Hermiona wstała z łóżka z samego rana. Pośpiesznie się umyła, ubrała, a następnie zeszła na dół, aby zjeść szybkie śniadanie z postaci jogurtu z płatkami. Bardzo interesowało ją, czego też Ginny od niej chce. Nie miała zbytniej ochoty pojawiać się u Weasleyów, ponieważ obawiała się reakcji Rona na jej widok, jednak teraz to nie miało wielkiego znaczenia, ponieważ jeśli przyjaciółka jej potrzebowała, to zawsze była przy niej, ze względu na wszystko.
Pożegnała się z rodzicami, którzy byli zdumieni widząc ją o tak wczesnej porze na nogach, gotową do wyjścia i teleportowała się w oddalonej uliczce prosto pod Norę.
Śniegu zdecydowanie tutaj nie brakowało. Dom Weasleyów wyglądał jak wielki piernik oblany lukrem z każdej strony. Brnęła ku drzwiom, a śnieg sięgał jej do połowy łydek. Słyszała jak kurczaki pogdakują w pobliskim kurniku, w którym pan Weasley „zainstalował” jakiś specjalny podgrzewacz na czas zimy. Zobaczyła w śniegu malutkie ślady, które najprawdopodobniej należały do gnomów ogrodowych.
Zapukała do drzwi, lekko się wahając. Miała nadzieję, że spośród wszystkich osób nie otworzy jej Ron. Chociaż o tej porze prawdopodobnie chrapał jeszcze w swoim pokoju, okryty puchową kołdrą od stóp do głów.
Drzwi otworzyła jej pani Weasley, która od samego rana krzątała się już po domu, przygotowując śniadanie dla swojej wielkiej rodziny.
- Witaj, Hermiono, wspaniale cię widzieć.
- Wzajemnie, pani Weasley – odpowiedziała z uśmiechem.
- Szybko, właź do środka, na dworze jest okropnie zimno. - powiedziała, szerzej otwierając drzwi. Kiedy Hermiona weszła do środka, od razu zamknęła je, ponieważ wiatr zdążył już nawiać trochę śniegu do wnętrza domu.
- Może napijesz się kawy, kochanie? Pewnie zmarzłaś. - zaproponowała jej rudowłosa kobieta, z jak zwykle przyjacielskim tonem. Można by powiedzieć, że pani Weasley była matką całego świata.
- Bardzo proszę – odpowiedziała Hermiona, wieszając kurtkę i zdejmując buty, całe oblepione śniegiem. Za pomocą różdżki szybko usunęła mokre plamy z podłogi.
Jak i się domyśliła, przyszła zdecydowanie za wcześnie. Wszyscy członkowie rodziny jeszcze spali, nie licząc pana Weasleya, który był już w pracy. Kiedy rozmawiała z rudowłosą kobietą na temat świąt, popijając gorącą kawę, ta po chwili zmieniła temat.
- Hermiono... widziałam Proroka Codziennego... - zaczęła niepewnie. - Trochę niepokoi mnie to zdjęcie, które...
- Pani Weasley – zaczęła Hermiona dość spokojnym tonem. - Jeśli pomyślała sobie pani coś złego, to proszę o tym zapomnieć. Nie mam nic wspólnego z...
- Hermiono! Jak dobrze cię widzieć!
W tej właśnie chwili Ginny zbiegła z ostatnich schodków. Wciąż miała włosy w nieładzie po spaniu, a na ciele ciepłą, białą piżamę. Przytuliła przyjaciółkę, która od razu poczuła się lepiej. Najwyraźniej między nią a Ginny było już wszystko w porządku. Naprawdę cieszyła się, że rudowłosa nie bała się jej po ostatnim ataku.
Hermiona chciała zapytać Ginny, o co chodzi, jednak ta posłała jej uciszające spojrzenie, które mówiło, że przyjdzie jeszcze na to pora, ale nie przy jej mamie. Niestety Ginny musiała zjeść śniadanie, ponieważ pod czujnym okiem pani Weasley, nie opuściłaby kuchni.
Po szybkim pochłonięciu przez Rudą śniadania, udały się na górę. Przechodząc obok pokoju Rona, w którym spał też Harry, usłyszała ciche pochrapywanie.
Ostrożnie stąpając po zgrzytających schodach, znalazły się w końcu w malutkim pokoiku Ginny, która powiedziała Hermionie, aby się rozgościła, a sama podeszła do biurka i wyjęła z półki jakiś pergamin.
- To od tego twojego Notta. - mruknęła niechętnie, podając zdumionej Hermionie zwitek papieru.
- Mam przeczytać? - wolała się dopytać, chociaż jej ciekawość przejęła nad nią kontrolę, a jej ręce zaczęły już rozwijać rulonik. Ginny tylko kiwnęła głową, a Hermiona zaczęła czytać.
- „Droga Ginewro” – odczytała, a rudowłosa prychnęła.
- Widzisz? Obraził mnie na samym wstępie – burknęła, a Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. Ginny nie znosiła swojego pełnego imienia.
- „Wiem, że zbytnio za mną nie przepadasz, jednak potrzebuję twojej pomocy.” - kontynuowała Hermiona. - „Doszły mnie słuchy, że w pierwszej klasie zostałaś opętana przez złe czary...”
- Powiedziałaś mu? - głos Ginny był lekko spięty. Pokręciła głową.
- Pewnie wie to od Malfoya, w końcu jego ojciec podrzucił ten dziennik i o wszystkim wiedział – mruknęła Hermiona i wróciła do czytania. - „Zależy mi na tym, abyś opowiedziała mi trochę o twoim zachowaniu i uczuciach w tym okresie, ponieważ coś niepokojącego dzieje się z Hermioną, a to może jej pomóc. Zapewne jeśli jej to powiesz, będzie wściekła, jednak wątpię, abyś dochowała tajemnicy tego listu. Tak czy inaczej mam nadzieję, że niedługo pomożesz mi w tej sprawie. Teodor Nott”
- I co ty na to? - spytała Ginny, siadając na łóżku obok przyjaciółki. Hermiona zaniemówiła.
- Cóż - odchrząknęła. - Miał rację co do tego, że nie dochowasz tajemnicy - zażartowała, jednak szybko przeszedł jej dobry humor. - Co on do cholery jasnej znowu wymyślił?
Była zła, że przyjaciel robił coś za jej plecami. To ona zwierza mu się w liście, mówi o swoich problemach, a ten pisze do jej przyjaciółki podejrzewając ją o jakieś opętanie? Czy on do reszty zdurniał?! Dlaczego unikał odpowiedzi na jej listy, a pisał do Ginny?
- Ten twój Nott zdecydowanie ma coś nie tak z głową...
- To nie jest mój Nott - odpowiedziała Hermiona mimowolnie. Ginny przekręciła oczyma.
- Wiesz, jednak jak tak dłużej o tym myślę, to on może mieć trochę racji.
- Uważasz, że zwariowałam? - oburzyła się Hermiona. Ginny szybko załagodziła sprawę.
- Jasne, że nie, ale przecież sama nie wiesz, co się ostatnio z tobą dzieje. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że ciągnie cię do tego idioty Malfoya, to może i rzeczywiście zwariowałaś.
- Dzięki - burknęła, wpatrując się w staranne pismo Notta. Co on sobie wyobrażał? Chciała z nim porozmawiać, a ten od razu uważa, że potrzebuje jakiejś specjalnej pomocy. Na jej policzki wstąpiły rumieńce, a Ginny od razu zobaczyła, że Hermiona lekko się zdenerwowała. Nie chciała jej tego mówić, ale zamierzała się spotkać z Nottem, nie patrząc na to, jak bardzo za nim nie przepadała. Jak tak dłużej o tym myślała, to Hermiona rzeczywiście nie była sobą podczas ataku na Rona.
Draco przemierzał zatęchłe korytarze Azkabanu, w obecności dwóch strażników. Wszędzie dało się wyczuć atmosferę przygnębienia, smutku i porzuconej nadziei. Dolne partie więzienia, które zawierały najniebezpieczniejszych czarodziejów były strzeżone przez dementorów. Na szczęście Blaise nie był tak doskonale strzeżony. Nie miał ochoty ponownie widywać się z tymi kreaturami. Spędził parę miesięcy w Azkabanie po wojnie i miał nadzieję, że nigdy tutaj nie powróci. A tymczasem ponownie tutaj trafił. I nie wiedzieć czemu czuł się znów jak więzień. Nie poprawiało mu to humoru.
W końcu dotarli pod celę Zabiniego. Siedział w cieniu, patrząc się w kąt celi. Kiedy dostrzegł Dracona, uśmiechnął się, jednak nie był to zbyt pozytywny uśmiech.
- Draco, przyjacielu! - zawołał i przywitał się z nim przez solidne kraty.
- Czemu chciałeś, aby przyszedł? - spytał dość sztywno blondyn.
- Nie chciałeś zobaczyć się ze starym przyjacielem? - Blaise udawał urażonego.
- Wierz mi, nie mam zbytniej ochoty znowu przebywać w tym miejscu. - odpowiedział Draco chłodno, świdrując kolegę przenikliwym spojrzeniem. - Coś ty idioto znowu zrobił?
Blaise roześmiał się, jednak nie było w tym ani krzty poczucia humoru.
- Znaleźli w moim domu trochę rzeczy... Ogólnie nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że podczas uciekania rzuciłem na jakiegoś aurora Cruciatusa - uśmiechnął się wrednie.
- A myślałem, że masz jeszcze trochę rozumu. - Draco był zdumiony głupotą Zabiniego.
- Nie udawaj świętego, Draco - odpowiedział cicho wciąż zadowolony Blaise. - Mówisz tak, jakbyś nigdy tego nie zrobił. Przypomnij sobie, co wyprawiałeś z tymi biednymi mugolami...
- Była wojna - warknął lekko wyprowadzony z równowagi Malfoy. Nienawidził, gdy ktoś mu wypominał o czynach, za które się wstydził.
- A ty byłeś sobą. - zrekompensował mu przyjaciel. Draco obrzucił go zabójczym spojrzeniem. - Zmiękłeś niczym jakaś baba, stary. Zastanawiam się, czy to zasługa tej szlamy Granger.
Krew zagotowała mu się w żyłach. Jak on śmiał w ogóle tak mówić? Blaise roześmiał się ponownie. Jak na więźnia Azkabanu było mu zdecydowanie zbyt wesoło.
- Nie jestem całkowicie odcięty od świata, czytałem Proroka - odparł, kiedy Draco milczał, gniewnie zaciskając pięści.
Nie mógł powstrzymać tej fali gorąca, która zalewała jego ciało. Te wszystkie wspomnienia z przeszłości, więzienna cela, w której spędził tyle miesięcy i na dodatek teraz obraził Granger. Nie żeby mu na niej zależało... po prostu... Była niezwykle intrygująca i uwielbiał z nią przesiadywać.
- Jest już twoja? - zainteresował się.
- Nie i nigdy nie będzie - odpowiedział Malfoy zgodnie z prawdą. On i Hermiona to po prostu przelotny romans, nic do siebie nie czuli poza sympatią i pożądaniem. Mimo wszystko w głębi duszy czuł, że chciałby, aby było inaczej.
- Szkoda, mogłaby się przydać.
- Co masz na myśli? - spytał ostrożnie Draco, patrząc uważnie na Zabiniego.
- To przyjaciółka Pottera. Pieprzony wzór do naśladowania... To skandal, że czarodzieje uwielbiają takie szlamy, nawet ty się dałeś na to nabrać.
- To tylko przelotna dziewczyna, znasz mnie - powiedział cicho, jednak nie patrzył na przyjaciela. - Nie umiem się przywiązywać.
Blaise niezauważalnie się uśmiechnął.
- Tak czy inaczej, może być osobą, która mnie stąd wyciągnie.
- Co ty chrzanisz? - w głosie Dracona słychać było nutkę zdenerwowania. - Granger cię nienawidzi.
- Za to do ciebie zdecydowanie coś czuje. Wykorzystamy to.
Draco spojrzał z politowaniem na Blaise'a, a po chwili się roześmiał. Tym razem czarnoskóremu nie było do śmiechu.
- Ty naprawdę uważasz, że Granger stanie po twojej stronie i wmówi Najwyższym Czarodziejom Wizengamotu, że jesteś niewinny? - wciąż czuł rozbawienie, ale jednocześnie zgorszenie, że Blaise pomyślał o czymś takim. Potrafił wykorzystać każdego do swoich celów. Może lepiej by było dla niego, gdyby pognił w Azkabanie parę miesięcy. Nie tęskniłby.
- Wątpię, aby zrobiła coś dla mnie, ale jeśli wykorzystasz swój "urok", to może i Granger na niego poleci, a wtedy przekonasz ją, aby zeznała, że jestem niewinny, że to nie były moje rzeczy, a rzuciłem Crucio, ponieważ nie byłem sobą, czułem się przerażony przez wizytę aurorów w swoim domu... - Blaise uśmiechnął się, jakby to, co wygadywał było na miejscu.
Draco tylko westchnął ciężko i cały w nerwach spojrzał pogardliwie na Blaise'a. Nie mógł zrozumieć, jak mógł być taką szumowiną. Skrzywdził Granger, wyzywał ją, a teraz oczekiwał od niej pomocy?
- Nie. - odpowiedział stanowczo Malfoy. Zabiniemu zrzedła mina.
- Jak to "nie"? - spytał groźnie.
- Nawaliłeś, to sam się ratuj. Skoro nawet matka nie chce wpłacić kaucji, aby cię wyciągnąć, to nic z tym nie zrobię.
- Myślałem, że jesteśmy kumplami - zawołał za nim Blaise, kiedy Malfoy odwrócił się do niego plecami, aby odejść.
Spojrzał na odchodnym w kierunku Ślizgona i uśmiechnął się wrednie.
- Mówiłem ci, że nie potrafię się przywiązywać - zasalutował mu na pożegnanie, jakby żegnał się po naprawdę miłej rozmowie i zniknął w ciemnościach korytarzy Azkabanu. Za sobą słyszał tylko paskudne przeklinanie Blaise'a.
Hermiona wsiadła do wagonu złotego pociągu, który czekał już na nich, aby zawieźć ich z powrotem do Isellnar. Przerwa świąteczna się skończyła, a większość studentów niechętnie ciągała za sobą walizki, aby wrócić do zajęć i natłoku prac raz esejów.
Peron jak zwykle był zatłoczony, wszędzie panował gwar i hałas. Ludzie rozmawiali, przekrzykiwali się, a zwierzęta jak zwykle wydawały głośne dźwięki. Hermiona wraz z Ginny i Luną wsiadły do pociągu, aby wybrać sobie przedział. Było już dosyć tłoczno, jednak nie na tyle, aby nie znaleźć sobie dobrego miejsca.
Weszły do środka i ułożyły torby i kufry na górnych półkach. Harry i Ron rozmawiali jeszcze z jakimś kolesiem, który trzymał jakąś miotłę. Ron od razu jak ją zobaczył zrobił wielkie oczy i podbiegli razem z Harrym obejrzeć, jak to powiedzieli, "cudeńko".
Rozsiadły się wygodnie na miękkich siedzeniach i zaczęły rozmawiać o minionej przerwie świątecznej. Ginny wyciągnęła swoją miotłę i zestaw do polerowania, ponieważ w ogóle nie miała czasu o nią zadbać w Norze. Luna opowiadała historię o tym, że zaczęła pisać książkę o magicznych zwierzętach (zapewne nie tylko o tych prawdziwych, ale i wymyślonych), co mimo wszystko zaintrygowało Hermionę.
Kiedy pociąg już wystartował, do ich przedziału weszli Harry i Ron. Oczy wciąż im się świeciły. Wybraniec usiadł obok swojej dziewczyny i pomógł jej w rozczesywaniu włosków w miotle, za co dała mu wielkiego, soczystego buziaka. Ronowi poczerwieniały z zawstydzenia uszy i nawiązał konwersację z Luną, która pałaszowała dyniowe paszteciki. Hermiona wyjątkowo nie miała ochoty wyciągnąć książki, dlatego podkuliła nogi, żeby wygodniej usiąść i oparła się o okno wagonu.
Ron wciąż miał do niej żal o tą znajomość z Malfoyem, jednak powoli mu przechodziło. Uznał, że skoro jest mądra, to z czasem zobaczy, jaki z niego jest "burak i kretyn", oraz inne tego typu określenia rzucane pod adresem blondyna.
Co do samego chłopaka, to nie widziała go na peronie ani w innych przedziałach. Miała nadzieję, że jednak zdecydował się na kontynuowanie nauki w Isellnar.
Po dwóch godzinach jazdy uznała, że ma ochotę rozprostować nogi, dlatego wyszła na korytarz, który powoli zapełniał się równie zmęczonymi siedzeniem uczniami. Przechadzała się powoli, patrząc przez okno na mijane krajobrazy, kiedy nagle usłyszała jak ktoś ją woła.
- Hej, Hermiono! - zdecydowanie znała ten głos. I o dziwo w ogóle nie miała ochoty go słyszeć. Westchnęła i odwróciła się w stronę chłopaka, obok którego stała średniego wzrostu dziewczyna o grubych, lśniących i czarnych włosach.
Teodor Nott i Padma Patil.
Wspaniale.
Zmusiła się do uśmiechu i odpowiedziała.
- Teodorze, jak dobrze cię widzieć - popatrzyła w stronę czarnowłosej. - Ciebie również Padmo.
- Świetnie wyglądasz, Hermiono - uśmiechnęła się do niej dziewczyna. - Jak spędziłaś święta?
- Wspaniale, a ty? - uznała, że wypada zapytać.
- Mnóstwo nauki - poskarżyła się, jednak od razu uśmiech wpełzł na jej twarz. - Jednak byłam na to gotowa, wybierając się na prawo. Tak samo jak Teodor.
Hermiona popatrzyła na chłopaka i nawet wymuszony uśmiech zszedł z jej buzi. Była na niego zła za ten list do Ginny. Rudowłosa powiedziała jej, że nie ma zamiaru się z nim spotykać i słowa dotrzymała. Za kogo on się uważał, skoro stwierdził, że może być jakaś opętana lub nienormalna? Znalazł się cholerny zbawca ludzi.
Nie wiedziała czemu krew zagotowała jej się w żyłach, po prostu coś jej uderzyło do mózgu. Sama obecność Teodora ją denerwowała. A tak za nim tęskniła... Nic dziwnego, że nie miał dla niej czasu, skoro spędzał go z uroczą Padmą Patil. Widziała, jak na nią patrzył i jak ona na niego i serce jej mocniej zabiło.
Automatycznie pomyślała o Malfoyu. Zastanawiała się, czy wszystko u niego w porządku, czy jest w którymś z tych wagonów. Jego widok sprawiał, że się uśmiechała. Uwielbiała słuchać jego głosu, patrzeć w te piękne, tajemnicze oczy. Czuła się przy nim kobieco i seksownie. Przy nim nie musiała się ukrywać.
- Hermiono, wszystko w porządku? - usłyszała jak przez mgłę głos Teodora, który patrzył na nią z niepokojem. Spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi.
- Tak, jasne.
- Zdawałaś się być nieobecna.
- Zamyśliłam się. - odpowiedziała krótko. - Wybacz, ale muszę już iść. - uśmiechnęła się do niego z wysiłkiem, a oczy cisnęły w chłopaka pioruny.
Przeszła do kolejnego wagonu, kiedy nagle ktoś ją złapał za rękę. To był Teodor. No nie, czego on znów chciał?
- Mogę wiedzieć, co ci się dzieje? - spytał ze spokojem, który podniósł jej ciśnienie.
- O nic, naprawdę. - wzruszyła obojętnie ramionami.
- Nie umiesz kłamać.
- Dlatego tego nie robię - uśmiechnęła się wrednie, widać było, że chłopak przestał być cierpliwy.
- Uważasz mnie za kretyna?
- Możliwe.
- Hermiono! - warknął, sprowadzając ją na ziemię. Spojrzała w jego szare oczy i od razu przeszła jej złość. Cały gniew wyparował z niej natychmiastowo. Nawet nie wiedziała, co spowodowało jego nasilenie, ale teraz już było wszystko dobrze.
- Ja... jestem zawiedziona. - mruknęła cicho pod nosem. - Nie odpisałeś na żaden z moich listów.
- Byłem zajęty, wierz mi. - odpowiedział spokojnie. Popatrzyła na niego spode łba.
- Mogłeś przynajmniej cokolwiek odpisać. Głupie zdanie, cokolwiek, co by mi dało znać, że wszystko u ciebie dobrze.
Milczał. A ona się rozkręcała.
- Potrzebowałam kogoś bliskiego, ponieważ przyjaciele się ode mnie odwrócili. Teraz już jest wszystko okej, ale przez parę dni siedziałam sama, w swoim pokoju i potrzebowałam drugiej osoby. Liczyłam na ciebie... - głos jej się załamał.
Teodor chciał ją przytulić, ale się odsunęła i uniosła dumnie głowę.
- Po takie czułości lepiej idź do Padmy Patil - odpowiedziała i odwróciła się do niego plecami.
- O co ci chodzi, Hermiono? - zdenerwował się. Jednak ona już odeszła i zniknęła w swoim przedziale, zostawiając go samego.
Leżała w dormitorium, patrząc w sufit. Byli już po kolacji, a w głównym pokoju ktoś znowu zrobił imprezę. Ginny chciała ją zaciągnąć, jednak nie bardzo miała ochotę iść. Od rana nie widziała Malfoya i miała dziwne uczucie, że jednak nie kontynuował nauki.
Przypomniała sobie o tym, jak go pocałowała u niej w pokoju. Miała cichą nadzieję, że go tym przy sobie zatrzyma, jednak czego ona oczekiwała? Ona i Malfoy byli przelotną fascynacją, ciągnęło ją do niego, a on pewnie to wykorzystywał. I mimo iż ta myśl raniła ją wewnętrznie wiedziała, że nie chce tego zaprzestać. Nie chodziło już tylko o samo zainteresowanie. Naprawdę go polubiła, kiedy spędzali ze sobą w ferie zimowe więcej czasu. Nawet nie odczuła braku przyjaciół. Za każdym razem kiedy ktoś ją odwiedzał, myślała, że to Nott, jednak to zawsze był Malfoy.
Jej dawny wróg odwiedzał ją częściej niż przyjaciel.
Co za ironia losu.
Oczywiście, że Malfoy nie był już jej wrogiem, kiedy przesiadywali w jej pokoju mogła nawet uznać, że nawiązała się między nimi jakaś nić porozumienia. Raz nawet udawał, że wychodzi, żegnając się z jej rodzicami, aby po chwili znowu teleportować się do jej pokoju i siedzieć aż do drugiej w nocy.
Uśmiechnęła się na myśl o tych wszystkich rozmowach. Śmiali się, dokuczali, poznawali siebie i swoje upodobania. Naprawdę czuła, że Draco stał się jej bliższy. A tymczasem nie wrócił do Isellnar. Czuła dziwną pustkę i już wiedziała, że będzie tęsknić za jego widokiem.
Była zawiedziona.
Po godzinie leżenia uznała, że nie warto zamykać się w dormitorium i odcinać od społeczności czarodziejów. Podeszła do lusterka, aby ogarnąć roztrzepane włosy i pomalowała lekko rzęsy. Nie stroiła się zbytnio. Była w białej podkoszulce i czarnych spodniach i nie zamierzała tego zmieniać.
Wyszła do Pokoju Wspólnego, gdzie impreza trwała w najlepsze. Ginny tańczyła z Harrym, jednak po chwili Potter odszedł do Rona, który pił piwo kremowe, a Rudowłosa została porwana do tańca przez innego chłopaka. Specjalnie jej to nie przeszkadzało.
Ruszyła w stronę kanapy, kiedy usłyszała głos jakiegoś chłopaka.
- Mogę prosić panienkę do tańca? - spojrzała prosto w roześmiane oczy Terrence'a Higgs'a, który wyciągał ku niej rękę. Cóż, taniec z nieznajomą osobą zawsze wprawiał ją w zakłopotanie, jednak nie potrafiła odmówić chłopakowi, który patrzył na nią tak przyjaźnie.
Na jej nieszczęście puszczono właśnie jakąś wolniejszą piosenkę, przy której Higgs bez skrępowania objął ją w pasie i przyciągnął bliżej do siebie.
Dziewczyny go uwielbiały - był zabawny, stosowny do każdej sytuacji, posiadał dobre maniery, traktował kobiety jak księżniczki. Ona zaś czuła się skrępowana i niezbyt rozluźniona.
- W moim dormitorium panują teraz kompletne pustki - nachylił się do jej ucha, a Hermiona zmarszczyła brwi, nie wiedząc co mu na to odpowiedzieć, jednak szybko skojarzyła.
- Rzeczywiście, twój współlokator właśnie grzeje miejsce w jednej z cel w Azkabanie.
Roześmiał się, co ją zaskoczyło.
- Dobrze mu tak, miałem go serdecznie dość.
- Ja również go nie żałuję, był okropnym typkiem - odpowiedziała Hermiona. Co do Zabiniego mogła się zgodzić razem z Terrencem. Nagle przyszło jej coś na myśl.
- Malfoy jeszcze nie wrócił do was? Wciąż mieszka w oddzielnym dormitorium?
- Właściwie to dyrekcja przestała już uważać go za niebezpiecznego - roześmiał się. - Ich myślenie jest zabawne, wszyscy wiemy, jaki jest Draco, przyłożył paru osobom, ale po co robić wielką aferę. Jak zechce, to zrobi to jeszcze raz.
Miała właśnie coś odpowiedzieć, kiedy usłyszeli głos tuż obok nich.
- Masz rację, Terrence - jej serce zabiło mocniej i kiedy spojrzała w jego stronę, nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
Jednak wrócił do Isellnar.