Chyba nie ma piękniejszego słowa od "wakacje"! W końcu się zaczęły i jestem w wyśmienitym nastroju. Moje świadectwo też wygląda należycie i mam nadzieję, że i wy jesteście zadowoleni ze swoich wyników (nawet jeśli jesteście na studiach i macie ostatnie zaliczenia itp :D)
Nie przeciągając dłużej - życzę miłego czytania i proszę o szczery komentarz :)
Sheireen ♥
Hermiona czekała pod klasą zaklęć na lekcje. Oparła się o parapet okna z widokiem na szkolne boisko do quidditcha, gdzie Ginny właśnie wskoczyła na miotłę z resztą swojej klasy, która trenowała do kolejnego meczu. Czytała książkę, by zapoznać się bliżej z lekcja, którą właśnie będą przerabiać. Zawsze wtedy łatwiej jej było przyswajać materiał.
Pod klasę podszedł właśnie Malfoy
ze swoją nieodłączną paczką, w której brakowało Zabiniego.
Niespecjalnie za nim tęskniła, szczerze mówiąc nawet była
wdzięczna, że nie musiała dłużej patrzeć na jego parszywą
twarz. Zerknęła ponad książką na wysokiego blondyna, który jak
zwykle wyglądał bezbłędnie i przeklęła się w myślach, kiedy
napotkała jego wzrok. Automatycznie się speszyła i schowała całą
twarz za podręcznikiem od zaklęć. Nagle usłyszała znajome głosy
po swojej prawej stronie.
- Cześć Hermiono! - zawołał Harry, cały czerwony, bowiem biegł z błoni razem z Ronem prosto na trzecie piętro do klasy zaklęć.
- O, cześć, Harry – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, starając się ignorować magnetyzujące spojrzenie pewnego blondyna. - Witaj Ron. - mruknęła niepewnie pod nosem, ale ku jej zaskoczeniu rudzielec podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- Chciałem przeprosić za ostatnie słowa... - wydusił z trudem. Minę miał speszoną, ale wydawał się być pewien swoich zamiarów. Hermiona ze zdumieniem odłożyła książkę na parapet i zamiast podać Ronowi rękę, po prostu się do niego przytuliła z uśmiechem.
- Och, Ron! - odsunęła się od niego. - To oczywiste, że ci wybaczam i sama też chciałam przeprosić za to, co w ogóle zrobiłam. Gdybym wcześniej pomyślała, to nie doszłoby do takiej sytuacji.
- Czyli już wszystko okej? - wolał się upewnić Harry.
- Nie dostanę znowu w twarz? - zażartował Ron, a Hermiona roześmiała się.
- Cześć Hermiono! - zawołał Harry, cały czerwony, bowiem biegł z błoni razem z Ronem prosto na trzecie piętro do klasy zaklęć.
- O, cześć, Harry – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, starając się ignorować magnetyzujące spojrzenie pewnego blondyna. - Witaj Ron. - mruknęła niepewnie pod nosem, ale ku jej zaskoczeniu rudzielec podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- Chciałem przeprosić za ostatnie słowa... - wydusił z trudem. Minę miał speszoną, ale wydawał się być pewien swoich zamiarów. Hermiona ze zdumieniem odłożyła książkę na parapet i zamiast podać Ronowi rękę, po prostu się do niego przytuliła z uśmiechem.
- Och, Ron! - odsunęła się od niego. - To oczywiste, że ci wybaczam i sama też chciałam przeprosić za to, co w ogóle zrobiłam. Gdybym wcześniej pomyślała, to nie doszłoby do takiej sytuacji.
- Czyli już wszystko okej? - wolał się upewnić Harry.
- Nie dostanę znowu w twarz? - zażartował Ron, a Hermiona roześmiała się.
- Jak najbardziej.
- A co z tobą i... no wiesz... - Ron zaczerwienił się soczyście. Hermiona zmarszczyła brwi, ale po chwili zrozumiała. Nie spojrzała na Malfoy'a, aby nie domyślił się, że o nim rozmawiają.
- A co z tobą i... no wiesz... - Ron zaczerwienił się soczyście. Hermiona zmarszczyła brwi, ale po chwili zrozumiała. Nie spojrzała na Malfoy'a, aby nie domyślił się, że o nim rozmawiają.
- To nic takiego. Było, minęło.
Harry i Ron najwyraźniej byli zaskoczeni, ale przecież nie zamierzali tego kwestionować. Takie słowa zdecydowanie bardziej im się podobały niż potwierdzenie przez ich przyjaciółkę dalszej znajomości z wrogiem.
Zabrzmiały dzwony, a drzwi do sali otworzyły się. Cała klasa wpakowała się do środka w doskonałym humorach po minionych świętach. Wciąż rozmawiali o spędzonym czasie z rodzina i prezentach, jakie dostali.
Hermiona usiadła w ławce tuż przed Harrym i Ronem, a obok niej miejsce zajęła Catherine. Niespecjalnie jej to przeszkadzało, chociaż dziewczyna ostatnio częściej rozmawiała z Pansy Parkinson, Millicentą Bulstrode, Astorią Greengrass i innymi dziewczynami z paczki.
- Hej, Miona! - czarnowłosa pocałowała ją w policzek na powitanie i usiadła obok. Hermiona była zaskoczona, ponieważ nie przywykła do takiego typu powitań.
- Cześć, Cath, jak święta?
- W Hiszpanii? Słonecznie – uśmiechnęła się i wskazała na swoją opaleniznę, której zazdrościła jej co druga dziewczyna na tej uczelni. Angielki z natury były blade i opalały się na czerwono. - A twoje?
- Nie najgorzej... - mruknęła pod nosem, przeczesując swoją torbę w poszukiwaniu książki od zaklęć. Szybko jednak przypomniała sobie, że zostawiła ją na parapecie, więc korzystając panującego w klasie gwaru i nierozgarnięcia profesora, wstała od ławki i ruszyła w stronę wyjścia, kiedy usłyszała doskonale znany głos.
Harry i Ron najwyraźniej byli zaskoczeni, ale przecież nie zamierzali tego kwestionować. Takie słowa zdecydowanie bardziej im się podobały niż potwierdzenie przez ich przyjaciółkę dalszej znajomości z wrogiem.
Zabrzmiały dzwony, a drzwi do sali otworzyły się. Cała klasa wpakowała się do środka w doskonałym humorach po minionych świętach. Wciąż rozmawiali o spędzonym czasie z rodzina i prezentach, jakie dostali.
Hermiona usiadła w ławce tuż przed Harrym i Ronem, a obok niej miejsce zajęła Catherine. Niespecjalnie jej to przeszkadzało, chociaż dziewczyna ostatnio częściej rozmawiała z Pansy Parkinson, Millicentą Bulstrode, Astorią Greengrass i innymi dziewczynami z paczki.
- Hej, Miona! - czarnowłosa pocałowała ją w policzek na powitanie i usiadła obok. Hermiona była zaskoczona, ponieważ nie przywykła do takiego typu powitań.
- Cześć, Cath, jak święta?
- W Hiszpanii? Słonecznie – uśmiechnęła się i wskazała na swoją opaleniznę, której zazdrościła jej co druga dziewczyna na tej uczelni. Angielki z natury były blade i opalały się na czerwono. - A twoje?
- Nie najgorzej... - mruknęła pod nosem, przeczesując swoją torbę w poszukiwaniu książki od zaklęć. Szybko jednak przypomniała sobie, że zostawiła ją na parapecie, więc korzystając panującego w klasie gwaru i nierozgarnięcia profesora, wstała od ławki i ruszyła w stronę wyjścia, kiedy usłyszała doskonale znany głos.
- Szukasz czegoś, Granger? -
popatrzyła w jego stronę. Siedział nonszalancko na krześle i
obracał od niechcenia w dłoniach podręcznik od zaklęć. Doskonale
wiedziała, że nie należy on do niego, bowiem kolejny egzemplarz
leżał tuż przed nim. Cholera...
- Owszem – odparła i mimo wielkiej niechęci podeszła do niego i wyciągnęła rękę w geście oczekiwania. Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Mogę ci w czymś pomóc? - uśmiechnął się wrednie, a Hermiona wiedziała już, że musiała nieźle mu zajść za skórę. Znowu. Zdecydowanie nie będzie mieć teraz łatwo w życiu, jeśli Malfoy postanowił się na nią uwziąć.
- Trzymasz mój podręcznik... - odparła cicho, wskazując na książkę.
- Znalazłem go na parapecie.
- Oddaj go.
- Znalezione niekradzione – puścił jej oczko, a Hermiona westchnęła z goryczą. Nie minęły nawet dwa dni od ich ostatniej rozmowy, a on już jej działał na nerwy.
- Nie zachowuj się jak dziecko – ofuknęła go. Uśmiechnął się, a z jego postawy aż buchała pewność siebie.
- Chcę coś w zamian.
Obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.
- Pieprz się. - warknęła i odwróciła się do niego tyłem, aby pójść do swojej ławki.
- Chętnie, możesz dzisiaj wpaść do mnie do pokoju. - odpyskował i dostrzegł, jak Gryfonka zaciska ze złością pięści i siada przy Catherine Roiiaz.
Wiedział, że zachował się jak cham i prostak, że takie zachowanie do niego nie pasowało, ale nie mógł sobie darować tego, że odeszła od niego tak świetna dziewczyna. Granger – ta wiecznie zarozumiała kujonka, której tak nie znosił – dała mu kosza. Tak po prostu, jak żadna inna. Był Malfoyem i nie był przyzwyczajony do porażek i odmówień. A tymczasem to ona się od niego odwróciła.
Zachował się wrednie, wiedział to. Ale czego ona oczekiwała? Że będzie jej kupować kwiaty i czekoladki, szeptać słodkie słówka i na każdym kroku mówić, że ją kocha? Przecież to było tak słodkie, że robiło mu się niedobrze. Nigdy, ale to nigdy... To nie leżało w jego draconowatej naturze!
- Owszem – odparła i mimo wielkiej niechęci podeszła do niego i wyciągnęła rękę w geście oczekiwania. Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Mogę ci w czymś pomóc? - uśmiechnął się wrednie, a Hermiona wiedziała już, że musiała nieźle mu zajść za skórę. Znowu. Zdecydowanie nie będzie mieć teraz łatwo w życiu, jeśli Malfoy postanowił się na nią uwziąć.
- Trzymasz mój podręcznik... - odparła cicho, wskazując na książkę.
- Znalazłem go na parapecie.
- Oddaj go.
- Znalezione niekradzione – puścił jej oczko, a Hermiona westchnęła z goryczą. Nie minęły nawet dwa dni od ich ostatniej rozmowy, a on już jej działał na nerwy.
- Nie zachowuj się jak dziecko – ofuknęła go. Uśmiechnął się, a z jego postawy aż buchała pewność siebie.
- Chcę coś w zamian.
Obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.
- Pieprz się. - warknęła i odwróciła się do niego tyłem, aby pójść do swojej ławki.
- Chętnie, możesz dzisiaj wpaść do mnie do pokoju. - odpyskował i dostrzegł, jak Gryfonka zaciska ze złością pięści i siada przy Catherine Roiiaz.
Wiedział, że zachował się jak cham i prostak, że takie zachowanie do niego nie pasowało, ale nie mógł sobie darować tego, że odeszła od niego tak świetna dziewczyna. Granger – ta wiecznie zarozumiała kujonka, której tak nie znosił – dała mu kosza. Tak po prostu, jak żadna inna. Był Malfoyem i nie był przyzwyczajony do porażek i odmówień. A tymczasem to ona się od niego odwróciła.
Zachował się wrednie, wiedział to. Ale czego ona oczekiwała? Że będzie jej kupować kwiaty i czekoladki, szeptać słodkie słówka i na każdym kroku mówić, że ją kocha? Przecież to było tak słodkie, że robiło mu się niedobrze. Nigdy, ale to nigdy... To nie leżało w jego draconowatej naturze!
Poza tym on jej nie kochał, po
prostu... lubił ją. Bardzo. Uwielbiał obserwować jej kuszące
ruchy, to jak odgarnia włosy, czytając książkę. Kiedy odrabiała
prace i pisała eseje często marszczyła brwi i drapała się po
nosie piórem, mocno o czymś myśląc. Kiedy się uśmiechała,
błyszczały jej oczy. Poza tym była błyskotliwa i rozmowa z nią
nie należała do nudnych. Cholera, lubił się z nią przekomarzać.
A teraz, kiedy była wściekła... wyglądała tak seksownie.
A jego odzywki zaliczały się do
poziomu głupich nastolatków, którym brakuje mózgu – brawo,
popisałeś się, Draco.
Nie miał jednak zamiaru padać jej do stóp. Ona nie chciała mieć z nim nic wspólnego – jej wybór i strata. Jednak czemu miałby jej to odpuścić? Niech wie, jak kończy się zabawa z jego uczuciami.
Przez całą lekcję jednak nie mógł skupić się na niczym innym niż na Granger. Obserwował jej zwinne ruchy nadgarstkiem, kiedy po raz trzeci udało jej się rzucić zaklęcie mrożące. Tymczasem on dostał reprymendę od profesora za całkowity brak zaangażowania, przez co zauważył mściwy uśmiech dziewczyny.
Nie miał jednak zamiaru padać jej do stóp. Ona nie chciała mieć z nim nic wspólnego – jej wybór i strata. Jednak czemu miałby jej to odpuścić? Niech wie, jak kończy się zabawa z jego uczuciami.
Przez całą lekcję jednak nie mógł skupić się na niczym innym niż na Granger. Obserwował jej zwinne ruchy nadgarstkiem, kiedy po raz trzeci udało jej się rzucić zaklęcie mrożące. Tymczasem on dostał reprymendę od profesora za całkowity brak zaangażowania, przez co zauważył mściwy uśmiech dziewczyny.
Jest ci do śmiechu, Granger?
Zobaczymy, kto się będzie śmiać ostatni! - pomyślał, jednak
do końca lekcji nie mógł się skupić na niczym innym niż na
niej. Naprawdę mocno zaszła mu za skórę...
~~*~~
Hermiona siedziała na obiedzie,
dyskutując z Ginny na wiele tematów – od ostatniego artykułu w
Proroku Codziennym, aż do tak błahej rzeczy jak kolor pomadki
rudowłosej. Naprawdę, odkąd Ginny zwracała większą uwagę na
swój wygląd, coraz bardziej męczyła tym Hermionę, która
zaczynała czuć się nieatrakcyjnie i bardziej przykładała się do
dbania o siebie. Pozwoliła sobie nawet wyregulować brwi, co nigdy
wcześniej nie przyszło jej do głowy. Chyba naprawdę jej
odbijało... Ale z drugiej strony... Była kobietą, a każda kobieta
lubiła czuć się atrakcyjnie i dobrze w swojej skórze.
Skończyła właśnie pić herbatę i wyszła z jadalni, aby pójść do dormitorium i przygotować się oraz pouczyć do jutrzejszych zajęć. Miała do napisania ogromny esej na temat zaklęcia zamrażającego i jego zastosowań. Niestety – nie odzyskała swojej książki od zaklęć, pomimo dwóch prób jej odzyskania. Uznała, że nie będzie się płaszczyć przed Malfoyem, więc po prostu pożyczyła podręcznik od Harry'ego, w którym niestety zamiast notatek widniały jakieś bazgroły, co trochę ją irytowało. Większość z nich i tak już starła z małą pomocą różdżki.
Skończyła właśnie pić herbatę i wyszła z jadalni, aby pójść do dormitorium i przygotować się oraz pouczyć do jutrzejszych zajęć. Miała do napisania ogromny esej na temat zaklęcia zamrażającego i jego zastosowań. Niestety – nie odzyskała swojej książki od zaklęć, pomimo dwóch prób jej odzyskania. Uznała, że nie będzie się płaszczyć przed Malfoyem, więc po prostu pożyczyła podręcznik od Harry'ego, w którym niestety zamiast notatek widniały jakieś bazgroły, co trochę ją irytowało. Większość z nich i tak już starła z małą pomocą różdżki.
Kiedy szła przez wciąż świątecznie
ozdobione korytarze Isellnar, dostrzegła idącego naprzeciw niej
Teodora. Ech, jeszcze jego jej brakowało! Nie zamieniła z nim ani
słowa od tygodnia, odkąd wrócili do szkoły. Coraz częściej
przesiadywał z Padmą Patil, a ona odczuwała przez to pewien
dyskomfort, inaczej zwany zazdrością... Nie, nie chodziło o to, że
coś czuła do Teodora, tylko... był jej przyjacielem i cieszyła
się, że jest szczęśliwy, ale z drugiej strony... Kiedyś spędzali
ze sobą cały czas razem, a teraz na jej miejsce weszła inna
dziewczyna. Ciekawe, czy Teodor czuł to samo, kiedy spotykała się
z Malfoyem?
Kiedy się mijali, skinęła lekko
głową, co najwidoczniej sprawiło, że czarnowłosy stracił
cierpliwość.
- Hermiono! - zawołał za nią, a ona odwróciła się w jego stronę. - Dość tego milczenia.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że nie rozmawiamy, o tym, że zawaliłem i przepraszam, oraz o tym, że się za tobą stęskniłem, mądralo! - odpowiedział za jednym tchem, co prawiło, że Hermiona stanęła jak słup soli, nie wiedząc, co ma zrobić.
- Cóż... - odparła i założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie powiem, że byłam obojętna na brak kontaktu między nami, bo mimo wszystko też się stęskniłam, ale...
- Tak, wiem, przepraszam, zachowałem się jak kretyn tym brakiem wiadomości. - odpowiedział stanowczo Nott, patrząc na Hermionę, która biła się z myślami. Ale czy miała zamiar się nadal obrażać za całkowity brak listów z jego strony? Przecież każdy miał własne życie, a to był pierwszy raz, kiedy Teodor ją zawiódł. A przecież odkąd się do siebie zbliżyli zawsze był świetnym przyjacielem.
- Hermiono! - zawołał za nią, a ona odwróciła się w jego stronę. - Dość tego milczenia.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że nie rozmawiamy, o tym, że zawaliłem i przepraszam, oraz o tym, że się za tobą stęskniłem, mądralo! - odpowiedział za jednym tchem, co prawiło, że Hermiona stanęła jak słup soli, nie wiedząc, co ma zrobić.
- Cóż... - odparła i założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie powiem, że byłam obojętna na brak kontaktu między nami, bo mimo wszystko też się stęskniłam, ale...
- Tak, wiem, przepraszam, zachowałem się jak kretyn tym brakiem wiadomości. - odpowiedział stanowczo Nott, patrząc na Hermionę, która biła się z myślami. Ale czy miała zamiar się nadal obrażać za całkowity brak listów z jego strony? Przecież każdy miał własne życie, a to był pierwszy raz, kiedy Teodor ją zawiódł. A przecież odkąd się do siebie zbliżyli zawsze był świetnym przyjacielem.
- I...? Jak będzie? - patrzył na nią
wyczekująco, a Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- Och, zamknij się i chodź tutaj –
zarzuciła mu się na szyję i mocno przytuliła. Cholera,
dziewczyna, z którą będzie Teodor zostanie prawdziwą szczęściarą.
Co prawda i ona miała szczęście być z nim przez jakiś czas, ale
nie tego szukała. Teodor na zawsze pozostanie dla niej tylko
przyjacielem.
Kiedy w końcu wypuścił ją ze
swoich ramion, od razu zadał pytanie, które już kotłowało się w
jej głowie.
- To jak? Idziemy się przejść? Mamy
sobie dużo do opowiadania.
Oczywiście, że się zgodziła. Przy
Teodorze potrafiła zapomnieć przez chwilę nawet o tym irytującym
blondynie, który nawiedzał jej myśli i sny. Przez którego wciąż
odczuwała smutek, i o którym nie potrafiła zapomnieć choćby na
godzinę.
Pansy Parkinson z nudą obserwowała
jak Millicenta Bulstrode chodzi podminowana po jej pokoju, gdzie
siedziała razem z Astorią i Dafne Greengrass. Siedziała właśnie
z dziewczynami, pijąc wino i plotkując, kiedy do dormitorium wpadła
ten wściekły babochłop. Jak lubiła większość dziewczyn ze
Slytherinu, tak do Millicenty za nic nie mogła się przekonać.
- Wredna, szlamowata wywłoka! -
powitała ich na wejściu i wszystkie od razu wiedziały, o kogo jej
chodzi. Tylko jedną dziewczynę nazywały przeważnie „szlamą”.
A właściwie Astoria i Millicenta uwielbiały to przezwisko. Dla
niej była to po prostu Granger.
- Co się stało, Milli? - spytała
zatroskana Astoria, a jej perfekcyjna twarz wyraziła zdumienie.
- Przytulała się do Teodora! Rozumiecie?! Mojego Teodora!
- O ile mi wiadomo nigdy ze sobą nie byliście ani nie jesteście – odpowiedziała Pansy, chcąc lekko dopiec koleżance. Millicenta popatrzyła na nią niezwykle ugodzona.
- Och, Milli, to okropne! Ta szlama zdecydowanie za bardzo kręci się obok facetów z naszego domu.
- Dlaczego on w ogóle chce z nią rozmawiać, a ze mną nie? - zawyła z rozpaczy.
- Hmm, może dlatego, że Granger jest inteligentna? - podkreśliła uszczypliwie Dafne, patrząc z satysfakcją na swoje długie paznokcie, które hodowała od jakichś dwóch tygodni.
- I co z tego?!
- Jest miła – odpowiedziała Pansy. Wszystkie trzy pary oczy zwróciły się w jej stronę, więc sprostowała. - Oczywiście, że jej nie lubię, ale dużo osób ją lubi. Pomaga w nauce, ma dużo znajomych.
- No dobrze, za to Nott zdecydowanie do najmilszych osób nie należy – zauważyła Dafne.
- Właśnie! On się trzyma na dystans i jest oschły dla każdego, dlaczego więc przytula tę wywłokę?! - piekliła się Bulstrode, chodząc dookoła pokoju.
- Mogłabyś już mu dać spokój, Milli – zaproponowała Astoria, popijając wino z kieliszka. Była dziewczyna z Domu Węża zgromiła ją wzrokiem.
- Przytulała się do Teodora! Rozumiecie?! Mojego Teodora!
- O ile mi wiadomo nigdy ze sobą nie byliście ani nie jesteście – odpowiedziała Pansy, chcąc lekko dopiec koleżance. Millicenta popatrzyła na nią niezwykle ugodzona.
- Och, Milli, to okropne! Ta szlama zdecydowanie za bardzo kręci się obok facetów z naszego domu.
- Dlaczego on w ogóle chce z nią rozmawiać, a ze mną nie? - zawyła z rozpaczy.
- Hmm, może dlatego, że Granger jest inteligentna? - podkreśliła uszczypliwie Dafne, patrząc z satysfakcją na swoje długie paznokcie, które hodowała od jakichś dwóch tygodni.
- I co z tego?!
- Jest miła – odpowiedziała Pansy. Wszystkie trzy pary oczy zwróciły się w jej stronę, więc sprostowała. - Oczywiście, że jej nie lubię, ale dużo osób ją lubi. Pomaga w nauce, ma dużo znajomych.
- No dobrze, za to Nott zdecydowanie do najmilszych osób nie należy – zauważyła Dafne.
- Właśnie! On się trzyma na dystans i jest oschły dla każdego, dlaczego więc przytula tę wywłokę?! - piekliła się Bulstrode, chodząc dookoła pokoju.
- Mogłabyś już mu dać spokój, Milli – zaproponowała Astoria, popijając wino z kieliszka. Była dziewczyna z Domu Węża zgromiła ją wzrokiem.
- A czy ty byś sobie darowała
Malfoya?! - zaatakowała. Młodsza Greengrass poczerwieniała z
zawstydzenia.
- Ja przynajmniej nie demoluję pokoju laskom, z którymi rozmawia.
- Granger zasłużyła. - podsumowała Bulstrode, tym samym chcąc podkreślić, że nie ma co na ten temat dyskutować. - Szlama... Jak ja jej nienawidzę.
Pansy słyszała je już tylko w połowie. Naprawdę, gdyby tylko nie obawiała się oberwania od Millicenty, od razu by ją wykpiła. Teodor byłby chyba ostatnią osobą, która pasowała do tej ogromnej, umięśnionej kobiety. Szczerze mówiąc nie dziwiła się ani trochę, że zaprzyjaźnił się z Granger – oboje byli Prefektami Naczelnymi w Hogwarcie, są inteligentni, dziwni i siedzą z nosem w książkach. Pasowali do siebie jak dwie krople wody.
A Millicencie nie współczuła. Ani trochę.
Jednak Astoria działała jej na nerwy tym swoim uczuciem do Dracona. To w końcu ona była zakochana w nim już od drugiej klasy Hogwartu! Co prawda odpuściła już go sobie, ponieważ nie była sadystką, ale każda dziewczyna, która okazywała zainteresowanie nim sprawiała, że czuła się zazdrosna.
- Niech no jeszcze raz zobaczę jak się do niego łasi, a uduszę ją! - warczała pod nosem Millicenta, wyobrażając sobie Hermionę Granger w takiej sytuacji.
- Ja przynajmniej nie demoluję pokoju laskom, z którymi rozmawia.
- Granger zasłużyła. - podsumowała Bulstrode, tym samym chcąc podkreślić, że nie ma co na ten temat dyskutować. - Szlama... Jak ja jej nienawidzę.
Pansy słyszała je już tylko w połowie. Naprawdę, gdyby tylko nie obawiała się oberwania od Millicenty, od razu by ją wykpiła. Teodor byłby chyba ostatnią osobą, która pasowała do tej ogromnej, umięśnionej kobiety. Szczerze mówiąc nie dziwiła się ani trochę, że zaprzyjaźnił się z Granger – oboje byli Prefektami Naczelnymi w Hogwarcie, są inteligentni, dziwni i siedzą z nosem w książkach. Pasowali do siebie jak dwie krople wody.
A Millicencie nie współczuła. Ani trochę.
Jednak Astoria działała jej na nerwy tym swoim uczuciem do Dracona. To w końcu ona była zakochana w nim już od drugiej klasy Hogwartu! Co prawda odpuściła już go sobie, ponieważ nie była sadystką, ale każda dziewczyna, która okazywała zainteresowanie nim sprawiała, że czuła się zazdrosna.
- Niech no jeszcze raz zobaczę jak się do niego łasi, a uduszę ją! - warczała pod nosem Millicenta, wyobrażając sobie Hermionę Granger w takiej sytuacji.
- Jesteście żałosne, dziewczyny –
parsknęła Dafne Greengrass. - Znajdźcie facetów, którzy zwracają
na was uwagę i nie śnijcie o gruszkach na wierzbie.
- I takich, którzy nie siedzą w Azkabanie – podkreśliła jadowicie Astoria, zdenerwowana komentarzem siostry.
- I takich, którzy nie siedzą w Azkabanie – podkreśliła jadowicie Astoria, zdenerwowana komentarzem siostry.
- O mnie się nie martwcie. Blaise jest
wspaniałym mężczyzną, a to, że siedzi nie ma najmniejszego
znaczenia. W końcu za parę miesięcy wyjdzie.
Rozmowa urwała się, ale nie na długo. Pansy dolała dziewczynom czerwonego wina i wszystkie wróciły do plotkowania, aby zapomnieć o przykrościach, jakie je spotkały.
Rozmowa urwała się, ale nie na długo. Pansy dolała dziewczynom czerwonego wina i wszystkie wróciły do plotkowania, aby zapomnieć o przykrościach, jakie je spotkały.
Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego
razem z Teodorem w doskonałych nastrojach. Już dawno tak doskonale
nie spędzili ze sobą czasu. Kiedy jednak znaleźli się w środku,
od razu Hermionie zszedł uśmiech z ust. Nie zapowiadało się
ciekawie, ponieważ właśnie szła w ich stronę niezbyt zadowolona
Padma Patil, patrząc podejrzliwie na parę przyjaciół.
- W końcu jesteś! - popatrzyła na
Notta z reprymendą. - Mieliśmy godzinę temu robić projekt z prawa
na kolejne zajęcia.
Czarnowłosy zrobił wielkie oczy.
- Kompletnie zapomniałem...
Padma prychnęła.
- Świetnie. Baw się dalej, a będziemy mogli się pożegnać z najlepszą oceną. - fuknęła niezadowolona.
Czarnowłosy zrobił wielkie oczy.
- Kompletnie zapomniałem...
Padma prychnęła.
- Świetnie. Baw się dalej, a będziemy mogli się pożegnać z najlepszą oceną. - fuknęła niezadowolona.
- Padmo, przepraszam, to moja wina. -
powiedziała Hermiona, aby załagodzić sytuację. Teodor zdążył
jej co nieco opowiedzieć o dziewczynie i wiedziała, że zależy mu
na dobrych relacjach z nią. Podobno pod tą całą zarozumiałą
postawą Krukonki kryła się zabawna i miła dziewczyna –
oczywiście jeśli nie chodziło akurat o dobrą ocenę z jakiegoś
przedmiotu.
- Ostatnio ja i Theo byliśmy pokłóceni, a dzisiaj się pogodziliśmy i mieliśmy sobie sporo do opowiedzenia.
- Wspaniale... - odpowiedziała dziewczyna, a Hermiona od razu rozpoznała ten ton. Patil najzwyczajniej w świecie była zazdrosna!
- Ale już ci go oddaję – odpowiedziała z uśmiechem. - Jeśli chcesz, mogę wam pomóc.
- Nie, dzięki – mruknęła czarnowłosa, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. - Theo, idź już do swojego dormitorium przyszykować wszystkie potrzebne nam książki – poprosiła go, a chłopak od razu się od nich odłączył. Padma została jeszcze, patrząc na Hermionę niezbyt przychylnie.
- Nie wiem, co jest między wami... - zaczęła, ale Hermiona automatycznie jej przerwała.
- Ja i Teodor jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej. - zapewniła ją.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Padmo... - kontynuowała Hermiona. - Theo jest świetnym facetem i zapewne to wiesz. Ale między nami nic nie ma poza przyjaźnią.
- Brak chemii? - spytała niepewnie Padma, bawiąc się swoim długim, grubym warkoczem.
- Dokładnie – uśmiechnęła się Hermiona.
- Jesteś w porządku dziewczyną, więc wierzę ci i mam nadzieję, że nie zrobisz żadnego świństwa, ponieważ... - zaczerwieniła się. - Chyba naprawdę wpadłam po uszy, jeśli o niego chodzi.
- To wspaniale, bo ty też nie jesteś mu obojętna.
- Naprawdę tak sądzisz? - w jej głosie dosłyszała się nutki ekscytacji.
- Pewnie. W końcu jestem jego przyjaciółką. - zapewniła ją Gryfonka.
- Tylko nic mu nie mów! - pogroziła jej palcem Krukonka, a Hermiona uśmiechnęła się.
- Ostatnio ja i Theo byliśmy pokłóceni, a dzisiaj się pogodziliśmy i mieliśmy sobie sporo do opowiedzenia.
- Wspaniale... - odpowiedziała dziewczyna, a Hermiona od razu rozpoznała ten ton. Patil najzwyczajniej w świecie była zazdrosna!
- Ale już ci go oddaję – odpowiedziała z uśmiechem. - Jeśli chcesz, mogę wam pomóc.
- Nie, dzięki – mruknęła czarnowłosa, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. - Theo, idź już do swojego dormitorium przyszykować wszystkie potrzebne nam książki – poprosiła go, a chłopak od razu się od nich odłączył. Padma została jeszcze, patrząc na Hermionę niezbyt przychylnie.
- Nie wiem, co jest między wami... - zaczęła, ale Hermiona automatycznie jej przerwała.
- Ja i Teodor jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej. - zapewniła ją.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Padmo... - kontynuowała Hermiona. - Theo jest świetnym facetem i zapewne to wiesz. Ale między nami nic nie ma poza przyjaźnią.
- Brak chemii? - spytała niepewnie Padma, bawiąc się swoim długim, grubym warkoczem.
- Dokładnie – uśmiechnęła się Hermiona.
- Jesteś w porządku dziewczyną, więc wierzę ci i mam nadzieję, że nie zrobisz żadnego świństwa, ponieważ... - zaczerwieniła się. - Chyba naprawdę wpadłam po uszy, jeśli o niego chodzi.
- To wspaniale, bo ty też nie jesteś mu obojętna.
- Naprawdę tak sądzisz? - w jej głosie dosłyszała się nutki ekscytacji.
- Pewnie. W końcu jestem jego przyjaciółką. - zapewniła ją Gryfonka.
- Tylko nic mu nie mów! - pogroziła jej palcem Krukonka, a Hermiona uśmiechnęła się.
- Nie powiem, słowo honoru.
Padma w końcu się uśmiechnęła. Szeroko i szczerze, co polepszyło Hermionie humor.
- Jako, że byłaś w Gryffindorze, to ci w to słowo honoru wierzę.
Padma w końcu się uśmiechnęła. Szeroko i szczerze, co polepszyło Hermionie humor.
- Jako, że byłaś w Gryffindorze, to ci w to słowo honoru wierzę.
I już jej nie było. Poleciała do
pokoju Teodora jakby stąpała po chmurach.
Hermiona uśmiechnęła się smutno.
Naprawdę chciałaby, aby jej życie uczuciowe wyglądało tak
pięknie i obiecująco. Podeszła do barku i nalała sobie do
szklanki Ognistej Whisky. Sama myśl o Malfoyu sprawiała, że była
wściekła i chciało jej się płakać jednocześnie. Dlaczego
musiał spodobać się jej taki facet, który się nie nadawał do
stałego związku?
Nagle usłyszała gwizdanie po swojej
prawej stronie.
- Granger z ognistą w szklance? Świat
staje na głowie! - serce zabiło jej mocniej na widok Malfoy'a,
który właśnie szedł ze swoim przyjacielem Terrencem Higgsem, aby
nalać sobie jakiegoś trunku do szklanek.
Dlaczego on zawsze musiał wyglądać
tak dobrze i pachnieć tak wspaniale? Perfumy, których używał
powinny zostać zakazane, ponieważ za bardzo działały na
dziewczyny. A może tylko na nią tak mocno?
Rękawy szarej marynarki miał
podwinięte, a szare spodnie idealnie na nim leżały. Bardzo lubiła,
kiedy faceci ubierali się z klasą. A on niestety należał do
jednych z nich.
Jej myśli przerwał jednak Terrence,
który podszedł do niej i stuknął się z nią szklanką.
- Co tak piękna kobieta robi sama przy
barku? - kokietował, a Hermiona uśmiechnęła się delikatnie. -
Jakieś zmartwienia?
- To nic takiego – powiedziała obojętnym głosem, nie patrząc za wszelką cenę w stronę blondyna, który nalewał do szklanki brandy z odrobiną lodu. Że też on miał zdrowie.
- To nic takiego – powiedziała obojętnym głosem, nie patrząc za wszelką cenę w stronę blondyna, który nalewał do szklanki brandy z odrobiną lodu. Że też on miał zdrowie.
- Nie musisz mówić, jeśli nie
chcesz! - zawołał radośnie przyjaciel Malfoy'a. - Po prostu wypij
ze mną za smutki, Hermiono!
Powiedziawszy to ponownie stuknął się
z nią szklanką i opróżnił ją do sucha. Hermiona w tym czasie
wypiła zaledwie dwa łyki.
- Co ty się nią przejmujesz, Terry,
chodźmy do naszej paczki. - usłyszała chłodny głos blondyna.
- Nie zostawię pięknej kobiety w
takim stanie, Draco – odparł Terrence i objął Hermionę w pasie,
a dziewczyna dostrzegła, jak palce Malfoy'a mocniej zaciskają się
na szklance. Uśmiechnęła się perfidnie w duchu. Czyżby temu
arystokracie nie podobało się, że jego najlepszy przyjaciel
obejmuje szlamę? Jakże jej przykro!
- Chętnie wypiję z tobą jeszcze parę szklanek, Higgs – zaproponowała.
- Chętnie wypiję z tobą jeszcze parę szklanek, Higgs – zaproponowała.
- Mów mi Terry – odpowiedział z
boskim uśmiechem. Hermiona naprawdę nie dziwiła się tym wszystkim
dziewczynom, które traciły dla niego rozum.
- Nie wygłupiaj się... - warknął z
naciskiem Malfoy, ale Terrence już go nie słuchał.
- Wiesz, skarbie, co jest najlepsze na zły humor? - spytał, gdy wypił kolejną szklankę.
- Wiesz, skarbie, co jest najlepsze na zły humor? - spytał, gdy wypił kolejną szklankę.
- Kolejna szklanka Whisky? - zgadywała
Hermiona, patrząc z uśmiechem na Terrence'a, jednocześnie widząc
jak wyprowadza z równowagi Malfoya. A to było piękne uczucie,
pełne satysfakcji.
- Dobry seks, Hermiono. - nachylił się
i pocałował ją w policzek z wyraźnym zadowoleniem.
W tej samej chwili Hermiona zakrztusiła się alkoholem, a obok nich ktoś odłożył szklankę na blat tak mocno, że roztrzaskała się na kawałeczki.
No i tyle miała po swojej satysfakcji.
Wysunęła się z objęcia Higgsa, a trauma po jego wyznaniu nadal jej nie opuszczała. Był chłopak śmiały, tego nie mogła mu zaprzeczyć.
- Czy ty właśnie zaproponowałeś to żelaznej dziewicy Granger? - próbował zakpić Malfoy tym swoim parszywym tonem, ale w jego głosie bardziej słyszała zdenerwowanie.
- Wypraszam sobie! - odwarknęła mu Hermiona, a ten spojrzał na nią ze zdziwieniem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co mógł po jej wypowiedzi wywnioskować.
Miała nadzieję, że plotki się nie rozniosą, chociaż znając podłość blondyna... Inaczej będzie skończona.
- Hermiona w takim razie jeszcze mnie na swojej drodze nie spotkała – zażartował Higgs i puścił jej oczko, a ona zaczerwieniła się ze wstydu.
- I NIE SPOTKA – podkreślił Malfoy i złapał Hermionę za łokieć, chcąc odciągnąć ją jak najdalej od swojego przyjaciela, który już szedł w stronę innych Ślizgonów, siedzących pod oknem na kanapach.
W tej samej chwili Hermiona zakrztusiła się alkoholem, a obok nich ktoś odłożył szklankę na blat tak mocno, że roztrzaskała się na kawałeczki.
No i tyle miała po swojej satysfakcji.
Wysunęła się z objęcia Higgsa, a trauma po jego wyznaniu nadal jej nie opuszczała. Był chłopak śmiały, tego nie mogła mu zaprzeczyć.
- Czy ty właśnie zaproponowałeś to żelaznej dziewicy Granger? - próbował zakpić Malfoy tym swoim parszywym tonem, ale w jego głosie bardziej słyszała zdenerwowanie.
- Wypraszam sobie! - odwarknęła mu Hermiona, a ten spojrzał na nią ze zdziwieniem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co mógł po jej wypowiedzi wywnioskować.
Miała nadzieję, że plotki się nie rozniosą, chociaż znając podłość blondyna... Inaczej będzie skończona.
- Hermiona w takim razie jeszcze mnie na swojej drodze nie spotkała – zażartował Higgs i puścił jej oczko, a ona zaczerwieniła się ze wstydu.
- I NIE SPOTKA – podkreślił Malfoy i złapał Hermionę za łokieć, chcąc odciągnąć ją jak najdalej od swojego przyjaciela, który już szedł w stronę innych Ślizgonów, siedzących pod oknem na kanapach.
Zaciągnął ją w odległy kąt
pokoju, nie zważając na jej protesty i wyrywanie się. Był zły.
Bardzo zły. Na Granger, za to, że wyglądała dziś tak ładnie, za
to, że piła, za to, że robiła mu na złość. I na Terrence'a,
który nie potrafił utrzymać tych swoich łap przy sobie, i że
ośmielił się dotykać Hermionę.
Hermionę?! Czy on właśnie tak
pomyślał?!
- Co ty do cholery wyprawiasz?! -
krzyknął zdenerwowany, wskazując na szklankę w jej dłoni.
Zrobiła niewinną minę.
- O to ci chodzi? - spytała i wypiła
łyk whisky, po czym uśmiechnęła się perfidnie. Chłopak wyrwał
jej szklankę z ręki i odstawił z hukiem na pobliskie biurko.
Spojrzała na niego jak na wariata.
- Nawet się do niego nie zbliżaj. - warknął Malfoy.
- A co, zazdrosny jesteś o przyjaciela? - dogryzła mu. Wiedziała, że igra z ogniem, ale podobało jej się to. Wyprowadzony z równowagi Malfoy był niezwykle ciekawym zjawiskiem.
- Nawet się do niego nie zbliżaj. - warknął Malfoy.
- A co, zazdrosny jesteś o przyjaciela? - dogryzła mu. Wiedziała, że igra z ogniem, ale podobało jej się to. Wyprowadzony z równowagi Malfoy był niezwykle ciekawym zjawiskiem.
- Nie. Po prostu trzymaj się od niego
z daleka!
- Dlaczego? Uważam, że jest niezły. - popatrzyła specjalnie w stronę Terrence'a. - A jego propozycja kusząca.
Przegięła. Doskonale o tym wiedziała, ale naprawdę miała to gdzieś. Warto było się na nim odegrać za te paskudne dni, w których płakała i przeklinała samą siebie, że w ogóle się do niego zbliżyła i dała wykorzystać.
- Słuchaj uważnie, Granger. - położył dłonie po jej obydwu stronach i przycisnął do ściany tak, że nie miała drogi ucieczki. - Osoby, które ze mną zadzierają, bardzo źle kończą – nachylił się nad nią, a ona popatrzyła na niego lekceważąco. Mimo to jej ciało było spięte, a myśli skupione tylko na tym, jak blisko niej jest i jak niewiele centymetrów dzieli ich usta.
- Proszę bardzo. Wyładuj swój gniew, jeśli chcesz. - popatrzyła mu prosto w oczy, które płonęły, pomimo ich zimnego, stalowego koloru.
Po chwili jednak odsunął się od niej, ale nadal nie spuszczał z jej twarzy chłodnego wzroku. Najwyraźniej zdał sobie sprawę z tego, jak wielką pokazał słabość, ujawniając przed nią swój gniew.
- Spróbuj się do niego zbliżyć...
- Nie mów mi, z kim mam się zadawać, a z kim nie – warknęła i wyminęła go. Nie chciała już dłużej na niego patrzeć. Za kogo on się uważał?!
- Dlaczego? Uważam, że jest niezły. - popatrzyła specjalnie w stronę Terrence'a. - A jego propozycja kusząca.
Przegięła. Doskonale o tym wiedziała, ale naprawdę miała to gdzieś. Warto było się na nim odegrać za te paskudne dni, w których płakała i przeklinała samą siebie, że w ogóle się do niego zbliżyła i dała wykorzystać.
- Słuchaj uważnie, Granger. - położył dłonie po jej obydwu stronach i przycisnął do ściany tak, że nie miała drogi ucieczki. - Osoby, które ze mną zadzierają, bardzo źle kończą – nachylił się nad nią, a ona popatrzyła na niego lekceważąco. Mimo to jej ciało było spięte, a myśli skupione tylko na tym, jak blisko niej jest i jak niewiele centymetrów dzieli ich usta.
- Proszę bardzo. Wyładuj swój gniew, jeśli chcesz. - popatrzyła mu prosto w oczy, które płonęły, pomimo ich zimnego, stalowego koloru.
Po chwili jednak odsunął się od niej, ale nadal nie spuszczał z jej twarzy chłodnego wzroku. Najwyraźniej zdał sobie sprawę z tego, jak wielką pokazał słabość, ujawniając przed nią swój gniew.
- Spróbuj się do niego zbliżyć...
- Nie mów mi, z kim mam się zadawać, a z kim nie – warknęła i wyminęła go. Nie chciała już dłużej na niego patrzeć. Za kogo on się uważał?!
- Granger! - krzyknął za nią, ale
nawet się nie odwróciła, zostawiając go samego ze swoim gniewem i
okropnym uczuciem palącej zazdrości.