czwartek, 28 stycznia 2016

Miniaturka - "Pretty Woman"



             Pewnie Was troszkę zaskoczyłam, ale uznałam, że skoro nowy rozdział nie pojawił się w tamten weekend, to Wam to wynagrodzę miniaturką ;) Oczywiście rozdział do violent-love pojawi się już w ten weekend, a tymczasem chciałam umilić ten czas małym opowiadaniem ;D
Pozdrawiam
Sheireen ♥

            Hermiona czekała. Czas dłużył się niemiłosiernie, krople deszczu bębniły o parapet, przerywając panującą dookoła ciszę. Wskazówki zegara tykały, leniwie odliczając sekundy. Ściskała w ręce chusteczkę, co jakiś czas ocierając łzy z oczu.
Sześć lat.
Sześć długich lat właśnie legło w gruzach, a jej życie przestało istnieć. Cały obraz idealnej, szczęśliwej przyszłości zniknął w ułamku sekundy, kiedy powiedział jedno słowo.
„Wyjeżdżam”.
Rozpłakała się na nowo i wtuliła głowę w poduszkę, chcąc stłumić szloch. Wyglądała jak sterta nieszczęść. Oczy spuchnięte, ciało wychudzone, włosy w nieładzie. Teraz to wszystko nie miało absolutnie sensu, straciła go na dobre. Nienawidziła go całym sercem, a jednocześnie kochała tak mocno… Nie potrafiła się pogodzić, że tak po prostu potrafił zostawić ją i zniszczyć całe ich szczęście.
Czy rzeczywiście byli ze sobą szczęśliwi?
Tak jej się przynajmniej wydawało. Mieli przytulny, ładny domek na przedmieściach Londynu z dużym ogrodem. Z okna ich sypialni zawsze było widać piękne, zachodzące słońce, które tyle razy podziwiali. Stąd również było widać miniaturowe tyczki do quidditcha. On kochał ten sport, zawsze wywoływał uśmiech na jego twarzy, kiedy grał z przyjaciółmi. Ona tylko raz z nim zagrała… jednak czy przez to była gorsza? Zostawił ją, bo nie podzielała jego pasji do gry?
Oczywiście, że nie.
W takim razie gdzie zrobili błąd? Pracowali w jednym miejscu, byli razem na wielu misjach, ratowali sobie wzajemnie życie. Mieli wspólnych przyjaciół, chodzili na imprezy i randki. Z czasem to się odmieniło, siedział znudzony w domu, stał się małomówny. A ona się martwiła. Mówią, że rozmowa potrafi naprawić związek, a co jeśli partner nie chce z tobą rozmawiać? Wtedy zdecydowanie wszystko staje się trudniejsze.
Przestał ją zaskakiwać, spontanicznie przytulać i całować na dobry początek dnia. A ona naiwnie wierzyła, że ma po prostu gorsze dni, że to minie…
Co się do cholery stało?!
            Kolejna fala łez polała się z jej oczu. Nie chciała nikogo widzieć, nie chciała z nikim rozmawiać. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ją tak skrzywdził. Pierścionek zaręczynowy wciąż tkwił na jej palcu, błyszcząc i boleśnie przypominając jej o ich miłości.
Dlaczego go nie zdjęła?
Cóż, wciąż miała nadzieję, że on wróci.
Miała nadzieję, że Ron Weasley w końcu stanie u progu ich starego domu.

            Załamana patrzyła jak pakuje swoje ostatnie rzeczy do walizki. To chyba naprawdę był koniec. Jeszcze tydzień temu, kiedy ostatni raz go widziała po tym, jak oznajmił, że wyjeżdża, miała cichą nadzieję, że mu przejdzie. Tymczasem Ron najwyraźniej nie zmienił zdania.
- Błagam cię, porozmawiajmy – wyszeptała, próbując go powstrzymać przed wrzuceniem do kufra kolejnej koszuli.
- Hermiono, nie zmienię zdania.
- Dlaczego chcesz to wszystko zepsuć?
- Już od dawna nam się nie układało. – powiedział, nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy. Hermiona poczuła łzy pod powiekami.
- Przecież było wspaniale, jeszcze tak niedawno byliśmy na randce w kinie. Mówiłeś, że powinniśmy częściej do niego chodzić…
Mężczyzna wstrzymał się z pakowaniem i zwrócił się ku Hermionie, która cała się trzęsła. Jednak on nie potrafił dłużej jej kochać. Kiedy był na meczu Anglia-Irlandia poznał wspaniałą kobietę z tamtego kraju i tak to się wszystko zaczęło. Kochała quidditcha i ciągle sobie z czegoś żartowała. Hermiona była dla niego zbyt poważna, myślała już o ślubie, chciała mieć dzieci. Kiedy mu to powiedziała, przeraził się. Nie czuł się gotowy. Zdradził ją i serce go bolało jak widział swoją narzeczoną w takim stanie, jednak nie żałował. Wyjeżdżał do Irlandii.
- Nie rozumiem… dlaczego? – spojrzała na niego pytająco. Jej dusza była roztrzaskana na milion kawałeczków.
Ron westchnął i złapał się za głowę. Nie mógł jej okłamywać. Po prostu nie mógł.
- Hermiono, ja… Ja mam kogoś.
Bacznie obserwował jak kobieta patrzy na niego ze zdziwieniem, a po chwili na jej twarzy pojawił się taki ból, jakiego nigdy w życiu nie widział.
- Jak… jak mogłeś? – syknęła, a w jej głosie pojawiło się zdenerwowanie. Traciła nad sobą kontrolę, czuła jak wściekłość opanowuje każdy cal jej ciała. A dusza? Wątpiła, aby kiedykolwiek poskładała się w jedną całość. Jej serce pękło, krwawiło, rozpaczliwie wołając, aby to nie była prawda.
- Chciałem ci powiedzieć, jednak zbyt bardzo się bałem.
Pokręciła głową.
- Jesteś największym tchórzem, jakiego znam, Ron. – powiedziała przez łzy, które zaczęły płynąć jej po policzkach.
- Zrozum, nie jestem jeszcze gotowy na ślub i dzieci…
- To dlaczego do cholery mi się oświadczałeś?! DLACZEGO ROBIŁEŚ NADZIEJĘ I UDAWAŁEŚ, ŻE KOCHASZ?! – wykrzyczała, nie panując nad sobą. Czuła się jak idiotka, ponieważ jak naiwna wierzyła, że wszystko będzie dobrze. A tymczasem było tylko gorzej.
Ron podszedł do niej ze skruszoną miną i ujął za rękę, na której błyszczał zaręczynowy pierścionek. Hermiona jednak wyrwała ją z obrzydzeniem i z całej siły uderzyła Rona w policzek.
            Poczuła, jak traci czucie w nogach i upada bezsilnie na kolanach, zalewając się łzami. Ukryła twarz w dłoniach, nie potrafiąc powstrzymać płaczu. Palące uczucie zdrady nie dawało jej spokoju. Słyszała tylko jak Ron szybko wrzucił swoje rzeczy do walizki i wyszedł z pokoju.
Tak po prostu, bez słowa.
Udało mu się zostawić sześć lat wspólnego życia bez żadnych oporów, bez poczucia winy. Merlinie, dlaczego była taka ślepa i mu zaufała? Kochała go od nastoletnich lat, oddała mu całe swoje serce. Miała dość, była wykończona psychicznie.

Minął tydzień, a ona nie robiła nic innego, poza leżeniem w łóżku i patrzeniem w sufit. Wciąż czuła jego perfumy na poduszce obok. Wtuliła się w nią ze łzami w oczach, przypominając sobie te wszystkie noce, kiedy zasypiała wtulona w jego bok…

Wyrzuciła przez okno na ogród kolejną koszulę, której nie zabrał i poduszkę, na której ostatnio zasypiała. Nie mogła się zadręczać. Wyciągnęła różdżkę i podpaliła stertę jego rzeczy…

Po upływie tygodnia wróciła do pracy, jednak wszystko boleśnie mu o nim przypominało. Mieli wspólne biuro, był jej współpracownikiem. Jako aurorzy wiele razem przeżyli. Nienawidziła tej pracy, nie mogła się skupić, wszędzie go słyszała i widziała jego twarz…

Po niecałym miesiącu odeszła z pracy i udało jej się znaleźć kupca ich wspólnego domu. Nie potrafiła dłużej w nim mieszkać, ponieważ wszystko co w nim było, stworzyli razem. On wciąż duchowo tutaj mieszkał, a ona nie mogła znieść tego uczucia.
Musiała zacząć nowe życie…

Po dwóch miesiącach mieszkania u rodziców w końcu znalazła coś dla siebie. Za oszczędności kupiła mały, zadbany domek na przedmieściach. Było tutaj wszystko, czego potrzebowała, własny kąt i ogródek, który mogła pielęgnować. Pełen kolorowych kwiatów i parkiem obok. Sąsiedzi byli przemili i powitali ją z otwartymi rękami. Nareszcie odezwała się do przyjaciół, którzy zamartwiali się i bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt z Hermioną…

Po każdym sztormie wschodzi słońce, a ona powoli zaczęła dostrzegać jego promyki wśród ciemnych chmur. Jak co wieczór spacerowała ze swoim psem, którego przygarnęła ze schroniska. Potrzebowała przyjaciela, który byłby z nią cały czas, kogoś, kto zapełniłby pustkę w jej sercu. Jego biała sierść lśniła w świetle lamp, które oświetlały dróżkę w parku. Jedno oko miał szare, a drugie niebieskie. Był przepiękny i wniósł sporo śmiechu do jej obecnego życia.
Letni wieczór był ciepły, a lekki wiatr znad parkowego jeziora smagał rozgrzane ciała. Świerszcze cykały w krzakach, ludzie dookoła siedzieli na ławeczkach lub biegali. Nagle usłyszała warczenie Luny, która wyraźnie się podekscytowała. Zaszczekała parę razy, a Hermiona spojrzała na psa ze zmarszczonymi brwiami. Ku jej zdziwieniu Luna zerwała się ze smyczy i pobiegła przed siebie.
- Stój! Wracaj! – krzyczała, biegnąc za psem, który najwyraźniej nie słuchał jej rozkazów. Dziękowała w duchu, że miała na sobie wygodne buty i letnią sukienkę, która nie przeszkadzała jej w bieganiu.
Kiedy dobiegała do Luny usłyszała czyjś zdenerwowany głos.
- Odsuń się, psie, jeśli nie chcesz skończyć jako futro.
Zaklęła w myślach i dobiegła do mężczyzny, który stał odwrócony do niej plecami, wciąż drocząc się z jej psem.
- Najmocniej pana przepraszam! – zawołała, szybko złapała Lunę za smycz i zrugała ją mocno. Suczka zmieszała się trochę i uspokoiła.
- Proszę następnym razem pilnować swojego psa – usłyszała czyjś chłodny głos i podniosła wzrok ku górze.
- A ja proszę, aby nie był pan aż tak niemiły – odparła wyniośle i napotkała szare oczy mężczyzny przed nią. Zachłysnęła się powietrzem, kiedy zdała sobie sprawę, kto przed nią stoi.
- Malfoy?! – zawołała, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Mężczyzna zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów i uśmiechnął się szelmowsko. Nie zmienił się ani trochę odkąd go ostatni raz widziała na sali sądowej, kiedy był przesłuchiwany przed Wizengamotem. Podobno trafił do Azkabanu na trzy lata, a co robił przez kolejne trzy, tego nie wiedział nikt. Rozpłynął się w powietrzu.
- Witaj, Granger, co za urocze spotkanie.
- Rzeczywiście, zwłaszcza, że mój pies miał przed chwilą wielką ochotę cię pogryźć. – mruknęła pod nosem, nie bardzo wiedząc, jak się zachować.
- Jest zbyt agresywna. Zupełnie jak właścicielka.
- Jest potulna – zmrużyła oczy. – Po prostu jej się nie spodobałeś… Jak właścicielce – odcięła mu się i uśmiechnęła delikatnie. Zagwizdał.
- Zupełnie się nie zmieniłaś, Granger. Oczywiście z charakteru.
Zgromiła go wzrokiem.
- Oceniasz mnie po paru minutach rozmowy? – prychnęła. – Mylisz się, Malfoy. Przeszłam sporą zmianę.
- Jestem jej bardzo ciekaw – odpowiedział, nie mogąc oderwać do niej wzroku. Hermiona spojrzała na niego uważnie.
- Natomiast ja nie zaprzeczę, że jestem ciekawa, gdzie się podziewałeś. Nikt cię nie widział od sześciu lat, a tymczasem stoisz przede mną jakby nigdy nic. – powiedziała z zaintrygowaniem. Dostrzegła promyk zadowolenia na jego twarzy.
- Starałem się ułożyć swoje życie na nowo, Granger. – mrugnął do niej. – Przejdziemy się?
- Żartujesz sobie? – zaskoczył ją.
- Jestem całkowicie poważny – odpowiedział, a ona się zgodziła i już po chwili zaczęli spacerować alejkami w parku.
            Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Malfoy na parę lat wyjechał do innego kraju, aby ludzie o nim zapomnieli i przestali mówić. Chciał zacząć wszystko od początku, jednak rodzinne strony zbyt mocno go do siebie ciągnęły, aż w końcu wrócił, kupując sobie małą rezydencję na przedmieściach. Najwyraźniej blisko niej, skoro spacerował w parku, w którym ona prawie codziennie przebywała. Zadziwiające, że wcześniej go nie spotkała.
Kiedy przystanęli na mostu, który prowadził na drugą stronę rzeki, Malfoy czując, że rozmowa nieźle idzie, spytał:
- To jak, kiedy planujesz ślub z Łasicą? – zażartował, a Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.
- Dlaczego myślisz, że w ogóle ma dojść do jakiegokolwiek ślubu? – wyczuł spięcie w jej głosie.
- Masz pierścionek zaręczynowy na palcu, więc to chyba oczywiste…
- Tak się składa, że nie takie oczywiste – odpowiedziała wrednie, ale szybko ochłonęła. Nie powinna się wyżywać na kimś niewinnym. – Od paru miesięcy nie jestem z Ronem – mruknęła i ukryła twarz za włosami, a wzrok utkwiła w martwym punkcie.
Nastała niezręczna cisza.
- Przepraszam… - odchrząknął, jednak po chwili nie wytrzymał. – Co takiego się stało?
- Odszedł do innej… a teraz zapewne mieszka w Irlandii ze swoją ukochaną. – chciała, aby jej głos brzmiał zgorzkniale, ale wciąż dało się w nim wyczuć namiastkę bólu.
- Co za dupek – skwitował Malfoy, a Hermiona się uśmiechnęła. – Po tylu latach związku tak po prostu zostawił wspaniałą kobietę.
- Najwidoczniej nie byłam tak wspaniała – uśmiechnęła się krzywo. Malfoy spojrzał na pierścionek tkwiący na jej palcu.
- Dlaczego wciąż to nosisz?
Westchnęła.
- Trudno jest się go pozbyć. Wciąż coś mnie blokuje…
Zmarszczył brwi, jakby nad czymś myślał i po chwili uśmiechnął się.
- Daj rękę.
- Słucham? – uśmiechnęła się, ale popatrzyła na niego podejrzliwie. Mimo wszystko podała mu lekko drżące dłonie.
Mężczyzna powoli zdjął pierścionek zaręczynowy z palca, a Hermiona miała ogromną ochotę go powtrzymać, jednak coś ją od tego powstrzymywało. Draco wsadził jej błyskotkę w dłoń i zacisnął swoją rękę na jej. Odwrócił ją w stronę rzeki i stanął za kobietą. Położył jej dłonie na biodrach, a Hermiona poczuła przyjemne ciepło, jednak zmieszała się. Nachylił się nad nią i szepnął do ucha.
- Wrzuć go do rzeki.
Hermiona wzięła głęboki oddech. Jak on śmiał mówić coś takiego, przecież to był jej pierścionek zaręczynowy od Rona! Od Rona, który… no właśnie… odszedł już parę miesięcy temu i nie odezwał się ani słowem… Poczuła łzy pod powiekami i palącą wściekłość.
Stojący za nią Malfoy dodawał jej sił. Wzięła zamach i wyrzuciła pierścień do rzeki. Natychmiast zniknął w jej nurcie, a Hermiona poczuła dziwną ulgę na sercu, które mocno biło.
- Gratulacje, Granger – szepnął jej do ucha Malfoy, a ona wręcz czuła jego uśmiech. Odwróciła się w jego stronę i lekko odsunęła, ponieważ stał niebezpiecznie blisko.
- Dziękuję! – wyksztusiła, nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiła. Posłał jej perskie oczko.
            Jeszcze przez jakiś czas spacerowali, krążąc po okolicy. Malfoy podprowadził ją pod dom, co przyjęła z wdzięcznością. Czuła się przy nim niezwykle bezpiecznie. To nie był już ten sam chłopak, którego poznała w szkole. Nie przezywał jej, nie był zadufany w sobie, mogła z nim normalnie porozmawiać.
Naprawdę cieszyła się, że chciał się z nią jeszcze raz spotkać.

            I tak z jednego spotkania wykiełkowały dziesiątki innych. Hermiona i Draco spotykali się prawie codziennie po pracy lub w weekendy, aby porozmawiać ze sobą choć na chwilę. Musiała przyznać, że uwielbiała się z nim droczyć, ponieważ zawsze było przy tym dużo śmiechu. Po paru tygodniach zaczęli wspólnie robić kolacje, co było naprawdę przezabawne, widząc tego arystokratę, próbującego zmierzyć się z mugolskimi przedmiotami. Bardzo często to jedzenie lądowało albo na podłodze, albo cała kuchnia wraz z nimi była uwalona mąką. Ostatnio urządzili sobie bitwę na jajka, przez co musieli się zadowolić samymi kanapkami bez omletu.
            Czasami wychodzili do Hogsmeade, aby wypić kufel piwa kremowego. Hermiona zapoznała Malfoya z wesołym miasteczkiem, które niezwykle przypadło mu do gustu. Czuła, że mężczyzna robi się jej bardzo bliski, był jej przyjacielem, kompanem, wsparciem w trudnych chwilach. Był zawsze, kiedy go potrzebowała.
            Któregoś dnia zastał ją w ogrodzie, kiedy pielęgnowała rośliny. Miała zamiar zasadzić jabłonkę. Praca w ogrodzie ją wyciszała, przez co zawsze lubiła zielarstwo. Osobiście jednak wolała sadzić spokojne, niezagrażające życiu rośliny, niż czarodziejskie mandragory.
Naprawdę zaskoczył ją, kiedy pomógł jej wykopać dołek na nasiono jabłonki, a następnie usiadł na trawie w tych swoich perfekcyjnych i drogich spodniach, brudząc je w ziemi. Ale on tego nie zauważał. Po wszystkim nawet nie omieszkał się rzucić w nią garstką ziemi, czym rozpoczął kolejną wojnę.
            W sobotę mieli tendencję do urządzania wieczorów filmowych, gdzie wspólnie oglądali wybrane przez siebie filmy, pili niezdrowe napoje, jedli przekąski czarodziejów i rzucali się popcornem. Musiała przyznać, iż uwielbiała te chwile. Mogła być bliżej niego, kiedy siedzieli na kanapie, czasami on się kładł na jej kolanach, a czasami ona opierała się na jego ramieniu.
            Hermiona musiała przyznać, że Draco coraz częściej pojawiał się w jej romantycznych wyobrażeniach. Szybko jednak odganiała te myśli. Był jej przyjacielem, poza tym wątpiła, aby on traktował ją inaczej niż dobrą koleżankę. Mieli wspólny język, poczucie humoru, uwielbiali sobie dokuczać, ale nigdy nie doszło do czegoś więcej niż zwykłe trącenie dłoni czy przytulenie się.
            Tego dnia miało być tak samo, tylko że tym razem, Hermiona wygrała i mieli obejrzeć wspólnie komedie romantyczną, którą dziewczyna wręcz uwielbiała. Już po chwili na ekranie telewizora – albo jak wolał Malfoy – magicznego pudełka, pojawił się obraz „Pretty Woman”.
- Nie wierzę, że naprawdę to robię – mruknął załamany Draco, patrząc na nią z uśmiechem.
- Zobaczysz, spodoba ci się. To jeden z najlepszych filmów, jakie oglądałam.
- Możliwe, ale to komedia romantyczna, Hermiono – mężczyzna przewrócił oczyma, a dziewczyna się roześmiała.
- Kto powiedział, że ten gatunek jest tylko dla kobiet?
- Trudno, przemęczę się dla ciebie – mruknął, a Hermiona z zadowoleniem rozłożyła się na kanapie obok niego. – Merlinie, co ja tutaj robię. – mruknął zrezygnowany.
- Siedź cicho i oglądaj – zrugała go.
            I oglądał, bo co innego miał robić. Owszem, film był interesujący, ale na razie nie miał zamiaru jej tego powiedzieć, bo by się zaczęła puszyć jak paw. Po chwili jednak zaczął zwracać uwagę na kobietę leżącą obok niego. Nie mógł uwierzyć, że TA Granger, której kiedyś nienawidził, która była dla niego nikim, teraz jest dla niego jedną z najbliższych osób w całym życiu. Doskonale się przy niej bawił, uwielbiał być przy niej. Czuł dziwną satysfakcję, kiedy opierała się na jego ramieniu.
Ufała mu.
Poza tym musiał przyznać, że bardzo mu się podobała. Była naturalna, a mimo wszystko piękna. Jej śmiechu mógł słuchać bez znudzenia, a w oczy patrzyć się latami. Dlaczego Weasley ją zostawił? Przecież była taka urocza. Miała swoje wady jak każdy człowiek, ale i w nich zdążył się zatracić.
Czasami, kiedy widział ją w sukience lub koszuli nocnej czuł, jak temperatura jego ciała wzrasta. Wygłodniale łapał każdy szczegół jej ciała, które było wspaniałe. Trudno mu się było skupić, kiedy otwierała mu w samej koszuli i majtkach, kiedy robił jej niespodzianki z samego rana. Wiedział, że nie powinien się tak czuć, ponieważ była jego przyjaciółką.
            Kiedy głowni bohaterowie filmu zaczęli się całować, Hermiona westchnęła z rozmarzeniem, a Draco spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, ale i uśmiechem. Hermiona pochwyciła jego wzrok i automatycznie się zaczerwieniła.
- Co ty tak wzdychasz? – zaczepił ją, a ona natychmiast skupiła uwagę na filmie.
- Po prostu lubię tę scenę – odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Widziałem to rozmarzenie w twoich oczach – dokuczył jej, przez co dziewczyna jeszcze bardziej zarumieniła się i pokazała mu język.
- Daj mi obejrzeć film – mruknęła, a Draco przez chwilę dał jej spokój, jednak nie na długo. Może i zwariował, ale im dłużej oglądał ten film, tym bardziej chciał wypróbować jeden z tych pocałunków na kobiecie siedzącej obok niego. W jego mózgu zapalił się czerwony alarm.
BYŁA JEGO PRZYJACIÓŁKĄ.
Nic jednak nie poradził na dyskomfort, który odczuło jego ciało. Hermiona wstała z kanapy, pokazując swoje zgrabne nogi, odkryte przez krótkie spodenki. Musiał przyznać, że lato to najlepsza pora roku dla mężczyzny. Podeszła do stolika, gdzie nalała sobie soku dyniowego do szklanki oraz napełniła drugą, którą po chwili mu podała. Upił łyk w nadziei, że ochłonie, jednak to nic nie pomogło.
Obserwował ją uważnie. Za każdym razem, kiedy w filmie było coś romantycznego, oczy się jej świeciły, a twarz lekko rumieniła. A gdyby tak…?
Delikatnie się do niej przysunął, a ona nawet nic nie zauważyła, zajęta oglądaniem sceny pocałunku. Dopiero kiedy poczuła jego ramię przy swoim, spojrzała na niego niczym wybudzona z transu.
- Co ty robisz? – uśmiechnęła się.
- Jesteś bardzo rozmarzona, Hermiono – mrugnął do niej. Zmrużyła oczy.
- Och, no dobrze, jestem. I co z tego?
- Tak się składa, że jestem w stanie spełnić parę twoich marzeń – odpowiedział i zanim zdążyła zareagować, ich usta połączyły się ze sobą. Otworzyła szeroko oczy, cała zszokowana, jednak szybko to uczucie wyparowało.
            Objęła go rękami za szyję i pociągnęła za sobą, kładąc się na kanapę. Nie spodziewał się, że tak zareaguje. Był zdumiony, że posunął się do czegoś takiego, ale teraz nic innego się nie liczyło. Jej usta miały słodki posmak soku, czuł ich gorąco na swoich wargach. Wpił się mocniej, przyciskając Hermionę do kanapy, a następnie przeniósł swoje pocałunki w stronę jej szyi.
            Hermiona była w niebie. Przed chwilą marzyła o pocałunkach, oglądając swój ulubiony film, a teraz ten wspaniały mężczyzna całował ją z taką pasją. Nie mogła uwierzyć, że Draco naprawdę posunął się do czegoś takiego. Najwyraźniej musiała mu się choć trochę spodobać, skoro ją pocałował. Kiedy poczuła, że zbliża się w stronę szyi, była bliska ekstazy. Draco znał się na rzeczy, wiedział, co zrobić, aby dziewczyna znalazła się w niebie.
            Malfoy przerwał na chwilę serię pieszczot, aby spojrzeć na twarz swojej przyjaciółki. Oczy miała przymglone z rozkoszy, uśmieszek błąkał się na jej ustach. Zanim się obejrzał, Hermiona pociągnęła go ku sobie za koszulę i ponownie go pocałowała. To mu się spodobało.
Pogłębił pocałunek, który stał się teraz namiętny. Czuł się teraz najszczęśliwszym facetem na ziemi. Miał przy sobie piękną kobietę, która rozgrzewała go całego, która była jak marzenie.
            Kiedy wieczorem leżał w swoim łóżku w rezydencji, którą kupił, zdał sobie sprawę z tego, że nie za bardzo wie, jak zakończył się ten film. Pod koniec trochę ochłonęli, jednak nie było niezręcznej atmosfery. Hermiona jedynie zaczęła martwić się tym, co będzie dalej. Cóż, tego nie wiedział nikt, ale na dzień dzisiejszy wiedział, że tego wieczoru ich przyjaźń zboczyła troszkę na inne tory.

            Po dwóch miesiącach nic się między nimi nie zmieniło. Wciąż się spotykali, chodzili na dyskoteki ze wspólnymi znajomymi, byli nawet na wspólnych, parodniowym wyjeździe nad morze, aby trochę odetchnąć od pracy. Oficjalnie również zostali parą, a Draco bardzo chciał przedstawić Hermionę swojej matce, oraz poznać rodziców dziewczyny.
            Kolacja u państwa Grangerów przebiegła bezproblemowo. Pani Granger była ładną kobietą o brązowych włosach podobnych do córki, w które wkradły się siwe pasma. Posiadała również spore umiejętności kucharskie. Pan Granger co prawda patrzył na niego z początku podejrzliwie, jednak po paru wymianach zdań szybko się do niego przekonał. Jak to powiedziała Hermiona po kolacji – miał niezwykły talent do oczarowywania ludzi.
            Tego wieczora wrócili z eleganckiej uczty, która odbyła się w jego domu. Pani Malfoy nie mogła uwierzyć na początku w to, że jej syn wybrał sobie parą dziewczynę, przez co jej stosunek do Hermiony z początku był bardzo oschły. Draco widział, że Hermiona jest niezwykle spięta, jednak ogniki determinacji w jej oczach sprawiały, że czuł się z niej dumny. Potrafiła poprowadzić rozmowę tak, że pod koniec uczty jego matka była bardzo zadowolona. Zdumiała ją inteligencja i dobre wychowanie dziewczyny i powiedziała jej, iż bardzo chętnie zobaczy ją tak jeszcze.
           
            Kiedy w końcu wrócili do domu Hermiony, kobieta odetchnęła z ulgą, a on się uśmiechnął. Podszedł do niej i pomógł zdjąć płaszczyk, który odwiesił na wieszaki. Widział, że jej ciało wciąż było lekko spięte. Nachylił się nad nią i pocałował delikatnie.
- Dziękuję, wypadłaś wspaniale.
- To było takie stresujące…
Zaśmiał się.
- Moja mama jest stresująca?
- Nawet bardzo. Wiesz, teściowe zazwyczaj nie znoszą swoich synowych. – odpowiedziała przeciągając się i krzywiąc. Draco podszedł do niej od tyłu i zaczął masować plecy. Zamruczała rozkosznie i rozluźniła się lekko.
- Wypijmy za nasz sukces – zaproponował, a chwilę potem przyniósł już do sypialni dwie lampki czerwonego wina. Wypili, rozmawiając o przebiegu ich spotkań z rodzicami.
            Nagle Malfoy złapał ją w pasie i usadził sobie na kolanach. Nie wyrwała mu się, uwielbiała gdy to robił. Ten jednak szybkim ruchem różdżki odesłał ich kieliszki na pobliską półkę.
- Do czego zmierzasz? – zapytała, a głos jej lekko drżał. Jej ciało jednocześnie rozpaliło się, a serce zabiło mocniej. Skąd u niej taka reakcja? Może dlatego, że pragnęła jego ponownego dotyku?
- Robię to, co kocham – powiedziawszy to delikatnie ją pocałował. Zarzuciła mu ręce na ramiona i pogłębiła pocałunek. Uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła oczy, czując narastające pragnienie i podniecenie. Draco położył ją na łóżku. Nie panował już na sobą. Pragnął jej zanim po raz pierwszy zdecydował się ją pocałować. Hermiona działała na niego jak żadna inna. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego.
           Zsunęła z ramion chłopaka jego marynarkę i czarną koszulę. Delikatnie przejechała palcami po jego torsie. Zadrżała na całym ciele. Draco jednym ruchem zdjął z niej sukienkę i mocno pocałował. Namiętność opanowała już ich oboje. Hermiona poczuła jak jej ciało drży i staje się rozpalone. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tej chwili. Zdawała sobie sprawę, że już nigdy nie będzie pragnęła tak bardzo innego mężczyzny jak Malfoya. To niemożliwe, do czego ją teraz doprowadzał swoimi pieszczotami. Po cudownej grze wstępnej oboje stali się jednością. Dreszcz jaki wstrząsnął jej ciałem był nie do opisania. Uśmiechnęła się szeroko i przymknęła oczy, by westchnąć z rozkoszą. Draco z fascynacją przyglądał się jej reakcji. Kochali się aż do zmęczenia, dopóki oboje nie dotarli do celu. W końcu padli wykończeni na łóżko.
            Przez chwilę oddychali głęboko, dochodząc do siebie. Hermiona roześmiała się słodko i położyła się na boku, aby móc patrzeć na twarz swojego ukochanego. Draco przyciągnął do siebie Hermionę, a ona wtuliła się w jego ciało. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Miał nadzieję, że to się nigdy nie skończy. Byli już dorośli i podejmowali własne decyzje. A on był pewien dwóch rzeczy – zakochał się w Hermionie Granger i bardzo chciał z nią założyć rodzinę.
Pocałował ją w czoło i szepnął tylko:
- Jesteś wspaniała, Hermiono.
Jednak ona już tego nie słyszała, ponieważ zasnęła przy jego boku, a Draco chwilę później poszedł w jej ślady.

            Obudził ich dzwonek do drzwi. Draco przeciągnął się i zdał sobie sprawę, że u jego boku leży Hermiona, wciąż zmęczona po upojnej nocy, którą ze sobą spędzili. Wstał ostrożnie z łóżka, nie chcąc jej budzić i podszedł do szafy ze swoimi ciuchami, aby nałożyć spodnie. W sypialni znajdowało się mnóstwo ich zdjęć, które Hermiona wręcz wciskała w każdy kąt. Zdjęcia z ich podróży, z imprezy, z przyjaciółmi.
            Minęły dwa lata, a jego narzeczona ciągle go zaskakiwała. Tak, wczoraj jej się oświadczył, a ona z tej radości i łez wzruszenia nie była w stanie odpowiedzieć „tak” i dopiero po lampce szampana przyjęła oświadczyny i rzuciła mu się na szyję.
            Podszedł do drzwi i otworzył natrętnej osobie, która dobijała się jak szalona. Dobry nastrój prysł, kiedy zobaczył w progu rudego mężczyznę. Ron Weasley stał z kwiatami, elegancko ubrany. Jego wyraz twarzy był tak samo głupi jak Malfoya, kiedy się wzajemnie zobaczyli.
- Malfoy?! – wykrzyknął. – Co ty tu robisz, gdzie jest Hermiona?
Blondyn uśmiechnął się wrednie.
- Hermiona? Co ona miałaby robić u mnie w domu? – udawał zdziwionego.
- Podobno to jej dom… - Ron zaczął się gubić.
- Pierwsze słyszę. Te kwiaty są dla mnie? – spytał, wskazując na bukiet czerwonych róż. Ron popatrzył na niego z obrazą.
- Nie dla ciebie, kretynie, tylko dla Hermiony. Wiesz może, gdzie ona…
- RON? – usłyszeli pełen niedowierzania głos kobiety, która wstała właśnie z łóżka ubrana w sam szlafrok. Weasley’owi szczęka opadła, a kwiaty wyleciały z rąk.
- Co tu się dzieje… przecież tutaj mieszka Mal… Kto tutaj tak właściwie mieszka?! – zbulwersował się, patrząc zabójczym wzrokiem na blondyna, który patrzył na niego z odrazą.
- Mieszkamy tutaj razem.
- SŁUCHAM?!
- Ron, co ty tutaj tak właściwie robisz? – spytała zniecierpliwiona. Rudzielec natychmiast zapomniał o wszystkim i padł przed kobietą na kolana.
- Błagam, kochanie, wróć do mnie. Może być jak dawniej.
Hermiona wytrzeszczyła oczy, całkowicie zszokowana.
- Dorosłem już do bycia mężem i ojcem. – złapał ją za rękę i pocałował, a następnie dostrzegł pierścionek i odparł. – Wciąż masz nasz pierścionek zaręczynowy…
Kobieta wyrwała rękę z uścisku, lekko przerażona całą sytuacją. Zdenerwowany Draco nie wytrzymał i złapał Rona za koszulę, aby podnieść go do góry.
- Twój pierścionek już od ponad dwóch lat leży na dnie rzeki, Weasley. Tak się składa, że Hermiona jest teraz moją narzeczoną – uśmiechnął się wrednie, a Ron zrobił ogromne oczy.
- Czy to prawda? – zwrócił się w stronę brunetki.
- Tak, Ron. Ja i Draco jesteśmy razem od paru lat.
- A co z nami?!
- Z NAMI?! – zdenerwowała się. – Nie ma żadnych nas, odkąd zdecydowałeś się wyjechać! Dlatego grzecznie cię proszę, abyś wynosił się sprzed domu mojego i Dracona i nigdy nie pokazywał mi się na oczy!
Ron chciał coś jeszcze powiedzieć, podejść do niej, ale Hermiona tylko podniosła kwiaty i rzuciła nimi w byłego ukochanego.
- Poza tym nie lubię czerwonych róż, Ronaldzie! – warknęła tylko i zamknęła mu drzwi przed nosem.
            Spojrzała na Dracona, który patrzył na nią z zadowoleniem i podziwem.
- Moja szkoła – pokiwał głową z uznaniem, a kobieta się uśmiechnęła.
- Nie mogę uwierzyć, że miał czelność wrócić i robić taką scenę. – mruknęła kpiąco.
- Nie przejmujmy się nim – odpowiedział Draco i przyciągnął do siebie ukochaną. – Wiesz co, myślę, że przed śniadaniem powinniśmy wziąć wspólny prysznic, aby się zrelaksować – mrugnął do niej, a Hermiona się roześmiała.
- Głupi jesteś, ale bardzo chętnie.
            Dała się poprowadzić do łazienki, a jej wzrok zwrócił się w stronę okna sypialni, które wychodziło na ogród. Wspólnie posadzona jabłonka kwitła przepięknie, zupełnie jak ich miłość. Z małej, niewinnej roślinki powoli zacznie przemieniać się w potężne, niezniszczalne drzewo o dorodnych owocach.

niedziela, 17 stycznia 2016

Podobieństwa między nami



            Siedziała na aksamitnej, czarnej pościeli. Pokój pogrążony był w półmroku, ponieważ zimowe słońce zachodziło wyjątkowo szybko. Lekkie promienie rzucały chociaż trochę światła na twarz Malfoya. Reszta pogrążona była w mroku. Srebrne poduszki delikatnie błyszczały. Zupełnie nie pasowała do tego eleganckiego i uporządkowanego pomieszczenia. Wszystko tutaj posiadało pewną klasę – od miękkiego, białego dywanu po żyrandol z czarnymi kryształkami. Malfoy nieźle urządził to pomieszczenie według swojego upodobania. Nie zapowiadało się, aby zamierzał wrócić do przyjaciół. Najwyraźniej mieszkanie w pojedynkę bardzo mu pasowało. Ona zupełnie nie była do czegoś takiego przekonana. Czułaby się samotna, gdyby nie miała przy sobie współlokatorek. Najwyraźniej niektórzy Ślizgoni bardzo cenili sobie prywatność i przestrzeń osobistą.
            Czuła, że jej ciało jest spięte. Nie rozluźniła się ani trochę, odkąd Malfoy zaprowadził ją do swojego dormitorium. Cieszyła się, że do niej nie podszedł i do tej pory nie zrobił nic, co by ją złamało. Jej druga strona krzyczała z radości na jego widok, jednak nie mogła się poddać. Czuła się źle z tym, co narobiła. Przez nią dwóch kolegów pobiło się i teraz najwyraźniej wszystko obróci się przeciwko niej. Jednak musiała ponieść konsekwencje.
            Napotkała chłodny wzrok Malfoy’a, który zaczął jej się przyglądać po raz pierwszy, odkąd tu weszli. Spokojnie popijał jakiś złoty trunek. Zaproponował jej, ale ona stanowczo odmówiła. Ostatnio jak wypiła, wszystko się pokomplikowało.
- O czym to chciałeś ze mną porozmawiać? – spytała, nie mogąc dłużej znieść ciszy, która panowała w pokoju. Malfoy obserwował ją uważnie, widząc jej spięte ciało. Uśmiechnął się delikatnie.
- Namieszałaś, Granger – odpowiedział karcąco, jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy. Odwróciła twarz, udając, że obserwuje rzeźbę w rogu pokoju. Włosy delikatnie opadły, przysłaniając połowę jej twarzy.
- Dzięki za informację, naprawdę nie zdawałam sobie z tego sprawy – mruknęła sarkastycznie. Wiedziała, że namieszała, jednak nie musiał jej tego przypominać. Nie była głupia.
- Mógłbym śmiało donieść na Teodora, że napadł na mnie i… uszkodził. – powiedział po chwili, a Hermiona natychmiast spojrzała na niego ostro.
- Jest twoim dobrym kolegą… - syknęła, nie mogąc w to uwierzyć. Poczuła, jak zżerają ją wyrzuty sumienia.
- Dlaczego jednak to on miałby ponosić konsekwencję czyjegoś nieodpowiedniego zachowania? – blondyn położył kieliszek na stolik i zaczął powoli iść w jej stronę. Hermiona poczuła, że robi jej się duszno. Mimo to ulżyło jej troszeczkę – przynajmniej Malfoy nie będzie się naprzykrzać Teodorowi.
            Łóżko delikatnie opadło, kiedy chłopak usiadł obok niej. Przyjrzał się Hermionie, a wyraz twarzy miał tajemniczy.
- Powiedz mi, Granger, co ja mam z tobą zrobić? – mruknął, a dziewczyna niezauważalnie się odsunęła od niego. Nie uszło to uwadze chłopaka.
- Może powinieneś po raz pierwszy odpuścić? – zaproponowała, wiedząc, że i tak to nic nie da.
- Wtedy nic bym z tego nie miał – zauważył i przeczesał palcami włosy, które wymknęły się z kontroli. Hermiona prychnęła zdenerwowana, chociaż walczyła jednocześnie z chęcią dotknięcia go. Był tak magnetyczny, powietrze wokół niego zdawało się elektryzować.
- Mogłam się tego domyślić. Ślizgoni zawsze muszą mieć jakieś korzyści.
- Bingo, skarbie – uśmiechnął się do niej szelmowsko. Hermiona poderwała się gwałtownie na nogi.
- Ode mnie nic nie dostaniesz – warknęła. Malfoy wywrócił oczyma. Nienawidziła go, dlaczego po prostu nie mogła wyjść teraz z tego pokoju?
Odpowiedź nadeszła od razu. Gdyby to zrobiła, wszyscy natychmiast by się dowiedzieli, co zrobiła. Zdradziła swojego chłopaka, całując się na imprezie z innym jak zwykła… westchnęła. Nie zniosłaby tych wszystkich plotek, a była pewna, że chłopak by to wszystko jeszcze bardziej podkoloryzował.
            Usłyszała, jak Draco Malfoy wstaje z łóżka i do niej podchodzi. Odwróciła się w jego stronę gwałtownie. Jeśli miała mieć kontakt z wrogiem, to chciała stać z nim twarzą w twarz. Szare oczy błysnęły, jakby dostrzegł coś interesującego. Odgarnął delikatnie jej włosy za ucho, odsłaniając malinkę na szyi.
- To moja robota? – spytał, a ona delikatnie pokiwała głową, patrząc w kąt pokoju. Uśmiech samozadowolenia wpłynął na jego twarz. – W takim razie bardzo się cieszę.
- Mam nadzieję, że zniknie jak najszybciej… wraz z tobą – warknęła, a zbierająca się w niej złość dodała jej odwagi. Zacmokał.
- Czasami naprawdę cię nie rozumiem. Jakoś wczoraj nie protestowałaś…
- Myliłam się. – odpowiedziała stanowczo. – Jesteś największym draniem, jakiego poznałam.
- I przez którego posypał ci się związek? – podsunął jej, ale Hermiona nie potwierdziła.
- Nie, nie mam zamiaru zrzucać winy na kogoś przez swoje złe wybory. – usiadła ponownie na łóżku i wbiła wzrok w podłogę. Skrzyżowała ręce na piersiach i oparła głowę o kolumnę łóżka, jedną z czterech, na których był zawieszony baldachim. Zastanawiała się, po co on chłopakowi, skoro i tak jest sam w pokoju i nie ma się przed kim zasłaniać.
- Dlaczego wam nie wyszło? – spytał, przysiadając się do niej. Popatrzyła na niego wściekle.
- Jesteś bezczelny, skoro pytasz. – wzruszył ramionami.
- To po prostu ciekawość, Granger, spokojnie. – powiedział jakby nigdy nic, wlepiając w nią spojrzenie szarych, bardzo ładnych oczu.
Milczała przez chwilę, patrząc na niego podejrzliwie. Po chwili westchnęła i odpowiedziała.
- Teodor był idealny.
Malfoy popatrzył na nią dziwnym wzrokiem. Naprawdę nie rozumiał dziewczyn. Zawsze oczekują od związków idealnych chłopaków, a jak tak jest, to też im coś nie odpowiada. Czy ich rozumowanie miało jakikolwiek sens? Mimo wszystko lekko się zdenerwował. Granger cholernie mu się podobała, a tutaj jakiś inny chłopak był dla niej idealny. Chciał, aby spędzała z nim jak najwięcej czasu, a to, co mu wczoraj zaproponowała… Wiedział jednak, że nie potrafi się zakochać. Bezgranicznie poświęcenie się innym? To nie leżało w jego naturze. Przez całe życie był na pierwszym miejscu – tak został wychowany. Nie wyobrażał sobie, żeby potrafiło mu zależeć na innej osobie bardziej niż na sobie.
Chciał jednak mieć dziewczynę przy sobie, sprawiać jej przyjemność. Zdążyła mu się już spodobać jej druga strona – ta, którą mu pokazała wczoraj. Po co komu miłość, jak wystarczyło tylko pożądanie i namiętność?
- Gdyby był idealny, to byś nie była tak bardzo niezaspokojona – mrugnął do niej, a Hermiona zmrużyła oczy. Lubił ich kolor. Ciepłe i brązowe ze złotymi refleksami, jakby ktoś roztopił w nich bursztyny.
- Wcale nie byłam, jak to powiedziałeś „niezaspokojona” – fuknęła oburzona. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Wczoraj na własnej skórze się przekonałem, więc się nie wykręcaj.
Wywróciła oczyma. W głębi duszy wiedziała, że miał rację. Splotła ze sobą palce.
- Niech ci będzie. – mruknęła. – Owszem, Teodor był idealny. Nieskazitelnie, irytująco idealny… Nigdy nie posunął się dalej, nie zrobił nic przeciwko mnie. Zgadzaliśmy się we wszystkim, co było trochę… nudne.
Zamilkła, czerwieniąc się ogniście. Powiedziała parę słów za dużo i czuła na sobie przenikliwy wzrok Dracona. Jak mogła się przed nim tak wygadać? Teraz pewnie poleci do Notta i mu o wszystkim opowie.
- Nie posunął się dalej? – powtórzył, a Hermiona wręcz słyszała zadowolenie w jego głosie. – Niegrzeczna z ciebie kobieta, Granger.
Jęknęła załamana. No tak, wyśmiewał się z niej, a jakże inaczej.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym się chciała pozbyć tego uczucia.
            Malfoy położył jej rękę na talii i przyciągnął do siebie, a następnie złapał za brązowe, kręcone włosy. Spojrzała na niego, a ciało od razu się spięło. Drżała przy każdym jego dotyku, ale nie bała się. Położyła dłoń na jego udzie.
- Nie pozbywaj się tego, Granger. Uwielbiam ciebie taką. – mruknął jej do ucha, a Hermiona zamknęła powieki i zagryzła delikatnie wargę.
- Nie psuj mnie bardziej, Malfoy – odpowiedziała stanowczo, jednak jej ciało reagowało zupełnie inaczej. Próbowała wstać, ale popchnął ją na łóżko, aby leżała, a następnie unieruchomił. Skrzyżował jej dłonie nad ich głowami i usiadł na dziewczynie okrakiem, aby dokładnie widzieć jej twarz. Brakowało jej tchu, czuła się mocno zawstydzona.
- Może mały układ? – zaproponował. Popatrzyła na niego podejrzliwie.
- Słyszałam, że układy z tobą nigdy nie są korzystne. Zawsze tylko ty jesteś zadowolony.
- Od razu takie negatywne nastawienie.
Milczała.
- Puść mnie.
Nie zrobił tego.
– Układ jest taki. Jeśli tylko chcesz, możesz do mnie przyjść, ale to działa w dwie strony.
Popatrzyła na niego, niezbyt przekonana.
- Cenię sobie swoją niezależność i wolałabym, aby tak zostało.
Myślała, że się zdenerwuje, zrobi coś wrednego, jednak Malfoy odpuścił. Tak po prostu zszedł z niej i usiadł ponownie obok.
- Jak chcesz. Właściwie to rozumiem cię, zupełnie mnie nie znasz.
- Znam dosyć dobrze, ale raczej nie z tej odpowiedniej strony. – powiedziała, a ten się uśmiechnął.
- Same złe rzeczy?
- Przeważająca część – podeszła do drzwi z zamiarem wyjścia. – Przede wszystkim brak zaufania nie zwiastuje niczego dobrego.
- Ubieraj się. – powiedział nagle.
- Przecież jestem ubrana – oburzyła się.
- Załóż coś ciepłego. Za dwadzieścia minut spotykamy się przy bramie Isellnar.
- Co ty znowu wymyśliłeś? – teraz to już zupełnie mu nie ufała. Popatrzył na nią z zawadiackim uśmiechem.
- To niespodzianka, panno Granger.

            Szła zimnymi korytarzami Isellnar. Co ją zmusiło, aby założyć na siebie tę głupią kurtkę i iść z nim na spotkanie? Zapewne wystawi ją do wiatru i sam nie przyjdzie w umówione miejsce. Na szczęście nie musiała się tłumaczyć nikomu po drodze, gdzie też się wybiera, ponieważ jej przyjaciele byli zbytnio zajęci nadrabianiem zaległości i odrabianiem sterty zadań. Zbliżały się testy, a oni dopiero teraz zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Ona na szczęście poświęcała parę godzin dziennie na systematyczną naukę, więc nadrabianie nie było jej problemem.
            Pomimo mnóstwa śniegu na dworze było całkiem przyjemnie. Nie dął zimny wiatr, który szczypał w policzki. Nawet jeśli Malfoy się nie pojawi, to spacer po świeżym powietrzu dobrze jej zrobi. Zbliżała się w stronę bramy, przy której nikogo nie było i prychnęła. Albo się spóźnił, albo właśnie siedzi sobie w ciepłym pokoju i nabija się z niej. Mimo to szła do przodu, lekko zwalniając krok, kiedy nagle poczuła, jak twarda śnieżka uderza w jej plecy. Odwróciła się i ujrzała zadowolonego Malfoya.
- Granger, gdybyś miała polegać tylko na swoim słuchu, to byś zginęła. – zażartował.
- Bardzo zabawne – prychnęła i stanęła w miejscu, aby zrównał z nią krok. – Szczerze mówiąc myślałam, że nie przyjdziesz.
- W takim razie, dlaczego mimo wszystko wyszłaś?
- Liczyłam na twój jeden procent przyzwoitości – odpowiedziała i uśmiechnęła się wrednie.
            Ruszyli w stronę wodospadów, które pozamarzały. Wyglądało to przepięknie. Ogromne sople lodu zwisały z samej góry, aż do tafli jeziora. Biały jasnoniebieską barwę, która lśniła delikatnie w świetle księżyca.
- Zastanawiam się, co cię skłoniło do przyjścia. – Malfoy lustrował ją wzrokiem, kiedy przedzierali się przez warstwy śniegu. Hermiona zastanowiła się przez chwilę.
- Ciekawość. Brakuje mi przygód, adrenaliny…
- I uznałaś, że ja ci je zaoferuję?
- Niekoniecznie. Jednak to, co nieodkryte i tajemnicze jest zazwyczaj interesujące.
- Nieodkryte? – podniósł pytająco brew.
- Nie oszukujmy się, Malfoy. Posiadasz otoczkę uwielbienia przez niektóre osoby, ale twarz, którą pokazujesz w towarzystwie kolegów jest zupełnie inna niż ta, kiedy jesteś sam.
Nie powiedział nic, co by świadczyło o tym, że się zdenerwował, ale zdecydowanie stał się bardziej nieswój.
- Przechodząc do kwestii wzajemnego zaufania… - zaczął, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. – Słyszałem, że nienawidzisz latać na miotłach.
- Owszem, a co to ma do tego? – zainteresowała się.
- Najwyższy czas się nauczyć – uśmiech nie schodził z jego twarzy. Spojrzała na niego jak na wariata.
- Jeśli ty masz zamiar mnie uczyć…
- Coś ci nie odpowiada? – spytał niewinnie.
- Nie ma mowy, nie wsiądę na miotłę, a ty, bardziej z tobą. – postanowiła. Temu blond przygłupowi chyba odbiło. On myślał, że wejdzie na miotłę? Nienawidziła tego środka transportu. Czuła się nieswojo za każdym razem, kiedy miała z nią styczność. Kiedyś Harry namówił ją, aby zagrała z nimi w quidditcha. Zgodziła się, jednak to był pierwszy i ostatni raz. Jej umiejętności były marne, a sama miotła niestabilna. Ciągle miała wrażenie, że spadnie i boleśnie się potłucze.
- Nigdy nie mów nigdy, skarbie – mrugnął do niej z szelmowskim uśmiechem, a Hermiona się zbulwersowała.
- Daruj sobie takie określenia – warknęła. – Wiesz co, Malfoy? Jesteś dla mnie jedną, wielką zagadką, której nie potrafię rozszyfrować.
- Pytaj, o co tylko chcesz.
- I odpowiesz na każde moje pytanie? – spytała podejrzliwie. Wzruszył ramionami.
- Raczej tak.
- Dlaczego mnie pocałowałeś? – zadała pytanie prosto z mostu, nie owijając w bawełnę. Malfoy roześmiał się cicho. Stanął w miejscu i usiadł na zamarzniętym, pokrytym śniegiem mostku. Nie bardzo wiedząc, co zrobić, poszła w jego ślady i wlepiła wzrok w kolorowe światełka, które migotały spomiędzy drzew lasu.
- Konkretna do bólu, ale odpowiem ci. Zrobiłem to, bo po prostu chciałem.
- Ale czemu chciałeś? – zdenerwowała się.
- A dlaczego ty chciałaś? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Hermiona poczuła, że zbija ją z tropu. – Nie znosisz mnie, masz o mnie złe zdanie, nigdy ze sobą za bardzo nie rozmawialiśmy, a jednak nie protestowałaś.
Milczała. Zrobiła to, ponieważ uwielbiała sposób, w jaki na nią działał. Draco Malfoy był nietykalny, całkowicie niedostępny, a każdy kontakt z nim był niczym uczucie ekscytacji podczas łamania regulaminu. Dlaczego przez jednego chłopaka potrafiła w ułamku sekundy odrzucić od siebie wszelkie wartości jak miłość, dobra opinia i zachowanie?
- Wątpię, abyśmy mieli ten sam powód – mruknęła pod nosem.
- Ja natomiast uważam, że jesteśmy do siebie bardziej podobni niż ci się wydaje.
- Niby pod jakim względem?
- Jesteś niezależna, wciąż szukasz nowych przygód i doznań. Zaczynasz się dusić, kiedy zbyt długo trwasz w jednym miejscu. – wymieniał, odbierając jej zdolność mowy. – Dlatego tak krótko wytrzymywałaś w związkach.
- Nieprawda… - zaprotestowała. Malfoy zaśmiał się cicho z jej naiwności.
- W takim razie czemu nadal nie jesteś z Weasleyem?
- To raczej moja sprawa – oburzyła się.
- On wciąż trzymał cię w jednym miejscu, ograniczał, czułaś się jak w klatce.
- Czytasz mi w myślach, czy jak?! – zdenerwowała się, ale jednocześnie dziwnie się czuła. Malfoy właśnie wymieniał powody, dla których już nie potrafiła dłużej być z Ronem.
- Nie, Granger. Po prostu wiem, jak to było ze mną w związku.
- Ty w ogóle kiedykolwiek miałeś dziewczynę? – popatrzyła na niego z zaskoczeniem, a Malfoy obdarzył ją niezbyt przychylnym wzrokiem.
- Co to za głupie pytanie? Oczywiście, że miałem – żachnął się. Hermiona roześmiała się.
- Jesteś tak bardzo zapatrzony w siebie, że jestem zaskoczona tym faktem. – odpowiedziała z rozbawieniem, a chłopak wydawał się być niezadowolony.
            Zanim zdążyła zareagować, Malfoy popchnął ją delikatnie na śnieg i zaczął ją obsypywać śniegiem. Próbowała się bronić, jednak był zbyt silny. Szybko jednak walka przeistoczyła się w zwykłą zabawę. Jej włosy były już całe w śniegu, a ona sama wyglądała jak bałwan. 
- Pożałujesz tego, Malfoy.
- Bardzo chętnie, Granger.
Musiała użyć całej siły, aby go z siebie zrzucić i jak już miała zaatakować go śnieżkami, była wyczerpana, ale się nie poddawała. Jej śmiech niósł się echem po dworze. Zastanawiała się, czy ludzie w zamku cokolwiek słyszeli. Mimo wszystko miała nadzieję, że nikt ich razem nie zobaczy – to by tylko zaszkodziło im obojgu.
Po krótkiej dominacji znowu leżała na plecach, ale tym razem nie oberwała kolejną gałką śnieżną. Patrzyła na blondyna rozbawionym wzrokiem, nie potrafiąc przestać się śmiać. Był lekko zdyszany, podczas kiedy ona została pozbawiona sił.
- Przegrałaś, skarbie. – uśmiechnął się szelmowsko.
- Jesteś po prostu zbyt silny, to nie było sprawiedliwe – odpowiedziała, jednak nadal była rozbawiona.
- Co jutro robisz, Granger? – spytał znienacka.
- Zapewne się uczę – odpowiedziała.
- Wyjeżdżasz na święta do domu?
- Oczywiście, że tak. Czemu się tak dopytujesz?
- Chciałbym się z tobą zobaczyć podczas przerwy świątecznej.
Popatrzyła na niego zdumiona. Draco Malfoy chyba właśnie zwariował, skoro chce się z nią widzieć raz jeszcze.
- Zobaczymy, bo zazwyczaj jestem wtedy zajęta – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Dlatego zaklepuję sobie na razie jeden dzień u ciebie w terminarzu.
            Wstali z zimnego śniegu, kiedy poczuła kąśliwy mróz na swoich policzkach. Ruszyli w stronę murów Isellnar, żartując sobie z różnych rzeczy i śmiejąc się. Kiedy weszli do ciepłego pomieszczenia, pozdejmowali mokre kurtki. W pokoju było zaskakująco mało osób. Zastanawiała się, gdzie też jest Ginny, Harry i Ron. Dostrzegła w rogu pokoju Pansy Parkinson, która przyglądała się Malfoy’owi ze zdenerwowaniem i Milicentę – ta natomiast była całkiem zadowolona.
Powiesili ubrania wierzchnie na wieszakach, a Hermiona ruszyła do kominka, aby się ogrzać.
- Granger, masz cały mokry tyłek – skomentował z rozbawieniem Malfoy. Spojrzała na niego spode łba.
- Gdzie ty się patrzysz?
W odpowiedzi tylko uśmiechnął się niewinnie.
- Dzięki za ten wspólnie spędzony czas – mrugnął do niej.
- Zadziwiające, ale to nie była katastrofa, jaką sobie wyobrażałam.
- Następnym razem będzie lepiej – powiedział tylko i odszedł do grupy chłopaków siedzących przy gargulkach. Powitali go entuzjastycznie, a ona pokręciła głową – Draco Malfoy był uwielbiany przez wszystkich. Swoją magnetyzującą osobowością potrafił oczarować każdego, kiedy mówił, nie było możliwości, aby nie został wysłuchany. Co w sobie takiego miał, że potrafił tak bardzo wzbudzać czyjąś uwagę?
            Weszła na górę po schodach i ruszyła korytarzem ku swojemu dormitorium, kiedy poczuła szarpnięcie za ramię. Stanęła oko w oko z Pansy Parkinson, która miała bardzo niezadowoloną minę. Popchnęła ją na drzwi od jakiegoś pokoju.
- Masz się natychmiast odczepić od Dracona – rozkazała jej, a Hermiona popatrzyła na czarnowłosą z politowaniem.
- Lepiej powiedz jemu, aby się odczepił ode mnie – odpowiedziała i zobaczyła jak Pansy zmieszała się lekko, jednak po chwili odzyskała wigor.
- Nie pochlebiaj sobie, Granger. Naprawdę myślisz, że Draco byłby w stanie dotknąć kogoś takiego jak ty?
Hermiona roześmiała się wrednie.
- To raczej nie twoja sprawa.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę, że się wokół niego kręcisz, to pożałujesz. – zagroziła jej Parkinson, a Gryfonka zmrużyła oczy.
- To twoja robota – teraz wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować. – To ty weszłaś do mojego dormitorium i je zdemolowałaś.
- Co? – Parkinson popatrzyła na nią dziwnie. – Dlaczego w ogóle miałabym wchodzić do twojego pokoju? Żeby utonąć w szlamie?
- Nie wiem, ale pamiętaj, że mam cię na oku. Jeśli to się powtórzy, będziesz pierwsza na liście podejrzanych. – warknęła Hermiona i odepchnęła dziewczynę od siebie i weszła do swojego dormitorium. Naskoczyła na Pansy Parkinson z pewnością, iż to ona zniszczyła jej rzeczy, a tymczasem zdziwienie na twarzy dziewczyny zupełnie wytrąciło ją z tego przekonania. Jedno mimo to było pewne – właśnie naraziła się zazdrosnej Ślizgonce. I nie zamierzała przestawać. Nikt nie miał prawa jej grozić.
            Wyczerpana rzuciła się na łóżko i dostrzegła malutką karteczkę, która leżała na jej poduszce. Zmarszczyła brwi i wzięła pergamin w dłonie. Pismo było toporne i niezbyt eleganckie.

To zaskakujące, że jako moja przeszkoda sama usunęłaś się z drogi.
Dziękuję za ułatwienie sprawy, Granger.

~~~~~~~~~~~~~~
PS: Aktualnie nie miałam czasu na wychwytywanie błędów, powtórzeń i literówek, więc pewnie trochę się ich nazbierało.
Uff, nareszcie skończyłam pisać tę notkę. Co do następnej, to mam nadzieję, że pojawi się w następny weekend, ale nie obiecuję, ponieważ teraz w szkole zapewne będzie dużo roboty do zakończenia semestru. 
Dzisiejsze pisanie sprawiało mi trochę problemów, ale w końcu po paru ładnych godzinach udało mi się cokolwiek napisać. Nie jest tego dużo, jednak nie chciałam już dłużej tego przeciągać ;) 
Notka zapewne słabsza jakościowo, jednak obiecuję, że niedługo wrócę do formy ;)
Sheireen ♥