiedziała Hermiona, nie patrząc Thomasowi w oczy.
- Nawet w weekendy? – uniósł pytająco brew. – Daj spokój, nie można się ciągle uczyć – zażartował.
- Żebyś wiedział, że można – mruknęła Hermiona.
- W takim razie czas się rozerwać – odpowiedział – Chciałabyś pójść ze mną, jako osoba towarzysząca na kolejne spotkanie?
- Och, no nie wiem… - mruknęła i zdmuchnęła kosmyki włosów z czoła. Nie miała ochoty iść na imprezę.
- No proszę, zgódź się – uśmiechnął się chłopak.
- Dam ci odpowiedź póź…
- Zejdźcie z drogi i idźcie flirtować gdzieś indziej – usłyszeli chłodny głos. Hermiona spojrzała na Malfoya, który stojąc niżej i tak był równy z nią wzrostem.
Thomas zaśmiał się.
- Draco, jesteś pogodny jak zawsze! Ja i Hermiona wcale nie flirtujemy! – w jego głosie słychać było rozbawienie.
- Jakoś mnie nie obchodzi to, co robicie. Ważne, żebyście zeszli z drogi – odpowiedział chłodno Malfoy, patrząc na Hermionę. Nie potrafiła rozszyfrować jego myśli.
- W porządku, nie denerwuj się tak – Tom przesunął się w bok. – Idziesz na dzisiejszą imprezę? – zagadnął go.
Malfoy milczał przez chwilę.
- Tak, a o co chodzi? – spytał ze zniecierpliwieniem. Tom spojrzał na Hermionę.
- Widzisz? Draco idzie, więc dlaczego ty nie chcesz?
Malfoy uśmiechnął się z niewiadomych powodów. W jego oczach zatańczyły tajemnicze ogniki.
- Przecież Hermiona idzie – odpowiedział, a w jego głosie słychać było nutkę zadowolenia. Spojrzała na niego jak na wariata, ale nic nie powiedziała, ciekawa, co też znowu wymyślił.
- Naprawdę? – zdziwił się Thomas. – To dlaczego nie chcesz iść ze mną? – zwrócił się w jej stronę.
- Bo idzie ze mną, Tom – Draco spojrzał na niego z uśmiechem, jednak jego wzrok był chłodny i dawał do zrozumienia, aby Turner zniknął mu z oczu.
Hermiona poczuła się tak, jakby ktoś wylał na nią wiadro lodowatej wody.
- W takim razie już nie wchodzę w drogę – uśmiechnął się i oddalił. Hermiona spojrzała gniewnie na Malfoy’a, który wydawał się być nieporuszony.
- Nigdzie z tobą nie idę! – warknęła. Blondyn popatrzył na nią z satysfakcją.
- Wybawiłem cię od tego kretyna, a ty się tak odwdzięczasz? – spytał.
- Bardzo miło nam się rozmawiało – wyprostowała się, patrząc mu wyzywająco w oczy. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Doprawdy? Już dawno nie widziałem tak męczeńskiej miny.
Zgromiła go spojrzeniem. Jednak po chwili przypomniała jej się rozmowa z Ginny. Miała się z nim umówić, a teraz nadarzyła się okazja. Ogarnęła ja pewność siebie.
- O której mam być gotowa?
- Słucham? – zaskoczyła go. Patrzył na nią z niedowierzaniem, jednak szybko się zreflektował.
- O dwudziestej będę czekać na ciebie w salonie trzecioklasistów.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia, Granger. – mruknął, patrząc na nią głodnym wzrokiem, a po jej ciele przeszły dreszcze. Malfoy odszedł od niej. Do końca zajęć nie odezwał się do niej ani słowem, a w jej sercu zasiało się ziarno niepewności.

            Ginny wydała okrzyk zadowolenia. Hermiona właśnie opowiedziała jej o całym zdarzeniu i teraz leżała niczym martwa na łóżku w dormitorium. Oczywiście już zaczynała żałować tego głupiego pomysłu. Co chciała tym osiągnąć? Malfoy był nieobliczalny, nie lubił jej i chciał dla niej jak najgorzej. Możliwe, że będzie chciał ją upokorzyć przed innymi… Tylko czego ona się bała? Była równie potężna jak on, a jeśli trzeba było, to potrafiła być na tyle podła, aby się odegrać. Najgorsza była jednak myśl o Teodorze. Czy powinna mu powiedzieć? Oczywiście, w końcu był jej przyjacielem… i chłopakiem także. Westchnęła ciężko. Czuła jak więź między nimi się zmienia. Coraz trudniej było jej o czymś mu powiedzieć. Był to pierwszy niepokojący znak. Musiała temu zapobiec.
- Trzeba cię ubrać tak, aby Malfoy nie mógł się niczego przyczepić. Niech tylko spróbuje cię obrażać… - w głosie jej przyjaciółki pojawiła się groźna nutka. Hermiona podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę drzwi.
- A ty gdzie się wybierasz? – spytała się Ginny. Spojrzała na przyjaciółkę, która od razu dostrzegła wewnętrzną walkę w Hermionie.
- Muszę porozmawiać z Teodorem.
I już jej nie było.

            Zapukała do drzwi z ciężkim sercem. Po chwili otworzył jej Teodor, który najwyraźniej nie miał humoru. Wpuścił ją do środka i usiadł ponownie przy biurku. Hermiona stanęła za krzesłem i położyła mu dłonie na ramionach.
- Stało się coś? – spytała, zapominając automatycznie o swoich problemach.
- Zupełnie nic – mruknął Teodor, jednak w jego głosie słychać było dużą irytację. Hermiona oparła się o biurko, aby móc na niego spojrzeć.
- Przede mną nic nie ukryjesz – odpowiedziała, a Teodor popatrzył na nią i się trochę rozluźnił.
- Padma Patil działa mi na nerwy. – odpowiedział tylko. Hermiona zdziwiła się. Nigdy może nie miała za dużych kontaktów z dziewczyną, jednak gdy z nią rozmawiała sprawiała wrażenie sympatycznej i bystrej. Lepsze relacje miała z jej siostrą Parvati, ponieważ obydwie były w Gryffindorze. Padma zaś trafiła do Ravenclawu.
- Co takiego zrobiła? – zainteresowała się.
- Ciągle kwestionuje moje zdanie. Owszem, rozmowa z nią potrafi być ciekawa, bo ciągle ma jakieś argumenty i nie jest głupia, ale dzisiaj po prostu sprawiła, że mi zabrakło słów, aby obronić swoje stanowisko. – zirytował się ponownie. Hermiona słyszała już o zajęciach z prawa czarodziejów. Czasami obydwaj studenci mieli za zadanie udowodnić winę lub obronić winnego w zależności od roli, jaką dostali.
- I to cię tak zdenerwowało? – uśmiechnęła się Hermiona. – Pamiętaj, że nie zawsze można być najlepszym. Mnie na przykład coraz częściej Malfoy bije na głowę w pojedynkach, ale się nie poddaję. – powiedziała i natychmiast sobie przypomniała, dlaczego się tutaj znalazła.
- Racja, ale wy z Malfoyem się nie lubicie, więc to oczywiste, że ci podnosi tym ciśnienie. A Padma? Po wszystkim uśmiechnęła się do mnie i podała rękę, gratulując świetnej roboty. – odpowiedział. – Muszę ją pokonać w kolejnym zadaniu – zacisnął pięści.
- Czy ty się starasz ją znielubić? – spytała Hermiona.
- Ja już jej nie lubię. Denerwuje mnie to, że we wszystkim jest taka naturalna i szczera. I nawet nie masz jak jej nie lubić, bo jest sympatyczna…
Hermiona popatrzyła uważnie na Teodora i wiedziała, co się święci. Padma zdecydowania zajmowała teraz każdy skrawek jego umysłu. A ona? Ona nie czuła się zazdrosna, tylko szczęśliwa… Jeśli ktoś miał się spodobać Teodorowi, to tylko inteligentna dziewczyna, która znała swoją wartość. Chłopak spojrzał na nią i wstał z krzesła.
- Przepraszam, przez to wszystko nawet nie spytałem, co cię do mnie sprowadza.
- Zgodziłam się na spotkanie z Malfoyem. Dzisiaj o dwudziestej na imprezie trzecioklasistów. – odpowiedziała bez zastanowienia. Teodor spojrzał na nią uważnie i zacisnął wargi. Po chwili westchnął i odgarnął czarne włosy z czoła.Najwyraźniej nie bardzo podobało mu się to, co powiedziała i szczerze się nie dziwiła. Jeśli jednak nie spotka się z Malfoyem będzie ciągle o tym myśleć... Chciała już mieć to wszystko za sobą.
- Co tobą kierowało? Nie pamiętasz już, co ostatnio się wydarzyło, kiedy poszłaś na imprezę?
- Teraz będę ostrożna. Nie popełniam dwa razy tego samego błędu – odpowiedziała i zagryzła wargę. Teodor nie był zły tylko zaniepokojony. Siedziała u niego jeszcze przez chwilę, rozmawiając na ten temat, dopóki Nott nie powiedział:
- To twoja decyzja. Jeśli tylko coś ci zrobi, to pożałuje tego i zapamięta mnie do końca życia. – usłyszała w jego głosie mściwą nutkę i zdumiała się. Teodor zawsze był opanowany, jednak zdała sobie sprawę, że wolałaby nigdy z nim za zadrzeć. Cieszyła się, że są przyjaciółmi. Przytuliła chłopaka na pożegnanie i wyszła z pokoju.
Musiała się przygotować na spotkanie z Malfoy’em.

            Hermiona popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak ładnie wyglądała. Oczywiście to wszystko było pomysłem Ginny, która ją tak wyszykowała. Ona sama chciała ubrać się w coś luźnego, ale eleganckiego, a tymczasem miała na sobie przylegającą, czerwoną sukienkę, która podkreślała jej figurę. Na szyi zawiesiła delikatny, złoty naszyjnik i złote kolczyki. Ginny uznała, że musi podkreślić swoją przynależność do Gryffindoru, aby Malfoy przypadkiem nie zapomniał, z jakich domów pochodzą. Dla Ginny to było bardzo ważne, ponieważ nie znosiła Ślizgonów z całego serca. To dziwne, że prowadziła teraz swoją przyjaciółkę prosto w paszczę jadowitego węża. Kręcone włosy jak zwykle opadały jej kaskadami na ramiona. Ginny przygotowała również pełną kosmetyczkę, ale Hermiona za wszelką cenę nie chciała na siebie nakładać żadnych kosmetyków. Po zażartej walce skończyła tylko z pomalowanymi delikatnie oczyma i tuszem do rzęs. Mrugała często, nie mogąc się przyzwyczaić.
- Muszę już wychodzić, spóźnię się – mruknęła Hermiona, kiedy Ginny zaczęła wokół niej krążyć, poprawiając co jakiś czas włosy i makijaż.
- Doskonale, niech sobie poczeka.
- Tak nie wypada…
- Hermiono, pomyśl tak – im później będziesz tym mniej czasu będziesz musiała z nim spędzić. – odpowiedziała z uśmiechem Ginny i wzięła czerwoną pomadkę.
- O nie, nie ma mowy – zaprotestowała Hermiona. – Nie pomaluje ust na czerwono.
- Czemu? – zdziwiła się Ginny.
- Do tej sukienki to zbyt wyzywające. Nie ma mowy, Ginny. Zbieram się.
Po paru minutach dopiero udało jej się wyrwać z sideł przyjaciółki, która wypuściła ją dopiero po kolejnych poprawach. Hermiona czuła się nienaturalnie, ale po chwili przyzwyczaiła się do swojego wyglądu – a nawet czuła się w nim bardzo pewnie. Ruszyła z bijącym sercem ku kwaterom trzecioklasistów.

            Draco siedział w fotelu, rozmawiając ze znajomymi. Z niecierpliwością czekał na Granger, która się nie pojawiła. Jeśli postanowiła nie przyjść… Z pewnością będzie później tego żałować. Czuł ogromną satysfakcję, że w końcu zgodziła się na to spotkanie. Może nie jest to spotkanie w samotności, tak jak chciał, ale lepsze to niż nic.
            Rozglądał się po pokoju, w poszukiwaniu tych brązowych włosów, które wszędzie by rozpoznał, jednak nikogo nie dostrzegł. Do pokoju weszło parę dziewczyn i chłopców, a za nimi jakaś dziewczyna w czerwonej sukience. Ani śladu Granger. Wstał zniecierpliwiony i podszedł do barku, aby się czegoś napić. Wypił parę łyków i poczuł na swoim ramieniu czyjąś delikatną dłoń.
- Tylko nie pij za dużo, bo nie lubię pijanych osób – usłyszał magnetyzujący głos tuż przy swoim uchu. Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę stojącął przy jego boku i omal się nie zakrztusił. Wyglądała tak seksownie, że jego testosteron eksplodował. Uśmiechnęła się, widząc jego minę, a on automatycznie starał się wrócić do normalnego stanu. Nie było łatwo. Patrzył w jej piękne, brązowe oczy, które zostały jeszcze bardziej podkreślone przez makijaż. Sukienka podkreślała kobiecą figurę, a z góry miał idealny widok na jej biust.
Upił łyk ze szklanki, czując jak robi mu się gorąco.
- Coś ty taki małomówny? – spytała, nalewając sobie do szklanki soku dyniowego i upijając trochę.
- Jestem zaskoczony twoją obecnością.
- Nie łamię danego słowa, Malfoy – zapewniła go i odstawiła pustą szklankę na blat.
- Zapamiętam sobie. W porządku wyglądasz, Granger. – mrugnął do niej, a ona spojrzała na niego z zadowoleniem.
- Ty również – uśmiechnęła się. To prawda. W swojej szarej koszuli, czarnych spodniach i krawacie wyglądał klasycznie, niczym grzeczny, szkolny chłopiec, jednak jego uśmiech, zmierzwione włosy i niegrzeczne iskierki w oczach od razu łamały te pozory. Podobał jej się w tej wersji.
- Będziemy tutaj tak stać, czy jak już mnie zaprosiłeś, to masz coś w planach? – spytała.
- Mam co do ciebie sporo planów, Granger – odpowiedział Malfoy. Na początku była skrępowana jego wzrokiem, ale teraz czuła się pewniej widząc, że nie może oderwać od niej wzroku.
- Na początek taniec, aby trochę się rozluźnić – złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Roześmiała się, ale nie protestowała. Przetańczyli parę piosenek, a jej prawie udało się zapomnieć, ze ma do czynienia ze swoim wrogiem. Czuła się dobrze w jego towarzystwie. Wypiła trochę piwa kremowego i nawet troszeczkę Ognistej Whisky, która rozgrzała ją od środka. Brak obecności przyjaciół sprawił, że mogła bawić się i czuć w pełni swobodnie. Zapewne nie wypiłaby nigdy trunku, widząc zdziwiony wzrok Ginny. Obecność Malfoy’a sprawiała, ze chciała szaleć.
            Po tańcach zaprowadził ją do swojego towarzystwa. Poznał ją z paroma osobami i oboje usiedli na kanapie, która i tak już była zatłoczona, dlatego musieli się ścisnąć obok siebie. Rozmawiał i śmiał się wraz z kolegami, a ona uważnie go obserwowała. Czasami potrafił być miły. W swoim towarzystwie zachowywał się zupełnie inaczej. Od początku tego spotkania ani razu jej nie obraził. Podczas tańca starał się być jak najbliżej niej, a ona nie opierała się. Jego perfumy były wspaniałe, a ciało silne i władcze. Co się z nimi stało? Zachowywali się tak, jakby te wszystkie nieprzyjemności przestały istnieć. Musiała przyznać, że chciała być blisko niego. Sprawiał, że po jej ciele przechodziły dreszcze, a jego siła była imponująca. Nie bał się przytrzymać, kiedy była zła. Nie pozwalał jej odejść.
            Wyrwał ją z zamyślenia, obejmując ramieniem. Spojrzała na niego pytająco.
- Co ty wyprawiasz? – cała się spięła. Malfoy zupełnie przestał się interesować towarzystwem dookoła nich.
- Granger, cieszę się, że przyszłaś… - mruknął jej do ucha. – Wyglądasz tak kusząco…
- Malfoy, przestań. – odpowiedziała twardo. – Upiłeś się?
- Jestem jak najbardziej trzeźwy, ale ty sprawiasz, że nie potrafię normalnie myśleć – położył dłoń na jej kolanie, a Hermiona zagryzła wargę. Jej myśli brnęły naprawdę szybko… Ten chłopak działał na nią w zły sposób. Wyzwalał wszelkie najmroczniejsze fantazje. Uwalniał tę cząstkę jej duszy, która powinna być ukryta przed wszystkimi.
- Jeśli myślisz, że coś tym osiągniesz, to się mylisz – szepnęła. Złapał jej loki i zaczął się nimi bawić. Zbliżył się do niej i spojrzał jej w oczy.
- Ja już to osiągnąłem, Granger – mruknął. – Widzę, jak reagujesz, ledwo się opierasz…
- A mimo wszystko to ty się do mnie dobierasz, a nie ja do ciebie.
Spojrzał na nią z podniesioną brwią i wstał, a następnie przyciągnął do siebie. Czekała na to, co zrobi. Czuła, jak coś rozpala ją od środka.
Gdzie twój rozum, Hermiono? To wróg!
Dała się prowadzić przez pokój w jakiś odległy kąt.
Stój, uciekaj stamtąd jak najszybciej.
Malfoy położył dłonie na jej biodrach i przyciągnął do siebie, a ona uśmiechnęła się do niego, patrząc wyzywająco w oczy. Widziała głód w jego oczach. Ten stan udzielił się także jej. Mogła zrobić zupełnie, co chciała. Nikt tutaj krzywo na nią nie patrzył, a Malfoy wydobywał z niej najskrytsze pragnienia. Poczuła, że jest kobietą i tak jak inne ma swoje potrzeby.
- Nie spodziewałem się tego, Granger. – mruknął.
- Co masz na myśli? – zainteresowała się.
- Zawsze byłaś dla mnie oziębłą kujonką, która nie dopuszcza takich rzeczy.
- Najwidoczniej za mało mnie znasz. – odpowiedziała. Malfoy jedną ręką zaczął sunąć ku górze i złapał ją za podbródek.
- I chciałbym poznać lepiej…
- W takim razie zrób to – powiedziała. Malfoy uśmiechnął się tylko. Nachylił się lekko i pocałował delikatnie w szyję, a mroczna cząstka Hermiony zawyła z radości.
- Tracisz kontrolę, Granger – wyszeptał jej w usta, a ona zagryzła wargę.
- Nie ja, lecz ty. To ja tutaj sprawuję kontrolę.
- Jesteś pewna? – spytał, a w jego głosie słychać było nutkę tajemniczości. Pokiwała głową. Malfoy złapał jej ręce i skrzyżował nad ich głowami, przyciskając ją do ściany. – Nadal jesteś pewna?
- Nie wystarczy tutaj tylko twoja siła, by mnie złamać, Malfoy – wyszeptała. Pochylił się nad nią, i ledwo dotykał jej usta swoimi. Czuła go całą sobą i chciała więcej. Chciała, aby w końcu ją pocałował. Wyczuł jej zniecierpliwienie. Delikatnie się przybliżyła i musnęła jego usta, ale Draco natychmiast się odchylił z szelmowskim uśmieszkiem. Jęknęła z niezadowolenia i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Widzisz, Granger? To ja tutaj sprawuję kontrolę… - pocałował ją w policzek, zniżając się ku szyi, a Hermiona drżała z emocji.
To było złe. I właśnie dlatego tego chciała. Draco Malfoy działał na nią jak najgorszy narkotyk. Psuł ją od środka i sprawiał, że chciała więcej.
            Wyczuwszy jej niedosyt i niecierpliwość, uśmiechnął się i specjalnie ledwo musnął jej wargi. Sam musiał się mocno powstrzymywać, aby teraz po prostu nie rzucić się na nią. Już dawno czegoś tak bardzo nie pragnął. Nie mógł uwierzyć, że ona naprawdę stoi teraz przed nim i drży z podniecenia i niecierpliwości. To on wywołał u niej ten stan. Hermiona Granger też miała swoją nieczystą stronę i cholernie mu się to podobało. Znalazł skazę na idealnym wizerunku tej kobiety. Ta skaza była jednak lepsza niż cokolwiek innego.
            Kiedy chciała pogłębić pocałunek, odsunął się i zaśmiał cicho. Denerwowała się i o to mu chodziło.
- Chcesz, abym to zrobił?
Milczała, patrząc na niego rozwścieczona, ale i zniecierpliwiona.
- Nie tylko ja tego chcę…
- Pytam jeszcze raz – wyszeptał, zaciskając mocniej swoje dłonie nad jej. – Chcesz?
- T-tak…
- Niedosłyszałem… - zniżył się ku niej, a ona zamknęła oczy.
- Proszę…
            Uśmiechnął się wrednie i puścił jej ręce, a następnie odsunął. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z wyrzutem. Była lekko zdezorientowana.
- Ty… - syknęła wściekle.
- Kiedy ja prosiłem, ty odmówiłaś – puścił jej oczko. To było dla niego cholernie trudne. Właśnie dla zemsty zrezygnował z czegoś, czego bardzo pragnął.
- Nienawidzę cię.
- Jakoś przed chwilą tego nie okazywałaś.
- Jesteś największym draniem jakiego znam – opuściła wzrok, nie mogąc się pogodzić z tym, co przed chwilą zrobił.
- A ty nie jesteś tak czysta i niewinna jak myślałem – odpowiedział. Popatrzyła na niego ze wściekłością.
- O to ci chodziło, prawda? Chciałeś znaleźć coś na mnie, aby zniszczyć mój wizerunek, tak? Gratuluję, udało ci się. – warknęła. Patrzył na nią uważnie. Czy właśnie o to mu chodziło? Nie… to nie zemsta nim kierowały, a pożądanie.
- Nie, Granger. To, do czego tu doszło pozostanie tylko między nami.
Prychnęła.
- Do niczego nie doszło, Malfoy.
- I bardzo tego żałujesz… - uśmiechnął się cwaniacko.
- Jesteś okropny – warknęła.
- Jak dobrze, że nie tylko ty żałujesz.
            Popchnął ją delikatnie na ścianę i pocałował. Najpierw normalnie, a następnie namiętnie. Hermiona objęła go ramionami za szyję, a on ją w pasie. Czuła się wspaniale. Nie liczyło się nic. Chrzaniła ludzi dookoła, swoją reputację i to, że nienawidziła chłopaka, który ją całował. To on wyzwolił w niej te emocje i fantazje i nie mogła się powstrzymać, aby z nich nie skorzystać. Był wspaniały w tym, co robił. Pocałował ją ostatni raz i odsunął lekko.
- To będzie nasza tajemnica, tak? – spytała.
- Tak, Granger. – pocałował ją ponownie. – Nie chcę się z nikim tobą dzielić.
Uśmiechnęła się. Jej ukrywana część duszy nie ujrzy światła dziennego, ponieważ właśnie miała przed sobą powiernika swych mrocznych sekretów.

~~~~~~~~~~~~~~
Zapewne spotkam się dzisiaj z różnymi komentarzami, że za szybko do tego doszło, że nie są to kanoniczne postaci, ale właśnie spełniłam to, co od dawna chciałam zrobić. Zawsze to Hermiona zmieniała u mnie Dracona na lepsze. Tutaj i on będzie ją zmieniać. Nie martwcie się, Hermiona nie będzie zła xd Ostatnio po prostu dużo myślałam o tym, że każdy z nas ma swoją bardziej mroczną stronę z różnymi myślami i to samo chciałam zrobić z Hermioną. W końcu nikt nie jest idealny ;)
Jestem otwarta na każdy komentarz, ponieważ jestem ciekawa, co na ten temat sądzicie.
Sheireen ♥