sobota, 9 lipca 2016

Wakacyjny Eksperyment

           Hermiona siedziała na lekcji eliksirów, notując wszystko, co mówiła ich profesorka. Pogoda była niezwykle paskudna, ponieważ padał deszcz ze śniegiem, tworząc na dworze chłodną, brudną papkę. Na szczęście w sali od eliksirów było ciepło od unoszącej się w powietrzu pary, buchającej wesoło z kociołków. Eliksir, który przygotowywali potrzebował bowiem pół godziny do kolejnego etapu warzenia. Siedziała przy jednym stoliku z Harrym i Ronem, którzy mieli wyjątkowo wesoły humor, co nie zdarzało się na lekcji eliksirów.
           Jak się później okazało, śmiali się z pewnej audycji radiowej, w której Lockhart udzielał wywiadu, opowiadając o okolicznościach utraty pamięci – co z tego, że nic nie pamiętał. W końcu historię można ułożyć na nowo, prawda?
           Rozejrzała się po klasie. Cath bawiła się swoimi lokami i flirtowała z jakimiś dwoma chłopakami, z którymi była w parze. Jeden nazywał się Fabian, a drugi chyba Carl, o ile jej pamięć nie myliła. Tak czy inaczej zamieniła z nimi może z pięć zdań w ciągu całej nauki w Isellnar i nie bardzo wiedziała, co może sądzić o ich charakterze.
           Trzy dziewczyny z ich klasy – Bianca, Flora i Tatiana – patrzyły z obrzydzeniem na swój bulgoczący leniwie eliksir i od czasu do czasu coś do siebie mówiły. Kolejnych trzech chłopaków przeglądało pod ławką jakieś czasopismo, którego wolała nie komentować.
           Dalej siedział Malfoy z Higgsem i Puceyem – bardzo z czegoś zadowoleni. Prychnęła. Miała nadzieję, że eliksir jej i chłopaków będzie dużo lepszy.
           Kiedy nadszedł czas kolejnego etapu, od razu zakasała rękawy i wzięła się do pracy, co jakiś czas upominając chłopaków i dając im jakieś wskazówki. Po dziesięciu minutach pracy ich eliksir prezentował się doskonale. Unosił się nad nim fioletowy, ledwo widoczny dymek, a kolor był wściekle zielony. O to właśnie chodziło.
           Profesorka przeszła się po klasie i z zadowolenie – albo i nie! - przyglądała się ich kociołkom. Pokiwała z uznaniem głową nad ich wywarem, a Hermiona poczuła, że triumfuje. Chociaż oczekiwała, że dostrzeże skrzywioną minę nad kociołkiem Malfoy'a, ale i oni świętowali doskonałe ukończenie eliksiru... Cóż, mogła się tego spodziewać, w końcu blondyn potrafił nie tylko doskonale mieszać w kociołku, ale również w życiu innych, niewinnych ludzi...

           Przechadzała się po bibliotece w poszukiwaniu książek i ksiąg, które pomogłyby jej w pisaniu eseju na następny tydzień z transmutacji, która powoli wykańczała zwykle najlepszą z tego przedmiotu Hermionę. Poziom był coraz trudniejszy, a ona ledwo nadążała z opanowywaniem materiału.
           Biblioteka wyglądała jak zwykle pięknie, niezależnie od pory dnia. Witraże wpuszczały sporo światła do ogromnego wnętrza, a ogromne drzewa, które były oplatane przez schody, miały na sobie sztuczny, wyczarowany śnieg, a na ich gałęziach powieszono bombki, świecidełka i sztuczne sople.            Klimat był magiczny i przepiękny. Bibliotekarka przechodziła między półkami, pilnując, aby wszystkie książki zostały odłożone na miejsce oraz żeby żaden kurz nie opadł na cenne woluminy.
Nagle usłyszała czyjeś podenerwowane głosy, dochodzące z odległego kąta biblioteki. Znała je doskonale, ale co na Merlina te dwie osoby razem robiły w bibliotece?
Zakradła się między półki, aby być bliżej głosów.
- Naprawdę nie mam pojęcia, jak ona może się z tobą przyjaźnić, jesteś kompletnym kretynem.
- Za to ty masz tyle mózgu, co niedorozwinięty gumochłon.
- Odezwał się erudyta od siedmiu boleści...
Hermiona uznała, że nie wytrzyma dłużej. Wyszła zza regałów, tym samym sprawiając, że jednocześnie Ruda i Nott mieli miny niczym "gumochłony z niedorozwiniętym mózgiem".
- Mogę wiedzieć, co tutaj się wyprawia? - spytała Hermiona, podchodząc do ich stolika. Ginny nieudolnie starała się ukryć książki, które leżały przed nią i przed Nottem.
- Rozmawiamy – wymuszony uśmiech wkradł się na jej twarz, ale szybko zniknął, kiedy Hermiona spojrzała na nią z wyrzutem.
- Nie oszukujmy się, doskonale wiem, że się nie znosicie.
- Owszem, masz rację – odpowiedział Teodor, wiedząc, że nie ma co owijać w bawełnę. Ginny chyba również uznała, że tak będzie najlepiej. Hermiona przecież nie należała do osób, które można łatwo oszukać.
- Chodzi o ten list, który dostałam od Notta. A raczej o jego prośbę – odpowiedziała Ginny.
- Wiedziałem, że jej powiesz – parsknął chłopak, przewracając stronę w leżącej przed nim książce.
- Och, zamknij się, nie mogę już cię słuchać. - warknęła rudowłosa.
Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach, coraz mniej podobała jej się cała ta sytuacja.
- Uznałam, że Nott może mieć rację... - powiedziała ostrożnie Ginny, a chłopak uśmiechnął się z satysfakcją. - Przekonał mnie do tego twój atak na Rona, ciągła złość, która w tobie siedzi... oraz to, co mówiłaś o Malfoyu.
- Chodzi o to, że może siedzieć w tobie coś, co ciągle miesza ci w głowie – dodał od siebie Teodor. Hermiona patrzyła to na niego, to na nią, próbując się nie denerwować.
- Uważacie, że zwariowałam. - podsumowała. Nott i Weasley od razu zaczęli zaprzeczać, ale ona już wiedziała swoje. Jej najlepszy przyjaciel i przyjaciółka uznali, że ma nierówno pod sufitem. Nie ma jak bliscy.
- Hermiono, usiądź, to źle wszystko zabrzmiało – zaproponował Theo, a Hermiona przystawiła sobie krzesło do ich stolika. Nie może się przecież zdenerwować – w końcu o to im chodziło, że podobno coś z nią jest nie tak.
OWSZEM, OSTATNIO CHODZIŁA NABUZOWANA, ALE TO PRZEZ CHOLERNEGO, WREDNEGO FACETA! - krzyczało w jej środku.
           Ginny odchrząknęła, jakby chciała coś powiedzieć, ale jednak nie dała rady, dlatego popatrzyła wyczekująco na Notta. Ten najwyraźniej spodziewał się takiej sytuacji, dlatego bez ogródek zaczął.
- Przyjrzałem się ostatnio twojemu zachowaniu, Hermiono i pomyślałem, że może siedzi w tobie coś z czarnej magii.
Co on jej sugerował?
- Dużo na ten temat podczas wojny czytałem. Osoby, które miały z nią kontakt stają się jakby bardziej... szalone. - nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa. - Cała twoja złość się potęguje, sprawia, że nie panujesz nad tym, co robisz, twoje pomysły są coraz śmielsze... ciągnie cię do czegoś, co miało związek z czarną magią...
- Lub kogoś – wtrąciła niby od niechcenia Ginny. Hermiona chyba rozumiała, do czego oni zmierzają. I ani trochę jej się to nie podobało.
- Dlatego pytanie brzmi... czy kiedykolwiek rzucałaś jakieś zaklęcie związane z czarną magią? Coś, co...
- Wymknęło się spod kontroli? - dokończyła Hermiona z ciężkim sercem, a wzrok wbiła tępo w drewniany stolik, przy którym siedzieli.
- Powiedzmy... - odparł nieco niepewnie Nott, patrząc na przyjaciółkę z ciekawością. Ginny natomiast sprawiała wrażenie przestraszonej.
           Hermiona schowała twarz w dłoniach, jakby chciała schować się przed całym światem, ale po chwili się otrząsnęła. To byli jej przyjaciele, mogła przecież im powiedzieć.
- Ja... W wakacje czytałam co nieco na ten temat... - zaczęła niepewnie, ale kontynuowała, kiedy przyjaciele spojrzeli na nią wyczekująco. - Znalazłam takie zaklęcie, które miało sprawdzić słabość czarodzieja.
           Pamiętała to teraz tak dokładnie. Po wojnie czuła się słaba, załamana psychicznie. Depresja opanowała jej umysł i nawet Ron przez pewien czas nie był w stanie przemówić jej do rozumu. Czytała książki o czarnej magii, rozmyślając o tym, jak wiele zła uczyniły te zaklęcia. Jak wiele osób zeszło na złą drogę. I wtedy natrafiła na jedno z nich... Miało sprawdzić słabość czarodzieja do zła i wyrządzenia komuś krzywdy. Podobno poznanie siebie z tej strony sprawiało, że człowiek stawał się bardziej odporny na działanie i wpływ złych czarów.
           Próbowała więc, jednak nic nie wychodziło. Kiedy w końcu ze złości machnęła różdżką, zaklęcie wyleciało strumieniem z jej końca i zaczęło się odbijać rykoszetem po całym pokoju. Przerażona ponownie machnęła różdżką, aby "pochłonąć" ponownie zaklęcie do drewienka i prawie jej się udało. Tylko jedna iskra musnęła jej skórę. Była przerażona, ale po chwili stwierdziła, że nic się nie stało. Nie zauważyła żadnych zmian, wszystko było w porządku. Teraz jednak jak coraz bardziej nad tym myślała, trochę nabierało sensu to, co działo się w ostatnich miesiącach jej życia.
           Kiedy skończyła opowiadać o tym Ginny i Teodorowi, oboje milczeli jak zaklęci. Ginny – ponieważ nie potrafiła przetrawić tej informacji, Nott – bo gorączkowo nad czyś myślał.
- Ale to głupota – odpowiedziała z uśmiechem Hermiona. Cały czas jestem taka sama, czasami złość się we mnie potęguje, kiedy...
- Przebywasz obok Malfoya, Ginny, Harry'ego. - dokończył Nott.
- A co Ginny i Harry mają do tego?
- Akurat o nas chodzi najmniej – powiedziała rudowłosa. - Jakby nie patrzeć, ja zostałam opętana przez Voldemorta w drugiej klasie, a Harry był... był horkruksem. Oboje mieliśmy styczność z czarną magią, jednak została ona z sam wypleniona.
- No dobrze, a Malfoy?
- Cały czas ma Mroczny Znak. Czarna Magia tkwi w nim i jest bardzo mocno zakorzeniona. - dodał Nott, przewracając gorączkowo strony jakiejś księgi.
- Ale... - Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć. - To głupie...
- To ma sens – zaperzyła się Ginny. - Ciągnie cię do niego, do oboje macie w sobie to świństwo – bez obrazy – dodała z uśmiechem, a Hermiona wywróciła oczyma. - Uważam, że to jedyne dobre wytłumaczenie. No i ta potęgująca się w tobie złość! Musisz przyznać, że coś w tym jest! - zawołała, a Hermiona i Nott uciszyli ją wzrokiem – w końcu byli w bibliotece.
Brunetka poczuła, że rozbolała ją głowa. To, co mówili jej przyjaciele miało jakiś sens, ale przecież nie poleciała na Malfoya tylko i wyłącznie przez to... był przystojny, miał poczucie humoru, coś co ją pociągało.
           Chociaż to uczucie, kiedy po prostu mogłaby się na niego rzucić... Nigdy tak nie reagowała. Dla niego była w stanie zniszczyć swoją reputację, chrzanić wszystko dookoła. Tak się nie zachowywała rozsądna panna Granger!
- Co ja mam z tym zrobić? - spytała załamana Hermiona. Nie chciała mieć w sobie nic wspólnego z czarną magią.
- Spokojnie – powiedział Nott, łapiąc ją za rękę, a Ginny zmrużyła oczy. On jednak się nie przejął.
- Jak mam być spokojna? Malfoy i inni byli śmierciożercy nie pozbyli się tego znaku, chociaż jestem pewna, że wielu z nich chciało.
- Jak ci się wydaje, dlaczego nie zdjęli? Ponieważ sam Voldemort je rzucił. Zakorzenił w nich to tak mocno, że będą mieć znamię do końca życia. - odparł Theo. - U ciebie to będzie znacznie łatwiejsze, ponieważ – tutaj się uśmiechnął. - Nie obraź się, ale twoje umiejętności z czarnej magii są zapewne tak marne, że nie masz czego się obawiać.
           Musiała przyznać, że trochę ją tym uspokoił. Trochę. Teodor puścił jej rękę i wstał od stolika, aby pozbierać wszystkie książki i odłożyć je na swoje miejsce. Została sama z Ginny.
- Nie jesteś zła? - spytała przyjaciółka.
- Za to, że ukrywaliście coś przede mną? Byłam, ale teraz całkowicie mi przeszło, bo coś w tym dostrzegłam... - wstała od stolika, była załamana. Świadomość, że w tej czystej magii, która płynęła w jej żyłach znajduje się coś, co ją skaziło, odbierała jej dobre samopoczucie. Ale czy sama nie byłą sobie winna? Przecież zabawa z czarną magią nigdy nie przynosiła dobrych efektów, sama ostrzegała przed zaklęciem Sectumsempra Harry'ego. Jak mogła być tak głupia?
           Poczuła, jak mała istotka obejmuje ją i mocno przytula, dając tym samym dowód wsparcia. I była jej za to niezwykle wdzięczna. Teraz obydwie znały swoje sekrety – Ginny opowiedziała jej o Woodzie, a Hermiona przyznała się do tego incydentu z wakacji. Najwyraźniej sytuacja po wojnie sprawiła, że były innymi ludźmi, podejmowały dziwne decyzje, których teraz nigdy by nawet nie kwestionowały.
           Swoją drogą zrozumiała coś innego – Teodor nie był skażony czarną magią, a ją przyciągnęło do Malfoya tylko to, iż posiadał Mroczny Znak. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, co zdecydowało o jego atrakcyjności, jednak szybko odrzuciła od siebie tę myśl.
Nieprawda. To nie mogła być prawda. Miała nadzieję, że było w nim coś, co sprawiło, że była nim tak zauroczona. Jakaś cecha, która przyczyniła się do tego, że każdej nocy nie potrafiła myśleć o nikim innym, niż o Draconie Malfoyu.

~~*~~

           Weekend. Na nic tak bardzo nie czekała jak na kolejny, wspaniały weekend. Dzięki Merlinowi, że wytrzymała ten męczący tydzień. Była już prawie końcówka stycznia, mnóstwo czasu do wakacji i upragnionego wolnego czasu. Nigdy by się nie spodziewała, że będzie oczekiwać końca szkoły, ale ostatnie tygodnie nieźle dały jej w kość.
           Rzuciła się na łóżko i uśmiechnęła pod nosem. Tego właśnie potrzebowała. Spokój, cisza i...
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a ona przeklęła pod nosem i wstała z posłania, które przyciągało jak magnes.
           Podeszła do drzwi i je otworzyła, ale kiedy tylko dostrzegła, że stoi w nich Malfoy, automatycznie je zamknęła i ponownie rzuciła się na łóżko. Niech on sobie pójdzie i zniknie z jej życia.
Niestety, nie zapowiadało się na to. Usłyszała, jak drzwi same się otwierają i chłopak wchodzi do środka nieproszony. Byłaby wściekła, gdyby nie fakt, że po prostu nie miała siły się gniewać po takim ciężkim tygodniu.
- Twoje dobre maniery mnie zaskakują, Granger – zaczepił ją.
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie.
- Widzisz, jak do siebie pasujemy? - usłyszała rozbawienie w jego głosie. Nie skomentowała tego. - Przyszedłem oddać książkę.
- Nagle odezwało się w tobie dobre sumienie? - zakpiła Hermiona, podnosząc się z łóżka i patrząc na swoją ukochaną książkę do zaklęć.
- Miałem cichą nadzieję, że sama po nią przyjdziesz.
- Czego chcesz zamian?
- Niczego – wzruszył ramionami.
- Coś ci się polepszył humor – zakpiła. Nie mogła uwierzyć, że oddaje jej książkę bez żadnych kłótni czy szantaży.
- Będziesz dzisiaj na imprezie? - zagadnął ją.
- Nie. - odpowiedziała krótko.
- Mogłem się spodziewać.
- To po co się pytałeś? - fuknęła zirytowana, że marnuje jej czas, który przeznaczyła na wypoczynek.
- Nieważne.
- W takim razie wynocha stąd, bo mnie tylko irytujesz!
           Nie musiała powtarzać dwa razy. Malfoy wyszedł, a ona zmarszczyła brwi. A temu co się stało? Przynosi jej podręcznik, nie jest wredny, od razu wychodzi. Szczerze, nie miała zamiaru iść na imprezę, ale zasiał w niej ziarenko ciekawości. Czemu chciał się upewnić, czy przyjdzie?
Nie zastanawiając się dłużej spojrzała na zegarek. Miała jeszcze trzy godziny do wieczora, a tymczasem mogła sobie zrobić krótką, godzinną drzemkę. Ewentualnie dwie. Tak, tego najbardziej teraz potrzebowała.

           Klasycznie, ale seksownie. Normalnie, ale z nutką drapieżności – tak by ją podsumowała Ginny, która siedziała aktualnie w łazience, myjąc włosy. Hermiona ponownie przyjrzała się w lustrze. Nałożyła na siebie czarną sukienkę. Niby zwykłą, mocno przylegającą do ciała, długość przed kolana, rękawy do łokci, ale wiedziała, że coś w niej było. Sam fakt, jak ładnie podkreślała figurę jej wystarczał.
           Chyba zupełnie zgłupiała, skoro tak zaczęła się stroić. Rozpuściła włosy i pozwoliła im swobodnie opaść na ramiona. Nałożyła delikatne, srebrne kolczyki i smagnęła usta błyszczykiem. Oczy lekko podkreślone, ale nie za mocno, aby nie było, że stroi się jak na jakąś randkę. A tymczasem czuła, że musi dobrze wyglądać. Chociażby po to, aby zdenerwować Malfoya.
Owszem, to głupie, ale naprawdę chciała dobrze przy nim wyglądać. Skoro tak bardzo się nią zachwycał, że zapomniał o charakterze, to niech sobie poogląda te widoki, ale z daleka!
- Jesteś niemądra, Hermiono – skarciła się w myślach. - On może mieć wszystkie i na pewno tak bardzo nie interesuje go twoja osoba.
           Mimo wszystko nic jej nie szkodziło dobrze wyglądać. W wysoko uniesioną głową wyszła z dormitorium i wkroczyła do głównego Salonu, gdzie od razu znalazła Harry'ego w towarzystwie (co za zaskoczenie!) Rona. Ten jednak bardziej zdawał się być zainteresowany towarzystwem jakiejś uroczej blondynki, która podeszła do niego z piwem kremowym, niżeli powitaniem Hermiony. I wcale mu się nie dziwiła – w końcu była mowa o Ronie.
           Porozmawiała chwilę z Harrym i ku swojemu zaskoczeniu dostrzegła Teodora w towarzystwie Padmy Patil. Wyglądała prześlicznie w granatowej sukience i rozpuszczonych włosach. Mocno o czymś dyskutowała z Nottem, ale po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Odwróciła wzrok, ponieważ na ten widok przyprawiał ją o smutek i radość jednocześnie. Dziwna mieszanka wybuchowa.

           Niecałą godzinę później dołączyła do nich Ginny, która gdy tylko zobaczyła Hermionę uśmiechnęła się szeroko.
- Wiedziałam, że gdy chcesz, to potrafisz wyskoczyć z tych szerokich worków i wyglądać doskonale. - puściła jej oczko i wyciągnęła Harry'ego na parkiet, za wszelką cenę starając się nauczyć go tańczyć, ponieważ Potter na parkiecie miał dwie lewe nogi.
           Poczuła lekką irytację, gdy została sama. Ron flirtował z tą samą blondynką, która uśmiechała się do niego szeroko. Harry i Ginny byli zajęci sobą, Nottowi też nie chciała przeszkadzać, zwłaszcza teraz, kiedy miał przy sobie tak śliczną dziewczynę.
Ta impreza nie była dla niej. Miała właśnie wstać, kiedy spotkało ją coś gorszego od samotności. Terrence Higgs właśnie podszedł do niej z dwoma kufami wypełnionymi piwem kremowym.
- Czyżby panna Granger znów nie miała humoru? - spytał z zawadiackim uśmiechem. - Polecam się na przyszłość – mrugnął do Hermiony, która od razu przypomniała sobie ostatnie słowa Terrence'a o tym, co najbardziej poprawia humor. Na jej policzki wpłynęły rumieńce zażenowania, co Higgs błędnie odczytał jako słodkie zawstydzenie.
           Dosiadł się do niej, a Hermiona nie protestowała. Napije się z nim tego piwa kremowego, co jej szkodziło? I tak nie miała z kim siedzieć, a skoro już się tak przyszykowała, to posiedzi przynajmniej godzinkę, nie dłużej.
Terry był miłym facetem, ale zdecydowanie nie mogła się przy nim odstresować. Rozmowa jakoś się ciągnęła, ale ona wciąż była skupiona na tym, co on wyprawiał. Czasami niby przypadkiem łapał jej dłoń, bawił się jej włosami. Okej, tolerowała to, w końcu nie zrobił żadnego przestępstwa.
- Miona, mogę tak do ciebie mówić, prawda? - spytał. Kiwnęła głową, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. - Śliczna z ciebie dziewczyna.
- Dziękuję – powiedziała po raz kolejny. Nie wiedziała, co ma odpowiadać na ciągle komplementy z jego strony. Rany, to stawało się męczące. Coraz mniej rozumiała niektóre z dziewczyn, które od razu wchodziły mu do łóżka. Uroda, elokwencja, maniery – jak najbardziej na tak, ale żeby tak dwadzieścia cztery godziny na dobę?
Jego dłoń powoli przeniosła się na jej kolano, potem udo, a to w ogóle jej się nie spodobało.
- Terry, czy mógłbyś prz...
- Przynieść kolejne piwo? Jasne! - odpowiedział, po czym pocałował ją lekko w policzek, zanim zdążyła się odsunąć i podszedł do barku, aby napełnić szklanki.
           Hermiona korzystając z okazji od razu wstała z kanapy i skierowała kroki w stronę schodów, aby uciec do swojego pokoju, zanim Higgs się skapnie. Coś jednak sprawiło, że się zatrzymała. A mianowicie czyjś bardzo irytujący śmiech. To właśnie wtedy dostrzegła Malfoy'a, który jakby nigdy nic flirtował sobie z Catherine, która śmiała się co jakiś czas i bawiła się guzikiem jego koszuli. To z nieznanych przyczyn podniosło jej ciśnienie.
           A on to dostrzegł. Doskonale zdawał sobie sprawę z jej uczuć. Wziął bliską jej osobę i wykorzystał przeciwko niej, aby była zazdrosna.
Ich spojrzenia spotkały się. Jego – pełne satysfakcji. Jej – chęci mordu. Wiedziała, że nie daruje mu tego. Odwróciła się od schodów. Nie miała zamiaru uciekać. Nie dzisiaj.

           Wściekłość opanowała każdy cal jej ciała. Zazdrość paliła. Wredny, okropny typ. Doskonale wiedział, jak się na niej odegrać. Nienawidziła go całym sercem. I za nic w świecie nie przyznałaby się, że to ona chciałaby teraz być w jego ramionach, aby to jej szeptał te wszystkie rzeczy. Chciała, aby ją całował, a nie tą głupią Catherine!
Nie panowała nad sobą, w jej głowie kotłowała się tylko jedna myśl. Zemsta. Nienawiść. Zazdrość.

           Dopadła Terrence'a, który szukał jej w tłumie, stojąc przy barku i bez zastanowienia zarzuciła mu się na szyję. Nie myśląc o tym, co robi, wpiła swoje wargi w jego i złożyła długi, namiętny pocałunek.

piątek, 24 czerwca 2016

Zazdrość

         Chyba nie ma piękniejszego słowa od "wakacje"! W końcu się zaczęły i jestem w wyśmienitym nastroju. Moje świadectwo też wygląda należycie i mam nadzieję, że i wy jesteście zadowoleni ze swoich wyników (nawet jeśli jesteście na studiach i macie ostatnie zaliczenia itp :D)
Nie przeciągając dłużej - życzę miłego czytania i proszę o szczery komentarz :)
Sheireen ♥

           Hermiona czekała pod klasą zaklęć na lekcje. Oparła się o parapet okna z widokiem na szkolne boisko do quidditcha, gdzie Ginny właśnie wskoczyła na miotłę z resztą swojej klasy, która trenowała do kolejnego meczu. Czytała książkę, by zapoznać się bliżej z lekcja, którą właśnie będą przerabiać. Zawsze wtedy łatwiej jej było przyswajać materiał.
          Pod klasę podszedł właśnie Malfoy ze swoją nieodłączną paczką, w której brakowało Zabiniego. Niespecjalnie za nim tęskniła, szczerze mówiąc nawet była wdzięczna, że nie musiała dłużej patrzeć na jego parszywą twarz. Zerknęła ponad książką na wysokiego blondyna, który jak zwykle wyglądał bezbłędnie i przeklęła się w myślach, kiedy napotkała jego wzrok. Automatycznie się speszyła i schowała całą twarz za podręcznikiem od zaklęć. Nagle usłyszała znajome głosy po swojej prawej stronie.
- Cześć Hermiono! - zawołał Harry, cały czerwony, bowiem biegł z błoni razem z Ronem prosto na trzecie piętro do klasy zaklęć.
- O, cześć, Harry – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, starając się ignorować magnetyzujące spojrzenie pewnego blondyna. - Witaj Ron. - mruknęła niepewnie pod nosem, ale ku jej zaskoczeniu rudzielec podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- Chciałem przeprosić za ostatnie słowa... - wydusił z trudem. Minę miał speszoną, ale wydawał się być pewien swoich zamiarów. Hermiona ze zdumieniem odłożyła książkę na parapet i zamiast podać Ronowi rękę, po prostu się do niego przytuliła z uśmiechem.
- Och, Ron! - odsunęła się od niego. - To oczywiste, że ci wybaczam i sama też chciałam przeprosić za to, co w ogóle zrobiłam. Gdybym wcześniej pomyślała, to nie doszłoby do takiej sytuacji.
- Czyli już wszystko okej? - wolał się upewnić Harry.
- Nie dostanę znowu w twarz? - zażartował Ron, a Hermiona roześmiała się.
- Jak najbardziej.
- A co z tobą i... no wiesz... - Ron zaczerwienił się soczyście. Hermiona zmarszczyła brwi, ale po chwili zrozumiała. Nie spojrzała na Malfoy'a, aby nie domyślił się, że o nim rozmawiają.
- To nic takiego. Było, minęło.
          Harry i Ron najwyraźniej byli zaskoczeni, ale przecież nie zamierzali tego kwestionować. Takie słowa zdecydowanie bardziej im się podobały niż potwierdzenie przez ich przyjaciółkę dalszej znajomości z wrogiem.
          Zabrzmiały dzwony, a drzwi do sali otworzyły się. Cała klasa wpakowała się do środka w doskonałym humorach po minionych świętach. Wciąż rozmawiali o spędzonym czasie z rodzina i prezentach, jakie dostali.
          Hermiona usiadła w ławce tuż przed Harrym i Ronem, a obok niej miejsce zajęła Catherine. Niespecjalnie jej to przeszkadzało, chociaż dziewczyna ostatnio częściej rozmawiała z Pansy Parkinson, Millicentą Bulstrode, Astorią Greengrass i innymi dziewczynami z paczki.
- Hej, Miona! - czarnowłosa pocałowała ją w policzek na powitanie i usiadła obok. Hermiona była zaskoczona, ponieważ nie przywykła do takiego typu powitań.
- Cześć, Cath, jak święta?
- W Hiszpanii? Słonecznie – uśmiechnęła się i wskazała na swoją opaleniznę, której zazdrościła jej co druga dziewczyna na tej uczelni. Angielki z natury były blade i opalały się na czerwono. - A twoje?
- Nie najgorzej... - mruknęła pod nosem, przeczesując swoją torbę w poszukiwaniu książki od zaklęć. Szybko jednak przypomniała sobie, że zostawiła ją na parapecie, więc korzystając panującego w klasie gwaru i nierozgarnięcia profesora, wstała od ławki i ruszyła w stronę wyjścia, kiedy usłyszała doskonale znany głos.
- Szukasz czegoś, Granger? - popatrzyła w jego stronę. Siedział nonszalancko na krześle i obracał od niechcenia w dłoniach podręcznik od zaklęć. Doskonale wiedziała, że nie należy on do niego, bowiem kolejny egzemplarz leżał tuż przed nim. Cholera...
- Owszem – odparła i mimo wielkiej niechęci podeszła do niego i wyciągnęła rękę w geście oczekiwania. Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Mogę ci w czymś pomóc? - uśmiechnął się wrednie, a Hermiona wiedziała już, że musiała nieźle mu zajść za skórę. Znowu. Zdecydowanie nie będzie mieć teraz łatwo w życiu, jeśli Malfoy postanowił się na nią uwziąć.
- Trzymasz mój podręcznik... - odparła cicho, wskazując na książkę.
- Znalazłem go na parapecie.
- Oddaj go.
- Znalezione niekradzione – puścił jej oczko, a Hermiona westchnęła z goryczą. Nie minęły nawet dwa dni od ich ostatniej rozmowy, a on już jej działał na nerwy.
- Nie zachowuj się jak dziecko – ofuknęła go. Uśmiechnął się, a z jego postawy aż buchała pewność siebie.
- Chcę coś w zamian.
Obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.
- Pieprz się. - warknęła i odwróciła się do niego tyłem, aby pójść do swojej ławki.
- Chętnie, możesz dzisiaj wpaść do mnie do pokoju. - odpyskował i dostrzegł, jak Gryfonka zaciska ze złością pięści i siada przy Catherine Roiiaz.

          Wiedział, że zachował się jak cham i prostak, że takie zachowanie do niego nie pasowało, ale nie mógł sobie darować tego, że odeszła od niego tak świetna dziewczyna. Granger – ta wiecznie zarozumiała kujonka, której tak nie znosił – dała mu kosza. Tak po prostu, jak żadna inna. Był Malfoyem i nie był przyzwyczajony do porażek i odmówień. A tymczasem to ona się od niego odwróciła.
          Zachował się wrednie, wiedział to. Ale czego ona oczekiwała? Że będzie jej kupować kwiaty i czekoladki, szeptać słodkie słówka i na każdym kroku mówić, że ją kocha? Przecież to było tak słodkie, że robiło mu się niedobrze. Nigdy, ale to nigdy... To nie leżało w jego draconowatej naturze!
Poza tym on jej nie kochał, po prostu... lubił ją. Bardzo. Uwielbiał obserwować jej kuszące ruchy, to jak odgarnia włosy, czytając książkę. Kiedy odrabiała prace i pisała eseje często marszczyła brwi i drapała się po nosie piórem, mocno o czymś myśląc. Kiedy się uśmiechała, błyszczały jej oczy. Poza tym była błyskotliwa i rozmowa z nią nie należała do nudnych. Cholera, lubił się z nią przekomarzać. A teraz, kiedy była wściekła... wyglądała tak seksownie.
A jego odzywki zaliczały się do poziomu głupich nastolatków, którym brakuje mózgu – brawo, popisałeś się, Draco.
          Nie miał jednak zamiaru padać jej do stóp. Ona nie chciała mieć z nim nic wspólnego – jej wybór i strata. Jednak czemu miałby jej to odpuścić? Niech wie, jak kończy się zabawa z jego uczuciami.
Przez całą lekcję jednak nie mógł skupić się na niczym innym niż na Granger. Obserwował jej zwinne ruchy nadgarstkiem, kiedy po raz trzeci udało jej się rzucić zaklęcie mrożące. Tymczasem on dostał reprymendę od profesora za całkowity brak zaangażowania, przez co zauważył mściwy uśmiech dziewczyny.
Jest ci do śmiechu, Granger? Zobaczymy, kto się będzie śmiać ostatni! - pomyślał, jednak do końca lekcji nie mógł się skupić na niczym innym niż na niej. Naprawdę mocno zaszła mu za skórę...

~~*~~

          Hermiona siedziała na obiedzie, dyskutując z Ginny na wiele tematów – od ostatniego artykułu w Proroku Codziennym, aż do tak błahej rzeczy jak kolor pomadki rudowłosej. Naprawdę, odkąd Ginny zwracała większą uwagę na swój wygląd, coraz bardziej męczyła tym Hermionę, która zaczynała czuć się nieatrakcyjnie i bardziej przykładała się do dbania o siebie. Pozwoliła sobie nawet wyregulować brwi, co nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy. Chyba naprawdę jej odbijało... Ale z drugiej strony... Była kobietą, a każda kobieta lubiła czuć się atrakcyjnie i dobrze w swojej skórze.
          Skończyła właśnie pić herbatę i wyszła z jadalni, aby pójść do dormitorium i przygotować się oraz pouczyć do jutrzejszych zajęć. Miała do napisania ogromny esej na temat zaklęcia zamrażającego i jego zastosowań. Niestety – nie odzyskała swojej książki od zaklęć, pomimo dwóch prób jej odzyskania. Uznała, że nie będzie się płaszczyć przed Malfoyem, więc po prostu pożyczyła podręcznik od Harry'ego, w którym niestety zamiast notatek widniały jakieś bazgroły, co trochę ją irytowało. Większość z nich i tak już starła z małą pomocą różdżki.
          Kiedy szła przez wciąż świątecznie ozdobione korytarze Isellnar, dostrzegła idącego naprzeciw niej Teodora. Ech, jeszcze jego jej brakowało! Nie zamieniła z nim ani słowa od tygodnia, odkąd wrócili do szkoły. Coraz częściej przesiadywał z Padmą Patil, a ona odczuwała przez to pewien dyskomfort, inaczej zwany zazdrością... Nie, nie chodziło o to, że coś czuła do Teodora, tylko... był jej przyjacielem i cieszyła się, że jest szczęśliwy, ale z drugiej strony... Kiedyś spędzali ze sobą cały czas razem, a teraz na jej miejsce weszła inna dziewczyna. Ciekawe, czy Teodor czuł to samo, kiedy spotykała się z Malfoyem?
          Kiedy się mijali, skinęła lekko głową, co najwidoczniej sprawiło, że czarnowłosy stracił cierpliwość.
- Hermiono! - zawołał za nią, a ona odwróciła się w jego stronę. - Dość tego milczenia.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że nie rozmawiamy, o tym, że zawaliłem i przepraszam, oraz o tym, że się za tobą stęskniłem, mądralo! - odpowiedział za jednym tchem, co prawiło, że Hermiona stanęła jak słup soli, nie wiedząc, co ma zrobić.
- Cóż... - odparła i założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie powiem, że byłam obojętna na brak kontaktu między nami, bo mimo wszystko też się stęskniłam, ale...
- Tak, wiem, przepraszam, zachowałem się jak kretyn tym brakiem wiadomości. - odpowiedział stanowczo Nott, patrząc na Hermionę, która biła się z myślami. Ale czy miała zamiar się nadal obrażać za całkowity brak listów z jego strony? Przecież każdy miał własne życie, a to był pierwszy raz, kiedy Teodor ją zawiódł. A przecież odkąd się do siebie zbliżyli zawsze był świetnym przyjacielem.
- I...? Jak będzie? - patrzył na nią wyczekująco, a Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- Och, zamknij się i chodź tutaj – zarzuciła mu się na szyję i mocno przytuliła. Cholera, dziewczyna, z którą będzie Teodor zostanie prawdziwą szczęściarą. Co prawda i ona miała szczęście być z nim przez jakiś czas, ale nie tego szukała. Teodor na zawsze pozostanie dla niej tylko przyjacielem.
          Kiedy w końcu wypuścił ją ze swoich ramion, od razu zadał pytanie, które już kotłowało się w jej głowie.
- To jak? Idziemy się przejść? Mamy sobie dużo do opowiadania.
Oczywiście, że się zgodziła. Przy Teodorze potrafiła zapomnieć przez chwilę nawet o tym irytującym blondynie, który nawiedzał jej myśli i sny. Przez którego wciąż odczuwała smutek, i o którym nie potrafiła zapomnieć choćby na godzinę.

          Pansy Parkinson z nudą obserwowała jak Millicenta Bulstrode chodzi podminowana po jej pokoju, gdzie siedziała razem z Astorią i Dafne Greengrass. Siedziała właśnie z dziewczynami, pijąc wino i plotkując, kiedy do dormitorium wpadła ten wściekły babochłop. Jak lubiła większość dziewczyn ze Slytherinu, tak do Millicenty za nic nie mogła się przekonać.
- Wredna, szlamowata wywłoka! - powitała ich na wejściu i wszystkie od razu wiedziały, o kogo jej chodzi. Tylko jedną dziewczynę nazywały przeważnie „szlamą”. A właściwie Astoria i Millicenta uwielbiały to przezwisko. Dla niej była to po prostu Granger.
- Co się stało, Milli? - spytała zatroskana Astoria, a jej perfekcyjna twarz wyraziła zdumienie.
- Przytulała się do Teodora! Rozumiecie?! Mojego Teodora!
- O ile mi wiadomo nigdy ze sobą nie byliście ani nie jesteście – odpowiedziała Pansy, chcąc lekko dopiec koleżance. Millicenta popatrzyła na nią niezwykle ugodzona.
- Och, Milli, to okropne! Ta szlama zdecydowanie za bardzo kręci się obok facetów z naszego domu.
- Dlaczego on w ogóle chce z nią rozmawiać, a ze mną nie? - zawyła z rozpaczy.
- Hmm, może dlatego, że Granger jest inteligentna? - podkreśliła uszczypliwie Dafne, patrząc z satysfakcją na swoje długie paznokcie, które hodowała od jakichś dwóch tygodni.
- I co z tego?!
- Jest miła – odpowiedziała Pansy. Wszystkie trzy pary oczy zwróciły się w jej stronę, więc sprostowała. - Oczywiście, że jej nie lubię, ale dużo osób ją lubi. Pomaga w nauce, ma dużo znajomych.
- No dobrze, za to Nott zdecydowanie do najmilszych osób nie należy – zauważyła Dafne.
- Właśnie! On się trzyma na dystans i jest oschły dla każdego, dlaczego więc przytula tę wywłokę?! - piekliła się Bulstrode, chodząc dookoła pokoju.
- Mogłabyś już mu dać spokój, Milli – zaproponowała Astoria, popijając wino z kieliszka. Była dziewczyna z Domu Węża zgromiła ją wzrokiem.
- A czy ty byś sobie darowała Malfoya?! - zaatakowała. Młodsza Greengrass poczerwieniała z zawstydzenia.
- Ja przynajmniej nie demoluję pokoju laskom, z którymi rozmawia.
- Granger zasłużyła. - podsumowała Bulstrode, tym samym chcąc podkreślić, że nie ma co na ten temat dyskutować. - Szlama... Jak ja jej nienawidzę.
          Pansy słyszała je już tylko w połowie. Naprawdę, gdyby tylko nie obawiała się oberwania od Millicenty, od razu by ją wykpiła. Teodor byłby chyba ostatnią osobą, która pasowała do tej ogromnej, umięśnionej kobiety. Szczerze mówiąc nie dziwiła się ani trochę, że zaprzyjaźnił się z Granger – oboje byli Prefektami Naczelnymi w Hogwarcie, są inteligentni, dziwni i siedzą z nosem w książkach. Pasowali do siebie jak dwie krople wody.
A Millicencie nie współczuła. Ani trochę.
          Jednak Astoria działała jej na nerwy tym swoim uczuciem do Dracona. To w końcu ona była zakochana w nim już od drugiej klasy Hogwartu! Co prawda odpuściła już go sobie, ponieważ nie była sadystką, ale każda dziewczyna, która okazywała zainteresowanie nim sprawiała, że czuła się zazdrosna.
- Niech no jeszcze raz zobaczę jak się do niego łasi, a uduszę ją! - warczała pod nosem Millicenta, wyobrażając sobie Hermionę Granger w takiej sytuacji.
- Jesteście żałosne, dziewczyny – parsknęła Dafne Greengrass. - Znajdźcie facetów, którzy zwracają na was uwagę i nie śnijcie o gruszkach na wierzbie.
- I takich, którzy nie siedzą w Azkabanie – podkreśliła jadowicie Astoria, zdenerwowana komentarzem siostry.
- O mnie się nie martwcie. Blaise jest wspaniałym mężczyzną, a to, że siedzi nie ma najmniejszego znaczenia. W końcu za parę miesięcy wyjdzie.
          Rozmowa urwała się, ale nie na długo. Pansy dolała dziewczynom czerwonego wina i wszystkie wróciły do plotkowania, aby zapomnieć o przykrościach, jakie je spotkały.

          Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego razem z Teodorem w doskonałych nastrojach. Już dawno tak doskonale nie spędzili ze sobą czasu. Kiedy jednak znaleźli się w środku, od razu Hermionie zszedł uśmiech z ust. Nie zapowiadało się ciekawie, ponieważ właśnie szła w ich stronę niezbyt zadowolona Padma Patil, patrząc podejrzliwie na parę przyjaciół.
- W końcu jesteś! - popatrzyła na Notta z reprymendą. - Mieliśmy godzinę temu robić projekt z prawa na kolejne zajęcia.
Czarnowłosy zrobił wielkie oczy.
- Kompletnie zapomniałem...
Padma prychnęła.
- Świetnie. Baw się dalej, a będziemy mogli się pożegnać z najlepszą oceną. - fuknęła niezadowolona.
- Padmo, przepraszam, to moja wina. - powiedziała Hermiona, aby załagodzić sytuację. Teodor zdążył jej co nieco opowiedzieć o dziewczynie i wiedziała, że zależy mu na dobrych relacjach z nią. Podobno pod tą całą zarozumiałą postawą Krukonki kryła się zabawna i miła dziewczyna – oczywiście jeśli nie chodziło akurat o dobrą ocenę z jakiegoś przedmiotu.
- Ostatnio ja i Theo byliśmy pokłóceni, a dzisiaj się pogodziliśmy i mieliśmy sobie sporo do opowiedzenia.
- Wspaniale... - odpowiedziała dziewczyna, a Hermiona od razu rozpoznała ten ton. Patil najzwyczajniej w świecie była zazdrosna!
- Ale już ci go oddaję – odpowiedziała z uśmiechem. - Jeśli chcesz, mogę wam pomóc.
- Nie, dzięki – mruknęła czarnowłosa, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. - Theo, idź już do swojego dormitorium przyszykować wszystkie potrzebne nam książki – poprosiła go, a chłopak od razu się od nich odłączył. Padma została jeszcze, patrząc na Hermionę niezbyt przychylnie.
- Nie wiem, co jest między wami... - zaczęła, ale Hermiona automatycznie jej przerwała.
- Ja i Teodor jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej. - zapewniła ją.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Padmo... - kontynuowała Hermiona. - Theo jest świetnym facetem i zapewne to wiesz. Ale między nami nic nie ma poza przyjaźnią.
- Brak chemii? - spytała niepewnie Padma, bawiąc się swoim długim, grubym warkoczem.
- Dokładnie – uśmiechnęła się Hermiona.
- Jesteś w porządku dziewczyną, więc wierzę ci i mam nadzieję, że nie zrobisz żadnego świństwa, ponieważ... - zaczerwieniła się. - Chyba naprawdę wpadłam po uszy, jeśli o niego chodzi.
- To wspaniale, bo ty też nie jesteś mu obojętna.
- Naprawdę tak sądzisz? - w jej głosie dosłyszała się nutki ekscytacji.
- Pewnie. W końcu jestem jego przyjaciółką. - zapewniła ją Gryfonka.
- Tylko nic mu nie mów! - pogroziła jej palcem Krukonka, a Hermiona uśmiechnęła się.
- Nie powiem, słowo honoru.
Padma w końcu się uśmiechnęła. Szeroko i szczerze, co polepszyło Hermionie humor.
- Jako, że byłaś w Gryffindorze, to ci w to słowo honoru wierzę.
I już jej nie było. Poleciała do pokoju Teodora jakby stąpała po chmurach.
          Hermiona uśmiechnęła się smutno. Naprawdę chciałaby, aby jej życie uczuciowe wyglądało tak pięknie i obiecująco. Podeszła do barku i nalała sobie do szklanki Ognistej Whisky. Sama myśl o Malfoyu sprawiała, że była wściekła i chciało jej się płakać jednocześnie. Dlaczego musiał spodobać się jej taki facet, który się nie nadawał do stałego związku?
          Nagle usłyszała gwizdanie po swojej prawej stronie.
- Granger z ognistą w szklance? Świat staje na głowie! - serce zabiło jej mocniej na widok Malfoy'a, który właśnie szedł ze swoim przyjacielem Terrencem Higgsem, aby nalać sobie jakiegoś trunku do szklanek.
Dlaczego on zawsze musiał wyglądać tak dobrze i pachnieć tak wspaniale? Perfumy, których używał powinny zostać zakazane, ponieważ za bardzo działały na dziewczyny. A może tylko na nią tak mocno?
Rękawy szarej marynarki miał podwinięte, a szare spodnie idealnie na nim leżały. Bardzo lubiła, kiedy faceci ubierali się z klasą. A on niestety należał do jednych z nich.
Jej myśli przerwał jednak Terrence, który podszedł do niej i stuknął się z nią szklanką.
- Co tak piękna kobieta robi sama przy barku? - kokietował, a Hermiona uśmiechnęła się delikatnie. - Jakieś zmartwienia?
- To nic takiego – powiedziała obojętnym głosem, nie patrząc za wszelką cenę w stronę blondyna, który nalewał do szklanki brandy z odrobiną lodu. Że też on miał zdrowie.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz! - zawołał radośnie przyjaciel Malfoy'a. - Po prostu wypij ze mną za smutki, Hermiono!
Powiedziawszy to ponownie stuknął się z nią szklanką i opróżnił ją do sucha. Hermiona w tym czasie wypiła zaledwie dwa łyki.
- Co ty się nią przejmujesz, Terry, chodźmy do naszej paczki. - usłyszała chłodny głos blondyna.
- Nie zostawię pięknej kobiety w takim stanie, Draco – odparł Terrence i objął Hermionę w pasie, a dziewczyna dostrzegła, jak palce Malfoy'a mocniej zaciskają się na szklance. Uśmiechnęła się perfidnie w duchu. Czyżby temu arystokracie nie podobało się, że jego najlepszy przyjaciel obejmuje szlamę? Jakże jej przykro!
- Chętnie wypiję z tobą jeszcze parę szklanek, Higgs – zaproponowała.
- Mów mi Terry – odpowiedział z boskim uśmiechem. Hermiona naprawdę nie dziwiła się tym wszystkim dziewczynom, które traciły dla niego rozum.
- Nie wygłupiaj się... - warknął z naciskiem Malfoy, ale Terrence już go nie słuchał.
- Wiesz, skarbie, co jest najlepsze na zły humor? - spytał, gdy wypił kolejną szklankę.
- Kolejna szklanka Whisky? - zgadywała Hermiona, patrząc z uśmiechem na Terrence'a, jednocześnie widząc jak wyprowadza z równowagi Malfoya. A to było piękne uczucie, pełne satysfakcji.
- Dobry seks, Hermiono. - nachylił się i pocałował ją w policzek z wyraźnym zadowoleniem.
          W tej samej chwili Hermiona zakrztusiła się alkoholem, a obok nich ktoś odłożył szklankę na blat tak mocno, że roztrzaskała się na kawałeczki.
No i tyle miała po swojej satysfakcji.
          Wysunęła się z objęcia Higgsa, a trauma po jego wyznaniu nadal jej nie opuszczała. Był chłopak śmiały, tego nie mogła mu zaprzeczyć.
- Czy ty właśnie zaproponowałeś to żelaznej dziewicy Granger? - próbował zakpić Malfoy tym swoim parszywym tonem, ale w jego głosie bardziej słyszała zdenerwowanie.
- Wypraszam sobie! - odwarknęła mu Hermiona, a ten spojrzał na nią ze zdziwieniem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co mógł po jej wypowiedzi wywnioskować.
Miała nadzieję, że plotki się nie rozniosą, chociaż znając podłość blondyna... Inaczej będzie skończona.
- Hermiona w takim razie jeszcze mnie na swojej drodze nie spotkała – zażartował Higgs i puścił jej oczko, a ona zaczerwieniła się ze wstydu.
- I NIE SPOTKA – podkreślił Malfoy i złapał Hermionę za łokieć, chcąc odciągnąć ją jak najdalej od swojego przyjaciela, który już szedł w stronę innych Ślizgonów, siedzących pod oknem na kanapach.
          Zaciągnął ją w odległy kąt pokoju, nie zważając na jej protesty i wyrywanie się. Był zły. Bardzo zły. Na Granger, za to, że wyglądała dziś tak ładnie, za to, że piła, za to, że robiła mu na złość. I na Terrence'a, który nie potrafił utrzymać tych swoich łap przy sobie, i że ośmielił się dotykać Hermionę.
Hermionę?! Czy on właśnie tak pomyślał?!
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknął zdenerwowany, wskazując na szklankę w jej dłoni. Zrobiła niewinną minę.
- O to ci chodzi? - spytała i wypiła łyk whisky, po czym uśmiechnęła się perfidnie. Chłopak wyrwał jej szklankę z ręki i odstawił z hukiem na pobliskie biurko. Spojrzała na niego jak na wariata.
- Nawet się do niego nie zbliżaj. - warknął Malfoy.
- A co, zazdrosny jesteś o przyjaciela? - dogryzła mu. Wiedziała, że igra z ogniem, ale podobało jej się to. Wyprowadzony z równowagi Malfoy był niezwykle ciekawym zjawiskiem.
- Nie. Po prostu trzymaj się od niego z daleka!
- Dlaczego? Uważam, że jest niezły. - popatrzyła specjalnie w stronę Terrence'a. - A jego propozycja kusząca.
          Przegięła. Doskonale o tym wiedziała, ale naprawdę miała to gdzieś. Warto było się na nim odegrać za te paskudne dni, w których płakała i przeklinała samą siebie, że w ogóle się do niego zbliżyła i dała wykorzystać.
- Słuchaj uważnie, Granger. - położył dłonie po jej obydwu stronach i przycisnął do ściany tak, że nie miała drogi ucieczki. - Osoby, które ze mną zadzierają, bardzo źle kończą – nachylił się nad nią, a ona popatrzyła na niego lekceważąco. Mimo to jej ciało było spięte, a myśli skupione tylko na tym, jak blisko niej jest i jak niewiele centymetrów dzieli ich usta.
- Proszę bardzo. Wyładuj swój gniew, jeśli chcesz. - popatrzyła mu prosto w oczy, które płonęły, pomimo ich zimnego, stalowego koloru.
          Po chwili jednak odsunął się od niej, ale nadal nie spuszczał z jej twarzy chłodnego wzroku. Najwyraźniej zdał sobie sprawę z tego, jak wielką pokazał słabość, ujawniając przed nią swój gniew.
- Spróbuj się do niego zbliżyć...
- Nie mów mi, z kim mam się zadawać, a z kim nie – warknęła i wyminęła go. Nie chciała już dłużej na niego patrzeć. Za kogo on się uważał?!

- Granger! - krzyknął za nią, ale nawet się nie odwróciła, zostawiając go samego ze swoim gniewem i okropnym uczuciem palącej zazdrości.

czwartek, 9 czerwca 2016

Wyznanie Ginny

           Draco patrzył na dziewczynę, która zarumieniła się na jego widok, jednak na jej twarz wpłynął lekki uśmiech. Z początku długo się zastanawiał, czy wracać do Isellnar i nawet żałował, że podjął taką decyzję, jednak ten uśmiech rozwiał wszelkie jego wątpliwości. Przeklął w myślach. Co za głupota, aby gest Granger wpłynął diametralnie na jego zdanie. Tak czy inaczej musiał przyznać, że warto było wrócić chociażby po to, aby zobaczyć znowu te czekoladowe oczy i piękny uśmiech.
- Malfoy! Kto by pomyślał, że wrócisz do Isellnar - odezwał się Terrence. Draco spojrzał na Higgsa. Był świetnym kumplem, zawsze pełnym życia i poczucia humoru. Jednak to nie miało teraz znaczenia. Jedyne, co widział, to jego dłoń na talii Hermiony. Wciąż jej nie zdjął po tańcu z dziewczyną, a to nieźle działało mu na nerwy.
           Zganił się w myślach. Jesteś Malfoyem do cholery, co cię interesuje jakaś dziewczyna, na dodatek Granger, która nie ma czystej krwi.
           Niestety, ale interesowała. Odkąd spędził z nią tyle czasu podczas świąt nie mógł się pozbyć uczucia sympatii wobec niej. No i musiał przyznać, że nikt nie całował tak jak ona. Ten moment, kiedy dowiedziała się, że może nie wrócić do Isellnar... Cholera, to było gorące i nigdy nie spodziewałby się czegoś takiego po przykładnej uczennicy, wiecznej pupilce profesorów.
- Postanowiłem skończyć już ten rok, nie martw się Higgs, na drugi już nie wracam. - odpowiedział stanowczo i ponownie spojrzał na Hermionę. Dziewczyna wysunęła się z objęć Higgsa, co ten przyjął z zaskoczoną miną. No tak, wieczny uwodziciel Higgs nie mógł zrozumieć, jakim cudem kobieta sama wydostała się z jego chciwych ramion.
- Kto by pomyślał, że twój mózg nie stał się całkowicie odporny na wiedzę - usłyszał ten słodki, rozbawiony głos. Zmrużył oczy, a Hermiona zagryzła wargę, powstrzymując śmiech.
- Nie bądź taka mądra, Granger. - odpowiedział, grożąc jej palcem, jednak ona i tak już wiedziała, że ujdzie jej to płazem. Na Merlina, stał się zbyt miękki wobec niej. Ta kobieta na zbyt wiele sobie pozwala. - Zatańczysz? - wyciągnął ku niej dłoń z zawadiackim uśmiechem. Spojrzała na niego podejrzliwie, jednak po chwili podała mu delikatną dłoń.
           Ku zdziwieniu Hermiony chłopak nie zaciągnął jej w stronę tańczących osób, ale w ustronne miejsce. Trochę straciła pewność siebie. Owszem, spędzili ze sobą mnóstwo wolnego czasu podczas świąt, Malfoy właściwie jej nie opuszczał, kiedy została opuszczona przez przyjaciół, ale on chyba nie uznał, że oni... no właśnie. Nie wiedziała jak nazwać tę relację. Mimo wszystko chyba nie chciałaby, aby ktoś zobaczył, że między nimi do czegoś doszło. Miała dość plotek na swój temat, a to tylko podsyciłoby zapalone grono plotkarzy.
- Czy aby przypadkiem nie mieliśmy potańczyć? - spytała niepewnie.
- Nastąpiła lekka zmiana planów - Draco puścił jej oczko i zaciągnął w stronę foteli w rogu pokoju. - Coś ostatnio masz niewyparzony język, Granger. - usiadł i pociągnął ją na swoje kolano, przez co cała się spięła.
- Za to ty zyskałeś niezwykłą pewność siebie - odpowiedziała wstając z jego kolan i siadając na rogu fotela.
           Nie chciała zwracać niepotrzebnej uwagi innych dziewczyn, które szalały za Malfoyem - a miała tutaj na myśli Pansy Parkinson, która od dawna była zakochana w chłopaku i najwyraźniej nadal jej nie przechodziło, pomimo wyraźnych odrzuceń blondyna. 
- Ja ją zawsze miałem, Granger. - spojrzał na nią z zawadiackim uśmiechem. Hermiona, nie bardzo wiedząc jak się zachować, złapała w palce jeden ze swoich loków i zaczęła się nim bawić, patrząc na bawiące się osoby. Po chwili jednak przeniosła swój wzrok na siedzącego na fotelu blondyna, który wydawał się być zamyślony.
- Co cię skłoniło do powrotu? - spytała. Zmarszczył brwi.
- Pewna urocza brunetka – odpowiedział, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. Hermiona przewróciła oczyma. No tak, Malfoy miał tylko jedno w głowie. Nie chodziło mu o naukę i zapełnianie umysłu wiedzą, tylko bezsensownymi miłostkami.
- Cóż to za brunetka? - spytała, udając niezwykłe zainteresowanie swoimi paznokciami. Malfoy spojrzał na nią jak na wariatkę, po czym złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie, co spowodowało, że zsunęła się z rogu fotela prosto na jego kolana. Zarumieniła się ogniście. Musiała przyznać, że Malfoy działał na nią zupełnie inaczej niż reszta chłopaków, z którymi miała do czynienia. Przy nim znajomość z Ronem i Wiktorem Krumem zdawała się dziwnie niewinna i infantylna.
- Odpowiedz mi, Granger – nachylił się do jej ucha, aby wyszeptać tych parę słów. - Z jaką pewną brunetką przesiadywałem całymi dniami w te święta?
Kto by się spodziewał, że tak trudno będzie jej odpowiedzieć? Ton jego głosu, dreszcze przechodzące po jej ciele i bliskość jego ciała spowodowały, że ledwo wydusiła z siebie.
- Podaj mi prawdziwy powód – powiedziała, z trudem się od niego odsuwając. Draco stał się niecierpliwy. Dlaczego ona wciąż od niego uciekała?
- Granger, dlaczego ty musisz doszukiwać się dziury w całym? - przewrócił oczami, ale ona pozostawała nieugięta. Wstała z jego kolan i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Nie doszukuję się... Po prostu nie lubię, gdy ktoś mi wmawia coś, co nie jest prawdą. - Hermiono, dlaczego ty jesteś taka głupia? Czy nie ucieszyłaś się, kiedy to powiedział, że byłaś powodem, dla którego tutaj wrócił?
           Prychnęła w myślach. Owszem, ucieszyła się jak głupia nastolatka, jednak nie ma co się oszukiwać. Znajomość jej i Malfoya może i była skomplikowana – widywali się, ciągnęło ich do siebie, rozmawiali na wiele tematów, całowali się... Jednak nic więcej. Żadne z nich nie czuło do siebie nic poza sympatią i pożądaniem. Ona tego nie chciała...
Chłopak wstał z fotela i złapał ją za ramiona.
- Jakiej odpowiedzi w takim razie oczekujesz?
- Albo szczerej, albo żadnej – odparła hardo. - Nie oczekuję, że będziesz chciał mi przedstawić prawdziwe powody, ponieważ nie jestem nikim na tyle ważnym, abym mogła je poznać, ale przynajmniej nie wbijaj mi do głowy jakichś kłamstw. - kontynuowała, patrząc uważnie na wyraz twarzy Malfoya. Najwyraźniej jej słowa niezbyt przypadły mu do gustu.
Spiął się. Widziała to nawet przez jego koszulę.
- Może i nie była to cała prawda, ale na pewno nie kłamstwo. - odparł i przyciągnął ją do siebie. Hermiona cieszyła się, że stali w jakimś zakamarku pokoju, a większość osób była zbyt zajęta sobą, aby interesować się życiem innych.
- Uwielbiam cię, Granger – wyszeptał jej w usta. - Twoje ciało – zacisnął mocniej dłonie na jej talii. - Twoje usta i pocałunki – powiedziawszy to złożył na jej ustach krótki pocałunek. - Myślisz, że bym tak łatwo z tego zrezygnował? Uwielbiam piękne widoki, dobrowolnie ich nie opuszczam. - uśmiechnął się do niej i ponownie pocałował.
           Wiedziała, że gdyby dała się ponieść pożądaniu, już dawno by mu oddała te pieszczoty, jednak teraz coś ją powstrzymało – rozum, który dokładnie przeanalizował jego słowa. I wcale jej się one nie podobały.
- Dość tego – warknęła, odpychając go od siebie z wyraźnie niezadowoloną miną. Spojrzał na nią zdumiony. Jego piękne, szare oczy wpatrywały się w nią, a ona poczuła, że znowu mięknie. Ale nie mogła tak łatwo się poddać. Jego cholerny urok nie mógł tak na nią działać! Byłą rozsądną dziewczyną, a nie głupią laską, która leciała tylko na jego wygląd.
- O co ci chodzi? - spytał, a w jego głosie dało się słyszeć niezadowolenie.
- Wydaje ci się, że jestem jakąś twoją rzeczą do podziwiania? - warknęła wściekła.
- Nie o to mi chodziło... - odparł niezadowolony.
- A niby o co? Malfoy, tak nie może być. Ta znajomość do niczego dobrego nie prowadzi. Nie robimy nic innego poza rzucaniem się sobie w ramiona. - odparła z niechęcią, jakby dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
- Nie widzę w tym nic złego – wzruszył ramionami, a ona popatrzyła na niego z niedowierzaniem. - Czego ty oczekujesz, Granger?
Odsunęła się od niego. Była wściekła na siebie, że dała się wykorzystać tak paskudnemu typowi.
- Na pewno niczego od ciebie. - wyszeptała i odwróciła wzrok. Malfoy jakby zdał sobie sprawę z jej myśli.
- Kotek, ty naprawdę myślisz, że jakieś randki, czekoladki i róże są w moim stylu? - uśmiechnął się na samą myśl, nie wiedząc jak bardzo potęguje złość w stojącej obok dziewczynie. Owszem, Granger była świetna, całowała jak żadna inna, dobrze spędzał z nią czas, ale na Merlina... czy ona naprawdę oczekiwała tych wszystkich kiczowatych rzeczy?
- Po pierwsze... - warknęła groźnie. - Nie nazywaj mnie tak. Po drugie, nie, nie chodziło mi o żadne róże i czekoladki... - spojrzała na niego i poczuła, że zbiera jej się na płacz, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
- W takim razie czego ty chcesz, Granger?
- Nie wiem, czego chcę, ale zdecydowanie wiem, co mi nie odpowiada. Nie odpowiada mi znajomość z facetem, który myśli tylko o tym, aby wykorzystać dziewczynę! - krzyknęła i ruszyła szybko po schodach, aby schować się w swoim dormitorium. Niestety – Malfoy ruszył za nią, teraz i on cały w nerwach.
- Wypraszam sobie! - krzyknął, wbiegając za nią po schodach, ale brunetka ani się odwróciła. - Nie wykorzystuję dziewczyn!
Wydała z siebie dźwięk, coś między prychnięciem a parsknięciem śmiechem.
- Z pewnością. Zależy ci tylko na swoich przyjemnościach! Stawiasz siebie na pierwszym miejscu.
- Wybacz, że tak mnie wychowano, najświętsza panno Granger!
- Och, zamknij się! - machnęła na niego ręką i otworzyła drzwi od swojego dormitorium. Chciała zamknąć je mocnym trzaśnięciem, ale nie pozwolił jej na to pewien irytujący, zapatrzony z siebie blond dupek.
- Zastanów się dziewczyno, czego chcesz! Siedziałem z tobą, kiedy wszyscy twoi boscy przyjaciele odwrócili się od ciebie! -wytknął jej.
- Nikt ci nie kazał! - odpyskowała.
Roześmiał się wrednie.
- Szczerze? Chyba wcale im się nie dziwię! Może i świetnie całujesz, ale charakter masz okropny! - dogryzł jej, chociaż wcale tak nie myślał. Po prostu był wściekły na dziewczynę, która zarzucała mu takie rzeczy i jeszcze wmawiała, że nie musiał wcale z nią siedzieć w święta. Co się do cholery stało? Przecież całkiem dogadywali się w święta, a teraz zdawało się, jakby nic takiego nie miało miejsca.
           Hermiona złapała stojący na kominku wazon i rzuciła nim w Malfoy'a, który szybko uchylił drzwi tak, że szkło rozbiło się na ich powierzchni. No nie, teraz to przesadziła!
- Wypieprzaj stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy!
- Jak sobie życzysz! - warknął. - Nie myśl jednak, że będziesz mogła wrócić.
- Wcale tego nie chcę! - fuknęła. Ani jej się śniło ponownie odzywać się do Malfoya! Był wredny, okropny i myślał tylko o sobie!
- Świetnie! - krzyknął tylko i cały wściekły zamknął za sobą drzwi tak, że huknęło w całym dormitorium, a szyby w oknach zatrzeszczały.
Hermiona oddychała jeszcze szybko przez parę sekund, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął Malfoy. Chciała być silna, ale nie potrafiła. Łzy pocisnęły się do jej oczu i po chwili spłynęły po policzkach.
           Och, jak mogła być tak głupia i tak łatwo dać się Malfoyowi? Czuła się wykorzystana! Naiwna, głupia, naiwna idiotka! - powtarzała sobie w myślach. Mógł nie wracać do Isellnar. W ogóle mógł zniknąć z jej oczu. Przez niego pokłóciła się z przyjaciółmi, Ron się do niej nie odzywał a Harry był obrażony.
           Jak na zawołanie do pokoju weszła bardzo roześmiana Ginny, lekko już podpita. Szybko jednak uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy dostrzegła płaczącą na łóżku Hermionę, która wycierała łzy już w trzecią chusteczkę.
- Kochanie, co się stało? - zdumiała się, siadając obok niej na łóżku.
- Wszyscy mieliście rację... - odpowiedziała przez łzy. - Ślizgoni to wredne dupki i nie należy się z nimi zadawać.
- Czemu tak nagle zmieniłaś zdanie? - spytała Ginny, zaskoczona wypowiedzią Hermiony. Przytuliła przyjaciółkę i zaczęła głaskać ją po włosach. To działało kojąco na roztrzęsioną Hermionę, która po chwili wydmuchała nos i uspokoiła się, wziąwszy parę głębokich oddechów.
- Malfoy... on... to... - samotna łza poleciała jej po policzku. - W ogóle się nie zmienił. Wciąż myśli tylko o swoich przyjemnościach, a ja byłam na tyle głupia, aby wdawać się w ten głupi związek. - warknęła, zła na siebie.
- Nie obwiniaj się – powiedziała Ginny. - Miałaś przed sobą perspektywę czegoś nowego i ekscytującego. Nic dziwnego, że z tego skorzystałaś. Większość Gryfonów lubi podejmować nowe wyzwania.
           Przeanalizowała słowa Rudej. Czy to przez to dała się wciągnąć w głupi romans z Malfoyem? Była żądna przygód i nowych doświadczeń? Coś w tym było, ponieważ dłuższa monotonność i trwanie w jednym miejscu sprawiało, że się dusiła. Lubiła wyzwania, przygody i ekscytujące okazje. A zakazany owoc, jakim był ten mężczyzna należała do jednej z nich.
- Ja... teraz sama nie wiem, czemu to zrobiłam. Przecież zawsze go nie znosiłam. Ale wystarczył jeden dotyk, słowo, abym całkowicie straciła przy nim rozum.
Ginny milczała, a Hermiona poczuła się jeszcze gorzej.
- Brzydzisz się mną, tak? - ponownie zbierało jej się na płacz. Tylko tego brakowało, aby i jej najlepsza przyjaciółka się od niej odwróciła.
- Nie brzydzę... - jej głos był dziwnie zamyślony. - Wiem, co masz na myśli. Ja też czułam coś podobnego...
Hermiona zmarszczyła brwi i spojrzała na Rudą ze zdziwieniem.
- O czym ty mówisz? - spytała, a Weasleyówna westchnęła głęboko.
- Pamiętasz zachowanie Harry'ego po zakończeniu wojny? Pławił się w błyskach aparatów, udzielał wywiadów, przyjmował gratulacje. Wtedy też rozstaliśmy się na jakieś trzy miesiące...
- Pamiętam... - odpowiedziała niepewnie Hermiona, zastanawiając się, do czego zmierza przyjaciółka.
- Spoczywał na laurach, zapominając zupełnie o bliskich. Może ty tego tak nie odczułaś, ponieważ byłaś szczęśliwa z Ronem... A ja... miałam chwilę słabości.
Teraz brunetka wiedziała już, o czym mówi Ginny.
- Kto to był? - spytała, patrząc uważnie na czerwona twarz rudowłosej.
- Oliver Wood.
- CO?! - wykrzyknęła Hermiona, zupełnie zapominając o Malfoyu i swoich problemach. Ginny spurpurowiała jeszcze bardziej. - Czemu nic nie mówiłaś?!
- Wstydziłam się. Nadal wstydzę się tego przed wami.
- Jak do tego doszło?
- Spotkaliśmy się na meczu drużyny, w której się znajduje i jest kapitanem. Parę słów, uśmiechów, umówiliśmy się do kawiarni... Interesował się mną, kokietował. Czułam, że to coś nowego, ekscytującego.
           Hermiona wciąż była wstrząśnięta, ale mimo wszystko trochę jej ulżyło. Świadomość, że nie tylko ona miała chwilę słabości, dodała jej otuchy.
- Żałujesz?
- Może to zabrzmi dziwnie, ale raczej nie... Nie byłam z Harrym, sam powiedział, że musi mieć trochę czasu...
- I tak łatwo było ci znowu do niego wrócić? - spytała z niedowierzaniem. Ginny uśmiechnęła się.
- Harry zawsze był tym jedynym. Miałam innych, Deana, Michael'a, ale to zawsze był tylko Harry. Wtedy z Oliverem... to była przelotna miłostka, parę pocałunków i pieszczot. Sam stwierdził, że nie możemy tego kontynuować i jestem mu wdzięczna, że zakończyliśmy to w przyjacielskich stosunkach.
           Zapadła cisza, ale nie była ona niezręczna. Obydwie dziewczyny myślały właśnie o chłopakach, z którymi zakończyły znajomość. Po chwili Hermiona przytuliła Ginny i uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci za to i obiecuję, że to zostanie tylko między nami. - powiedziała, ale po chwili spytała. - Dlatego tak bardzo nie protestowałaś, kiedy flirtowałam z Malfoyem?
- Owszem, byłam niezadowolona, ponieważ to był Malfoy... ten wredny Ślizgon, którego wszyscy nienawidziliśmy. Ale przypomniałam sobie o tym, co ja czułam, kiedy odkrywałam coś nowego. I uważam, że warto pocierpieć dla tych kilku chwil.
           Po tych słowach Hermiona poczuła, że jej serce ponownie przeszywa ból. Mimo wszystko cieszyła się, że to ona pierwsza skończyła znajomość z blondynem, a nie on z nią. Wtedy czułaby się podwójnie wykorzystana, a teraz przynajmniej miała chociaż tyle świadomości, że pierwsza zdecydowała, że tego nie chce.
Zachowała chociaż resztki godności.
~~~~~~~~~~~~~~


Witam ponownie :D Wena dopisuje i mam już 1/4 kolejnego rozdziału! Także zapewne zaprezentuję go wam bardzo, bardzo niedługo. 
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i macie już luz w szkole/uczelniach itp. Ja aktualnie jestem na wakacjach we Włoszech, także odpoczywam psychicznie i fizycznie :P 
Ściskam 
Sheireen ♥


wtorek, 7 czerwca 2016

Parę słów od autora

Kochani Czytelnicy!
Nie, nie martwcie się, nie zawieszam bloga ani nie robię przerwy. Jeśli chodzi o pisanie, to już nic mi w nim nie przeszkadza. Oceny wybronione, więc należyty spokój w szkole jest. Aktualnie jestem na wakacjach we Włoszech i nie będzie mnie prawie do końca następnego tygodnia. Jeśli chodzi o nowy rozdział, to będzie zdecydowanie wcześniej, ponieważ mam tutaj trochę wolnych wieczorów, jednak najgorszy problem jest z Internetem. Tak czy inaczej będę tworzyć i dzisiaj mam zamiar dokończyć następny rozdział. Czy uda mi się go wstawić raczej wątpię, ponieważ ponowne złapanie połączenia z siecią jest w nocy niemal niemożliwe. 
Życzę Wam udanych ostatnich dni w szkole. 
Ściskam 
Sheireen ♥ 

poniedziałek, 9 maja 2016

Powrót


Hermiona wstała z łóżka z samego rana. Pośpiesznie się umyła, ubrała, a następnie zeszła na dół, aby zjeść szybkie śniadanie z postaci jogurtu z płatkami. Bardzo interesowało ją, czego też Ginny od niej chce. Nie miała zbytniej ochoty pojawiać się u Weasleyów, ponieważ obawiała się reakcji Rona na jej widok, jednak teraz to nie miało wielkiego znaczenia, ponieważ jeśli przyjaciółka jej potrzebowała, to zawsze była przy niej, ze względu na wszystko. 
Pożegnała się z rodzicami, którzy byli zdumieni widząc ją o tak wczesnej porze na nogach, gotową do wyjścia i teleportowała się w oddalonej uliczce prosto pod Norę. 
Śniegu zdecydowanie tutaj nie brakowało. Dom Weasleyów wyglądał jak wielki piernik oblany lukrem z każdej strony. Brnęła ku drzwiom, a śnieg sięgał jej do połowy łydek. Słyszała jak kurczaki pogdakują w pobliskim kurniku, w którym pan Weasley „zainstalował” jakiś specjalny podgrzewacz na czas zimy. Zobaczyła w śniegu malutkie ślady, które najprawdopodobniej należały do gnomów ogrodowych. 
Zapukała do drzwi, lekko się wahając. Miała nadzieję, że spośród wszystkich osób nie otworzy jej Ron. Chociaż o tej porze prawdopodobnie chrapał jeszcze w swoim pokoju, okryty puchową kołdrą od stóp do głów. 
Drzwi otworzyła jej pani Weasley, która od samego rana krzątała się już po domu, przygotowując śniadanie dla swojej wielkiej rodziny. 
- Witaj, Hermiono, wspaniale cię widzieć.
- Wzajemnie, pani Weasley – odpowiedziała z uśmiechem. 
- Szybko, właź do środka, na dworze jest okropnie zimno. - powiedziała, szerzej otwierając drzwi. Kiedy Hermiona weszła do środka, od razu zamknęła je, ponieważ wiatr zdążył już nawiać trochę śniegu do wnętrza domu.
- Może napijesz się kawy, kochanie? Pewnie zmarzłaś. - zaproponowała jej rudowłosa kobieta, z jak zwykle przyjacielskim tonem. Można by powiedzieć, że pani Weasley była matką całego świata.
- Bardzo proszę – odpowiedziała Hermiona, wieszając kurtkę i zdejmując buty, całe oblepione śniegiem. Za pomocą różdżki szybko usunęła mokre plamy z podłogi. 
Jak i się domyśliła, przyszła zdecydowanie za wcześnie. Wszyscy członkowie rodziny jeszcze spali, nie licząc pana Weasleya, który był już w pracy. Kiedy rozmawiała z rudowłosą kobietą na temat świąt, popijając gorącą kawę, ta po chwili zmieniła temat.
- Hermiono... widziałam Proroka Codziennego... - zaczęła niepewnie. - Trochę niepokoi mnie to zdjęcie, które...
- Pani Weasley – zaczęła Hermiona dość spokojnym tonem. - Jeśli pomyślała sobie pani coś złego, to proszę o tym zapomnieć. Nie mam nic wspólnego z...
- Hermiono! Jak dobrze cię widzieć!
W tej właśnie chwili Ginny zbiegła z ostatnich schodków. Wciąż miała włosy w nieładzie po spaniu, a na ciele ciepłą, białą piżamę. Przytuliła przyjaciółkę, która od razu poczuła się lepiej. Najwyraźniej między nią a Ginny było już wszystko w porządku. Naprawdę cieszyła się, że rudowłosa nie bała się jej po ostatnim ataku. 
Hermiona chciała zapytać Ginny, o co chodzi, jednak ta posłała jej uciszające spojrzenie, które mówiło, że przyjdzie jeszcze na to pora, ale nie przy jej mamie. Niestety Ginny musiała zjeść śniadanie, ponieważ pod czujnym okiem pani Weasley, nie opuściłaby kuchni. 
Po szybkim pochłonięciu przez Rudą śniadania, udały się na górę. Przechodząc obok pokoju Rona, w którym spał też Harry, usłyszała ciche pochrapywanie. 
Ostrożnie stąpając po zgrzytających schodach, znalazły się w końcu w malutkim pokoiku Ginny, która powiedziała Hermionie, aby się rozgościła, a sama podeszła do biurka i wyjęła z półki jakiś pergamin. 
- To od tego twojego Notta. - mruknęła niechętnie, podając zdumionej Hermionie zwitek papieru.
- Mam przeczytać? - wolała się dopytać, chociaż jej ciekawość przejęła nad nią kontrolę, a jej ręce zaczęły już rozwijać rulonik. Ginny tylko kiwnęła głową, a Hermiona zaczęła czytać.
- „Droga Ginewro” – odczytała, a rudowłosa prychnęła.
- Widzisz? Obraził mnie na samym wstępie – burknęła, a Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. Ginny nie znosiła swojego pełnego imienia.
- „Wiem, że zbytnio za mną nie przepadasz, jednak potrzebuję twojej pomocy.” - kontynuowała Hermiona. - „Doszły mnie słuchy, że w pierwszej klasie zostałaś opętana przez złe czary...”
- Powiedziałaś mu? - głos Ginny był lekko spięty. Pokręciła głową.
- Pewnie wie to od Malfoya, w końcu jego ojciec podrzucił ten dziennik i o wszystkim wiedział – mruknęła Hermiona i wróciła do czytania. - „Zależy mi na tym, abyś opowiedziała mi trochę o twoim zachowaniu i uczuciach w tym okresie, ponieważ coś niepokojącego dzieje się z Hermioną, a to może jej pomóc. Zapewne jeśli jej to powiesz, będzie wściekła, jednak wątpię, abyś dochowała tajemnicy tego listu. Tak czy inaczej mam nadzieję, że niedługo pomożesz mi w tej sprawie. Teodor Nott”
- I co ty na to? - spytała Ginny, siadając na łóżku obok przyjaciółki. Hermiona zaniemówiła. 
- Cóż - odchrząknęła. - Miał rację co do tego, że nie dochowasz tajemnicy - zażartowała, jednak szybko przeszedł jej dobry humor. - Co on do cholery jasnej znowu wymyślił? 
Była zła, że przyjaciel robił coś za jej plecami. To ona zwierza mu się w liście, mówi o swoich problemach, a ten pisze do jej przyjaciółki podejrzewając ją o jakieś opętanie? Czy on do reszty zdurniał?! Dlaczego unikał odpowiedzi na jej listy, a pisał do Ginny?
- Ten twój Nott zdecydowanie ma coś nie tak z głową... 
- To nie jest mój Nott - odpowiedziała Hermiona mimowolnie. Ginny przekręciła oczyma. 
- Wiesz, jednak jak tak dłużej o tym myślę, to on może mieć trochę racji. 
- Uważasz, że zwariowałam? - oburzyła się Hermiona. Ginny szybko załagodziła sprawę. 
- Jasne, że nie, ale przecież sama nie wiesz, co się ostatnio z tobą dzieje. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że ciągnie cię do tego idioty Malfoya, to może i rzeczywiście zwariowałaś. 
- Dzięki - burknęła, wpatrując się w staranne pismo Notta. Co on sobie wyobrażał? Chciała z nim porozmawiać, a ten od razu uważa, że potrzebuje jakiejś specjalnej pomocy. Na jej policzki wstąpiły rumieńce, a Ginny od razu zobaczyła, że Hermiona lekko się zdenerwowała. Nie chciała jej tego mówić, ale zamierzała się spotkać z Nottem, nie patrząc na to, jak bardzo za nim nie przepadała. Jak tak dłużej o tym myślała, to Hermiona rzeczywiście nie była sobą podczas ataku na Rona.  

Draco przemierzał zatęchłe korytarze Azkabanu, w obecności dwóch strażników. Wszędzie dało się wyczuć atmosferę przygnębienia, smutku i porzuconej nadziei. Dolne partie więzienia, które zawierały najniebezpieczniejszych czarodziejów były strzeżone przez dementorów. Na szczęście Blaise nie był tak doskonale strzeżony. Nie miał ochoty ponownie widywać się z tymi kreaturami. Spędził parę miesięcy w Azkabanie po wojnie i miał nadzieję, że nigdy tutaj nie powróci. A tymczasem ponownie tutaj trafił. I nie wiedzieć czemu czuł się znów jak więzień. Nie poprawiało mu to humoru. 
W końcu dotarli pod celę Zabiniego. Siedział w cieniu, patrząc się w kąt celi. Kiedy dostrzegł Dracona, uśmiechnął się, jednak nie był to zbyt pozytywny uśmiech. 
- Draco, przyjacielu! - zawołał i przywitał się z nim przez solidne kraty. 
- Czemu chciałeś, aby przyszedł? - spytał dość sztywno blondyn. 
- Nie chciałeś zobaczyć się ze starym przyjacielem? - Blaise udawał urażonego. 
- Wierz mi, nie mam zbytniej ochoty znowu przebywać w tym miejscu. - odpowiedział Draco chłodno, świdrując kolegę przenikliwym spojrzeniem. - Coś ty idioto znowu zrobił? 
Blaise roześmiał się, jednak nie było w tym ani krzty poczucia humoru. 
- Znaleźli w moim domu trochę rzeczy... Ogólnie nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że podczas uciekania rzuciłem na jakiegoś aurora Cruciatusa - uśmiechnął się wrednie. 
- A myślałem, że masz jeszcze trochę rozumu. - Draco był zdumiony głupotą Zabiniego. 
- Nie udawaj świętego, Draco - odpowiedział cicho wciąż zadowolony Blaise. - Mówisz tak, jakbyś nigdy tego nie zrobił. Przypomnij sobie, co wyprawiałeś z tymi biednymi mugolami...
- Była wojna - warknął lekko wyprowadzony z równowagi Malfoy. Nienawidził, gdy ktoś mu wypominał o czynach, za które się wstydził. 
- A ty byłeś sobą. - zrekompensował mu przyjaciel. Draco obrzucił go zabójczym spojrzeniem. - Zmiękłeś niczym jakaś baba, stary. Zastanawiam się, czy to zasługa tej szlamy Granger. 
Krew zagotowała mu się w żyłach. Jak on śmiał w ogóle tak mówić? Blaise roześmiał się ponownie. Jak na więźnia Azkabanu było mu zdecydowanie zbyt wesoło. 
- Nie jestem całkowicie odcięty od świata, czytałem Proroka - odparł, kiedy Draco milczał, gniewnie zaciskając pięści. 
Nie mógł powstrzymać tej fali gorąca, która zalewała jego ciało. Te wszystkie wspomnienia z przeszłości, więzienna cela, w której spędził tyle miesięcy i na dodatek teraz obraził Granger. Nie żeby mu na niej zależało... po prostu... Była niezwykle intrygująca i uwielbiał z nią przesiadywać. 
- Jest już twoja? - zainteresował się. 
- Nie i nigdy nie będzie - odpowiedział Malfoy zgodnie z prawdą. On i Hermiona to po prostu przelotny romans, nic do siebie nie czuli poza sympatią i pożądaniem. Mimo wszystko w głębi duszy czuł, że chciałby, aby było inaczej.
- Szkoda, mogłaby się przydać. 
- Co masz na myśli? - spytał ostrożnie Draco, patrząc uważnie na Zabiniego. 
- To przyjaciółka Pottera. Pieprzony wzór do naśladowania... To skandal, że czarodzieje uwielbiają takie szlamy, nawet ty się dałeś na to nabrać. 
- To tylko przelotna dziewczyna, znasz mnie - powiedział cicho, jednak nie patrzył na przyjaciela. - Nie umiem się przywiązywać. 
Blaise niezauważalnie się uśmiechnął. 
- Tak czy inaczej, może być osobą, która mnie stąd wyciągnie.
- Co ty chrzanisz? - w głosie Dracona słychać było nutkę zdenerwowania. - Granger cię nienawidzi. 
- Za to do ciebie zdecydowanie coś czuje. Wykorzystamy to. 
Draco spojrzał z politowaniem na Blaise'a, a po chwili się roześmiał. Tym razem czarnoskóremu nie było do śmiechu. 
- Ty naprawdę uważasz, że Granger stanie po twojej stronie i wmówi Najwyższym Czarodziejom Wizengamotu, że jesteś niewinny? - wciąż czuł rozbawienie, ale jednocześnie zgorszenie, że Blaise pomyślał o czymś takim. Potrafił wykorzystać każdego do swoich celów. Może lepiej by było dla niego, gdyby pognił w Azkabanie parę miesięcy. Nie tęskniłby. 
- Wątpię, aby zrobiła coś dla mnie, ale jeśli wykorzystasz swój "urok", to może i Granger na niego poleci, a wtedy przekonasz ją, aby zeznała, że jestem niewinny, że to nie były moje rzeczy, a rzuciłem Crucio, ponieważ nie byłem sobą, czułem się przerażony przez wizytę aurorów w swoim domu... - Blaise uśmiechnął się, jakby to, co wygadywał było na miejscu. 
Draco tylko westchnął ciężko i cały w nerwach spojrzał pogardliwie na Blaise'a. Nie mógł zrozumieć, jak mógł być taką szumowiną. Skrzywdził Granger, wyzywał ją, a teraz oczekiwał od niej pomocy? 
- Nie. - odpowiedział stanowczo Malfoy. Zabiniemu zrzedła mina. 
- Jak to "nie"? - spytał groźnie. 
- Nawaliłeś, to sam się ratuj. Skoro nawet matka nie chce wpłacić kaucji, aby cię wyciągnąć, to nic z tym nie zrobię. 
- Myślałem, że jesteśmy kumplami - zawołał za nim Blaise, kiedy Malfoy odwrócił się do niego plecami, aby odejść. 
Spojrzał na odchodnym w kierunku Ślizgona i uśmiechnął się wrednie. 
- Mówiłem ci, że nie potrafię się przywiązywać - zasalutował mu na pożegnanie, jakby żegnał się po naprawdę miłej rozmowie i zniknął w ciemnościach korytarzy Azkabanu. Za sobą słyszał tylko paskudne przeklinanie Blaise'a.

Hermiona wsiadła do wagonu złotego pociągu, który czekał już na nich, aby zawieźć ich z powrotem do Isellnar. Przerwa świąteczna się skończyła, a większość studentów niechętnie ciągała za sobą walizki, aby wrócić do zajęć i natłoku prac raz esejów. 
Peron jak zwykle był zatłoczony, wszędzie panował gwar i hałas. Ludzie rozmawiali, przekrzykiwali się, a zwierzęta jak zwykle wydawały głośne dźwięki. Hermiona wraz z Ginny i Luną wsiadły do pociągu, aby wybrać sobie przedział. Było już dosyć tłoczno, jednak nie na tyle, aby nie znaleźć sobie dobrego miejsca. 
Weszły do środka i ułożyły torby i kufry na górnych półkach. Harry i Ron rozmawiali jeszcze z jakimś kolesiem, który trzymał jakąś miotłę. Ron od razu jak ją zobaczył zrobił wielkie oczy i podbiegli razem z Harrym obejrzeć, jak to powiedzieli, "cudeńko". 
Rozsiadły się wygodnie na miękkich siedzeniach i zaczęły rozmawiać o minionej przerwie świątecznej. Ginny wyciągnęła swoją miotłę i zestaw do polerowania, ponieważ w ogóle nie miała czasu o nią zadbać w Norze. Luna opowiadała historię o tym, że zaczęła pisać książkę o magicznych zwierzętach (zapewne nie tylko o tych prawdziwych, ale i wymyślonych), co mimo wszystko zaintrygowało Hermionę. 
Kiedy pociąg już wystartował, do ich przedziału weszli Harry i Ron. Oczy wciąż im się świeciły. Wybraniec usiadł obok swojej dziewczyny i pomógł jej w rozczesywaniu włosków w miotle, za co dała mu wielkiego, soczystego buziaka. Ronowi poczerwieniały z zawstydzenia uszy i nawiązał konwersację z Luną, która pałaszowała dyniowe paszteciki. Hermiona wyjątkowo nie miała ochoty wyciągnąć książki, dlatego podkuliła nogi, żeby wygodniej usiąść i oparła się o okno wagonu. 
Ron wciąż miał do niej żal o tą znajomość z Malfoyem, jednak powoli mu przechodziło. Uznał, że skoro jest mądra, to z czasem zobaczy, jaki z niego jest "burak i kretyn", oraz inne tego typu określenia rzucane pod adresem blondyna. 
Co do samego chłopaka, to nie widziała go na peronie ani w innych przedziałach. Miała nadzieję, że jednak zdecydował się na kontynuowanie nauki w Isellnar.
Po dwóch godzinach jazdy uznała, że ma ochotę rozprostować nogi, dlatego wyszła na korytarz, który powoli zapełniał się równie zmęczonymi siedzeniem uczniami. Przechadzała się powoli, patrząc przez okno na mijane krajobrazy, kiedy nagle usłyszała jak ktoś ją woła. 
- Hej, Hermiono! - zdecydowanie znała ten głos. I o dziwo w ogóle nie miała ochoty go słyszeć. Westchnęła i odwróciła się w stronę chłopaka, obok którego stała średniego wzrostu dziewczyna o grubych, lśniących i czarnych włosach. 
Teodor Nott i Padma Patil. 
Wspaniale. 
Zmusiła się do uśmiechu i odpowiedziała. 
- Teodorze, jak dobrze cię widzieć - popatrzyła w stronę czarnowłosej. - Ciebie również Padmo. 
- Świetnie wyglądasz, Hermiono - uśmiechnęła się do niej dziewczyna. - Jak spędziłaś święta?
- Wspaniale, a ty? - uznała, że wypada zapytać. 
- Mnóstwo nauki - poskarżyła się, jednak od razu uśmiech wpełzł na jej twarz. - Jednak byłam na to gotowa, wybierając się na prawo. Tak samo jak Teodor. 
Hermiona popatrzyła na chłopaka i nawet wymuszony uśmiech zszedł z jej buzi. Była na niego zła za ten list do Ginny. Rudowłosa powiedziała jej, że nie ma zamiaru się z nim spotykać i słowa dotrzymała. Za kogo on się uważał, skoro stwierdził, że może być jakaś opętana lub nienormalna? Znalazł się cholerny zbawca ludzi. 
Nie wiedziała czemu krew zagotowała jej się w żyłach, po prostu coś jej uderzyło do mózgu. Sama obecność Teodora ją denerwowała. A tak za nim tęskniła... Nic dziwnego, że nie miał dla niej czasu, skoro spędzał go z uroczą Padmą Patil. Widziała, jak na nią patrzył i jak ona na niego i serce jej mocniej zabiło. 
Automatycznie pomyślała o Malfoyu. Zastanawiała się, czy wszystko u niego w porządku, czy jest w którymś z tych wagonów. Jego widok sprawiał, że się uśmiechała. Uwielbiała słuchać jego głosu, patrzeć w te piękne, tajemnicze oczy. Czuła się przy nim kobieco i seksownie. Przy nim nie musiała się ukrywać. 
- Hermiono, wszystko w porządku? - usłyszała jak przez mgłę głos Teodora, który patrzył na nią z niepokojem. Spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi. 
- Tak, jasne. 
- Zdawałaś się być nieobecna. 
- Zamyśliłam się. - odpowiedziała krótko. - Wybacz, ale muszę już iść. - uśmiechnęła się do niego z wysiłkiem, a oczy cisnęły w chłopaka pioruny. 
Przeszła do kolejnego wagonu, kiedy nagle ktoś ją złapał za rękę. To był Teodor. No nie, czego on znów chciał? 
- Mogę wiedzieć, co ci się dzieje? - spytał ze spokojem, który podniósł jej ciśnienie. 
- O nic, naprawdę. - wzruszyła obojętnie ramionami. 
- Nie umiesz kłamać. 
- Dlatego tego nie robię - uśmiechnęła się wrednie, widać było, że chłopak przestał być cierpliwy. 
- Uważasz mnie za kretyna? 
- Możliwe. 
- Hermiono! - warknął, sprowadzając ją na ziemię. Spojrzała w jego szare oczy i od razu przeszła jej złość. Cały gniew wyparował z niej natychmiastowo. Nawet nie wiedziała, co spowodowało jego nasilenie, ale teraz już było wszystko dobrze. 
- Ja... jestem zawiedziona. - mruknęła cicho pod nosem. - Nie odpisałeś na żaden z moich listów. 
- Byłem zajęty, wierz mi. - odpowiedział spokojnie. Popatrzyła na niego spode łba. 
- Mogłeś przynajmniej cokolwiek odpisać. Głupie zdanie, cokolwiek, co by mi dało znać, że wszystko u ciebie dobrze.
Milczał. A ona się rozkręcała. 
- Potrzebowałam kogoś bliskiego, ponieważ przyjaciele się ode mnie odwrócili. Teraz już jest wszystko okej, ale przez parę dni siedziałam sama, w swoim pokoju i potrzebowałam drugiej osoby. Liczyłam na ciebie... - głos jej się załamał. 
Teodor chciał ją przytulić, ale się odsunęła i uniosła dumnie głowę. 
- Po takie czułości lepiej idź do Padmy Patil - odpowiedziała i odwróciła się do niego plecami. 
- O co ci chodzi, Hermiono? - zdenerwował się. Jednak ona już odeszła i zniknęła w swoim przedziale, zostawiając go samego. 

Leżała w dormitorium, patrząc w sufit. Byli już po kolacji, a w głównym pokoju ktoś znowu zrobił imprezę. Ginny chciała ją zaciągnąć, jednak nie bardzo miała ochotę iść. Od rana nie widziała Malfoya i miała dziwne uczucie, że jednak nie kontynuował nauki. 
Przypomniała sobie o tym, jak go pocałowała u niej w pokoju. Miała cichą nadzieję, że go tym przy sobie zatrzyma, jednak czego ona oczekiwała? Ona i Malfoy byli przelotną fascynacją, ciągnęło ją do niego, a on pewnie to wykorzystywał. I mimo iż ta myśl raniła ją wewnętrznie wiedziała, że nie chce tego zaprzestać. Nie chodziło już tylko o samo zainteresowanie. Naprawdę go polubiła, kiedy spędzali ze sobą w ferie zimowe więcej czasu. Nawet nie odczuła braku przyjaciół. Za każdym razem kiedy ktoś ją odwiedzał, myślała, że to Nott, jednak to zawsze był Malfoy. 
Jej dawny wróg odwiedzał ją częściej niż przyjaciel.
Co za ironia losu. 
Oczywiście, że Malfoy nie był już jej wrogiem, kiedy przesiadywali w jej pokoju mogła nawet uznać, że nawiązała się między nimi jakaś nić porozumienia. Raz nawet udawał, że wychodzi, żegnając się z jej rodzicami, aby po chwili znowu teleportować się do jej pokoju i siedzieć aż do drugiej w nocy. 
Uśmiechnęła się na myśl o tych wszystkich rozmowach. Śmiali się, dokuczali, poznawali siebie i swoje upodobania. Naprawdę czuła, że Draco stał się jej bliższy. A tymczasem nie wrócił do Isellnar. Czuła dziwną pustkę i już wiedziała, że będzie tęsknić za jego widokiem. 
Była zawiedziona. 

Po godzinie leżenia uznała, że nie warto zamykać się w dormitorium i odcinać od społeczności czarodziejów. Podeszła do lusterka, aby ogarnąć roztrzepane włosy i pomalowała lekko rzęsy. Nie stroiła się zbytnio. Była w białej podkoszulce i czarnych spodniach i nie zamierzała tego zmieniać. 
Wyszła do Pokoju Wspólnego, gdzie impreza trwała w najlepsze. Ginny tańczyła z Harrym, jednak po chwili Potter odszedł do Rona, który pił piwo kremowe, a Rudowłosa została porwana do tańca przez innego chłopaka. Specjalnie jej to nie przeszkadzało. 
Ruszyła w stronę kanapy, kiedy usłyszała głos jakiegoś chłopaka. 
- Mogę prosić panienkę do tańca? - spojrzała prosto w roześmiane oczy Terrence'a Higgs'a, który wyciągał ku niej rękę. Cóż, taniec z nieznajomą osobą zawsze wprawiał ją w zakłopotanie, jednak nie potrafiła odmówić chłopakowi, który patrzył na nią tak przyjaźnie.
Na jej nieszczęście puszczono właśnie jakąś wolniejszą piosenkę, przy której Higgs bez skrępowania objął ją w pasie i przyciągnął bliżej do siebie. 
Dziewczyny go uwielbiały - był zabawny, stosowny do każdej sytuacji, posiadał dobre maniery, traktował kobiety jak księżniczki. Ona zaś czuła się skrępowana i niezbyt rozluźniona. 
- W moim dormitorium panują teraz kompletne pustki - nachylił się do jej ucha, a Hermiona zmarszczyła brwi, nie wiedząc co mu na to odpowiedzieć, jednak szybko skojarzyła. 
- Rzeczywiście, twój współlokator właśnie grzeje miejsce w jednej z cel w Azkabanie. 
Roześmiał się, co ją zaskoczyło. 
- Dobrze mu tak, miałem go serdecznie dość. 
- Ja również go nie żałuję, był okropnym typkiem - odpowiedziała Hermiona. Co do Zabiniego mogła się zgodzić razem z Terrencem. Nagle przyszło jej coś na myśl.
- Malfoy jeszcze nie wrócił do was? Wciąż mieszka w oddzielnym dormitorium?
- Właściwie to dyrekcja przestała już uważać go za niebezpiecznego - roześmiał się. - Ich myślenie jest zabawne, wszyscy wiemy, jaki jest Draco, przyłożył paru osobom, ale po co robić wielką aferę. Jak zechce, to zrobi to jeszcze raz. 
Miała właśnie coś odpowiedzieć, kiedy usłyszeli głos tuż obok nich.
- Masz rację, Terrence - jej serce zabiło mocniej i kiedy spojrzała w jego stronę, nie mogła się powstrzymać od uśmiechu. 
Jednak wrócił do Isellnar.