Hermiona szła ośnieżonymi uliczkami
ulicy Pokątnej. Postanowiła wybrać się na zakupy przed powrotem do Isellnar.
Święta minęły jej wspaniale w prawdziwej, rodzinnej atmosferze. Razem z dziećmi
swojej cioci ubrała choinkę, przyśpiewując kolędy. Pomagała mamie w
przygotowaniu kolacji bożonarodzeniowej i przystrajaniu domu. Przez te
wszystkie zajęcia utrzymywała z przyjaciółmi tylko kontakt przez listy, dlatego
dzisiaj miała zamiar się z nimi spotkać w jednej z tawern na ulicy Pokątnej
„Pod Rozbrykanym Jednorożcem”. Była to jedna z nowszych miejscówek, która
robiła konkurencję staremu, poczciwemu Dziurawemu Kotłowi.
Wstąpiła do sklepu zielarskiego, aby
zakupić parę składników potrzebnych do kolejnych zajęć z eliksirów, zakupiła w
pobliskim sklepie ze słodyczami parę łakoci na drogę i weszła do Madame Malkin,
aby obejrzeć najnowsze trendy w modzie czarodziejów. Jako czarodziejka urodzona
w świecie mugolskim nie wyobrażała sobie chodzenia po mieście w takich szatach.
Były piękne, owszem, jednak niektóre wyglądały naprawdę komicznie. O, chociażby
tamten kapelusz wyglądał zupełnie jak dla złej wiedźmy z bajek dla dzieci.
Nagle wśród tłumu dostrzegła wysoką,
szczupłą sylwetkę chłopaka ubranego w czarny garnitur. Od razu rozpoznała w nim
Dracona Malfoya, dlatego automatycznie starała się ukryć za przechodniami. Nie
bardzo miała ochotę spotkać się z mężczyzną, który wysłał jej w prezencie
świątecznym bieliznę. Owszem, napisał w liście, że uważa to za świetny żart,
jednak ona czuła się niemiłosiernie zawstydzona. Bielizna była piękna, a co
najgorsze idealnie na nią pasowała. Wysłała mu krótkie podziękowania, bez
zastanowienia wpychając ubranie w najczarniejszy kąt swojej garderoby.
Draco
Malfoy miał niezwykle spaczone poczucie humoru.
Dwa dni później chciał się z nią
spotkać, jednak Hermiona nie miała ochoty widzieć kogoś, kto wysyła jej takie
prezenty. Zwłaszcza, kiedy ten ktoś wspomina w liście, aby założyła na siebie
owy podarunek. Odpowiedziała wymijająco, że jest zajęta i nie może się spotkać,
co chyba niezbyt mu się spodobało. Dlatego za wszelką cenę wolałaby uniknąć
stanięcia z chłopakiem twarzą w twarz.
Zauważyła jak chłopak znika w
uliczce, która prowadziła ku Śmiertelnemu Nokturnowi, a serce zaczęło jej
szybciej bić. Myśl, że Malfoy wciąż mógłby mieć coś na sumieniu sprawiała, że
czuła przygnębienie. Z jednej strony wolała go nie widzieć i z nim nie
rozmawiać, z drugiej zaś pragnęła ponownie usłyszeć jego głos, poczuć smak jego
ust na swoich. W jego postawie było coś, co ją cholernie pociągało i chciała mieć
go przy sobie.
Zastanawiała się, czy nie pójść za
nim, aby zrobił nic głupiego, jednak była dosyć znaną osobą publiczną. Co jeśli
ludzie zauważą ją na podejrzanej ulicy? Plotki zaczną się roznosić, a tego
bardzo nie chciała. W końcu darowała sobie ten pomysł. Na Nokturnie było
mnóstwo podejrzanych typów, których wolałaby nie spotkać, a Malfoy miał swój
rozum i mógł robić ze swoim życiem co tylko chciał… Jednak modliła się, aby nie
planował nic głupiego… Nie życzyła mu, aby skończył tak jak jego ojciec.
Spojrzała na zegarek i uznała, że
powinna powoli iść już w stronę tawerny Pod Rozbrykanym Jednorożcem, gdzie
niedługo spotka się ze swoimi przyjaciółmi. Świetnie było ich spotkać po tak
długiej nieobecności, jednak od razu przypomniała sobie o Teodorze, który na
jej list odpowiedział krótko, że nie ma czasu się spotkać, ponieważ ma parę
ważnych spraw do naprawienia. Najwyraźniej święta nie były dla niego tak
wesołym okresem jak dla niej.
Kiedy weszła do środka przytulnej
miejscówki, dostrzegła od razu przy jednym ze stolików dwie rudowłose czupryny
i jedną czarną, jak zwykle rozczochraną. W tawernie było dość głośno i ciepło.
Czarodzieje przeciskali się do barku, przy którym stał młody barman razem ze
swoją córką, która zabawiała gości. W tle leciała ledwo słyszalna muzyka z
największymi przebojami magicznego świata.
Dosiadła się do stolika przyjaciół,
moc no ich przytulając na powitanie. Zamówiła dla siebie grzańca z sokiem
malinowym i od razu dostrzegła, że Ron ma im coś bardzo ważnego do powiedzenia.
-
Czytaliście najnowszego Proroka Codziennego? – spytał z wypiekami na twarzy.
Cała trójka pokręciła przecząco głową. – Nie uwierzycie, co się stało!
-
Rita Skeeter znowu naskrobała coś niemiłego na temat kogoś z naszego otoczenia?
– spytał Harry.
-
Coś w tym stylu… - odpowiedział Ron z nutką zadowolenia w głosie, czym ją
trochę zdziwił.
-
O kim? – czuła pewien niepokój, że przez tą wredną kobietę znów ucierpi ktoś z
jej bliskich.
-
Zabini trafił do Azkabanu.
-
COO?! – wykrzyknęli chórem. Ron tylko z błyskiem w oku położył przed nimi
artykuł. No nieźle, kolega z ich roku trafił na pierwsze strony gazet. Szybko
złapała za gazetę i przyciągnęła ją do siebie, a Harry i Ginny przycisnęli się
do niej, aby również móc przeczytać artykuł.
Jak się okazało, dwa dni temu dom
Blaise’a został przeszukany przez urzędników z Ministerstwa Magii, gdzie
wykryto u niego zakazane czarnomagiczne przedmioty, które połączyły go ze
zbrodniami dokonanymi podczas wojny. Hermiona poczuła, że robi jej się
niedobrze. Na dole strony napisano drobnym drukiem, kogo domy zostały jeszcze
przeszukane. Wśród nazwisk padły też takie jak Malfoy i Nott. Ginny podniosła
wzrok na przyjaciółkę.
-
Wiedziałam, że z tym twoim Teodorem coś jest nie tak.
-
Musisz koniecznie przestać się z nim zadawać… - mruknął Harry. – To źle wpłynie
na twoją opinię.
-
Nie martw się Harry, nie zniszczę ci opinii. – odgryzła brązowowłosa, wiedząc,
co jej przyjaciel ma na myśli.
-
Co nie zmienia faktu, że Nott to podejrzany typ – wtrącił Ron, ściszając głos,
ponieważ jakiś czarodziej właśnie przechodził obok ich stolika. - Cała ta
Ślizgońska paczka ma coś za rękawami szat.
-
Przestańcie – warknęła zdenerwowana Hermiona. – Nie znacie Notta, wiec go nie
oczerniajcie. Jestem pewna, że on nie ma z tym nic wspólnego.
Wiedziała,
że przyjaciele wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, ale teraz naprawdę
o to nie dbała, ponieważ zaczęła się martwić o Teodora. Kiedy jej odpisywał, że
ma parę spraw do załatwienia… czy to miało coś wspólnego z całą tą sprawą? I
tak samo Malfoy… widziała go dzisiaj na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. To
wszystko się ze sobą wiązało w całość, która niezbyt jej się podobała. Może by
się tym tak bardzo nie przejmowała, gdyby nie to, że Nott był jej przyjacielem,
a Malfoy… kochankiem bez zobowiązań? Sama nie wiedziała jak można nazwać
relację między nimi.
Rozmowa szybko zeszła na inne tory,
a Hermiona starała się wyglądać na wyluzowaną, jakby to, co się stało w ogóle
jej nie ruszało. Czasami przyjaciołom udało się ją rozśmieszyć, jednak po paru
minutach beztroski problemy znowu wracały. Tak bardzo chciała się zobaczyć z
Teodorem, porozmawiać z nim, aby jej wszystko wyjaśnił.
Wieczorem, kiedy Harry, Ron i Ginny
pojechali do Nory, ona oznajmiła, że zajdzie jeszcze do Esów i Floresów, aby
zobaczyć, czy pojawiły się jakieś nowe, ciekawe książki. Uliczki zrobiły się
puste i ciemne, a oświetlał je tylko blask padający z pobliskich lamp. Przechodząc
obok ciemnej uliczki, poczuła, że ktoś ją łapie od tyłu i ciągnie za sobą.
Miała zacząć krzyczeć, jednak po chwili oprawca odwrócił ją w swoją stronę.
-
Malfoy! – pisnęła, a jej serce waliło jak oszalałe. – Oczy ty jesteś normalny?!
-
Coś nie tak, Granger? – uśmiechnął się szelmowsko.
-
Myślałam, że umrę ze strachu… - poczuła, że przerażenie powoli ją opuszcza,
ustępując miejsca zmęczeniu.
-
Też się zmartwiłem, kiedy nie mogłaś się ze mną spotkać… albo jak sam uważam –
nie chciałaś.
W
jego głosie dosłyszała się nutki wyrzutów i obrazy. Wzięła jeszcze parę wdechów
i wydechów, aby się uspokoić i mu nie przywalić, chociaż na to zasługiwał.
-
Ty naprawdę myślisz, że spotkam się z facetem, który wysyła mi takie prezenty?!
– oburzyła się, a blondyn się roześmiał.
-
Pisałem przecież, że to żarty. Granger, czy ty w ogóle nie masz poczucia
humoru?
Obrzuciła
go wrednym spojrzeniem, jednak po chwili odwróciła wzrok, który wbiła w
kamienny chodnik.
-
Co robiłeś dzisiaj na Nokturnie? – spytała. Zauważyła jak chłopak cały się
napina i wzdycha z niezadowolenia. Nachylił się nad nią, łapiąc za podbródek.
-
Czy to takie ważne? Cieszę się, że cię w końcu widzę… - wymruczał jej w usta,
jednak dostrzegł hardy wzrok dziewczyny i zaciśnięte wargi. – Granger, nic
takiego, naprawdę.
-
A może wracałeś po rzeczy, które schowałeś przed przeszukaniem domu? –
warknęła, a Malfoy się zdenerwował.
-
Rozumiem, że czytałaś artykuł… - jego głos był twardy i stanowczy.
-
Owszem. Jeśli masz coś z tym wszystkim wspólnego, to odejdź ode mnie w tej
chwili. – odpowiedziała. Nie chciała mieć nic wspólnego z mężczyzną, który
mógłby ją ściągnąć na dno.
-
Nie potrafię… - nachylił się i pocałował ją w usta, ale Hermiona położyła mu
dłonie na torsie i lekko od siebie odsunęła.
-
Draco… - wyszeptała, czując jak łzy jej napływają do gardła. – Pytam jeszcze
raz… czy masz coś z tym wspólnego?
Spojrzała
mu prosto w oczy, a on odwrócił wzrok. To była odpowiedź na jej pytanie. Wysunęła
się z jego ramion, zawiedziona, chociaż sama nie wiedząc, czym… Przecież to
było oczywiste, Malfoy zawsze był zły...
-
To nie tak jak myślisz. – odpowiedział. – Jestem podejrzany, ponieważ jestem
najlepszym przyjacielem Blaise’a. Nic nie zrobiłem odkąd Voldemort zginął.
-
Dlaczego miałabym ci wierzyć?
-
Nie musisz. Zastanawiam się tylko, dlaczego dostałem szansę na bycie aurorem, a
teraz ponownie chcą mi to odebrać. Pozwoliłbym wlać w siebie Veritaserum, żeby
tylko dali mi wszyscy święty spokój.
Milczała,
nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć.
-
Nie będę mogła teraz pokazywać się w twoim towarzystwie… Chcę jednak, żebyś
wiedział, że… ufam ci. Wierzę w to, że ludzie się zmieniają.
Uśmiechnął
się delikatnie.
-
Postaram się z tego wyjść bez szwanku. Nie mam zamiaru znowu trafić do
Azkabanu.
-
A co z Isellnar?
-
W tym problem… Nie wiem, czy dam radę wrócić ponownie na studia. Nawet jeśli by
się udało, to nie mam zamiaru kontynuować nauki.
-
Dlaczego? – zdumiała się.
-
Odziedziczyłem po ojcu biuro w Ministerstwie Magii. Nie potrzebuję dyplomu, ani
dobrej opinii jako auror.
-
Przecież marzyłeś o tym…
-
Chciałem jedynie pokazać, że się zmieniłem. Ty Granger jesteś stworzona do
bycia bohaterką, ludzie kochają takie osoby jak ty. – ponownie ją do siebie
przyciągnął, przez co delikatnie się zmieszała. – I muszę przyznać, że twój
urok działa również na mnie.
Zaczerwieniła
się, ale uśmiechnęła promiennie. Stanęła na palcach, aby go pocałować.
Dlaczego? Ponieważ chciała mu pokazać, że mu ufa, że będzie przy nim duchowo,
że wierzy, iż mu się uda.
-
I to mi się podoba – mruknął, a ona przewróciła oczyma. Odsunęła się od niego.
-
Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Nie mogę teraz się z tobą widywać…
-
W takim razie, co tutaj jeszcze robisz? – uśmiechnął się szelmowsko. Milczała,
obejmując się rękami za ramiona.
-
Ciężko jest tak po prostu… odejść. – odpowiedziała. Musiała przyznać, że coraz
bardziej pragnęła jego obecności. Żeby po prostu był i nic więcej.
Zamknęła
oczy, aby ułatwić sobie sprawę i teleportowała się prosto do Nory, gdzie
czekali na nią przyjaciele.
Wieczór minął w atmosferze śmiechu i
wygłupów. Hermionie nawet udało się zapomnieć o wszystkich komplikacjach, które
się pojawiły w jej życiu. Wraz z Weasleyami i Harrym wyszli na podwórko, aby
porzucać się śnieżkami i wyrzucić gnomy z pobliskich krzaków. George jednak nie
przyłączył się do odgnamiania, gdyż zawsze robił to z Fredem, co teraz
przywoływało bolesne wspomnienia. Pożegnał się z nimi wcześniej, a kiedy
wchodzili po schodach na górę usłyszeli huk wybuchów dobiegających z jego
pokoju. Pani Weasley siedziała razem z Fleur przy kominku, popijając herbatę.
Fleur delikatnie masowała się ręką po sporym już brzuchu ciążowym. Hermiona
czuła się szczęśliwa, mogąc przebywać z tą wspaniałą rodziną. Niestety, nie
wiedziała jeszcze, że niedane jej będzie się długo cieszyć tym widokiem.
Na drugi dzień po umyciu się i
zjedzeniu śniadania, Hermiona siedziała razem z Ginny w jej pokoju. Pogoda była
śliczna. Słońce wyszło zza chmur i powoli topiło śnieg oraz rozpuszczał sople
lodu.
Ginny wstała z łóżka, słysząc
pukanie do okna. Kolejna dostawa najnowszego Proroka Codziennego. Rudowłosa
wpuściła sówkę do środka, dała jej trochę karmy i wrzuciła do sakiewki dwa
knuty. Rozwinęła gazetę, która wypadła jej z rąk na podłogę.
Hermiona
spojrzała na przyjaciółkę ze zmarszczonymi brwiami.
-
Coś nie tak?
-
Nie wierzę…
-
Ginny…?
-
Powiedz mi, że to, co zobaczyłam nie jest prawdą! – warknęła Ruda. Hermiona
natychmiast zerwała się z łóżka i schyliła się, aby podnieść gazetę. Ręce
zaczęły jej drżeć, kiedy dostrzegła w jednej z kolumn zdjęcie swoje i Malfoya…
z wczorajszego wieczoru. Na dodatek byli w dosyć dwuznacznej pozycji… Z jednej
strony jej ulżyło, ponieważ nie trafili na pierwsze strony, ani nie było
zdjęcia ich pocałunku. Z drugiej zaś strony wiedziała, że jej życie właśnie się
skończyło.
Podniosła wzrok znad gazety na
przyjaciółkę, która wplotła palce we włosy i patrzyła w podłogę wstrząśnięta do
głębi. Hermiona ostrożnie usiadła obok niej.
-
Ginny, ja i Malfoy nie jesteśmy razem. – czuła się głupio, mówiąc to, ale
zupełnie nic innego nie przyszło jej do głowy.
-
Hermiono, owszem, mówiłaś mi, że do czegoś między wami doszło, ale nie
wiedziałam, że wciąż to ciągniecie.
-
Nie ciągniemy. – mruknęła, ale Ginny jej przerwała.
-
Powiedz mi do cholery prawdę.
Hermiona
zagryzła wargę.
-
Sama nie wiem, co jest prawdą! Właściwie to w ogóle ze sobą nie rozmawiamy, a
kiedy znajdziemy się w jednym pomieszczeniu, nie potrafimy się powstrzymać.
-
Proszę cię – prychnęła Ginny z dezaprobatą. – Przecież się nienawidzicie,
dlaczego więc tak po prostu was do siebie ciągnie?
-
Też chciałabym to wiedzieć. Kiedy go widzę budzi się we mnie coś…
niepokojącego. Coś nienaturalnego, co sprawia, że nie myślę o niczym ani nikim
innym.
Rudowłosa
podniosła się z łóżka, kiedy nagle usłyszeli tupot butów po schodach i do ich
pokoju wpadli Harry i Ron. Hermiona cała zbladła. Zapomniała o tym, że Harry
również płaci za Proroka Codziennego. Była skończona.
-
Hermiono, czy ta dziewczyna na zdjęciu to ty, a ten obok to ten szmaciarz?! –
zawołał Ron cały czerwony na twarzy. Poczuła, że opuszcza ją cała odwaga.
-
Ron, uspokój się.
-
Bratasz się z wrogiem! Teraz wszyscy będą uważać, że jesteś z Malfoyem, a nie
zapominajmy, że wczoraj ponownie okrzyknięto go przestępcą. – Weasley nie mógł
złapać tchu.
-
Hermiono, nasza opinia jest zszargana – odrzekł zmarnowany Harry.
-
Nie, Harry! – krzyknęła. – To moja reputacja teraz została zepsuta, więc
przestań ciągle gadać o sobie! – była tak wściekła, że Harry drugi raz nie
otworzył ust.
-
Na Merlina, jak to możliwe, że po takim chłopaku jak ja zajęłaś się fretką!
Przecież nie jesteśmy do siebie w ogóle podobni, co ty w nim widzisz?! –
załamał ręce Ron.
-
Ona nie jest z Malfoyem! – krzyknęła Ginny, nie mogąc już wytrzymać tej wymiany
zdań.
-
A ty skąd wiesz? – zdenerwował się jej brat, patrząc na dziewczynę z wyrzutem.
Hermiona poczuła, że budzi się w niej
coś złego… W tej chwili miała ochotę zaatakować Harry’ego i Rona, którzy tak na
nią naskoczyli. Z jednej strony im się nie dziwiła, bo nienawidzili Malfoy’a,
jednak z drugiej to było jej życie i nikt nie miał prawa mówić jej, co ma z nim
robić. Mogła się umawiać z kim chciała i rozmawiać, z kim jej się tylko
podobało.
Ginny
właśnie tłumaczyła, że to nie jest tak, jak wygląda na zdjęciu. Hermiona była
jej wdzięczna za to, że kłamała, aby ją ratować przed Ronem, mimo iż sama była
wstrząśnięta i zapewne nie miała ochoty widzieć Hermiony na oczy.
Gryfonka wstała z łóżka, żeby
podejść do szafy i spakować ciuchy. Wiedziała, że nie wytrzyma tutaj ani
sekundy dłużej. Musiała się usunąć w cień, dopóki przyjaciołom nie przejdzie i
nie będą mogli normalnie porozmawiać. Ron jednak złapał ją mocno za ramię, aby
nigdzie się nie ruszała.
-
Zostaw mnie! – warknęła, próbując się wyrwać.
-
Masz w tej chwili zerwać wszelkie kontakty z Malfoyem i tym całym Nottem! –
rozkazał, a Hermionie zwęziły się źrenice. Nienawidziła, kiedy ktoś jej mówił,
co ma robić.
-
Nie. Ma. Mowy. – odpowiedziała groźnie, patrząc mu prowokująco w oczy.
-
Co się z tobą stało?! To przestępcy, Hermiono!
-
Nie mów tak o nim, bo sam nie jesteś święty!
-
Ach tak? Proszę bardzo, przełaź sobie na ich stronę, zdrajczyni! – odepchnął ją
tak, że się zatoczyła. Ginny zakryła usta dłońmi, a Harry wykrzyczał coś do
Rona.
Poczuła, że krew się w niej
zagotowała, a mózg nakazywał jak najszybciej uderzyć Rona Weasley’a. Nie słyszała
już nic innego, tylko szum w uszach i bicie własnego serca.
Zranić.
Tylko
tyle chciała.
Rzuciła
się na przyjaciela, popychając go na ścianę i zadając cios prosto w brzuch, a
potem w policzek z pięści.
Zadać
jeszcze więcej bólu.
Harry ze wszystkich sił próbował ją
odciągnąć, jednak udało mu się to dopiero przy pomocy Ginny. Dopiero wtedy
Hermiona odzyskała świadomość. Popatrzyła na swoje drżące dłonie i Rona, który
wypluł krew z ust.
- Wynoś się. – mruknął, a po chwili
zakaszlał okropnie. Hermiona złapała jedynie za różdżkę, zapominając o
wszystkich swoich rzeczach i teleportowała się jak najdalej od Nory.
Nie
mogła uwierzyć w to, co zrobiła. Jak mogła zaatakować własnego przyjaciela? Co
w nią wstąpiło?! Teraz właściwie nie pamiętała już, co takiego się wydarzyło,
jak przez mgłę widziała obraz Rona, jako swojej ofiary, a chwilę później nie
mogła już sobie tego nawet wyobrazić. Zdała sobie sprawę, że stoi w spodniach i
sweterku na mrozie. Dookoła niej leżał śnieg. Łzy zaczęły cisnąć jej się do
oczu. Cóż ona uczyniła…
Wróciła
z powrotem do domu, ciesząc się, że rodziców nie ma w środku. Popłukała twarz
zimną wodą i popatrzyła w lusterko. Oczy miała zaczerwienione od płaczu, ale
poza tym wyglądała tak jak zawsze. Brązowe włosy okalały jej twarz, która
wyglądała tak niewinnie… Skąd więc znalazła w sobie tyle agresji?
Musiała
napisać list do każdego przyjaciela z osobna, gdzie przeprosi za swoje
zachowanie i wytłumaczy im wszystko. Zasługiwali na to i nawet jeśli się do
niej nie odezwą, to zrozumie to. Wyciągnęła z biurka pergamin, pióro i atrament
i usiadła. Atrament mieszał się z jej łzami, przez co pergamin wyglądał marnie,
jednak nie zwracała na to uwagi. Zamoczyła pióro w kałamarzu i wróciła do
pisania.
~~~~~~~~~~~~~~
Notka dość
krótka, ale będę się powoli rozkręcać. W końcu dało mi się ją napisać, po wielu
trudnościach. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w następny weekend i
będę mogła wrócić do normy ;)
Pozdrawiam
Sheireen ♥