Szybkie informacje na początek:
Rozdział nie jest sprawdzany z czystego mojego lenistwa, jutro poprawię wszystkie błędy :D
Po drugie nie jest zbyt długi ani nie dzieje się w nim za dużo. Trudno mi było wrócić z wielkim "bum", ponieważ nic nie sprzyja mojemu pisaniu.
Po trzecie i ostatnie, zapraszam do czytania i dzielenia się opinią, co na jego temat sądzicie ;)
Sheireen ♥
Ginny usłyszała pukanie sówki do
okna i wstała z łóżka. Dzisiejszy dzień był pełen negatywnych wrażeń.
Zszokowanie wciąż jej nie opuszczało, od kiedy zobaczyła Hermionę atakującą jej
brata. Co w nią wstąpiło? Owszem, miała swoje gorsze dni, ale przenigdy nie
rzuciła się na nikogo z pięściami.
Kiedy
rozwinęła pergamin, od razu rozpoznała pismo swojej przyjaciółki. Zawahała się,
ale po chwili uznała, że odkładanie tego niczego nie da. Prędzej czy później i
tak będzie musiała odczytać list.
Kochana Ginny
Najmocniej przepraszam Cię za sytuację, która
odegrała się w Twoim pokoju… Obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy.
Jestem mocno zaniepokojona tym, co zrobiłam, ponieważ naprawdę tego nie
kontrolowałam. Byłam wściekła na ten artykuł i osądzanie przez Rona, ale musisz
mi uwierzyć, że nie chciałam mu zrobić krzywdy. Najlepiej będzie, jeśli czas
wolny od szkoły przesiedzę w domu, z dala od Was. Nie chcę, aby ktoś przeze
mnie znowu ucierpiał.
Hermiona
Ginny zmarszczyła brwi i usiadła na
parapecie okna. Coś jej tutaj nie odpowiadało, coś, co sprawiło, że niepokój
jeszcze bardziej zalał jej serce. Jednego była pewna – to nie była ta sama
Hermiona, którą znała.
Harry siedział przygnębiony razem z
Ronem w jego sypialni, grając w gargulki, dopóki nie przerwała im sowa z dwoma
listami. Patrzył, jak wściekły Ron zgniata pergamin w kulkę i odrzuca w kąt
pokoju. Chciał zrobić to samo, ale kiedy tylko popatrzył na drżące pismo jego
przyjaciółki, nie potrafił tego zrobić i ku oburzeniu przyjaciela przeczytał list.
Kochany Harry
Wiem, ile dla Ciebie znaczy dobra reputacja…
Możliwe, że masz rację i nie powinnam się zadawać z niewłaściwymi osobami,
jednak to nie jest takie łatwe, jak może Ci się wydawać. Obiecuję, że będę
ostrożniejsza i nie dam się ponownie oczernić w jakimś nędznym artykule.
Jednocześnie chciałam cię przeprosić za mój dzisiejszy napad złości. Sama nie
wiem, co mną kierowało, po prostu przestałam myśleć racjonalnie. Myślę, że
zobaczymy się dopiero w szkole, ponieważ nie chcę ponownie Was skrzywdzić.
Hermiona
Teodor siedział przy biurku, przy
stercie książek, jednak w ogóle nie mógł znaleźć tego, czego potrzebował. Wbił
nieprzytomny wzrok w gasnący już płomyk świecy, kiedy nagle jego myśli
przerwało pukanie sowy do okna. Zmarszczył brwi. Kto zakłócał jego wolny czas o
tej porze?
Zaskoczył
go znajomy widok pisma Hermiony.
Kochany Teodorze
Naprawdę się martwię. Nie odpowiadasz na moje listy…
Zdaję sobie sprawę, że nie masz teraz zbyt wesołego okresu w życiu i jeśli nie
chcesz o tym rozmawiać, uszanuje to. Jednak gdybyś tylko miał czas, to
chciałabym cię zobaczyć. Dzieje się ze mną coś złego i czasami boję się sama
siebie. Od trzech dni siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę. Jesteś jedynym
przyjacielem, który się ode mnie nie odwrócił… albo mi się tak wydaje.
Proszę, odpisz cokolwiek, żebym przynajmniej miała
potwierdzenie tego, że te listy do ciebie dochodzą.
Hermiona
Na samą myśl o Hermionie czuł złość.
Od kiedy przeczytał ten artykuł o niej i o Malfoyu nie potrafił skupić się na
niczym innym. Był wściekły na nią i na przyjaciela. Jak mógł być tak podły i
mieszać ją w te wszystkie sprawy teraz, kiedy tak źle się dla nich dzieje? I
dlaczego ona do niego lgnęła, zamiast oddalić się od osób, które mogły
toksycznie wpłynąć na jej reputację?
Zarówno dla Dracona jak i dla niego,
ostatnie dni były męczarnią. Wizengamot wciąż wysyłał listy, w których
przypominał im o przesłuchaniach. Dwa razy przeszukiwali jego dom, w
poszukiwaniu rzeczy czarnomagicznych. Był wściekły, ponieważ to wszystko psuło
mu dalszą drogę na studiach prawniczych. Na dodatek jego ojciec… zawsze miał
nerwową naturę i kiedy tylko urzędnicy Ministerstwa Magii przekroczyli próg ich
domu, zwyzywał ich od najgorszych. Do końca dnia był tak agresywny, że jego
matka wolała przesiedzieć w sypialni z dala od kłótni. Tylko on się go nie bał.
Ojciec nigdy nie interesował się zbytnio jego życiem, a teraz traktował go tak,
jakby był zaledwie współlokatorem, a nie jego synem. Kiedyś go to bolało, ale
teraz? Miał to daleko gdzieś. Liczyła się dla niego tylko matka, po której
odziedziczył wyniosłość i opanowanie.
Spojrzał ponownie na list od
przyjaciółki. Ignorował jej listy, ponieważ nie chciał, aby ktoś kojarzył ją z
kolejnym podejrzanym. Jeszcze jej by przeszukali dom, gdyby dowiedzieli się, że
utrzymuje kontakt z nim i Malfoyem.
Zaledwie przed przeczytaniem tej
wiadomości był na nią zły, ale teraz? Została sama i nie miała w nikim
wsparcia. Zwątpiła nawet w ich przyjaźń, co niezwykle go ugodziło. Wyrzuty
sumienia zaczęły go zżerać od środka. Nie miał zamiaru odpisać. Postanowił, że
pojawi się pod jej domem jeszcze tego samego wieczoru.
Hermiona leżała na łóżku, patrząc w
sufit pustym wzrokiem. Trzy dni temu napisała listy do przyjaciół… Ginny i
Harry wybaczyli jej i napisali, że u nich wszystko w porządku, jednak nic
więcej. Dzisiaj postanowiła napisać do Teodora, ponieważ był jedyną osobą,
która potrafiła ją uspokoić. A naprawdę tego potrzebowała. Od trzech dni
siedziała sama w domu, a z rodzicami rozmawiała dopiero wtedy, kiedy schodziła
na dół. Atak na Rona ją przeraził.
Oczywiście wszystko wróciło do
normy, ale kiedy tylko przypominała sobie o słowach Rona, czuła nieproszoną
wściekłość, a tym samym żądzę mordu, która opanowywała jej umysł. Podejrzewała,
że od czasu artykułu stała się bardziej nerwowa, stąd te ataki złości. Miała
nadzieję, że większość osób zapomni o tym, kiedy ponownie znajdzie się w
Isellnar. Naprawdę nie chciała, aby wytykali ją palcami.
Nagle usłyszała z dołu wołanie mamy.
-
Hermiono! Ktoś do ciebie!
Zmarszczyła brwi i wstała z łóżka. Któż
to odwiedzał ją o tej porze? Czyżby Ginny miała z nią do pogadania? Przez
krótką chwilę zaczęła się obawiać, że to Malfoy odnalazł jej adres i ma zamiar
porozmawiać na temat tego artykułu. Zaraz po opublikowaniu go, dostała od niego
list, w którym prosił o spotkanie, ale wiedziała, że to nie jest najlepszy
pomysł. Co by ludzie pomyśleli, gdyby znów zobaczyli ją w towarzystwie
podejrzanego czarodzieja?
Zeszła po schodach prosto do holu i
zatrzymała się na przedostatnim schodku, widząc Malfoya. Automatycznie jej
ciało się spięło na jego widok. Coś ścisnęło ją w gardle. Jak on do cholery
jasnej znalazł jej adres?! Skąd wiedział, gdzie mieszka?
Cóż,
najwidoczniej znajomość z Draconem kosztowała anonimowość i prywatność.
-
Przepraszam, że jeszcze się nie przedstawiłem – odpowiedział blondyn aksamitnym
głosem, patrząc na jej mamę. – Draco Malfoy.
-
Chyba gdzieś już słyszałam to nazwisko – pani Granger spojrzała podejrzliwie na
dziewczynę, która przełknęła ślinę na widok jej wzroku. Rzeczywiście, nie
mówiła najlepszych rzeczy o chłopaku, nic więc dziwnego, że mama nie była
zachwycona jego wizytą.
-
Naprawdę? – zainteresował się Malfoy, a Hermiona dostrzegła ciekawski błysk w
jego oku.
-
Dobrze cię widzieć – powiedziała nieco zbyt głośno Hermiona, aby zwrócić swoją
uwagę na siebie. Zeszła z ostatnich schodków i stanęła obok chłopaka.
-
Mamo, Draco przyszedł tylko na chwilę.
-
No dobrze… zaparzyć wam herbaty?
-
Nie ma takiej potrzeby, wpadł tylko na pięć minut – uśmiechnęła się nazbyt
słodko i pokazała Malfoyowi, aby udał się z nią do pokoju. Ulżyło jej, ponieważ
dzisiaj w nim sprzątała, więc nie miała się czego wstydzić.
Kiedy tylko wszedł do jej sypialni,
od razu zatrzasnęła za nim drzwi.
-
Co ty tutaj robisz? – spytała zduszonym głosem, a ten się do niej uśmiechnął.
Od razu zerwał z dobrymi manierami i usiadł na jej łóżku bez pytania. Nie żeby jej
to przeszkadzało.
-
Skoro nie odpowiadasz na moje listy, to odpowiesz mi osobiście – odpowiedział,
a w jego oczach zatańczyły tajemnicze iskierki. Musiała przyznać, że bardzo jej
się one podobały. Zresztą Malfoy jak zwykle wyglądał idealnie w tej całej
swojej „normalności”. Nie mogła zrozumieć, jak ktoś mógł być tak magnetyzujący.
Ukradkiem spojrzała w lustro i aż się załamała. Ona zdecydowanie nie należała
do takich osób.
-
W takim razie, Granger, chętnie usłyszę, czemu to moje listy leżą na twoim
biurku i nie dostałem na nie odpowiedzi? – wstał z łóżka i oparł się o blat
biurka.
-
Nie wiedziałam, co odpisać… - mruknęła Hermiona lekko skrępowana tą sytuacją.
Malfoy był pierwszy raz w jej domu, a już czuł się jak u siebie.
-
Nie żartuj sobie ze mnie – uśmiechnął się z politowaniem. – Hermiono, ty zawsze
masz na wszystko odpowiedź. I jestem pewien, że teraz też, tylko za wszelką
cenę nie chcesz nic mi powiedzieć.
Unikała
jego wzroku i bezwiednie chodziła po pokoju, czując jego spojrzenie na swoim
ciele.
-
Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – odwróciła się w jego stronę.
-
Mam swoje sposoby. – uśmiechnął się z zadowoleniem.
-
Śledzisz mnie? – nie chciała, aby jej głos brzmiał wrednie, jednak trudno jej
było to zatuszować. Czuła, że powietrze w pokoju jest naelektryzowane jego
obecnością. Czuła łaskotanie w żołądku, kiedy na niego patrzyła. Mimo całego
zdenerwowania, coś ciągnęło ją do niego.
-
Zachowam to dla siebie – mrugnął do niej, a Hermiona zarumieniła się delikatnie.
– Jak się właściwie czujesz? – w jego głosie doszukała się troski, co ją mocno
zaskoczyło.
-
Całkiem dobrze – wzruszyła ramionami. – Spędziłam dość udany dzień, czytając
książkę – w zamknięciu, izolując się od
świata, rodziny i przyjaciół – dodała w myślach i usiadła na łóżku.
-
Nie potrafisz kłamać – westchnął i przysiadł się obok niej.
-
Wcale nie kłamię! – oburzyła się.
-
Jasne, tak samo jak teraz niby się nie denerwujesz – odpowiedział z uśmiechem,
jednak po chwili spoważniał. – Granger, to naprawdę dla mnie ważne…
Serce zabiło jej mocniej, wręcz dało się
je usłyszeć. To, jak się czuła było dla niego ważne, przejmował się tym jak się
czuje i o czym myśli.
-
Nie najlepiej. – odpowiedziała niemrawo. – A jeśli mam być naprawdę szczera, to
jest beznadziejnie.
-
To przez to zdjęcie i artykuł w Proroku? – spytał.
-
I tak i nie – westchnęła. Spojrzała na niego uważnie. Chciała mu o wszystkim
opowiedzieć, jednak co jeśli uzna ją za wariatkę i wyśmieje? Mimo wszystko
wydawał się być teraz taki poważny. Co jej szkodziło? Potrzebowała się wygadać,
ponieważ jedyna osoba, która by ją zrozumiała, aktualnie nie odpowiadała na
żaden z jej listów. Teodor milczał i nic nie wskazywało na to, aby miał
jakikolwiek zamiar się do niej odezwać.
Zaczęła więc od pobicia Rona,
wspominając o ogromnym gniewie i skończyła, mówiąc o lękach i napadach złości,
które ją dopadają.
Usiadła, otuliła się ramionami i
podkuliła kolana pod brodę. Zaskoczyło ją to, że Malfoy objął ją ramieniem,
jednak wtuliła się w jego bok. Przy nim poczuła się bezpiecznie, co dziwnie ją
zaskoczyło. Nie potrafiła się teraz gniewać, krzyczeć ani złościć. Nie czuła
żadnych lęków.
-
Nie przejmuj się tym tak. To wszystko przez stres, Hermiono. Ten artykuł
również niezbyt dobrze na mnie wpłynął. Uważają mnie za cholernego przestępcę.
-
Jednak nigdy przedtem tak nie było… - mruknęła cicho, patrząc tępo w ścianę
przed nimi, a w jej głowie toczyła się wojna.
-
Z wiekiem kobiety robią się bardziej agresywne – zażartował, a ona uderzyła go
lekko w ramię z uśmiechem na twarzy.
-
I zaraz się o tym przekonasz – zagroziła mu żartobliwie, jednak po chwili
westchnęła. – To nie jest tak, że zawsze byłam święta, ponieważ potrafiłam się
denerwować.
-
Coś o tym wiem – odpowiedział.
-
Tylko jeden raz dałam komuś w twarz.
-
Właściwie to była moja twarz, ale raczej mi się należało – mruknął chłopak
-
Owszem, wtedy ci się należało. – uśmiechnęła się szeroko. - Jednak Ron
absolutnie nie zasłużył na takie potraktowanie. Nie czułam się sobą, atakując
go. To było tak, jakby jakaś inna cząstka mnie zaczęła kontrolować mój umysł.
Malfoy zmarszczył brwi. To, co
mówiła Hermiona absolutnie mu się nie podobało. Coś tutaj nie pasowało. Granger
i brak jasności umysłu? Przecież ona zawsze była tą, która uspokajała Pottera i
Weasleya, aby się na niego nie rzucili.
-
Długo już tak masz?
-
Chyba od początku roku szkolnego.
-
Zwiększony stres?
-
Wątpię. – mruknęła i zmarszczyła brwi. – Chociaż… nie, nigdy tak nie reagowałam
będąc spięta.
-
Nasiliło ci się to? – spytał zainteresowany, a Hermiona roześmiała się cicho.
-
Przestań, czuję się jak u jakiegoś psychologa. Teraz twoja kolej na wizytę u
mnie – odpowiedziała rześko i wyplątała się spod jego ramienia. – Co u ciebie?
-
Przede wszystkim przestali przeszukiwać mi dom, ponieważ nic nie znaleźli. Nie
widzą też żadnego powiązania między mną a Blaisem. Nie miałem zielonego pojęcia
o tym wszystkim, co wyprawiał. – wzruszył ramionami.
-
Czyli wracasz do Isellnar po świętach? – w jej głosie słychać było nadzieję.
Mimo, iż bardzo nie chciała się do tego
przyznać, to wolałaby, aby Malfoy wrócił do szkoły. Nie byli ze sobą, zbyt
często ze sobą nie przesiadywali, a tymczasem gdyby go zabrakło, czułaby pewien
brak. Nie widziała go trzy dni i kiedy tylko zobaczyła go w drzwiach swojego
domu musiała przyznać, że cholernie stęskniła się za jego widokiem.
-
Raczej nie… Po co mam iść na studia, nic mnie tam nie trzyma, wszystko już mam –
odpowiedział, a Hermiona poczuła, jak coś w niej zamiera. Nic go tam nie
trzyma? Wyobraziła sobie, że nie zobaczy go przez pół roku, a kiedy skończy się
pierwszy rok, on już pewnie będzie pracować w Ministerstwie, zbierając same
pochwały.
-
Czemu milczysz? – spytał zdziwiony. Hermiona podniosła wzrok i spojrzała na
niego, czując przypływ pewności siebie. Powiedział, że wszystko już ma…
W tej chwili nie myślała o tym, co robi.
Jej dłonie złapały przód jego koszuli i zacisnęły się na niej. Przyciągnęła go
do siebie z całych sił i wpiła się w usta chłopaka. Jeśli naprawdę nie miał
zamiaru wracać, to musiała się nim nacieszyć jak najwięcej.
Malfoy
od razu się wkręcił. To zadziwiające, że tak normalna dziewczyna jak ona,
jednym ruchem mogła sprawić, iż chłopak zapominał o wszystkim. Poczuła jak jego
chłodne palce zaciskają się na ciepłych biodrach.
Nie
miał wszystkiego. Gdy odejdzie, na pewno urwie im się kontakt. Jeśli tak się
stanie, niech przynajmniej wie, co stracił.
Całowała go, wkładając w to całą
swoją złość i bezradność. Coś ciągnęło ją do niego, sprawiało, że nikt inny się
nie liczył. Uwielbiała jego niedoskonałość oraz to, że nie był święty jak Harry
czy Ron w oczach czarodziejów. Nie bał się sięgnąć po swoje, tak samo jak ona.
To było takie podniecające, ponieważ oboje walczyli o dominacje, żadne z nich
nie chciało być przegrane.
-
Co w ciebie wstąpiło? – usłyszała zdumienie w jego głosie, kiedy przerwał na
chwilę pocałunek. Automatycznie go puściła i odsunęła się. Poczerwieniała na
twarzy.
-
Och, Merlinie – westchnęła i wbiła wzrok w podłogę. - Przepraszam.
-
Hermiono…
-
Czuję się jak idiotka – co on sobie o niej pomyślał? Rzuciła się na niego, a
przecież to był Malfoy. Zapewne uzna, że jest kolejną laską, która leci tylko
na jego wygląd.
-
Granger, do cholery! – warknął i przyciągnął ją do siebie. Utkwiła w nim
upokorzony wzrok. – Nie przepraszaj, bo to było perfekcyjne.
-
C-co? – wydusiła zaskoczona. Uśmiechnął się, widząc jej nieporadność.
-
To ja chciałbym wiedzieć „co”. Nie spodziewałem się takiej reakcji na to, że
nie wracam na studia.
Ochłonęła
trochę. I tak już straciła twarz, nie musiała robić z siebie większej idiotki.
-
Nie myśl sobie, że będę za tobą tęsknić. – odpowiedziała dumnie. Podniósł brew.
-
Czyżby? Dlaczego od razu zakładasz, że od razu zerwę z tobą kontakt?
-
To oczywiste.
-
Nie do końca. Miałbym zrezygnować z takich akcji? – spytał ochrypłym głosem.
-
Zawsze możesz znaleźć kogoś innego, kto ci takie, jak to powiedziałeś „atrakcje”
zapewni – odpowiedziała, próbując nie zwracać uwagi na jego dłonie wsunięte pod
koszulkę i wędrujące po jej plecach.
-
Ale ja nie chcę kogoś innego, Hermiono. – pocałował ją ponownie. Hermiona
poczuła, że jej zasycha w ustach z tego wszystkiego. Jego wyznanie było
zaskakujące.
-
Powiedziałam mamie… że będzie… tylko… pięć minut – wyszeptała między
pocałunkami.
-
W takim razie zawiadom ją, że nocuję. – zażartował.
Z trudem przerwała pocałunek i
uderzyła go delikatnie po rękach, żeby się nie zagalopował. Wstała z łóżka i
automatycznie przybrała obojętny wyraz twarzy, aby nie dać po sobie poznać, jak
bardzo jego wizyta polepszyła jej humor. Otworzyła drzwi od swojej sypialni.
-
Czas na ciebie, Malfoy – specjalnie podkreśliła
jego nazwisko, aby rodzice mogli usłyszeć przez uchylone drzwi. Zmrużył oczy,
jakby chciał jej powiedzieć, że pożałuje.
-
Będziesz świetną gospodynią. – odpowiedział. – Skoro tak wyganiasz gości.
-
Tylko takich gości, którzy pakują swój tyłek do mojego domu bez zaproszenia –
odpowiedziała, starając się zachować powagę.
Odprowadziła go do drzwi, gdzie
Malfoy od razu przybrał swój oficjalny ton, żegnając się z jej rodzicami. Starała
się zachowywać jak najbardziej normalnie i nie rzucać Malfoyowi żadnych gestów,
spojrzeń ani uśmiechów, ponieważ jej mama od razu wyłapywała takie rzeczy. Już
teraz patrzyła uważnie, szukając rewelacji.
Udała się do siebie na górę i wzięła
kąpiel. Kiedy już się miała kłaść spać, usłyszała pukanie do okna. Zaskoczona
wpuściła do środka zmarzniętą sówkę, którą automatycznie ogrzała i nakarmiła.
Rozwinęła rulonik i od razu poznała pismo swojej przyjaciółki Ginny.
Musimy
porozmawiać. Wpadnij do mnie jutro jak najszybciej.