Pewnie Was troszkę zaskoczyłam, ale uznałam, że skoro nowy rozdział nie pojawił się w tamten weekend, to Wam to wynagrodzę miniaturką ;) Oczywiście rozdział do violent-love pojawi się już w ten weekend, a tymczasem chciałam umilić ten czas małym opowiadaniem ;D
Pozdrawiam
Sheireen ♥
Hermiona czekała. Czas dłużył się
niemiłosiernie, krople deszczu bębniły o parapet, przerywając panującą dookoła
ciszę. Wskazówki zegara tykały, leniwie odliczając sekundy. Ściskała w ręce
chusteczkę, co jakiś czas ocierając łzy z oczu.
Sześć
lat.
Sześć
długich lat właśnie legło w gruzach, a jej życie przestało istnieć. Cały obraz
idealnej, szczęśliwej przyszłości zniknął w ułamku sekundy, kiedy powiedział
jedno słowo.
„Wyjeżdżam”.
Rozpłakała
się na nowo i wtuliła głowę w poduszkę, chcąc stłumić szloch. Wyglądała jak
sterta nieszczęść. Oczy spuchnięte, ciało wychudzone, włosy w nieładzie. Teraz
to wszystko nie miało absolutnie sensu, straciła go na dobre. Nienawidziła go
całym sercem, a jednocześnie kochała tak mocno… Nie potrafiła się pogodzić, że
tak po prostu potrafił zostawić ją i zniszczyć całe ich szczęście.
Czy
rzeczywiście byli ze sobą szczęśliwi?
Tak
jej się przynajmniej wydawało. Mieli przytulny, ładny domek na przedmieściach Londynu
z dużym ogrodem. Z okna ich sypialni zawsze było widać piękne, zachodzące
słońce, które tyle razy podziwiali. Stąd również było widać miniaturowe tyczki
do quidditcha. On kochał ten sport, zawsze wywoływał uśmiech na jego twarzy,
kiedy grał z przyjaciółmi. Ona tylko raz z nim zagrała… jednak czy przez to
była gorsza? Zostawił ją, bo nie podzielała jego pasji do gry?
Oczywiście,
że nie.
W
takim razie gdzie zrobili błąd? Pracowali w jednym miejscu, byli razem na wielu
misjach, ratowali sobie wzajemnie życie. Mieli wspólnych przyjaciół, chodzili
na imprezy i randki. Z czasem to się odmieniło, siedział znudzony w domu, stał
się małomówny. A ona się martwiła. Mówią, że rozmowa potrafi naprawić związek,
a co jeśli partner nie chce z tobą rozmawiać? Wtedy zdecydowanie wszystko staje
się trudniejsze.
Przestał
ją zaskakiwać, spontanicznie przytulać i całować na dobry początek dnia. A ona
naiwnie wierzyła, że ma po prostu gorsze dni, że to minie…
Co
się do cholery stało?!
Kolejna fala łez polała się z jej
oczu. Nie chciała nikogo widzieć, nie chciała z nikim rozmawiać. Nie potrafiła
zrozumieć, dlaczego ją tak skrzywdził. Pierścionek zaręczynowy wciąż tkwił na
jej palcu, błyszcząc i boleśnie przypominając jej o ich miłości.
Dlaczego
go nie zdjęła?
Cóż,
wciąż miała nadzieję, że on wróci.
Miała
nadzieję, że Ron Weasley w końcu stanie u progu ich starego domu.
Załamana patrzyła jak pakuje swoje
ostatnie rzeczy do walizki. To chyba naprawdę był koniec. Jeszcze tydzień temu,
kiedy ostatni raz go widziała po tym, jak oznajmił, że wyjeżdża, miała cichą
nadzieję, że mu przejdzie. Tymczasem Ron najwyraźniej nie zmienił zdania.
-
Błagam cię, porozmawiajmy – wyszeptała, próbując go powstrzymać przed
wrzuceniem do kufra kolejnej koszuli.
-
Hermiono, nie zmienię zdania.
-
Dlaczego chcesz to wszystko zepsuć?
-
Już od dawna nam się nie układało. – powiedział, nie mając odwagi spojrzeć jej
w oczy. Hermiona poczuła łzy pod powiekami.
-
Przecież było wspaniale, jeszcze tak niedawno byliśmy na randce w kinie.
Mówiłeś, że powinniśmy częściej do niego chodzić…
Mężczyzna
wstrzymał się z pakowaniem i zwrócił się ku Hermionie, która cała się trzęsła.
Jednak on nie potrafił dłużej jej kochać. Kiedy był na meczu Anglia-Irlandia
poznał wspaniałą kobietę z tamtego kraju i tak to się wszystko zaczęło. Kochała
quidditcha i ciągle sobie z czegoś żartowała. Hermiona była dla niego zbyt
poważna, myślała już o ślubie, chciała mieć dzieci. Kiedy mu to powiedziała,
przeraził się. Nie czuł się gotowy. Zdradził ją i serce go bolało jak widział
swoją narzeczoną w takim stanie, jednak nie żałował. Wyjeżdżał do Irlandii.
-
Nie rozumiem… dlaczego? – spojrzała na niego pytająco. Jej dusza była
roztrzaskana na milion kawałeczków.
Ron
westchnął i złapał się za głowę. Nie mógł jej okłamywać. Po prostu nie mógł.
-
Hermiono, ja… Ja mam kogoś.
Bacznie
obserwował jak kobieta patrzy na niego ze zdziwieniem, a po chwili na jej
twarzy pojawił się taki ból, jakiego nigdy w życiu nie widział.
-
Jak… jak mogłeś? – syknęła, a w jej głosie pojawiło się zdenerwowanie. Traciła
nad sobą kontrolę, czuła jak wściekłość opanowuje każdy cal jej ciała. A dusza?
Wątpiła, aby kiedykolwiek poskładała się w jedną całość. Jej serce pękło,
krwawiło, rozpaczliwie wołając, aby to nie była prawda.
-
Chciałem ci powiedzieć, jednak zbyt bardzo się bałem.
Pokręciła
głową.
-
Jesteś największym tchórzem, jakiego znam, Ron. – powiedziała przez łzy, które
zaczęły płynąć jej po policzkach.
-
Zrozum, nie jestem jeszcze gotowy na ślub i dzieci…
-
To dlaczego do cholery mi się oświadczałeś?! DLACZEGO ROBIŁEŚ NADZIEJĘ I
UDAWAŁEŚ, ŻE KOCHASZ?! – wykrzyczała, nie panując nad sobą. Czuła się jak
idiotka, ponieważ jak naiwna wierzyła, że wszystko będzie dobrze. A tymczasem
było tylko gorzej.
Ron
podszedł do niej ze skruszoną miną i ujął za rękę, na której błyszczał
zaręczynowy pierścionek. Hermiona jednak wyrwała ją z obrzydzeniem i z całej
siły uderzyła Rona w policzek.
Poczuła, jak traci czucie w nogach i
upada bezsilnie na kolanach, zalewając się łzami. Ukryła twarz w dłoniach, nie
potrafiąc powstrzymać płaczu. Palące uczucie zdrady nie dawało jej spokoju.
Słyszała tylko jak Ron szybko wrzucił swoje rzeczy do walizki i wyszedł z
pokoju.
Tak
po prostu, bez słowa.
Udało
mu się zostawić sześć lat wspólnego życia bez żadnych oporów, bez poczucia
winy. Merlinie, dlaczego była taka ślepa i mu zaufała? Kochała go od
nastoletnich lat, oddała mu całe swoje serce. Miała dość, była wykończona
psychicznie.
Minął
tydzień, a ona nie robiła nic innego, poza leżeniem w łóżku i patrzeniem w
sufit. Wciąż czuła jego perfumy na poduszce obok. Wtuliła się w nią ze łzami w
oczach, przypominając sobie te wszystkie noce, kiedy zasypiała wtulona w jego
bok…
Wyrzuciła
przez okno na ogród kolejną koszulę, której nie zabrał i poduszkę, na której
ostatnio zasypiała. Nie mogła się zadręczać. Wyciągnęła różdżkę i podpaliła
stertę jego rzeczy…
Po
upływie tygodnia wróciła do pracy, jednak wszystko boleśnie mu o nim
przypominało. Mieli wspólne biuro, był jej współpracownikiem. Jako aurorzy
wiele razem przeżyli. Nienawidziła tej pracy, nie mogła się skupić, wszędzie go
słyszała i widziała jego twarz…
Po
niecałym miesiącu odeszła z pracy i udało jej się znaleźć kupca ich wspólnego
domu. Nie potrafiła dłużej w nim mieszkać, ponieważ wszystko co w nim było,
stworzyli razem. On wciąż duchowo tutaj mieszkał, a ona nie mogła znieść tego
uczucia.
Musiała
zacząć nowe życie…
Po
dwóch miesiącach mieszkania u rodziców w końcu znalazła coś dla siebie. Za
oszczędności kupiła mały, zadbany domek na przedmieściach. Było tutaj wszystko,
czego potrzebowała, własny kąt i ogródek, który mogła pielęgnować. Pełen
kolorowych kwiatów i parkiem obok. Sąsiedzi byli przemili i powitali ją z
otwartymi rękami. Nareszcie odezwała się do przyjaciół, którzy zamartwiali się
i bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt z Hermioną…
Po
każdym sztormie wschodzi słońce, a ona powoli zaczęła dostrzegać jego promyki
wśród ciemnych chmur. Jak co wieczór spacerowała ze swoim psem, którego
przygarnęła ze schroniska. Potrzebowała przyjaciela, który byłby z nią cały
czas, kogoś, kto zapełniłby pustkę w jej sercu. Jego biała sierść lśniła w
świetle lamp, które oświetlały dróżkę w parku. Jedno oko miał szare, a drugie
niebieskie. Był przepiękny i wniósł sporo śmiechu do jej obecnego życia.
Letni
wieczór był ciepły, a lekki wiatr znad parkowego jeziora smagał rozgrzane ciała.
Świerszcze cykały w krzakach, ludzie dookoła siedzieli na ławeczkach lub
biegali. Nagle usłyszała warczenie Luny, która wyraźnie się podekscytowała.
Zaszczekała parę razy, a Hermiona spojrzała na psa ze zmarszczonymi brwiami. Ku
jej zdziwieniu Luna zerwała się ze smyczy i pobiegła przed siebie.
-
Stój! Wracaj! – krzyczała, biegnąc za psem, który najwyraźniej nie słuchał jej
rozkazów. Dziękowała w duchu, że miała na sobie wygodne buty i letnią sukienkę,
która nie przeszkadzała jej w bieganiu.
Kiedy
dobiegała do Luny usłyszała czyjś zdenerwowany głos.
-
Odsuń się, psie, jeśli nie chcesz skończyć jako futro.
Zaklęła
w myślach i dobiegła do mężczyzny, który stał odwrócony do niej plecami, wciąż
drocząc się z jej psem.
-
Najmocniej pana przepraszam! – zawołała, szybko złapała Lunę za smycz i zrugała
ją mocno. Suczka zmieszała się trochę i uspokoiła.
-
Proszę następnym razem pilnować swojego psa – usłyszała czyjś chłodny głos i
podniosła wzrok ku górze.
-
A ja proszę, aby nie był pan aż tak niemiły – odparła wyniośle i napotkała
szare oczy mężczyzny przed nią. Zachłysnęła się powietrzem, kiedy zdała sobie
sprawę, kto przed nią stoi.
-
Malfoy?! – zawołała, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Mężczyzna zlustrował ją
wzrokiem od stóp do głów i uśmiechnął się szelmowsko. Nie zmienił się ani
trochę odkąd go ostatni raz widziała na sali sądowej, kiedy był przesłuchiwany
przed Wizengamotem. Podobno trafił do Azkabanu na trzy lata, a co robił przez
kolejne trzy, tego nie wiedział nikt. Rozpłynął się w powietrzu.
-
Witaj, Granger, co za urocze spotkanie.
-
Rzeczywiście, zwłaszcza, że mój pies miał przed chwilą wielką ochotę cię
pogryźć. – mruknęła pod nosem, nie bardzo wiedząc, jak się zachować.
-
Jest zbyt agresywna. Zupełnie jak właścicielka.
-
Jest potulna – zmrużyła oczy. – Po prostu jej się nie spodobałeś… Jak
właścicielce – odcięła mu się i uśmiechnęła delikatnie. Zagwizdał.
-
Zupełnie się nie zmieniłaś, Granger. Oczywiście z charakteru.
Zgromiła
go wzrokiem.
-
Oceniasz mnie po paru minutach rozmowy? – prychnęła. – Mylisz się, Malfoy.
Przeszłam sporą zmianę.
-
Jestem jej bardzo ciekaw – odpowiedział, nie mogąc oderwać do niej wzroku.
Hermiona spojrzała na niego uważnie.
-
Natomiast ja nie zaprzeczę, że jestem ciekawa, gdzie się podziewałeś. Nikt cię
nie widział od sześciu lat, a tymczasem stoisz przede mną jakby nigdy nic. –
powiedziała z zaintrygowaniem. Dostrzegła promyk zadowolenia na jego twarzy.
-
Starałem się ułożyć swoje życie na nowo, Granger. – mrugnął do niej. –
Przejdziemy się?
-
Żartujesz sobie? – zaskoczył ją.
-
Jestem całkowicie poważny – odpowiedział, a ona się zgodziła i już po chwili
zaczęli spacerować alejkami w parku.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Malfoy na parę lat wyjechał do innego kraju, aby ludzie o nim zapomnieli i
przestali mówić. Chciał zacząć wszystko od początku, jednak rodzinne strony
zbyt mocno go do siebie ciągnęły, aż w końcu wrócił, kupując sobie małą
rezydencję na przedmieściach. Najwyraźniej blisko niej, skoro spacerował w
parku, w którym ona prawie codziennie przebywała. Zadziwiające, że wcześniej go
nie spotkała.
Kiedy
przystanęli na mostu, który prowadził na drugą stronę rzeki, Malfoy czując, że
rozmowa nieźle idzie, spytał:
-
To jak, kiedy planujesz ślub z Łasicą? – zażartował, a Hermiona spojrzała na
niego podejrzliwie.
-
Dlaczego myślisz, że w ogóle ma dojść do jakiegokolwiek ślubu? – wyczuł spięcie
w jej głosie.
-
Masz pierścionek zaręczynowy na palcu, więc to chyba oczywiste…
-
Tak się składa, że nie takie oczywiste – odpowiedziała wrednie, ale szybko ochłonęła.
Nie powinna się wyżywać na kimś niewinnym. – Od paru miesięcy nie jestem z
Ronem – mruknęła i ukryła twarz za włosami, a wzrok utkwiła w martwym punkcie.
Nastała
niezręczna cisza.
-
Przepraszam… - odchrząknął, jednak po chwili nie wytrzymał. – Co takiego się
stało?
-
Odszedł do innej… a teraz zapewne mieszka w Irlandii ze swoją ukochaną. –
chciała, aby jej głos brzmiał zgorzkniale, ale wciąż dało się w nim wyczuć
namiastkę bólu.
-
Co za dupek – skwitował Malfoy, a Hermiona się uśmiechnęła. – Po tylu latach
związku tak po prostu zostawił wspaniałą kobietę.
-
Najwidoczniej nie byłam tak wspaniała – uśmiechnęła się krzywo. Malfoy spojrzał
na pierścionek tkwiący na jej palcu.
-
Dlaczego wciąż to nosisz?
Westchnęła.
-
Trudno jest się go pozbyć. Wciąż coś mnie blokuje…
Zmarszczył
brwi, jakby nad czymś myślał i po chwili uśmiechnął się.
-
Daj rękę.
-
Słucham? – uśmiechnęła się, ale popatrzyła na niego podejrzliwie. Mimo wszystko
podała mu lekko drżące dłonie.
Mężczyzna
powoli zdjął pierścionek zaręczynowy z palca, a Hermiona miała ogromną ochotę
go powtrzymać, jednak coś ją od tego powstrzymywało. Draco wsadził jej
błyskotkę w dłoń i zacisnął swoją rękę na jej. Odwrócił ją w stronę rzeki i
stanął za kobietą. Położył jej dłonie na biodrach, a Hermiona poczuła przyjemne
ciepło, jednak zmieszała się. Nachylił się nad nią i szepnął do ucha.
-
Wrzuć go do rzeki.
Hermiona
wzięła głęboki oddech. Jak on śmiał mówić coś takiego, przecież to był jej
pierścionek zaręczynowy od Rona! Od Rona, który… no właśnie… odszedł już parę
miesięcy temu i nie odezwał się ani słowem… Poczuła łzy pod powiekami i palącą
wściekłość.
Stojący
za nią Malfoy dodawał jej sił. Wzięła zamach i wyrzuciła pierścień do rzeki.
Natychmiast zniknął w jej nurcie, a Hermiona poczuła dziwną ulgę na sercu,
które mocno biło.
-
Gratulacje, Granger – szepnął jej do ucha Malfoy, a ona wręcz czuła jego
uśmiech. Odwróciła się w jego stronę i lekko odsunęła, ponieważ stał
niebezpiecznie blisko.
-
Dziękuję! – wyksztusiła, nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiła. Posłał jej
perskie oczko.
Jeszcze przez jakiś czas
spacerowali, krążąc po okolicy. Malfoy podprowadził ją pod dom, co przyjęła z
wdzięcznością. Czuła się przy nim niezwykle bezpiecznie. To nie był już ten sam
chłopak, którego poznała w szkole. Nie przezywał jej, nie był zadufany w sobie,
mogła z nim normalnie porozmawiać.
Naprawdę
cieszyła się, że chciał się z nią jeszcze raz spotkać.
I tak z jednego spotkania
wykiełkowały dziesiątki innych. Hermiona i Draco spotykali się prawie
codziennie po pracy lub w weekendy, aby porozmawiać ze sobą choć na chwilę.
Musiała przyznać, że uwielbiała się z nim droczyć, ponieważ zawsze było przy
tym dużo śmiechu. Po paru tygodniach zaczęli wspólnie robić kolacje, co było
naprawdę przezabawne, widząc tego arystokratę, próbującego zmierzyć się z
mugolskimi przedmiotami. Bardzo często to jedzenie lądowało albo na podłodze,
albo cała kuchnia wraz z nimi była uwalona mąką. Ostatnio urządzili sobie bitwę
na jajka, przez co musieli się zadowolić samymi kanapkami bez omletu.
Czasami wychodzili do Hogsmeade, aby
wypić kufel piwa kremowego. Hermiona zapoznała Malfoya z wesołym miasteczkiem,
które niezwykle przypadło mu do gustu. Czuła, że mężczyzna robi się jej bardzo
bliski, był jej przyjacielem, kompanem, wsparciem w trudnych chwilach. Był
zawsze, kiedy go potrzebowała.
Któregoś dnia zastał ją w ogrodzie,
kiedy pielęgnowała rośliny. Miała zamiar zasadzić jabłonkę. Praca w ogrodzie ją
wyciszała, przez co zawsze lubiła zielarstwo. Osobiście jednak wolała sadzić
spokojne, niezagrażające życiu rośliny, niż czarodziejskie mandragory.
Naprawdę
zaskoczył ją, kiedy pomógł jej wykopać dołek na nasiono jabłonki, a następnie
usiadł na trawie w tych swoich perfekcyjnych i drogich spodniach, brudząc je w
ziemi. Ale on tego nie zauważał. Po wszystkim nawet nie omieszkał się rzucić w
nią garstką ziemi, czym rozpoczął kolejną wojnę.
W sobotę mieli tendencję do
urządzania wieczorów filmowych, gdzie wspólnie oglądali wybrane przez siebie
filmy, pili niezdrowe napoje, jedli przekąski czarodziejów i rzucali się
popcornem. Musiała przyznać, iż uwielbiała te chwile. Mogła być bliżej niego,
kiedy siedzieli na kanapie, czasami on się kładł na jej kolanach, a czasami ona
opierała się na jego ramieniu.
Hermiona musiała przyznać, że Draco
coraz częściej pojawiał się w jej romantycznych wyobrażeniach. Szybko jednak
odganiała te myśli. Był jej przyjacielem, poza tym wątpiła, aby on traktował ją
inaczej niż dobrą koleżankę. Mieli wspólny język, poczucie humoru, uwielbiali
sobie dokuczać, ale nigdy nie doszło do czegoś więcej niż zwykłe trącenie dłoni
czy przytulenie się.
Tego dnia miało być tak samo, tylko
że tym razem, Hermiona wygrała i mieli obejrzeć wspólnie komedie romantyczną,
którą dziewczyna wręcz uwielbiała. Już po chwili na ekranie telewizora – albo
jak wolał Malfoy – magicznego pudełka, pojawił się obraz „Pretty Woman”.
-
Nie wierzę, że naprawdę to robię – mruknął załamany Draco, patrząc na nią z
uśmiechem.
-
Zobaczysz, spodoba ci się. To jeden z najlepszych filmów, jakie oglądałam.
-
Możliwe, ale to komedia romantyczna, Hermiono – mężczyzna przewrócił oczyma, a
dziewczyna się roześmiała.
-
Kto powiedział, że ten gatunek jest tylko dla kobiet?
-
Trudno, przemęczę się dla ciebie – mruknął, a Hermiona z zadowoleniem rozłożyła
się na kanapie obok niego. – Merlinie, co ja tutaj robię. – mruknął
zrezygnowany.
-
Siedź cicho i oglądaj – zrugała go.
I oglądał, bo co innego miał robić.
Owszem, film był interesujący, ale na razie nie miał zamiaru jej tego
powiedzieć, bo by się zaczęła puszyć jak paw. Po chwili jednak zaczął zwracać
uwagę na kobietę leżącą obok niego. Nie mógł uwierzyć, że TA Granger, której
kiedyś nienawidził, która była dla niego nikim, teraz jest dla niego jedną z
najbliższych osób w całym życiu. Doskonale się przy niej bawił, uwielbiał być
przy niej. Czuł dziwną satysfakcję, kiedy opierała się na jego ramieniu.
Ufała
mu.
Poza
tym musiał przyznać, że bardzo mu się podobała. Była naturalna, a mimo wszystko
piękna. Jej śmiechu mógł słuchać bez znudzenia, a w oczy patrzyć się latami.
Dlaczego Weasley ją zostawił? Przecież była taka urocza. Miała swoje wady jak
każdy człowiek, ale i w nich zdążył się zatracić.
Czasami,
kiedy widział ją w sukience lub koszuli nocnej czuł, jak temperatura jego ciała
wzrasta. Wygłodniale łapał każdy szczegół jej ciała, które było wspaniałe.
Trudno mu się było skupić, kiedy otwierała mu w samej koszuli i majtkach, kiedy
robił jej niespodzianki z samego rana. Wiedział, że nie powinien się tak czuć,
ponieważ była jego przyjaciółką.
Kiedy głowni bohaterowie filmu
zaczęli się całować, Hermiona westchnęła z rozmarzeniem, a Draco spojrzał na
nią ze zmarszczonymi brwiami, ale i uśmiechem. Hermiona pochwyciła jego wzrok i
automatycznie się zaczerwieniła.
-
Co ty tak wzdychasz? – zaczepił ją, a ona natychmiast skupiła uwagę na filmie.
-
Po prostu lubię tę scenę – odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-
Widziałem to rozmarzenie w twoich oczach – dokuczył jej, przez co dziewczyna
jeszcze bardziej zarumieniła się i pokazała mu język.
-
Daj mi obejrzeć film – mruknęła, a Draco przez chwilę dał jej spokój, jednak
nie na długo. Może i zwariował, ale im dłużej oglądał ten film, tym bardziej
chciał wypróbować jeden z tych pocałunków na kobiecie siedzącej obok niego. W
jego mózgu zapalił się czerwony alarm.
BYŁA
JEGO PRZYJACIÓŁKĄ.
Nic
jednak nie poradził na dyskomfort, który odczuło jego ciało. Hermiona wstała z
kanapy, pokazując swoje zgrabne nogi, odkryte przez krótkie spodenki. Musiał
przyznać, że lato to najlepsza pora roku dla mężczyzny. Podeszła do stolika,
gdzie nalała sobie soku dyniowego do szklanki oraz napełniła drugą, którą po
chwili mu podała. Upił łyk w nadziei, że ochłonie, jednak to nic nie pomogło.
Obserwował
ją uważnie. Za każdym razem, kiedy w filmie było coś romantycznego, oczy się
jej świeciły, a twarz lekko rumieniła. A gdyby tak…?
Delikatnie
się do niej przysunął, a ona nawet nic nie zauważyła, zajęta oglądaniem sceny
pocałunku. Dopiero kiedy poczuła jego ramię przy swoim, spojrzała na niego
niczym wybudzona z transu.
-
Co ty robisz? – uśmiechnęła się.
-
Jesteś bardzo rozmarzona, Hermiono – mrugnął do niej. Zmrużyła oczy.
-
Och, no dobrze, jestem. I co z tego?
-
Tak się składa, że jestem w stanie spełnić parę twoich marzeń – odpowiedział i
zanim zdążyła zareagować, ich usta połączyły się ze sobą. Otworzyła szeroko
oczy, cała zszokowana, jednak szybko to uczucie wyparowało.
Objęła go rękami za szyję i
pociągnęła za sobą, kładąc się na kanapę. Nie spodziewał się, że tak zareaguje.
Był zdumiony, że posunął się do czegoś takiego, ale teraz nic innego się nie
liczyło. Jej usta miały słodki posmak soku, czuł ich gorąco na swoich wargach.
Wpił się mocniej, przyciskając Hermionę do kanapy, a następnie przeniósł swoje
pocałunki w stronę jej szyi.
Hermiona była w niebie. Przed chwilą
marzyła o pocałunkach, oglądając swój ulubiony film, a teraz ten wspaniały
mężczyzna całował ją z taką pasją. Nie mogła uwierzyć, że Draco naprawdę
posunął się do czegoś takiego. Najwyraźniej musiała mu się choć trochę
spodobać, skoro ją pocałował. Kiedy poczuła, że zbliża się w stronę szyi, była
bliska ekstazy. Draco znał się na rzeczy, wiedział, co zrobić, aby dziewczyna
znalazła się w niebie.
Malfoy przerwał na chwilę serię
pieszczot, aby spojrzeć na twarz swojej przyjaciółki. Oczy miała przymglone z
rozkoszy, uśmieszek błąkał się na jej ustach. Zanim się obejrzał, Hermiona
pociągnęła go ku sobie za koszulę i ponownie go pocałowała. To mu się
spodobało.
Pogłębił
pocałunek, który stał się teraz namiętny. Czuł się teraz najszczęśliwszym
facetem na ziemi. Miał przy sobie piękną kobietę, która rozgrzewała go całego,
która była jak marzenie.
Kiedy wieczorem leżał w swoim łóżku
w rezydencji, którą kupił, zdał sobie sprawę z tego, że nie za bardzo wie, jak
zakończył się ten film. Pod koniec trochę ochłonęli, jednak nie było
niezręcznej atmosfery. Hermiona jedynie zaczęła martwić się tym, co będzie
dalej. Cóż, tego nie wiedział nikt, ale na dzień dzisiejszy wiedział, że tego
wieczoru ich przyjaźń zboczyła troszkę na inne tory.
Po dwóch miesiącach nic się między
nimi nie zmieniło. Wciąż się spotykali, chodzili na dyskoteki ze wspólnymi
znajomymi, byli nawet na wspólnych, parodniowym wyjeździe nad morze, aby trochę
odetchnąć od pracy. Oficjalnie również zostali parą, a Draco bardzo chciał
przedstawić Hermionę swojej matce, oraz poznać rodziców dziewczyny.
Kolacja u państwa Grangerów
przebiegła bezproblemowo. Pani Granger była ładną kobietą o brązowych włosach
podobnych do córki, w które wkradły się siwe pasma. Posiadała również spore
umiejętności kucharskie. Pan Granger co prawda patrzył na niego z początku
podejrzliwie, jednak po paru wymianach zdań szybko się do niego przekonał. Jak
to powiedziała Hermiona po kolacji – miał niezwykły talent do oczarowywania
ludzi.
Tego wieczora wrócili z eleganckiej
uczty, która odbyła się w jego domu. Pani Malfoy nie mogła uwierzyć na początku
w to, że jej syn wybrał sobie parą dziewczynę, przez co jej stosunek do
Hermiony z początku był bardzo oschły. Draco widział, że Hermiona jest
niezwykle spięta, jednak ogniki determinacji w jej oczach sprawiały, że czuł
się z niej dumny. Potrafiła poprowadzić rozmowę tak, że pod koniec uczty jego
matka była bardzo zadowolona. Zdumiała ją inteligencja i dobre wychowanie
dziewczyny i powiedziała jej, iż bardzo chętnie zobaczy ją tak jeszcze.
Kiedy w końcu wrócili do domu Hermiony,
kobieta odetchnęła z ulgą, a on się uśmiechnął. Podszedł do niej i pomógł zdjąć
płaszczyk, który odwiesił na wieszaki. Widział, że jej ciało wciąż było lekko
spięte. Nachylił się nad nią i pocałował delikatnie.
-
Dziękuję, wypadłaś wspaniale.
-
To było takie stresujące…
Zaśmiał
się.
-
Moja mama jest stresująca?
-
Nawet bardzo. Wiesz, teściowe zazwyczaj nie znoszą swoich synowych. –
odpowiedziała przeciągając się i krzywiąc. Draco podszedł do niej od tyłu i
zaczął masować plecy. Zamruczała rozkosznie i rozluźniła się lekko.
-
Wypijmy za nasz sukces – zaproponował, a chwilę potem przyniósł już do sypialni
dwie lampki czerwonego wina. Wypili, rozmawiając o przebiegu ich spotkań z
rodzicami.
Nagle Malfoy złapał ją w pasie i usadził sobie na
kolanach. Nie wyrwała mu się, uwielbiała gdy to robił. Ten jednak szybkim
ruchem różdżki odesłał ich kieliszki na pobliską półkę.
- Do czego
zmierzasz? – zapytała, a głos jej lekko drżał. Jej ciało jednocześnie rozpaliło
się, a serce zabiło mocniej. Skąd u niej taka reakcja? Może dlatego, że
pragnęła jego ponownego dotyku?
- Robię to,
co kocham – powiedziawszy to delikatnie ją pocałował. Zarzuciła mu ręce na
ramiona i pogłębiła pocałunek. Uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła oczy,
czując narastające pragnienie i podniecenie. Draco położył ją na łóżku. Nie
panował już na sobą. Pragnął jej zanim po raz pierwszy zdecydował się ją
pocałować. Hermiona działała na niego jak żadna inna. Jeszcze nigdy nie czuł
czegoś takiego.
Zsunęła
z ramion chłopaka jego marynarkę i czarną koszulę. Delikatnie przejechała
palcami po jego torsie. Zadrżała na całym ciele. Draco jednym ruchem zdjął z
niej sukienkę i mocno pocałował. Namiętność opanowała już ich oboje. Hermiona
poczuła jak jej ciało drży i staje się rozpalone. Wiedziała, że nigdy nie
zapomni tej chwili. Zdawała sobie sprawę, że już nigdy nie będzie pragnęła tak
bardzo innego mężczyzny jak Malfoya. To niemożliwe, do czego ją teraz
doprowadzał swoimi pieszczotami. Po cudownej grze wstępnej oboje stali się
jednością. Dreszcz jaki wstrząsnął jej ciałem był nie do opisania. Uśmiechnęła
się szeroko i przymknęła oczy, by westchnąć z rozkoszą. Draco z fascynacją
przyglądał się jej reakcji. Kochali się aż do zmęczenia, dopóki oboje nie
dotarli do celu. W końcu padli wykończeni na łóżko.
Przez chwilę oddychali głęboko, dochodząc do siebie. Hermiona roześmiała się
słodko i położyła się na boku, aby móc patrzeć na twarz swojego ukochanego.
Draco przyciągnął do siebie Hermionę, a ona wtuliła się w jego ciało. Złożył na
jej ustach delikatny pocałunek. Miał nadzieję, że to się nigdy nie skończy.
Byli już dorośli i podejmowali własne decyzje. A on był pewien dwóch rzeczy –
zakochał się w Hermionie Granger i bardzo chciał z nią założyć rodzinę.
Pocałował
ją w czoło i szepnął tylko:
-
Jesteś wspaniała, Hermiono.
Jednak
ona już tego nie słyszała, ponieważ zasnęła przy jego boku, a Draco chwilę
później poszedł w jej ślady.
Obudził ich dzwonek do drzwi. Draco
przeciągnął się i zdał sobie sprawę, że u jego boku leży Hermiona, wciąż
zmęczona po upojnej nocy, którą ze sobą spędzili. Wstał ostrożnie z łóżka, nie
chcąc jej budzić i podszedł do szafy ze swoimi ciuchami, aby nałożyć spodnie. W
sypialni znajdowało się mnóstwo ich zdjęć, które Hermiona wręcz wciskała w
każdy kąt. Zdjęcia z ich podróży, z imprezy, z przyjaciółmi.
Minęły dwa lata, a jego narzeczona
ciągle go zaskakiwała. Tak, wczoraj jej się oświadczył, a ona z tej radości i
łez wzruszenia nie była w stanie odpowiedzieć „tak” i dopiero po lampce
szampana przyjęła oświadczyny i rzuciła mu się na szyję.
Podszedł do drzwi i otworzył
natrętnej osobie, która dobijała się jak szalona. Dobry nastrój prysł, kiedy
zobaczył w progu rudego mężczyznę. Ron Weasley stał z kwiatami, elegancko
ubrany. Jego wyraz twarzy był tak samo głupi jak Malfoya, kiedy się wzajemnie
zobaczyli.
-
Malfoy?! – wykrzyknął. – Co ty tu robisz, gdzie jest Hermiona?
Blondyn
uśmiechnął się wrednie.
-
Hermiona? Co ona miałaby robić u mnie w domu? – udawał zdziwionego.
-
Podobno to jej dom… - Ron zaczął się gubić.
-
Pierwsze słyszę. Te kwiaty są dla mnie? – spytał, wskazując na bukiet
czerwonych róż. Ron popatrzył na niego z obrazą.
-
Nie dla ciebie, kretynie, tylko dla Hermiony. Wiesz może, gdzie ona…
-
RON? – usłyszeli pełen niedowierzania głos kobiety, która wstała właśnie z
łóżka ubrana w sam szlafrok. Weasley’owi szczęka opadła, a kwiaty wyleciały z
rąk.
-
Co tu się dzieje… przecież tutaj mieszka Mal… Kto tutaj tak właściwie mieszka?!
– zbulwersował się, patrząc zabójczym wzrokiem na blondyna, który patrzył na
niego z odrazą.
-
Mieszkamy tutaj razem.
-
SŁUCHAM?!
-
Ron, co ty tutaj tak właściwie robisz? – spytała zniecierpliwiona. Rudzielec
natychmiast zapomniał o wszystkim i padł przed kobietą na kolana.
-
Błagam, kochanie, wróć do mnie. Może być jak dawniej.
Hermiona
wytrzeszczyła oczy, całkowicie zszokowana.
-
Dorosłem już do bycia mężem i ojcem. – złapał ją za rękę i pocałował, a
następnie dostrzegł pierścionek i odparł. – Wciąż masz nasz pierścionek
zaręczynowy…
Kobieta
wyrwała rękę z uścisku, lekko przerażona całą sytuacją. Zdenerwowany Draco nie
wytrzymał i złapał Rona za koszulę, aby podnieść go do góry.
-
Twój pierścionek już od ponad dwóch lat leży na dnie rzeki, Weasley. Tak się
składa, że Hermiona jest teraz moją narzeczoną – uśmiechnął się wrednie, a Ron
zrobił ogromne oczy.
-
Czy to prawda? – zwrócił się w stronę brunetki.
-
Tak, Ron. Ja i Draco jesteśmy razem od paru lat.
-
A co z nami?!
-
Z NAMI?! – zdenerwowała się. – Nie ma żadnych nas, odkąd zdecydowałeś się
wyjechać! Dlatego grzecznie cię proszę, abyś wynosił się sprzed domu mojego i
Dracona i nigdy nie pokazywał mi się na oczy!
Ron
chciał coś jeszcze powiedzieć, podejść do niej, ale Hermiona tylko podniosła
kwiaty i rzuciła nimi w byłego ukochanego.
-
Poza tym nie lubię czerwonych róż, Ronaldzie! – warknęła tylko i zamknęła mu
drzwi przed nosem.
Spojrzała na Dracona, który patrzył
na nią z zadowoleniem i podziwem.
-
Moja szkoła – pokiwał głową z uznaniem, a kobieta się uśmiechnęła.
-
Nie mogę uwierzyć, że miał czelność wrócić i robić taką scenę. – mruknęła
kpiąco.
-
Nie przejmujmy się nim – odpowiedział Draco i przyciągnął do siebie ukochaną. –
Wiesz co, myślę, że przed śniadaniem powinniśmy wziąć wspólny prysznic, aby się
zrelaksować – mrugnął do niej, a Hermiona się roześmiała.
-
Głupi jesteś, ale bardzo chętnie.
Dała się poprowadzić do łazienki, a
jej wzrok zwrócił się w stronę okna sypialni, które wychodziło na ogród.
Wspólnie posadzona jabłonka kwitła przepięknie, zupełnie jak ich miłość. Z
małej, niewinnej roślinki powoli zacznie przemieniać się w potężne,
niezniszczalne drzewo o dorodnych owocach.